kemir kemir
991
BLOG

Zabetonowana Polska

kemir kemir Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 87

Polska jest dramatycznie zabetonowana. I w przenośni i dosłownie. Betonoza w polskich miastach, gdzie zabetonowano już praktycznie każdy skwer, plac i kawałki trawników, skutecznie czyni z dawnych miejsc ciszy, spokoju i odpoczynku, miejsca godne patelni, na których usmaży się każdy, kto latem na chwilę spocznie na ławeczce za setki tysięcy złotych. W betonozie woda nie ma jak wsiąkać i przy byle deszczu, pejzażyści mogą uchwycić "malownicze" rzeki, podążające meandrami przyległych do betonozy ulic. Jest cudnie!

Ale betonoza dotyczy też polskiej polityki. Nie ukrywam, że do napisania tej notki zainspirował mnie artykuł pana red. Łukasza Warzechy " Wielki powrót betonu". Rzecz dotyczy "betonowych" elektoratów dwóch wiodących podmiotów partyjnych w Polsce, ale kontekście betonu warto również zauważyć, że polska scena polityczna od dawna jest zabetonowana równie szczelnie jak wspomniane skwery i place w polskich miastach. Absurdalnie chory system finansowania partii politycznych skutecznie uniemożliwia jakikolwiek rozwój małych partii, które nie mają szans na dotarcie do grup społecznych większych, niż kanapa założycieli - jeżeli już w ogóle tacy desperaci się znajdą. Polska tzw. demokracja wykrystalizowała tym samym klasyczny duopol PO i PiS z przystawkami, które co najwyżej (i tylko w porywach) nie wykraczają poza ramy frekwencyjnych średniaków i mniej lub bardziej skazane są na wasalną rolę wobec możnych i bogatych. Tu spotkać można wiele głosów, powtarzających po sobie, że nic w tym złego, bo wiele krajów politycznie funkcjonuje w duopolu partyjnym. Dobrze, ale po pierwsze nikt nie udowodnił jednoznacznie, że taki system jest dobry, a po drugie my - Polacy -  nie gęsi i nie musimy wiecznie papugować rozwiązań świata "demokracji" zachodnich, tylko dlatego, że są "zachodnie". To papugowanie, nie tylko w tym obszarze, świadczy tylko o potwornym zakompleksieniu Polaków na tle zachodu w ogóle, co ma przełożenie m.in. właśnie na polityczną betonozę.


Ta betonoza - analogicznie jak zabetonowane skwery i place - skutecznie uniemożliwia kanalizowanie emocji politycznych, kasuje wszelki przekaz polityczny poglądów, myśli i pomysłów ( poza przekazem duopolu), ogranicza "wypływ" ludzi niezależnych, posiadających pożądane przecież społecznie cechy przeciwne do cech partyjnych politruków. Dlatego w przestrzeni publicznej prawie nie ma  ludzi wolnych od nudnych, oklepanych partyjnych frazesów, którymi chorobliwie wręcz posługują się politycy, będący tak naprawdę funkcjonariuszami swoich partyjnych pryncypałów. Taka właśnie sytuacja wykreowała stan, w którym na przeciwko siebie stoją dwie wrogie sobie armie wyznawców. Dosyć żartobliwe określenia "lemingów" i "pelikanów", stały się już zupełnie nieaktualne. Bo są to - wypisz, wymaluj - sekty. Czym charakteryzuje się sekta? To charyzmatyczne kierownictwo, dobrowolność uczestnictwa oraz radykalna postawa członków sekty wobec świata i uznawanych wartości, często sprowadzająca się to do fanatyzmu. Nikt nie zaprzeczy, że PO i PiS wraz z wyznawcami pasują do tej definicji idealnie.


Ciekawe jest ujęcie problemu przez czołowego polskiego filozofa, profesora Piotra Jaroszyńskiego. A artykule pt." Kiedy partia staje się sektą?" pan profesor napisał:

"Wiele osób pyta dziś z coraz większym niepokojem, jakie są powody przewlekłej choroby trawiącej życie polityczne we współczesnej Polsce; choroby, która niczym nerwoból przenika do większości tkanek takich jak gospodarka, edukacja czy kultura, by je paraliżować, albo zmuszać do degeneracji. Wśród wielu przyczyn warto zwrócić uwagę na jedną, a dotyczącą funkcjonowania tak zwanych partii.

Otóż, zanim dzięki usłużnym i niestrudzenie pracującym mass mediom, całkowicie oswoimy się z myślą, że kłamstwo, zdrada i oszustwo to codzienny chleb tak zatroskanych o nas doborowych polityków, musimy ciągle sobie przypominać, że polityka suwerennego i niepodległego państwa to roztropna realizacja wspólnego dobra. Wspólne dobro to takie dobro, które jest dobrem każdego Polaka, czyli - ziemia, owoce naszej pracy i duchowe dziedzictwo kultury. Natomiast realizacja roztropna to taka, która jest zarazem skuteczna i moralna.

