kemir kemir
367
BLOG

Jesienna chandra, czyli co zrobisz, jak nic nie zrobisz

kemir kemir Społeczeństwo Obserwuj notkę 29

Chyba dopadła mnie jesienna chandra. Czuję kompletne zniechęcenie. Do wszystkiego. Nawet do przyjemności, że o Polsce, która zawsze mi ważna była, nie wspomnę A to, kurła, chyba niedobrze, bo podejrzewam, że zniechęcenie nie tylko mnie ogarnęło.  W któryś poprzedni dzień obejrzałem krótki filmik, na którym facet z mikrofonem na ulicy, pytał młodych ludzi o różne sprawy związane z Polską. Po tym, jak na pytanie o Powstanie Warszawskie jakieś dwie młode dziewczyny podały datę 1914 r i to, że w Powstaniu pokonaliśmy Niemcy a Polska odzyskała niepodległość, dałem sobie spokój. Miałem ochotę rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady. Ale, zaraz, Bieszczady to już nie taka ostoja jak choćby kilkanaście lat temu, a na dodatek, to wciąż "tenkraj".


Zatem co pozostaje? Zżymać się i denerwować? A po co? Bo co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Może należy się pogodzić, że tak musi być. Po prostu. Zmienia się w Polsce władza? A co mnie to?


To nie moja władza, bo jej nie wybierałem. Co mnie obchodzi, że do ministerstwa rolnictwa pcha się chłopek - nieroztropek z IQ ( oszacowanie moje) na poziomie góra 60. Czyli tak mniej więcej jak IQ czterolatka. Z zastrzeżeniem, że czterolatek się rozwinie, a kandydat na ministra tylko się może cofać. Zresztą, to nieważne. Zastępuje innego ministra, wcale nie chłopka, ale urzędnika z partyjnego nadania. I nikt nie orzeknie, czy lepszy chłopek - nieroztropek czy partyjny aparatczyk. Dla mnie obydwoje nadają się ewentualnie do tarcia chrzanu, albo czesania niedźwiedzi, bo logicznie rzecz biorąc, każdy minister to powinien być "gość" pełną gębą: z autorytetem, z wiedzą, z wykształceniem, z praktyką i z ... cojones.


Niestety, takich "gości" najstarsi górale nie pamiętają. Swoją drogą, skoro na byle stanowisko pracy w dowolnej firmie, na ogół obowiązuje rekrutacja kandydatów, którzy muszą spełniać jakieś ustalone kryteria, to fakt, że w Polsce ministrem może zostać byle ciura, pokazuje stan naszego państwa. Oglądam sobie przewijające się nazwiska kandydatów do rządu z partii tworzących dotąd opozycję - dowcipnie zwaną "demokratyczną" -  i znów zaczynam myśleć o tych Bieszczadach. Ale... co zrobisz, jak nic nie zrobisz?


Jeden Bóg chyba tylko wie, czy my - jako obywatele "tenkraj"- mamy jeszcze na cokolwiek wpływ. A zresztą... czy my w ogóle chcemy mieć wpływ? Moje pokolenie wbiło sobie do głowy tekst z piosenki "Perfectu": Telewizor, meble, mały fiat, oto marzeń szczyt. Dziś mam telewizor, który w tamtych latach filozofom się nie śnił, małego fiata już dawno zajechałem i przesiadłem się do auta, nad którym Niemiec płakał jak sprzedawał, meble stały się towarem tak banalnym, jak pietruszka w warzywniaku. Większość ma tak samo. To jakie jeszcze można mieć marzenia? Podróże? No problem. Dom z ogrodem? Nie napiszę "no problem", ale możliwości są. Hej prorocy moi z gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz. Już was w swoje szpony dopadł szmal. Zdrada płynie z ust...


Zdrada? A może tylko nazjwyklejsze zgnuśnienie? Bo po co się wychylać? Po co wiedza, kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie? Wystarczy przecież tylko być i ... co zrobisz, jak nic nie zrobisz?


Polak to chyba ktoś taki, co siada sobie  raz po lewej, a raz po prawej stronie wielkiego wahadła i dziwi się, że raz po raz tym wahadłem obrywa w łeb. Przyjął do wiadomości, że inaczej się nie da. Obrywanie w łeb stało się normą, a to, z której strony znaczenia nie ma żadnego. Walenie w łeb odreagowuje na wrogu z drugiego plemienia. Naparzamy się tym sposobem prawie na śmierć i życie.  Udowadniamy, rozrywając koszulę jak Rejtan, to, czy rządzić ma Tusk, czy Kaczyński. Niektórzy tak się w tym zatracili, że wobec przeciwnie myślących gotowi są użyć każdego środka... wyrazu i tylko Bogu trzeba dziękować, że Polacy nie chodzą uzbrojeni.


I co co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Może czas, żeby mieć to wszystko tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę? Życia nikomu nie starczy, żeby dojść kto ciągnie za te sznurki, do których przywiązani są ci nasi nieszczęśni politycy. Albo inaczej: kto i po co zepsuł ten świat, komu przeszkadzały prawdziwe wartości, zastępując je "wartościami", komu przeszkadza Polska i Polacy - dla mnie najwspanialszy kraj na świecie i najbitniejszy, najmądrzejszy Naród? Brzmi pompatycznie? Nie szkodzi, bo to tylko podsumowanie naszej historii. Poza tym g. z tego zostało. Zgnuśnieliśmy. Podzieliśmy się na dowcipnie brzmiących "patriotów" i satyrycznie brzmiącą "demokratyczną" opozycję (już prawie władzę). Z towarzyszem Czarzastym... demokratą ( Boże, czemu na to pozwalasz?). Z drugiej strony z "patriotami" obozu Kaczyńskiego, co to - wstając z kolan - walnęli się głowami w sufit i położyli plackiem.


Po co zatem tak gardłujemy? Przecież nic nie zmienimy. Nasz los jest przesądzony. Bo co co zrobisz, jak nic nie zrobisz?






kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo