W jednym ze swoich artykułów napisałem, że cała nasza cywilizacja, w rozumieniu tzw. kultury zachodu, spoczywa na trzech filarach – greckiej filozofii, rzymskim prawie i chrześcijańskiej religii. To dobrze znana triada, co do której trudno wnieść jakiś sprzeciw. W naszych, polskich umysłach Zachód to synonim szczęścia, bogactwa, bezpieczeństwa i spełnienia marzeń. Dlatego przylgnęliśmy do Zachodu jak dziecko do piersi matki i za nic w świecie nie dajemy się oderwać. Gdyby zapytać Polaków o przyczyny tego fenomenu (bo to jest fenomenen!), to najpewniej odpowiedzieliby, że to prawa człowieka, demokracja i praworządność. Pomijając nasze wstydliwe zakompleksienie względem zachodu, dorzucić można jeszcze mityczne bogactwo., które nam, po biedzie socjalizmu PRL, zawsze imponowało.
Skąd wzięło się bogactwo świata zachodniego? Z wyzysku kolonii? Tak, w jakimś stopniu na pewno. Na pewno nie z zasobów naturalnych, bo gdyby tak było, to Rosja byłaby najbogatszym państwem na świecie. Są państwa, spoczywające na surowcach, gdzie ludzie żyją w biedzie i nędzy, np. Wenezuela. Rzecz w tym, że władza na Zachodzie reprezentowała ludzi - nie mogła rządzić ludźmi sama dla siebie, ale musiała rządzić ludźmi dla dobra ich samych oraz dla dobra państwa. Taka była zasada: idea przewodnia, wynikająca wprost ze wspomnianych filarów cywilizacyjnych. W takich warunkach mogła się rozwijać ludzka inicjatywa i przedsiębiorczość, mogło przyrastać bogactwo i tworzyć majętne i zasobne społeczeństwa. Innymi słowy, zaprowadzono pewien porządek uruchamiający prosty mechanizm: władza służy ludziom, ludzie tworzą bogactwo i działają na rzecz dobra wspólnego jakim jest państwo. Lub grupa państw, które zgodziły się na to samo - jak w przypadku idei wspólnych interesów, które stworzyły Wspólnotę Węgla i Stali, czyli późniejszą Unię Europejską.
A demokracja i praworządność? Wielu ludzi, niestety, myli dziś skutek z przyczyną, ponieważ żadne prawa nie są źródłem porządku - jest zupełnie przeciwnie: to porządek jest źródłem praw. Demokracja natomiast nie jest wartością samą w sobie: jest zaledwie formą procesów podejmowania decyzji. Praworządność z kolei pochodzi od prawa i jest podporządkowaniem się wszystkich podmiotów przyjętym regulacjom prawnym. Ale wszystko to wynika z przyjętego porządku. A ten to nic innego jak kultura cywilizacyjna, czyli to, co ludzie mają w głowach. Kultura to wierzenia, przekonania i normy postępowania, wpływające na motywacje ludzi do działań lub zaniechań. Nie sposób nie zauważyć, że te rozważania doprowadziły nas do punktu wyjścia: trzy filary!
Co z tego zostało na dziś? NIC! Zachód odszedł od swoich własnych zasad, a zaczęło się to od stopniowej apostazji od chrześcijaństwa. Potem kolejno odpadał rozum, dojrzałość i etos pracy. Jesteśmy obecnie w momencie, w którym funkcjonują jeszcze pozostałości oryginalnej kultury Zachodu, natomiast młode pokolenie jest już niemal kompletnie oderwane od wszystkiego, poza własnymi emocjami, popędami, instynktami i dobrostanem. Proces wielkiego odchodzenia Zachodu od samego siebie nie zaczął się sam. Działają tu oczywiście zmienne naturalne, wynikające z postępu technologii i nauki - istnieją jednak czynniki sterowania za pomocą licznych i złożonych systemów globalnych. A jeżeli zachodzi sterowanie, musi istnieć obiekt sterujący. I z takim niewątpliwie mamy do czynienia. W języku inżynierii społecznej nazywa się on zewnętrznym organizatorem.