Słowo „partia" pochodzi od łacińskiego słowa pars, oznaczającego część, a więc partia to jedna z części zorganizowanych sił politycznych w danym kraju. Różnorodność partii jest potrzebną ponieważ na różne sposoby przyczyniać się można do utrwalenia i wzbogacenia wspólnego dobra. Chodzi przecież o to, żeby z uwagi na doniosłość wspólnego dobra szukać dopełniających się środków do jego urzeczywistnienia.

Jednak w Polsce od pół wieku mamy do czynienia z jakąś nieustępliwą i zachłanną tendencją pacyfikowania życia politycznego przez jedno ugrupowanie. Znalazło to nawet swoje odzwierciedlenie w „Słowniku wyrazów obcych" Kopalińskiego, gdzie pod hasłem partia, czytamy, że tak mówi się skrótowo o Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a więc partia to już nie jest część, ale po prostu całość.

Co więcej, ta całość nie tylko roztrąca lub podporządkowuje inne partie, ale również uznaje siebie za główne dobro, któremu wszystko inne ma być podporządkowane. W tym polityka przestaje być roztropną realizacją wspólnego dobra, ale jest realizacją interesów partii, zaś naród, w którym partia taka się zagnieździła, służy za niewyczerpaną i żywą spiżarnię.

(...)
Pojawia się więc pytanie, czy taka partia, która wcale nie jest partią-częścią, lecz chce zawłaszczyć całością życia politycznego, jest w dalszym ciągu partią? Odpowiadamy: żadną miarą. Czy taka partia, która instrumentalizuje dobro polskiego narodu, która odrywa się od jego dziedzictwa, i która programowo występuje przeciwko jego religii, jest w istocie partią? Odpowiedź brzmi: nie!

To nie jest partia, to jest sekta. Właśnie słowo „sekta" pochodzi od łacińskiego secare, które znaczy „odcinać", „uciąć". A skoro ugrupowanie odcina się od dobra wspólnego ponad 1000-letniego państwa polskiego, to nie może być nazywane partią, ale wyłącznie sektą. I właśnie dlatego, że jest to sekta, stara się ona za wszelką cenę opanować centra „nerwowe" polskiego narodu, wejść pod chiton niczym owa osa, tak - by naród był ciągle zdezorientowany, a wskutek czego tracił zdolność skoordynowanego działania na rzecz autentycznego dobra wspólnego.

(...)
Polacy muszą otworzyć oczy na dobro wspólne. Gdy widzieć będziemy owo dobro w prawdzie, to wielość nas wzmocni, gdyż na różne dopełniające się sposoby zmierzać będziemy do tego samego celu, zdolni do połączenia się w razie potrzeby. Jeśli natomiast uwierzymy w zafałszowany obraz dobra wspólnego, to podziałom nie będzie końca. A jeśli, nie daj Boże, damy się uwieść jakiejś politycznej sekcie, to naprawdę przestaniemy jako naród całkowicie znaczyć."



Sekta to właśnie beton. To wyborcy partyjni zaimpregnowani na poza sekciarskie poglądy, racje, argumenty i ludzi, którzy - jeżeli nie zgadzają się na sekciarski beton - są wrogami. Gdzie w tym jest interes Polski, Jej i przecież także nasze dobro wspólne, o którym napisał prof. Jaroszyński? Nie ma! Jest za to armia wyborców Tuska, którym wpojona nienawiść do PiS odebrała jakiekolwiek racjonalne myślenie o Polsce, jest armia Kaczyńskiego mająca na sztandarach "antytuska" i uzurpację prawa do monopolu na dobro Polski i jedynie słuszną partię po prawej stronie sceny politycznej. Jedni to przesiąknięci hedonizmem i neomarksistowskimi "wartościami" posiadacze sformatowanych różnymi tefałenami umysłów, drudzy mają się za kryształowych i wzorcowych "patriotów", których z kolei sformatowało TVP Info i "kazania" wodza z Nowogrodzkiej. Pomimo różnic w polaryzacji politycznej wszyscy oni są tacy sami: są agresywni, źli, nietolerancyjni, niezdolni do dyskusji na argumenty. Nieloty, które nie potrafią wznieść się ponad podziały i z innego punktu widzenia ujrzeć perspektywę szerszą niż czubki własnych nosów zamkniętych szczelnie w partyjnej bańce.

Przeczytałem gdzieś nabazgrany na murze napis, że Polska pilnie potrzebuje polskiego rządu, a później to już jakoś pójdzie z górki. Dokładnie tak. Ale nie stworzymy takowego, jeżeli nie skujemy tego betonu: partyjnego i ludzkiego w postaci tych zacietrzewionych sekt wyborców. Jak to zrobić? Nie mam pojęcia. To na pewno jest przede wszystkim obszar edukacji i otwarcia umysłów.  Z zastrzeżeniem, że to już są to bardzo indywidualne, wręcz intymne kwestie podejścia do spraw polskich, na które - niestety - stać już chyba tylko nielicznych.





kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (87)

Inne tematy w dziale Polityka