Przeciętny Polak, a młody ośmiogwiazdkowiec w szczególności, wiedzy o Unii nie posiada żadnej. Ktoś taki obraca się bańce stereotypów i "prawd objawionych". Myli UE ze strefą Schoengen i prawem do bezwizowego podróżowania, wydaje mu się, że wszędzie w UE czekają nie niego z dobrze płatną i prestiżową pracą, Unia to niewyczerpalny skarbiec pieniędzy i dóbr wszelakich, technologiczny pępek świata, panuje tam i tylko tam wzorcowa wolność i demokracja. Polski euroentuzjasta ma gębę pełną frazesów o tolerancji i wartościach europejskich i przede wszystkim uważa się za Europejczyka - dopiero w dalszej kolejności za Polaka - jeżeli w ogóle. Krytyków Unii, nie mówiąc już o zwolennikach Polexitu, uważa za zdrajców, a negatywne zdarzenia płynące prosto z samej Brukseli to według niego "rosyjska propaganda".
Jeszcze raz: wiedza przeciętnego Polaka o UE to klasyczna bańka informacyjna, wypełniona mitami i baśniami z mchu i paproci. Bo Unia Europejska zupełnie nie jest tym, za co się podaje i ten idylliczny obraz przywołany z głowy Polaka powyżej, to niestety coś na kształt złośliwego wirusa z fałszywymi danymi, który zagnieździł się w umysłach wielu Polaków. Na dziś ten twór, a może raczej po - twór, zwany UE, nie posiada nic - poza lewacką, zmodyfikowaną do współczesności ideologią marksistowską i dziesiątkami tysięcy urzędników, wśród których ci najważniejsi to polityczne "odpady" w swoich krajach macierzystych: nieudacznicy, łapówkarze, lobbyści, tępi ideolodzy i zwykli głupcy. Mianowani, nie wybierani w sposób demokratyczny na swoje synekury, które dzielnie piastują przez całe lata - bezkarni, nieusuwalni, bezczelni i pełni pychy. Nie mający nad sobą żadnej społecznej kontroli, schowani za parawanem fasadowego Parlamentu Europejskiego, karykaturalnej Rady Europy i "majestatem" Komisji Europejskiej, będącej w istocie wieloosobową dyktaturą.
To oni od lat decydują o każdym dosłownie aspekcie naszego życia. Co mamy jeść, co pić, z jakich używek korzystać, w co się ubierać, czym się ogrzewać, co uprawiać na roli, co hodować w zagrodach, na co wydawać pieniądze, itd. Nie sposób wyliczyć tych dosłownie tysięcy zakazów, nakazów i regulacji, które w sposób całkowicie zawładnęły życiem każdego bez wyjątku mieszkańca Europy w każdym - bez wyjątku - obszarze egzystencji na poziomie i indywidualnym i zbiorowym. Narzucono całym społeczeństwom narodowym pakiety poprawnego myślenia w kwestiach światopoglądowych, obyczajowych, religijnych, politycznych i prawnych. Dla "nieprawomyślnych" jest ukryta cenzura: na jej potrzeby wymyślono takie pojęcia jak "rosyjska propaganda", "dezinformacja"," neofaszyzm", "ksenofobia" czy "teorie spiskowe", które służą jako pałka do okładania "antyszczepionkowców", "ruskich onuc", "dezinformatorów", "faszystów", "ksenofobów i "denialistów klimatycznych" - w zależności od potrzeb chwili.
Ideologia, ogromne długi w bankach komercyjnych i armia urzędników - to jedyne rzeczy, które Unia posiada w dostatku. Natomiast nie posiada już prawie wcale własnego przemysłu, surowców, w fazie niszczenia jest rolnictwo. Unijny dyktat wymyślił sobie bowiem, że na "europejską klasę panów" pracować będą Azjaci, a żywić argentyńscy i brazylijscy rolnicy, podczas gdy "panowie" zajmą się "płonącą" planetą... czyli liczeniem pieniędzy spływających od winowajców "śladu węglowego" i wpłacających do wspólnej kasy składkowy haracz... razem z ratami i odsetkami za KPO. KPO jest zresztą w ogóle mitem stulecia, bo w świadomości społecznej funkcjonuje jako coś w rodzaju wspaniałomyślnego daru UE dla Polski, podczas gdy jest pożyczką na lichwiarskich warunkach. Mówimy o ochłapach, niewspółmiernie drogich do mizernych efektów inwestycyjnych, zresztą ukierunkowanych czysto ideologicznie.
Takie jest unijne "imperium" pozbawione własnego etosu pracy, w którym zakłady przemysłowe, huty i kopalnie zostały zastąpione "szklanymi wieżami" pełnymi korpoludków, mających za zadanie produkowanie wirtualnych pieniędzy. Tylko w ten sposób "panowie" mogą przedłużać życie pasożyta, którego sami stworzyli i który - prędzej czy później - pożre także ich.
Chyba jest czas już najwyższy, żeby Polaków żyjących w medialnej bańce unijnych stereotypów, wyedukować: Europa, dokładnie to samo miejsce w którym żyjemy, jest niesamowicie biedna. Nie ma NIC. Nie ma żadnych istotnych zasobów naturalnych. Europa przez ostatnie wieki bogaciła się z wysysania bogactw z kolonii. Dziś, gdy stara kolonizacja się już zakończyła, okazuje się, że król jest nagi. To nie jest też tak, że Europa dysponuje jeszcze siłą intelektu. To jest także złudne wyobrażenie. Gołym okiem widać, jak nisko upadły europejskie uczelnie. Do cna przesiąknięte lewacką ideologią, kształcą kadry nowych... ideologów, zamiast inżynierów. Zresztą brak przemysłu i całych obszarów około przemysłowych, oraz perspektyw rozwoju nie skłania do szkolenia kolejnych pokoleń inżynierów, a ci którzy są, wyjeżdżają z Europy natychmiast po odebraniu dyplomu, albo idą marnować lata nauki w "szklanych wieżach".
Takie upadki cywilizacyjne nie odbywają się z dnia na dzień. To proces, który trwa. Nie widzimy go, bo myślimy schematami, szablonami i wizjami medialnej bańki. Wszystkie one mają coraz mniej wspólnego z rzeczywistością, żeby nie napisać, że nie mają już z nią nic wspólnego. Polexit? Chyba już za późno, chociaż jeżeli ten europejski po - twór miałby jeszcze trwać i brnąć w swoje autorskie absurdy, to tak - należy od niego zmykać jak najdalej. Możliwości szybszego niż teraz rozwoju Polski poza UE jest całkiem dużo - wbrew frazesom głoszonym przez eurofanatyków. Ale raczej trzeba jeszcze mieć trochę cierpliwości i poczekać aż padnie polecenie: flagę Unii wyprowadzić. I to wcale nie jest tak, że z ideę wspólnej, zjednoczonej w jakiś sposób Europy należy wtedy porzucić. Wręcz przeciwnie. Rzetelnie i mądrze zarządzająca Europą organizacja jest jak najbardziej potrzebna. Tyle, że musi być zorientowana na sprawy gospodarcze, wspólny rynek i zdrową konkurencję. Bez jakiejkolwiek polityki i ideologii - zwłaszcza wobec suwerennych państw członkowskich. Należałoby zatem resztki po dzisiejszej UE dosłownie zaorać i zacząć budować nowe. Ale to byłaby już robota na pokolenia, bo odbudowa zrujnowanej gospodarki unijnej potrwa długie lata. Czy to w ogóle byłoby możliwe?
Inne tematy w dziale Polityka