Po dwóch dniach obrad tego czegoś, co podobno nazywać powinniśmy polskim parlamentem, nasuwa mi się wniosek, że Polska i my, Polacy, ( za pośrednictwem tzw. polityków) mkniemy nieuchronnie do katastrofy. Granice politycznej debaty nie istnieją, politycy w Polsce przekroczyli już wszystko bardzo dawno, trwa schyłek czegoś, co można nazwać polityczną wojną, zaczyna się etap końcowy - politycznej rzezi i zawłaszczania/odwłaszczania kluczowych instytucji państwa, za pomocą nawet nie kruczków prawnych, ale po prostu - na tzw. rympał.
Poważni politolodzy i prawnicy już mówią o tym, że zapowiada się ( w wymowie deklaracji aktualnej większości) konstytucyjny zamach stanu. A przecież to tylko początek. Bo z punktu widzenia owej większości, trzeba ominąć prezydenta i - pisząc ogólnie - w całości "zaorać" wszystkie pisowskie porządki. Na rympał, bo nie ma mowy o dogadywaniu się z PiS, które zresztą też pędzi na zderzenie czołowe. Nie ma mowy, żeby ktoś, w czymś, cokolwiek ustąpił.
Konsekwencje rysują się wyraźnie: anarchia i rozchwianie wielu instytucji kluczowych dla ustroju państwa. A rzeź - to pewne - dotknie też całą, szeroko rozumianą polityką zagraniczną, która dotąd była w znacznym stopniu domeną prezydenta. Całość zwiastuje autentyczną wojnę domową i całe szczęście, że Polacy na ogół nie posiadają broni palnej. Ale anarchia i polityka na rympał i tak zrobi swoje.
Ten rympał, to prosta konsekwencja - właściwie kopiuj/wklej - tego, co po wygranych wyborach wyczyniał PiS. Warto przypomnieć sobie te obrady sejmowe do białego rana, te przepychanie kolanem ustaw i uchwał, te omijanie na rympał właśnie, wymogów proceduralnych. Wielu ostrzegało: tak nie róbcie, bo zrobicie precedens, z którego w przyszłości skorzystają inni, jak wam powinie się wyborcza noga. Jedzcie tą zupę małymi łyżkami, nie chochlą, bo się udławicie. No i się udławili. Z zadławienia skrzętnie skorzystała KE, permanentnie nakładając na Polskę różne sankcje, łącznie z zawieszeniem na szyi Morawieckiego słynnych kamieni milowych. Dla jasności - tu zupełnie czym innym jest dyskusja, czy te ustawy i uchwały były potrzebne i - co niektórzy podważają - czy były konstytucyjne. W moim głębokim przekonaniu tak, bo państwo polskie potrzebowało wręcz rewolucji w systemie prawnym, które tak naprawdę definiuje ustrój państwa. Ale PiS - jak to PiS - niczego nie potrafi zrobić dobrze i niczego dokończyć. Reforma wymiaru sprawiedliwości w Polsce zakończyła się wielką klapą, a jej jedyne efekty to całe mnóstwo pretekstów do podważania w Polsce oklepanego pojęcia "praworządności", do mdłości powtarzanych przez totalnych skarżypytów w Brukseli, Komisję Europejską i sędziowskie mafie zrzeszone w "Iustitia”. Protoplaści tych sądowniczych klanów, czyli wieśniacy oderwani od pługa i mianowani przez komunistyczną "władzę ludową" sędziami i prokuratorami, w grobach się jednak nie poprzewracają - ich wnuki mogą otwierać szampany: włos im z głowy nie spadnie, a i kabzę da się mocniej nabić. O to zadbają takie tuzy intelektu i prawa jak - nie przymierzając - Kamila Gasiuk-Pihowicz.
Cóż, na przykładzie PiS widać jak karma wraca. Kaczyński i jego parlamentarna sekta stają się właśnie ofiarami tego, co sami stworzyli. Nic nie są w stanie poradzić na to, że sekta Tuska skwapliwie z tego systemu na rympał korzysta i korzystać będzie. Tak samo... tylko może bardziej.
Tak zupełnie na marginesie i z myślą od czapy, przyszło mi do głowy, że porządek i normalność w Polsce mogłaby przywrócić jedynie armia. To ostatnia grupa ludzi, którym Polacy jeszcze w miarę ufają. Tylko armia może wywrócić ten pseudopolityczny stół i zaprowadzić w Polsce normalność. Internować najważniejszych polityków nie patrząc skąd są, zabezpieczyć instytucje ważne dla państwa, zdelegalizować partie polityczne, przejąć mass media, jakiś czas rządzić dekretami i możliwie jak najszybciej przekazać władzę prezydentowi, zapewniając mu ochronę i wsparcie. A później zupełnie nowe wybory. Rzecz jednak nawet nie w tym, że to prawie zupełnie nierealne: w UE chyba obłożyli by nas sankcjami jak dla pięciu Putinów, a i kto wie, czy Amerykanie nie zrzuciliby na nas demokratycznych bomb. W demokratycznych nalotach dywanowych. Ale i bez tego będzie się działo...
Inne tematy w dziale Polityka