Trzeba przyznać, że Donald Trump umie w prezydenta. W 24 godziny wywrócił amerykańską materię z lewej strony na prawą, a przynajmniej nadał tej materii ponownie cechy normalności użytkowej. Rzecz to bezcenna dla normalnych ludzi, którzy przecież chcą normalnie żyć w świecie dwóch, naturalnych płci, korzystać z bogactwa naturalnych surowców wydobywanych z ziemi, bezpiecznie czuć się na ulicach bez hord zdziczałych imigrantów, mieć pracę i dzięki niej w sposób godny przejść ten moment w skali Wszechświata, który nazywamy życiem. I najważniejsze: być wolnym! Zarówno w tym, co się robi jak i w tym co się mówi czy pisze. Tylko dyktatury i rządy totalitarne wprowadzały i wprowadzają różne formy plastrowania ust, pod różnymi pretekstami i nazwami. Polska jest w tym doskonałym przykładem. W komunizmie była to droga od domniemanej walki z zachodnim (amerykańskim, niemieckim, żydowskim) imperializmem, przez dobro "socjalistycznej Ojczyzny" i "sojusz ze Związkiem Radzieckim" po - jak dziś - naszą "rację stanu", polegającą na członkostwu w UE. W lewackiej, pozbawionej właśnie normalności UE, pod przewodnictwem Niemki, którą złośliwi nazywają współczesnym "Breżniewem" Europy.
Ta lewacka, a właściwie neomarksistowska Europa, po zaprzysiężeniu i pierwszych decyzjach Trumpa weszła z fazę wycia. Lewactwo wyje w obliczu zagrożenia normalnością, która wprost zagraża fundamentom całej tej ideologii, opartej na opacznym rozumieniu demokracji, praworządności i praw człowieka. Lewactwo wie, że ta obłąkańcza ideologia, która zniszczyła w Europie etos pracy, zdegenerowała przemysł i pozbawiła Europejczyków możliwości rozwoju i efektywnej konkurencji na świecie, zmierza do jakże pięknej dla "normalsów" katastrofy. A ta katastrofa pociągnie za sobą miliony zwolnień z różnych synekur i synekurek, znikną jednodniowi "eksperci", celebryci zostaną zmuszeni do zajęcia się pracą (o ile cokolwiek, poza celebryctwem umieją), politycy zostaną rozliczeni ze swoich podłości i kłamstw, a ci co zostaną, będą musieli zająć się tym od czego jest polityk: od pracy na rzecz polepszania bytu ludzi, a nie polepszania bytu swoich partii i głoszenia chorych ideologii.
Dlatego wycie zamienia się w niewybredne atakowanie Donalda Trumpa, Elona Muska i amerykańskiej rewolucji, jakiej świat zachodni jeszcze nie widział. Europa ze swoim "Breżniewem" najchętniej zamknęłaby się w szczelnej bańce, albo zbudowała nową "żelazną kurtynę", w której rolę ZSRR (i obszarów pozostających pod komunistyczną władzą) odgradzającego się od wolnego świata przejęłaby UE, a ściślej Niemcy przebrani w unijne szaty. Co prawda Europę od USA dzieli całkiem duży ocean, ale globalizm - przy wszystkich swoich wadach - ma w tym wypadku niezaprzeczalną zaletę: wpływ amerykański na Europę jest nie do uniknięcia. A że myśl lewacka działa jak u psychopaty, który co prawda potrafi dostosować się do życiowego funkcjonowania, ale nie odróżnia dobra od zła, zaczyna się agresja. Normalny człowiek na skrzyżowaniu ulic widzi światło czerwone, żółte i zielone - psychopata widzi światło na górze (stać) i światło na dole (jechać). Takie bezbarwne widzenie świata i brak zdolności do odróżniania dobra od zła, powoduje u lewackich elit UE odruch szczura zagonionego w ślepy zaułek. Będzie zatem brutalnie atakować. Unijne "szczury", wpędzone w ślepy zaułek, staną się szczególnie niebezpieczne, łamiąc zasady i odrzucając wszelkie prawne i moralne reguły prowadzenia polityki.
