kemir kemir
211
BLOG

Koniec tego czegoś, co nazywamy kampanią wyborczą

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 15

Nie wiem jak Wy, Drodzy Czytelnicy, ale odczuwam dziś wielką ulgę, że kończy się to godne pożałowania "coś", co nazywamy kampanią wyborczą. To "coś", co zamiast być panelem narodowej debaty o tym, co udało się w naszej Ojczyźnie zrobić dobrze, a co trzeba poprawić i zrobić, co zmienić i czym się pilnie zająć, stało się polem bitwy dwóch dzikich hord, ziejących do siebie nienawiścią typu "bij i zabij". Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej w Polsce wylano takie tony populizmu, demagogii, agresji wobec politycznych rywali, pustosłowia, sloganów, haseł, przy kwiecistych popisach oratorskich, czyli zwyczajnym laniu wody. Nikt już nie zliczy tych wszystkich obietnic i deklaracji, nikt nie jest w stanie powtórzyć dzieła skrajnej chełpliwości i gloryfikowania niekoniecznie oczywistych sukcesów, pomniejszania, a właściwie zerowania osiągnięć politycznych rywali.


Szkoda, bo zdrowa kampania wyborcza powinna być przede wszystkim okazją do okazania wyborcom, czyli nam - Polakom, pewnego rodzaju raportu o stanie państwa. Raportu na tyle obiektywnego, na ile pozwala partyjna rywalizacja, czyli ogląd państwa z różnych punktów widzenia. Dostaliśmy tymczasem raport przedstawiający dwie, zupełnie przeciwstawne skrajności: z jednej strony państwo niemal mlekiem i miodem płynące, z drugiej państwo prawie całkowicie zrujnowane, owinięte siecią powiązań "znajomych królika", pogrążające się w otchłani przeróżnych problemów.


I tak naprawdę nie wiemy, jaka dziś jest Polska. Pewne jest jedynie to, że nie jest taka Polska, jaką przedstawia ją propaganda TVP i monologi Kaczyńskiego/Morawieckiego na spędach fanatyków PiS, nie jest to też Polska z obrazów malowanych przez Tuska na podobnych spędach wyznawców PO. Dla obydwu partii nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo przecież nie chodzi o to, żeby Polak znał stan państwa: chodzi tylko o to, żeby dzielić społeczeństwo, "hodować" swoich fanatycznych siepaczy i na tak "mocnej" podstawie być u władzy. Bo - jak mówił jeden z moich ulubionych postaci literackich, Tyrion Lannister ( Gra o tron) - korony dziwnie wpływają na głowy, na które je włożono. W Polsce widać to bardzo wyraźnie.


Pewne jest także, że po tych wyborach premierem będzie albo nowo- stary premier Morawiecki, albo staro - nowy premier Tusk. Pisząc delikatnie, ci dwaj panowie nie mają krystalicznie czystych życiorysów, ich kariery polityczne nie są ani jakoś wybitnie chlubne, ani jednoznaczne. Przeciwnie, nie brakuje w nich białych plam, co daje powody do snucia różnych podejrzeń, czy nawet tzw. teorii spiskowych. Ich osobowości, pewien "zestaw" cech, nawyków i manier, także pozostawiają wiele do życzenia. Zatem na pytanie, czy zasługują na to, żeby sprawować najważniejszy urząd w Polsce trzeba odpowiedzieć jasno: nie. Dlaczego godzimy się, że jeden z nich będzie premierem? Nie wiem, ale wiem, że świadczy to o rozkładzie polskiego społeczeństwa, które zostało zatomizowane z jednej i podzielone z drugiej strony.


Z mojego punktu widzenia Polska znajduje się dziś na bardzo długim i niebezpiecznym wirażu. Wynik wyborczy prawdopodobnie ten wiraż pogłębi. Wątpię bowiem, czy werdykt wyborczy pozwoli sformować stabilny rząd większościowy. Zabawiając się w wróża przewiduję, że PiS wygra, ale z wynikiem oscylującym wokół 32%. PO będzie druga z wynikiem poniżej 30 % - około 28%. Trzecia będzie mocno w sondażach niedoszacowana Konfederacja, która osiągnie bardzo dobry wynik powyżej 10%. Do Sejmu "psim swędem " wejdzie jeszcze Lewica z jakimś minimalnym wynikiem. Hołownia i "tygrysek" raczej obejdą się smakiem, chociaż nie wykluczam, że "załapią" się z wynikiem podobnym do Lewicy.


Oznacza to, że PiS zostanie z jedyną możliwą opcją: utworzenia rządu mniejszościowego, bo wykluczam koalicję z Konfederacją. Rząd mniejszościowy oznacza z kolei rząd administracyjny, czyli przejściowy do czasu kolejnych wyborów - najpewniej na wiosnę. Czy wtedy czeka nas powtórka z tej żałosnej "kampanii wyborczej"? Po części pewnie tak, ale zmusi to wszystkie partie polityczne do mocnej rewizji uprawianej polityki, a do tego bez wątpienia do głosu dojdzie choćby partia "Polska Jest Jedna". Wyborcy natomiast będą mieć niepowtarzalną szansę uświadomienia sobie, że wybór między Morawieckim a Tuskiem, to żaden wybór, że jest możliwość odesłania PiS i PO tam, gdzie na odesłanie zasługują: do wszystkich diabłów. Czy z tego skorzystamy?


To  już zupełnie inna sprawa. Zobaczymy.

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka