Oglądałem dziś prawie w całości transmisję z tzw. Sejmu. Smutne to widowisko. Najpierw premier - kamikadze wygłasza expose pełne patosu i górnolotnego ble, ble ble, z cyklu nie oddamy ani guzika, co może i byłoby nawet niegłupie, gdyby nie to, że wszystkie ciuchy już oddane, łącznie z gaciami, a jedyne co jeszcze zostało, to właśnie ów guzik. Zapasowy, który producent ciucha daje na wypadek zagubienia oderwanego.
Później odklejony dziadzio wyszedł straszyć Rosją i unijnym superpaństwem. Zupełnie jak babcie z czasów mojego dzieciństwa, które straszyły Babą Jagą. Nie w tym rzecz, czy miał lub nie rację, bo to rzecz dyskusji , ale chodzi o styl tego wystąpienia, który pokazuje, że PiS po wygrano-przegranych wyborach nie wyciągnął żadnych, podkreślam żadnych wniosków. Smuci mnie to niezmiernie, chociaż - jeżeli obciąć przemowę Morawieckiego z patosu - żałować trzeba, że PiS w taki sposób nie robił kampanii wyborczej. Nie musiałby się martwić o większość.
Ale gwoździem programu były wystąpienia tzw. demokratycznej większości. Oni jakby się umówili, albo urządzili sobie zawody, kto lepiej, trafniej i mocniej rzuci goownem. Sam mam do PiS bardzo wiele pretensji, ale wg. "demokratów" musiałbym twierdzić, że ostatnie osiem lat żyłem pod jakąś straszliwą okupacją i totalitarnym reżimem. To coś niebywałego, przyznam, że mi się to w głowie nie mieści.
Ale najlepsze miało dopiero nastąpić. Napompowana jak balon laudacja Budki na rzecz Tuska wybrzmiała wręcz groteskowo, a reszta "demokratów" niczym małpy naśladowały tego człekokształtnego aparatczyka PO. O dziwo, godne uwagi było jedynie wystąpienie Błaszczaka i - tu wielkie brawa i ukłony - Grzegorza Brauna. Niekiedy mam wrażenie, że Poseł Braun to jedyny człowiek w tym cyrku, którego rzeczywiście obchodzi Polska. A obrady cyrku zakończył w trybie "nieformalnym" dziadzio Jarek, zwracając się do Tuska: " Pan jest niemieckim agentem". No, po prostu cudne zakończenie! Szczególnie, kiedy w swoich szeregach, jako premiera forsowało się innego "niemieckiego agenta. Dobrali się w korcu maku - jak to określił Braun.
Reasumując: Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.
/George Orwell, Folwark zwierzęcy/
Inne tematy w dziale Polityka