
Historia zapisze, że ci ludzie na zdjęciu stanowią czołówkę tego, co europejska zgnilizna, na aktualnym etapie podążania ku katastrofie, jest w stanie stworzyć w kontraście do niezwykłego widowiska organizowanego przez Biały Dom. Zapisze, jak drobny oszust, wspierany przez "przywódców” upadających mocarstw neokolonialnych, próbował oszukać wytrawnego biznesmena, który został prezydentem Stanów Zjednoczonych. I jak wszyscy ci "porządni" ludzie próbują nam sprzedać ten cyrk jako walkę demokracji z "totalitaryzmem”, popychając nas w kierunku "narodowego zbrojenia”, nie mając o tym wszystkim najmniejszego pojęcia, środków i zasobów.
Trzeba zrozumieć, że Trump nigdy nie krył się z faktem, że uważa wojnę rozpoczętą na Ukrainie - tak naprawdę przez Obamę i Bidena - za potworny błąd, a jej przedłużanie uważa za szaleństwo. Nie dlatego, że "był zamaskowanym agentem KGB", ale dlatego, że stosunek jakości do ceny jest bardzo negatywny i - jak to biznesmen - uważa, że pieniądze muszą trafić do innych, bardziej wydajnych i mniej "ideologicznych” kieszeni. Nie krył pogardy dla Zełenskiego, który sprzedawał Europie pozorowane, propagandowe zwycięstwa i udawany opór narodu ukraińskiego. Wszak front utrzymywał się tylko dzięki miliardom wlewanym przez USA i wsparciu europejskich podżegaczy.. A Zełenski? Dziwnym trafem ogromnie się wzbogacił, cudownie chyba - niczym Chrystus wodę w wino - zamieniał przysłany sprzęt na ogromne sumą pieniędzy, a my do dziś nie wiemy, gdzie one trafiały. To znaczy wiemy - na konta członków kijowskiego dworu. Amerykańskie media już otwarcie piszą o największej korupcji i defraudacji środków w historii świata.
Tak więc Zełenski i jego reżim, którzy są sobie bliscy i których wewnętrzne przetrwanie zależy od zachodniego "ojca chrzestnego”, który ich chroni, mają już na swoim koncie wykolejenie Mińska 1 i Mińska 2 oraz masakrę ludności Donbasu, który nawet nie tyle był "separatystyczny”, co rościł sobie prawa do autonomicznego statusu w federalnej Ukrainie (podobnie jak stany w USA). Z premedytacją dokonują masakry ludności pochodzenia rosyjskiego, zabraniają im mówić po rosyjsku i oficjalnie sygnalizują NATO chęć walki, tak jak zresztą robi to obecnie. Nie, żebym odmawiał całkowicie racji tym, którzy mówią o brutalnej agresji Rosji, bo imperialne aspiracje Rosji to oczywista oczywistość, ale w ukraińskiej wojnie, zachodnio- ukraińska propaganda doprowadziła do takiej nierównowagi medialnej, takiego morza absurdów i kłamstw, że nie mieszczą się one nawet w orwellowskim Ministerstwie Prawdy. Wystarczy przypomnieć sobie wieści o "umierającycym Putinie", "zamachach stanu na Kremlu", czy "ucieczkach przerażonego Putina do schronów gdzieś na Syberii". "Informacji" o tym, że Rosja nie ma czym walczyć, brakuje nawet łopat, a żołnierze masowo dezerterują, nikt już nie zliczy. Nasuwa się pytanie: jakim cudem ludzie, nie tyle paskudnie oszukiwani tak prymitywną propagandą, co wręcz zrobieni w kompletnych idiotów, nadal hołubią europejską zgniliznę w osobach jak na zdjęciu - grupę totalnie zakłamaną, wredną i cyniczną do szpiku kości? No jak?
Jest jedna rzecz, co do której zgadzają obydwa obozy w USA i najbardziej przytomne ośrodki w Europie : brak Ukrainy jako członka w NATO. Bowiem jedno to stworzyć stałą strefę stabilizacji i osobiście się w nią zaangażować, ale zupełnie czym innym jest sytuacja, gdy w grę wchodzi Rosja, która ma większy potencjał nuklearny niż Stany Zjednoczone. To się nazywa real - politic, który jest zupełnie nieosiągalny dla usmażonych umysłów europejskich "przywódców". Dlatego Zełenski, albo ze strachu, albo z korupcji, albo dlatego, że jest głupi i chodzi odurzony narkotykami, (albo z wszystkich trzech powodów), traktuje swoją rolę watażki bardzo poważnie i jako taki jest wykorzystywany przez europejskie "elity" Najbardziej aktywni w tej aferze są nawet nie Niemcy, ale Brytyjczycy i można sobie wyobrazić, że "Brytole", znani z udzielania schronienia największym łajdakom świata, pełnią najbardziej istotną rolę inspiratora i podżegacza. Nie od rzeczy jest też uczestnictwo w tym spędzie premiera Kanady, znanej jako niezawodny azyl dla ukraińskich nacjonalistów o nazistowskich korzeniach.
Zwrot Stanów Zjednoczonych o 180 stopni, gdy Donald Trump pojawił się na oczach kamer całego świata podczas spotkania z Wołodymyrem Zełenskim, wpędził przywódców UE w histerię i stan rozedrgania, z których próbują się wydostać, zapowiadając gospodarkę wojenną, zwiększenie wydatków na cele wojskowe, budowę europejskiej armii i współdzielenie francuskich sił odstraszania nuklearnego. W rzeczywistości UE nie dysponuje ani zasobami finansowymi, ani przemysłowymi, ani energetycznymi, ani - wreszcie - ludzkimi, aby to zrobić. Przecież w Europie nawet nie ma mężczyzn, bo trudno nazwać te zniewieściałe osobniki płci męskiej mężczyznami. Europejski mężczyzna "umarł" wraz z wprowadzenie lewackich ideologii i wzorców feministyczno - pseudorównościowych.Te wymoczki w rurkach, mają walczyć na wojnie? Bądźmy poważni.
Szalony pomysł Ursuli von der Leyen, polegający na stworzeniu "stalowego jeżozwierza”, jest dokładnie tym samym, co brednie o umierającym Putinie. Zresztą... UE, stricte organizacja gospodarcza, ma się przebranżowić w jakiegoś militarnego stwora? Jak można tak bredzić?
Z jednym zgoda: Europa musi się przebudzić. Ale na pewno nie poprzez opowiadanie urojeniowych fantazji i brnięcie w coraz większe absurdy. Warunkiem "sine qua non" jest powrót Europy do europejskich korzeni cywilizacji łacińskiej, odbudowy państw narodowych, przemysłu, racjonalnej gospodarki i porzucenie bredni klimatycznych, imigranckich i obyczajowych. Powrót do prawdy!
Ale to już temat na inną notkę...
Inne tematy w dziale Polityka