Wczoraj w TV Republika wysłuchałem i obejrzałem rozmowę Katarzyny Gójskiej z prof. Andrzejem Nowakiem. Myślę, że bardzo mało jest w Polsce ludzi, którzy tak trafnie, zwięźle i treściwie potrafią zdiagnozować sytuację polityczną Polski, nie pozostawiając potencjalnym oponentom żadnego marginesu na bzdurne dyskusje. Wnioski? Jest jeden: w Polsce jest źle i wiele wskazuje, że będzie jeszcze gorzej, jeżeli obóz prawicowo - patriotyczny przegra wybory prezydenckie. Mamy aktualnie ustrój "na moje oko", czyli ustrój całkowicie zgodny z definicją autorytaryzmu, gdzie dominuje system, w którym realna władza skupiona jest w rękach dyktatora i pojedynczej partii (koalicji rządzącej) reprezentowanej przez różne grupy (politycy, sędziowie i tzw. eksperci) osób wyjętych spod społecznej kontroli, przy jednoczesnym zachowaniu fasady rządów demokratycznych.
Jak to w autorytaryzmie jest, system założył sobie kilka strategicznych celów, których osiągnięcie jest traktowane priorytetowo. Jednym z takich celów jest wprowadzenie cenzury, przy czym trzeba zauważyć, że już nie mówimy o jakiejś zawoalowanej formie - mówimy wprost o cenzurze ujętej pod nazwą "mowy nienawiści" i "dezinfomarcji" - pod które to nazwy da się podciągnąć wszystko, dosłownie wszystko! Cenzura zakłada także - co oczywiste w ustroju autorytarnym - penalizowanie autorów niepoprawnych treści. Aktualnie, "na moje oko", trwa przygotowanie artyleryjskie, polegające na niesłychanej nagonce na TV Republika, atakach na Karola Nawrockiego i ogromnym wzmożeniu rządowej propagandy, wśród której są takie "kwiatki" jak np. postulat wyłączenia platformy "X" w Polsce na czas wyborów prezydenckich. To już nie są żarty, granice Rubikonu zostały przekroczone.
O tyle to jeszcze ciekawe, że prezydentura Trumpa, zanim jeszcze się oficjalnie zaczęła, już wprowadziła widoczną "odwilż", a praktycznie zerwanie wszelkich więzów cenzury dotyczącej dokładnie tego, do czego dążą autorytarne rządy Tuska i neomarksiści z Berlina i Brukseli. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat zarysowały się w tak wyraźne podziały w świecie zachodu. A przecież amerykański powrót do rozumu dotyczy także sfer idiotyzmów LGBT i klimatycznej komuny. I tak mamy z jednej strony skruszonego Zuckerberga, który publicznie przeprasza miliardy ludzi za cenzurowanie Facebooka, z drugiej telewizyjną funkcjonariuszkę reżimu, Wysocką-Schnepf, która proponuje zamknięcie "X" w Polsce. Doskonale ujął to Jerzy Karwelis na swoim blogu: "Czyli będziemy dalej wysadzali pociągi w odwołanej wojnie, aż leśniczy Trump nie przyjdzie i nie wywali partyzantów z lasu".
Do "partyzantów" dołączył ochoczo niejaki Wołodymyr Żełenski, uzurpujący sobie tytuł prezydenta Ukrainy. Po tym, jak próbował przekupić kwotą 500 milionów dolarów słowackiego premiera Roberta Fico, aby zmienił politykę i wspierał członkostwo Ukrainy w NATO, wpadł z wizytą do Polski, gdzie oprócz "dej", bez żenady włączył się kampanię wyborczą Trzaskowskiego, atakując niewybrednie Karola Nawrockiego. Stał się też współautorem baśni o ekshumacjach na Wołyniu i zapewne dogadał się Tuskiem co do tego, że Polska odnowi pomnik UPA na Górze Monastyr. Co już pośrednio potwierdził szef ukraińskiego MSZ Andrij Sybiha. Idę o zakład, że jeżeli prezydentem RP zostanie Trzaskowski, to w miejsce Pomnika Smoleńskiego powstanie okazały monument Stepana Bandery.
Ponieważ zacząłem od prof. Nowaka, to na nim zakończę. Pan profesor, moim zdaniem, bardzo przytomnie ocenił szanse na wygranie wyborów przez Karola Nawrockiego. Jeżeli do Europy dotrze wiatr zmian (Wind Of Change) z USA i prezes IPN wygra cirka z milionem głosów przewagi, to odzyskamy demokratyczną Polskę. Co prawda ta demokracja - np. z czasów rządów PiS - była bardzo, ale to bardzo ułomna, ale jednak w porównaniu z reżimem Tuska była jak brylant w kupie śmieci. Nowak podkreślil również, że ogromne znaczenie będą mieć lutowe wybory w Niemczech. Jeżeli kanclerzem zostanie jakiś jastrząb domagający się izolacji Europy od USA, to mamy przechlapane, bo zwycięzcę polskich wyborów ustali Berlin. Nie pomogą żadne protesty i zadymy na ulicach. Ostatecznie wjedzie tu Bundeswehra, która - nawiasem pisząc - już "wypowiedziała wojnę" Elonowi Muskowi i jego platformie "X".
Czyli, jak napisał Karwelis: za Tuska jak zwykle, nie tylko będziemy "first to fight”, czyli pierwsi do boju, ale chyba "last to surrender”, czyli ostatni, którzy zejdą z ringu. Tylko kto po nas zgasi światło?"
Inne tematy w dziale Polityka