Decyzja PiS, żeby w wyborach 2025 poprzeć obywatelską kandydaturę Karola Nawrockiego jest moim zdaniem najlepszą decyzją polityczną Nowogrodzkiej od roku 2015. Trzaskowskiego może bowiem zdystansować jedynie ktoś, kto ma czysty profil polityczny, nie jest na partyjnej smyczy, a przy tym jest stuprocentowym konserwatystą, ale bez konserwatywnego "sztywniactwa", właściwego dla przebywających w zaduchu nowogrodzkiego "pałacu". Ponoć wielkim promotorem projektu "Karol Nawrocki na prezydenta" był profesor Andrzej Nowak, któremu prośbą i groźbą udało się przekonać Jarosława Kaczyńskiego, który z kolei będąc pod presją "Zakonu PC", niespecjalnie do tego pomysłu się palił. Zastrzegam, że to zasłyszana plotka, ale pierwszoplanowa rola prof. Nowaka w Sali Sokoła na inauguracji pre - kampanii Nawrockiego, wskazuje, że coś jest na rzeczy.
To nie jest ważne. Ważne, że ten projekt wystartował i nabiera właściwego tempa. Nawrocki, wbrew temu, co widzieliśmy na inauguracyjnej prezentacji, jest człowiekiem elokwentnym, potrafiącym skupiać uwagę na swoich wypowiedziach, jest bardzo wyrazisty i naturalny. Ten, kto wymyślił dla Nawrockiego czytanie z kartki w Sali Sokoła i te denne bazgroły napisał, powinien być z PiS dożywotnio skreślony i zapamiętany jako sabotażysta. Karol Nawrocki - jak świetnie widać - doskonale radzi sobie samodzielnie i - na Boga (!)- wystarczy mu nie przeszkadzać. A przede wszystkim z dala od niego trzymać takie persony jak zbankrutowani spin - doktorzy, czyli Bielan i Kurski. To oni prawdopodobnie maczali paluszki w tej karkowej wpadce, wręczając Nawrockiemu te bazgroły w ostatniej chwili. Ponadto zakazać zbliżania się do Pana Karola: Lichockiej, Gosiewskiej, Sasinowi, Terleckiemu i kilku innym fatalnie kojarzonym politykom PiS. Za to jak najbliżej - ale dyskretnie, we właściwych proporcjach - Nawrockiego powinien być Przemysław Czarnek, najbardziej chyba dziś przytomny polityk PiS, któremu nie da się nie ufać. Doskonałym wyborem na szefa kampanii wydaje się też być Paweł Szefernaker. Słuchałem go wczoraj w "Republice" w rozmowie z Danutą Holecką - mimo recytacji pewnych banałów, wywarł bardzo dobre wrażenie faceta, który wie, o co chodzi. Tak trzymać!
Ten projekt może się udać i się uda, jeżeli będzie konsekwentnie realizowany. A to oznacza mozolne budowanie wizerunku wykształconego, mądrego człowieka "z ludu". Wymaga to także skutecznego zanegowania narracji mainstreamu, jakoby był to farbowany kandydat PiS i kolejny "długopis" prezesa Kaczyńskiego. I tu nie chodzi wcale o jakieś koszałki - opałki, tak charakterystyczne dla różnych kampanii wyborczych. Tu chodzi o najprawdziwszą prawdę i najprawdziwszy wizerunek Karola Nawrockiego, jako rzeczywistego kandydata obywatelskiego. Sztab wyborczy Nawrockiego musi być również taki sam – obywatelski. W konkretnych realiach naszej polskiej polityki zapewne nie do końca się to uda, ale trzeba do tego dążyć. Im więcej tej autentycznej obywatelskości w tym projekcie będzie, tym pewniejszy będzie sukces.
Tu pojawiają się obawy, że to Nowogrodzka będzie chciała mieć jak największą kontrolę w sztabie, co ma jakieś uzasadnienie w tym, że na kampanię Nawrockiego wydaje swoje pieniądze. Ale niezbędną granicą tej kontroli jest odcięcie wszystkich i wszystkiego, co ciągnie się za PiS jak stara guma do żucia. Żadnej partyjnej propagandy, zero. Zwłaszcza tej propagandy sukcesu, jaki to był rząd PiS świetny, światły, suwerenny i gospodarny. Zero! Ba, Karol Nawrocki będzie musiał Nowogrodzkiej tu i ówdzie wbić szpileczkę - nie za mocno, nie za boleśnie, nie za dużo, ale jednak. Jak zareaguje wtedy Nowogrodzka? Oto jest pytanie, skoro PiS ani myśli pójść do konfesjonału? Nie mam pojęcia, ale tak czy siak to są minimalne warunki, żeby wybory wygrać. "Bążurem" Trzaskowskim specjalnie bym się nie przejmował, bo ten nadmuchany balon należy po prostu przekłuć i tyle wystarczy. Z balonu pozostanie godny pożałowania flak i... butelka polskiego wina, żeby flakowi nie było smutno. To, wbrew pozorom, najłatwiejsza część zadania jakie czeka Karola Nawrockiego i jego sztab.
Reasumując, Karol Nawrocki ma ogromną szansę powtórzyć sukces Andrzeja Dudy z 2015 roku. Oczywiście w zupełnie odmiennych warunkach, zatem nie ma mowy o skalli 1:1. Inne jest przede wszystkim samo PiS, które nie ma już zjednoczonej pod kierownictwem Beaty Szydło słynnej "biało - czerwonej drużyny". Zamiast niej mamy raczej różne nurty w samym centrum PiS, różnych ludzi - w tym takich, którzy nie wiedzą kiedy ze sceny zejść i trzeba ich chyba wykopać, coraz wyraźniejszy konflikt między "młodymi" a "starymi", czyli mówimy o ugrupowaniu, które swój "pik" ma już za sobą i do jego odbudowy potrzebuje jakiś milion wyborców. Oznacza to nie mniej i nie więcej, że Pan dr. Karol Nawrocki będzie musiał pokonać kilka poważnych przeszkód: "Bążura", Hołownię, Mentzena, mainstream, "silnych razem", Tuska, Szczerbę i Jońskiego, własne słabości ( bo któż ich nie ma) i (w jakimś sensie oczywiście) - także pisowski beton.
Ale to silny człowiek jest ! Gwarantowane, że da radę!
Inne tematy w dziale Polityka