Wczoraj przeczytałem tweeta Kamili Gasiuk - Pihowicz, która (hehehe) opowiada się za wolnością słowa, ale uważa, że należy cenzurować "dezinformację" w celu obrony europejskich "wartości i zasad". Trzeba wobec tego zamknąć w Polsce "X" Elona Muska. Jeszcze dalej poszedł pułkownik "Rympałek" w Parlamencie Europejskim, nazywając polityków PiS za popieranie działań amerykańskiego przywódcy i Elona Muska "zdrajcami Europy". Oczywiście trzeba wobec tego zamknąć w Polsce "X". Problem w tym, że Sienkiewicz nie wyśle do Muska "silnych ludzi" i nie postawi "X" w stan likwidacji - jest po prostu za krótki. Pozostaje mu jedynie agresja słowna. Która zresztą wybiła w lewackiej Europie jak przepełnione szambo. Typowizna: naziści, faszyści, putinowcy. Klasyka lewackiego etykietowania. I ogromne pokusy wprowadzenia cenzury wolnego słowa, pod byle pretekstem.
Nie mam zielonego pojęcia jak dalej zachowają się lewackie elity zagonione w ślepy zaułek. Ponoć znany jest przypadek, w którym rozwścieczony szczur zagryzł kota. Agresja jednak zawsze będzie tylko półśrodkiem, a przecież są jeszcze zwykli ludzie, którzy z zazdrością patrzą na wolnych (już!) Amerykanów. Czy ktoś wreszcie w Europie odważy się stanąć przed tłumem i powiedzieć, że UE trzeba naprawić? Ba - że w celu napraw konieczne są wyrzeczenia? To wszak byłby wyczyn wymagający ogromnej odwagi, ponieważ w tej unijnej "demokracji", politycy nauczyli się ludowi obiecywać miłe rzeczy, nawet gdyby się ich spełnienie było niemożliwe. A tu trzeba będzie obiecać rzeczy wyjątkowo przykre i je zrealizować. Zaryzykować odrzucenie. Do tego trzeba być mężem stanu, ale ci już wyginęli w ramach czystek politpoprawności medialnej.
Jeżeli jednak taki odważny się nie znajdzie ( na pewno nie jest nim "Breżniew"), to wszyscy wiemy co się stanie. Europa ma tylko Unię Europejską, która niszczy miejsce dla instytucjonalnej racji stanu Europy. Dla prawdziwych wartości i zasad europejskich, wynikających wprost z korzeni cywilizacji łacińskiej. Bez koniecznych zmian i porzucenia chorych brukselskich ideologii będziemy tylko miotani żywiołami światowymi - jak na dryfującym okręcie bez żagla. Z załogą, która może i trzyma ster, ale nie wie gdzie płynie.
A Polska? Wczoraj przejrzałem znane mi media i portale europejskie. Może to moje subiektywne wrażania, ale wydaje mi się, że polskie lewactwo liberalne wyje najgłośniej w Europie. I też nie ma się co dziwić: projekt pt. Donald Tusk zaczyna się sypać, a na coraz bardziej dryfującym okręcie bez żagla, majtek Tusk pozostawiony jest sam sobie i przyjdzie mu walczyć o polityczne życie. Na dokładkę ludzie nie są aż tak beznadziejnie głupi, żeby nie widzieć rosnących kosztów życia i tego, że Tusk nie tylko nic dobrego nie zrobił, ale wręcz niszczy to, co z Polski jeszcze zostało. Tylko najtwardsze lemingi żyją "rozliczeniami" z PiS, które są tak skuteczne jak wskrzeszanie zmarłego kadzidłem. Ale i oni w końcu zupy z rozliczeń nie ugotują... Trzaskowski, człowiek - mem, który jednego dnia jest strażakiem "płonącej planety", drugiego piosenkarzem disco polo, a trzeciego nuncjuszem papieskim, odgrywa szopkę przed słupkiem z nazwą ulicy, wywołuje tylko szyderczy śmiech. Żenada, przy której kampania Komorowskiego z "babą" na plecach była wręcz wybitna. Cóż, nie ukrywam, że i jemu i Tuskowi życzę jak najgorzej i mam nadzieję, że ich dni w polskiej polityce są policzone. Pozostało im już tylko wycie. Bo wprowadzenie cenzury byłoby ostatnim dniem ich dramatycznie złych rządów.
Inne tematy w dziale Polityka