Polska jest na dziś idealną, podaną na tacy wizualizacją tego, jak rozpada się zachód. Rządy w Polsce realizują polecenia i interesy zewnętrznych organizatorów. Scena polityczna podzielona jest na dwie główne frakcje, zwalczające się, ale zgodne co do pryncypiów polityki. Problem w tym, że są to zwykle pryncypia szkodliwe społecznie. Patrząc z pozycji owych zewnętrznych organizatorów, taka polityka państwa jest dla społeczeństwa zabójcza. Tym samym, każde społeczeństwo, które sobie na to pozwala, w istocie dąży do samobójstwa. Nie jest to jednak polska specjalność: Większość społeczeństw Zachodu znajduje się w takiej samej sytuacji. Jakie są objawy rozpadu? Popatrzmy:
- Medycyna. Bezpłatne lecznictwo stało się w praktyce prawie niedostępne. Pacjenci zmuszeni są do korzystania z prywatnych gabinetów i lecznic. Jednocześnie dramatycznie spada produktywność tzw. państwowej służby zdrowia, przy jednoczesnym, wykładniczo rosnącym "dosypywaniu" doń pieniędzy z budżetu, czyli od podatników.
- Media. Są one pod wpływem partii politycznych lub należą do obcego kapitału, co w sumie na jedno wychodzi. Nie informują (do czego są powołane!), ale dezinformują i wywołują sztuczne podziały społeczne. Kłamią w interesie ściśle określonych grup politycznych lub ideologicznych. Kiedy nie kłamią i nie manipulują, puszczają długie bloki reklamowe i mamią ogłupiającą rozrywką na niskim poziomie.
- Religia i obyczaje. W większości odrzucono chrześcijaństwo, panuje zatem poganizm. Obyczaje też są pogańskie, przez nowomodę oparte są na dążeniu do osobistego zaspokojenia za wszelka cenę i bez myślenia o konsekwencjach. Brak jest bezinteresowności i uczciwości w relacjach międzyludzkich, zerwano więzi społeczne, które kiedyś były fundamentem dobra wspólnego - państwa.
- Sztuka. To znakomity przykład kompletnej degeneracji. Zerwane zostało powiązanie z prawdą, dobrem i pięknem na rzecz ich przeciwieństw. Przykładem jest tutaj "klocek" Trzaskowskiego i "eksponaty" tam zgromadzone jak np. stos kartonów po meblach (?), które przedstawia się jako "dzieło sztuki nowoczesnej".
- Ludzie. Z każdą dekadą coraz mniej umiejący i coraz głupsi, niezdolni do przetrwania w ekstremalnych warunkach. Pozbawieni tzw. ogólnej wiedzy o świecie, do tego leniwi i chciwi.
To tylko mały wycinek całego problemu, bo objawów rozpadu jest całe mnóstwo. Na zachodzie i w Polsce, rządzą tzw. elity polityczne, które są kompletnie zdegenerowane i ślepym pędem dążą do zniszczenia ich własnych społeczeństw. Żeby utrzymać władzę, ograniczają coraz bardziej wolności obywatelskie poprzez coraz bardziej absurdalne dyrektywy, nakazy, zakazy, obostrzenia i bzdury dotyczące np. zaimków, mniejszości seksualnych, kobiet, równości, ochrony dzieci itd. i w ten sposób krępują wolność słowa i coraz częściej - niestety - czynu.
Jesteśmy - jako Polacy - jak pasażerowie pociągu, który pędzi z maksymalną prędkością, ale ma zniszczone hamulce. Może zadziałałyby hamulce awaryjne, ale ... nikt nie chce ich użyć. Zarówno elity, jak i społeczeństwa zaakceptowały politykę samobójczą i póki co racjonalne głosy o potrzebie hamowania odrzucają z wrogością i pogardą. Zachód i Polska nie będą zdolne do autonaprawy, dopóki nie przejdą przez katastrofę... kiedy ów pociąg uderzy w betonową zaporę. Wtedy i tylko wtedy jest szansa, że Polacy uświadomią sobie, iż dla Zachodu Polska jest Trzecim Światem, a Polacy – ludnością podbitą, skolonizowaną i łupioną.
No chyba że.... ( tutaj niech każdy sobie dopowie sam, wg. uznania). Osobiście sądzę, że zanim nastąpi uderzenie w betonową zaporę, system upadnie z powodów ekonomicznych, co pociągnie za sobą - rzecz jasna - zaburzenia polityczne. Polacy powinni wtedy zadać sobie rozsądne pytanie, czy chcą i ewentualnie jak, wiązać się z polityką tego obszaru.
Inne tematy w dziale Polityka