kemir kemir
1378
BLOG

Igrzyska w Polsce? Już są!

kemir kemir PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 102

To, co obecnie dzieje się w Polsce za sprawą - nie mam żadnych wątpliwości co do tego określenia - antypolskiego reżimu Tuska, powoli wykracza poza ramy dotychczas pojmowanej polityki wewnątrz normalnego państwa. A przecież ten rząd powinien mieć minimum pokory, bo sam święty nie jest, reprezentuje tylko część (w dodatku rozbitego w różne partie ) polskiego elektoratu  i powstał nie dlatego, że wybory wygrał, ale dzięki temu, że środowiskom liberalnym, fanatykom Unii Europejskiej, lewackiej i skrajnie antyprawicowej Lewicy oraz różnym skompromitowanym "odpadom" politycznym (antykościelnym, antykonserwatywnym), udało się zbudować większościową koalicję, której nie łączy żadna idea programowa, ale idea nienawiści do prawicy, do Kościoła, do konserwatyzmu - czego w potocznym rozumieniu uosobieniem jest partia pod nazwą Prawo i Sprawiedliwość.


W Polsce na dziś odbywa się typowe polowanie na czarownice.  Tak konkretnie -  na pisowskie czarownice, bo na nie wypadło. Taki klimat. Taki polski "makkartyzm". Może po polsku: "giertysizm". Albo "szczerbatyzm". Ale trudno podejrzewać panów Giertycha i Szczerbę o posiadanie wiedzy, iż Stany Zjednoczone do dziś mają zgagę po erze "makkartyzmu", który wcale nie polegał tylko na szukaniu sowieckich szpiegów, ale przede wszystkim miał zadanie wprowadzania nastroju zagrożenia społecznego. Społeczeństwo zostało zainfekowane nieufnością, podejrzliwością, donosicielstwem i przede wszystkim nienawiścią do wszystkiego, co nie mieściło się pojęciu lojalności dokumentu nazwanego "Loyalty Order". Makkartyzm przybrał paranoidalny charakter i posłużył do zwolnienia ponad 5 tys. osób z różnych szczebli administracji rządowej, czasami tylko dlatego, że przyjaźniły się one z osobami "nieprawomyślnymi". Te oskarżenia zaszły bardzo daleko - tak daleko, że w 1952 roku osoby z najwyższych kręgów władzy były oskarżane o działania antyamerykańskie. Makkartyzm przekroczył granice absurdu.


Podobieństwa naszego obecnego "giertysizmu", czy "szczerbatyzmu" do tego - jak dziś zgodnie twierdzą historycy - narodowego, haniebnego dramatu społeczeństwa amerykańskiego, są uderzające. W mediach reżimowi politycy i usłużni im funkcyjni "dziennikarze", prześcigają się w rzucaniu oskarżeń - ba - formułują konkretne zarzuty (często wyprzedając prokuraturę), wyliczają setki tysięcy, a nawet miliony złotych rzekomo zdefraudowanych - lub wprost: ukradzionych - przez polityków PiS i od razu wydają dla nich wyroki odsiadki w więzieniu, które - jak się wydaje - sądy mają tylko przypieczętować. Towarzyszy temu niesamowity jazgot medialny - padają najgorsze obelgi, wyzwiska, wulgaryzmy, szyderstwa, porównania do hitleryzmu, komunizmu i totalitarnych dyktatur. Przy braku jakiegokolwiek sprzeciwu czy choćby apelu o powściągliwość ze strony rządzących. Wręcz przeciwnie - wydaje się, że reżim ten dziki, medialny lincz napędza politycznym paliwem i sam jest jego głównym motorem.


Reżim Tuska, zgodnie z klasyką reżimowej władzy, robi też czystki w administracji publicznej oraz w synekurach podległych Skarbowi Państwa. Chciałbym być w tym miejscu dobrze zrozumianym: nikt zdrowy na umyśle, nikt, komu drogie są jakieś moralne wartości w postaci uczciwości, rzetelności albo transparentności kompetencji na ważnych urzędach, nie jest i nie będzie przeciwko karaniu winnych złodziejstwa czy usuwaniu "znajomych królika" z intratnych posadek finansowanych przez nasze podatki.  Ale z tego - o bogowie - nie można robić narodowych igrzysk politycznych, spektaklu polowania na czarownice, które to przyjęły formę medialnego linczu, czyli samosądów politycznych. Obok reżimowej władzy kształtuje się także organizacja stricte terrorystyczna jakim stają się "SilniRazem" - na razie uprawiają terror medialny, ale wszystko przez nimi.


Nie znam kraju - poza komunistyczną Koreą i Chinami -  w których przestępstwa gospodarcze są traktowane jak bestialskie zbrodnie albo morderstwa, a przestępców gospodarczych nazywa się "bandytami". Akcja prowadzona przez Bodnara, który stał się narzędziem Tuska,  jest bezprecedensową współcześnie w cywilizowanych krajach kampanią propagandową, mającą dwa cele. Pierwszym tym celem jest wypełnienie starej jak świat zasada "divide et impera". W efekcie wywołanie dokładnie tego samego, co przydarzyło się USA w czasach makkartyzmu. Poczucie nienawiści do "złodziei", "zdrajców" i "kaczystowskich funkcjonariuszy" ma się rozlać po jak największej liczbie polskiego społeczeństwa. Także nienawiści do ich wyborców, którzy są "prostakami, idiotami, głupcami i oczadziałym, kościółkowym plebsem". Są "problemem Tuska" - jak ich nazwał wiodący redaktor "czystej wody". To także niezbędna dla utrzymania swojego elektoratu pasza, którą ten elektorat pożera jak pelikan rybę i tej ryby się domaga. Artykuł premium pierwszej potrzeby:  nienawiść ze znakiem tuskowej "jakości".


Drugi powód jest bardziej prozaiczny. Reżim Tuska nie ma Polakom niczego do zaproponowania - poza quasi konkretami dla dosyć wąskiej grupy tych Polaków, którzy dali się omamić ideologią lewacką: aborcją, płciowością, klimatyzmem, imigrantami, wrogością do Kościoła, czy niszczeniem edukacji, nazywanym szumnie "reformą". Gospodarczo trudno zresztą proponować coś sensownego, wobec upadającej gospodarki "Zachodu", jego nieuchronnej recesji i coraz szczuplejszych możliwości dopisywania zer w wirtualnych budżetach.  


Czyli w jednym zdaniu: nie ma chleba, ale są igrzyska. Dzikie kraje tak mają. Dzicy ludzie są w euforii.
 

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (102)

Inne tematy w dziale Polityka