Nie wiem jak Wy, Drodzy Czytelnicy, ale odczuwam dziś wielką ulgę, że kończy się to godne pożałowania "coś", co nazywamy kampanią wyborczą. To "coś", co zamiast być panelem narodowej debaty o tym, co udało się w naszej Ojczyźnie zrobić dobrze, a co trzeba poprawić i zrobić, co zmienić i czym się pilnie zająć, stało się polem bitwy dwóch dzikich hord, ziejących do siebie nienawiścią typu "bij i zabij". Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej w Polsce wylano takie tony populizmu, demagogii, agresji wobec politycznych rywali, pustosłowia, sloganów, haseł, przy kwiecistych popisach oratorskich, czyli zwyczajnym laniu wody. Nikt już nie zliczy tych wszystkich obietnic i deklaracji, nikt nie jest w stanie powtórzyć dzieła skrajnej chełpliwości i gloryfikowania niekoniecznie oczywistych sukcesów, pomniejszania, a właściwie zerowania osiągnięć politycznych rywali.
Szkoda, bo zdrowa kampania wyborcza powinna być przede wszystkim okazją do okazania wyborcom, czyli nam - Polakom, pewnego rodzaju raportu o stanie państwa. Raportu na tyle obiektywnego, na ile pozwala partyjna rywalizacja, czyli ogląd państwa z różnych punktów widzenia. Dostaliśmy tymczasem raport przedstawiający dwie, zupełnie przeciwstawne skrajności: z jednej strony państwo niemal mlekiem i miodem płynące, z drugiej państwo prawie całkowicie zrujnowane, owinięte siecią powiązań "znajomych królika", pogrążające się w otchłani przeróżnych problemów.
I tak naprawdę nie wiemy, jaka dziś jest Polska. Pewne jest jedynie to, że nie jest taka Polska, jaką przedstawia ją propaganda TVP i monologi Kaczyńskiego/Morawieckiego na spędach fanatyków PiS, nie jest to też Polska z obrazów malowanych przez Tuska na podobnych spędach wyznawców PO. Dla obydwu partii nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo przecież nie chodzi o to, żeby Polak znał stan państwa: chodzi tylko o to, żeby dzielić społeczeństwo, "hodować" swoich fanatycznych siepaczy i na tak "mocnej" podstawie być u władzy. Bo - jak mówił jeden z moich ulubionych postaci literackich, Tyrion Lannister ( Gra o tron) - korony dziwnie wpływają na głowy, na które je włożono. W Polsce widać to bardzo wyraźnie.
Pewne jest także, że po tych wyborach premierem będzie albo nowo- stary premier Morawiecki, albo staro - nowy premier Tusk. Pisząc delikatnie, ci dwaj panowie nie mają krystalicznie czystych życiorysów, ich kariery polityczne nie są ani jakoś wybitnie chlubne, ani jednoznaczne. Przeciwnie, nie brakuje w nich białych plam, co daje powody do snucia różnych podejrzeń, czy nawet tzw. teorii spiskowych. Ich osobowości, pewien "zestaw" cech, nawyków i manier, także pozostawiają wiele do życzenia. Zatem na pytanie, czy zasługują na to, żeby sprawować najważniejszy urząd w Polsce trzeba odpowiedzieć jasno: nie. Dlaczego godzimy się, że jeden z nich będzie premierem? Nie wiem, ale wiem, że świadczy to o rozkładzie polskiego społeczeństwa, które zostało zatomizowane z jednej i podzielone z drugiej strony.
Z mojego punktu widzenia Polska znajduje się dziś na bardzo długim i niebezpiecznym wirażu. Wynik wyborczy prawdopodobnie ten wiraż pogłębi. Wątpię bowiem, czy werdykt wyborczy pozwoli sformować stabilny rząd większościowy. Zabawiając się w wróża przewiduję, że PiS wygra, ale z wynikiem oscylującym wokół 32%. PO będzie druga z wynikiem poniżej 30 % - około 28%. Trzecia będzie mocno w sondażach niedoszacowana Konfederacja, która osiągnie bardzo dobry wynik powyżej 10%. Do Sejmu "psim swędem " wejdzie jeszcze Lewica z jakimś minimalnym wynikiem. Hołownia i "tygrysek" raczej obejdą się smakiem, chociaż nie wykluczam, że "załapią" się z wynikiem podobnym do Lewicy.
Oznacza to, że PiS zostanie z jedyną możliwą opcją: utworzenia rządu mniejszościowego, bo wykluczam koalicję z Konfederacją. Rząd mniejszościowy oznacza z kolei rząd administracyjny, czyli przejściowy do czasu kolejnych wyborów - najpewniej na wiosnę. Czy wtedy czeka nas powtórka z tej żałosnej "kampanii wyborczej"? Po części pewnie tak, ale zmusi to wszystkie partie polityczne do mocnej rewizji uprawianej polityki, a do tego bez wątpienia do głosu dojdzie choćby partia "Polska Jest Jedna". Wyborcy natomiast będą mieć niepowtarzalną szansę uświadomienia sobie, że wybór między Morawieckim a Tuskiem, to żaden wybór, że jest możliwość odesłania PiS i PO tam, gdzie na odesłanie zasługują: do wszystkich diabłów. Czy z tego skorzystamy?
To już zupełnie inna sprawa. Zobaczymy.
Inne tematy w dziale Polityka