Zadmijmy w trąby, zbierzmy bataliony, nasz wielki przywódca właśnie uruchomił zestaw przetrwania na wypadek wojny ... z Rosją, oczywiście. Właśnie osiągnęliśmy nowy poziom w kwestii prymitywnej propagandy, ale to już taka świecka tradycja naszego wielkiego przywódcy. Trzeba powiedzieć, że odkąd jest u władzy, stał się wybitnym kolekcjonerem porażek, kłamstw i obietnic. Niewielu było historycznych polskich przywódców, którzy mogliby wykazać się tak wielką głupotą i szkodnictwem w tak krótkim czasie. Nie będę przeprowadzać tutaj inwentaryzacji "osiągnięć" naszego "męża stanu", ale między jego sztandarową polityką pustosłowia, kłamstw i obietnic, których zresztą sam się później bezczelnie wyrzeka, a tym, że w praktyce oddaje całą naszą suwerenność militarną Berlinowi, jest jednak ogromna różnica. Różnica wagi, bo o ile ględzenie o tym, co obiecuje jest li tylko źródłem tragikomicznych memów, o tyle wpędzenie Polski w bardzo widoczny wir baśni o europejskiej Tarczy Wschód, będących w istocie godną pożałowania misją ratowania niemieckiej gospodarki, już całkiem oficjalnie czyni z Polski niemiecki folwark, a z Polaków pańszczyźnianych chłopów. Nie... no naprawdę ten facet jest katastrofą dla naszego kraju i musimy to mówić od teraz głośno i wyraźnie przy każdej okazji.
Jednak prawdą jest również, że ten nieszczęśnik, którego prawdziwe motywy działania poznamy dopiero po tym, jak KO straci władzę, jest - jak to wprost wyraził Jarosław Kaczyński - "niemieckim agentem" w rozumieniu reprezentowania niemieckich interesów w Polsce. Nie sposób sobie wyobrazić, że nawet umiarkowany głupiec mógłby popełnić takie błędy przez zaledwie 1/4 swojej ustawowej kadencji. Nawet kompletny idiota czasami podejmuje dobre decyzje, nie mając takiego zamiaru. Historia oceni, czy mieliśmy do czynienia z premierowskim panem Fasolą, czy zdrajcą działającym w imieniu obcych interesów... dobrowolnie lub pod presją korupcji lub szantażu. Osobiście skłaniam się ku drugiej opcji, ale zdrada nie jest niestety wyłączną domeną Donalda Tuska. Można się zastanawiać i to nie nie "czy", ale jak duża część naszych przedstawicieli jest po prostu zakładnikami w rękach zagranicznych grup interesów. Na przykład mianowanie żałosnej Hennig - Kloski "Klęski" ministrem klimatu i środowiska, jest jednym z wielu dowodów na infiltrację Polski przez zagraniczne lobby i interesy na najwyższych szczeblach naszej administracji. "Klęska" wycina lasy w pień - odbywa się rzeź drzew na bezprecedensową skalę, a na dokładkę bez rozgłosu, "ministra"właśnie skróciła dozwolony dystans wiatraków od zabudowań z 700 na 500 metrów. Bagatela.
Mało kto mówi o katastrofie demograficznej. Rząd Tuska nie tylko nic z tym nie robi, ale katastrofę pogłębia poprzez promowanie aborcji i tzw. związków partnerskich. Bardzo szybki spadek demograficzny spowoduje zwrot w politykę imigracyjną znaną z Włoch czy Grecji. Ze skutkami znanymi z Niemiec, ze Szwecji, z W.Brytanii i z Francji. A może i gorzej, bo grozi nam nie tylko przyjęcie odpadów subsaharyjskich, ale zaczyna nam się odbijać czkawką mniejszość ukraińska, stopniowo i systematycznie przejmująca - metodą salami - polskie firmy i instytucje. Ponadto, według modnej propagandy, ludzie będą mogli zaoszczędzić pieniądze, ponieważ "posiadanie dzieci jest drogie". Nowacka i "spece" od rachunkowości już się cieszą, że uda im się zmniejszyć wydatki na edukację, nie zdając sobie sprawy, że wszyscy ci młodzi ludzie, którzy nie będą chodzić do szkoły, to taka sama liczba wielu pracowników, inżynierów, lekarzy, naukowców, którzy nie wniosą żadnego wkładu w rozwój Polski i nie zasilą polskiej gospodarki owocami swojej pracy. Nie rozumieją, że bogactwo narodu zależy od jego obywateli, a nie od jego bilansów rachunkowych. Zresztą chyba przesadzam z tymi inżynierami i lekarzami - zatrważające obniżanie standardów edukacji przez Nowacką dowodzi, że władzy potrzebni są jedynie zbieracze szparagów. Może to też jedno ze zobowiązań Tuska wobec Niemiec. Kto wie?
Trochę prywaty: czasami mam tendencję do zbyt podniosłego, ale i racjonalnego wypowiadania się na tym blogu. Wiem, ale nie porzucę tego nawyku, bo uważam, że tak jest dobrze. Przeciwstawiam się bowiem psychologii tłumu i usiłuję powiedzieć, że - niestety - znajdujemy się w sytuacji zbiorowej psychozy, wynikającej ze zbiorowego prania mózgów przez rządzących. Nie tylko tych aktualnie rządzących, bo nie sposób pominąć prymitywnej propagandy covidowej i "ukrainozy", które to bezczelnie wprowadzał PiS. Dlatego uważam, że Polakom, bardziej od betonowych "jeży" na wschodniej granicy, potrzebna jest po prostu prawda. Nie tylko z czysto ekonomicznego punktu widzenia, ale również z psychologicznego, bo te dwa aspekty są ze sobą ściśle powiązane. Każda ideologia kosztuje ogromne pieniądze - unijny projekt zbrojeniowy jest przecież kolejnym ideologicznym pomysłem, jak pod pozorem "wojny z Rosją" zniewolić ludzi i wyciągnąć od nich pieniądze. Na co? Na zdychającą niemiecką hydrę, zwaną dla zmyłki Unią Europejską. Zielony Ład się sypie, pandemia już nie chwyci - postanowili pójść na "wojnę" z Rosją. A "wojna" otwiera furtki zamordyzmu: cenzury i dobrania się do kont obywateli. Już otwarcie się mówi o "dezinformacji" np. na "X", ustawach o "mowie nienawiści" i likwidacji gotówki. Wszystko to widać jak na dłoni!
Jeżeli jako Polacy chcemy postawić kraj na nogi, to poprzez zdecydowane działania musimy (tak, tak, Panie Kaczyński!) przywrócić ludziom prawdziwą nadzieję. Małostkowi polityczni kalkulatorzy, których przybywa wraz ze zbliżającymi się wyborami, absolutnie nie są w stanie sprostać temu zadaniu. Polska potrzebuje natychmiastowego zerwania z UE, z neoliberalizmem, ze spętanym pierdyliardem przepisów handlem, z myśleniem czysto księgowym. Ci, którzy sądzą, że sytuację można naprawić półśrodkami i praniem mózgów, nie rozumieją, że to właśnie te sposoby działania cofają kraj do czasów komuny. Czas spojrzeć prawdzie w oczy: grozi nam niebezpieczeństwo, że w obecnym tempie postępującej degrengolady nasz naród nie przetrwa XXI wieku: a państwo nigdy nie przetrwa bez swojego narodu. Niestety, nie stać nas na pełną samodzielność, dlatego musimy się "blatować" z USA, ale pamiętajmy, że nawet gdybyśmy byli amerykańskim stanem, byłoby to lepsze niż unijne fantasmagorie i de facto niemiecka niewola. Wszak stany w USA mają większą suwerenność niż my na dziś w UE. Zwłaszcza pod rządami Tuska.
Inne tematy w dziale Polityka