kemir kemir
266
BLOG

Partie polityczne, czy raczej polityczne sekty?

kemir kemir Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Kiedy oglądam te tzw. spotkania wyborcze liderów PiS i PO ( chociaż dotyczy to wszystkich partii), będące w istocie spędami "żelaznych" aktywistów tych partii, to mam nieodparte wrażenie, że autentyczności i prawdziwego spontanu w tych imprezach jest mniej więcej tyle, co entuzjazmu i życia w puszce sardynek, które zjadłem na kolację. Nie wiem, szczerze pisząc, jak podobne wiece wyborcze wyglądają w innych krajach, ale domniemywam, że w Polsce dwie czołowe partie polityczne dobrnęły w tym do swojego rodzaju perfekcji - szkoda tylko, że wielce negatywnej. Populizm, demagogia, agresja wobec politycznych rywali, tony pustosłowia, slogany, hasła, kwieciste popisy oratorskie czyli zwyczajne lanie wody, obietnice i deklaracje, jakaś zupełnie skrajna chełpliwość i gloryfikowanie niekoniecznie oczywistych sukcesów, pomniejszanie, a właściwie zerowanie osiągnięć rywali - to tylko część scenariusza tych spektakli. Wszystko to przy - rzecz jasna - braku elementarnego dystansu do samych siebie, do rzeczywistości, do konkretnych sytuacji,  do całego szeregu uwarunkowań, w których owe lanie wody miałoby się zrealizować. Dobrnięcie do perfekcji oznacza zatem dobrnięcie do ściany, za którą znajduje się już tylko.... sekta. Sekta polityczna.


Można się zastanawiać czy PiS i PO to jeszcze partie polityczne, czy już sekty. Nie rozstrzygam, niech to każdy zrobi sam. Warto jednak. w kontekście tego pytania, wiedzieć czym charakteryzuje się sekta. Właściwości sekt podaje wielu autorów. Charakterystyka jaką zaproponował Gustav Mensching jest jedną z najbardziej przystępnych:
- charyzmatyczne kierownictwo.
- dobrowolność uczestnictwa.
- radykalna postawa członków sekty wobec świata i uznawanych wartości, często sprowadzająca się to do fanatyzmu.


Każda z powyższych cech w odniesieniu do PO i PiS jest poza dyskusją. Charyzma liderów, chociaż - co oczywiste - różnie oceniana i dobrowolność poparcia są nie do podważenia. Fanatyzm natomiast wręcz wylewa się z tych wyborczych wieców, zresztą fanatycy obydwu partii (sekt?) są wszędzie: na internetowych forach, w mediach społecznościowych, w mediach - telewizyjnych i prasowych -  które chętnie przywołują co bardziej fanatyczne wypowiedzi zwolenników tych partii. W odniesieniu do cech sekty politycznej dochodzi jeszcze jeden, niezwykle ważny warunek: sekta polityczna prowadzi działalność polityczną w celu osiągnięcia wpływów na sytuację państwa. Czyli wypisz - wymaluj dwie czołowe partie polityczne w Polsce. Zatem może nadszedł ten czas, żeby szyldy partii politycznych PiS i PO wyrzuciły do kosza i oficjalnie obwołały się sektami?


Odpowiedź na to pytanie znajduje się w ciekawym ujęciu problemu przez czołowego polskiego filozofa, profesora Piotra Jaroszyńskiego. A artykule pt." Kiedy partia staje się sektą?" pan profesor napisał: 

"Wiele osób pyta dziś z coraz większym niepokojem, jakie są powody przewlekłej choroby trawiącej życie polityczne we współczesnej Polsce; choroby, która niczym nerwoból przenika do większości tkanek takich jak gospodarka, edukacja czy kultura, by je paraliżować, albo zmuszać do degeneracji. Wśród wielu przyczyn warto zwrócić uwagę na jedną, a dotyczącą funkcjonowania tak zwanych partii.

Otóż, zanim dzięki usłużnym i niestrudzenie pracującym mass mediom, całkowicie oswoimy się z myślą, że kłamstwo, zdrada i oszustwo to codzienny chleb tak zatroskanych o nas doborowych polityków, musimy ciągle sobie przypominać, że polityka suwerennego i niepodległego państwa to roztropna realizacja wspólnego dobra. Wspólne dobro to takie dobro, które jest dobrem każdego Polaka, czyli - ziemia, owoce naszej pracy i duchowe dziedzictwo kultury. Natomiast realizacja roztropna to taka, która jest zarazem skuteczna i moralna.

Słowo „partia" pochodzi od łacińskiego słowa pars, oznaczającego część, a więc partia to jedna z części zorganizowanych sił politycznych w danym kraju. Różnorodność partii jest potrzebną ponieważ na różne sposoby przyczyniać się można do utrwalenia i wzbogacenia wspólnego dobra. Chodzi przecież o to, żeby z uwagi na doniosłość wspólnego dobra szukać dopełniających się środków do jego urzeczywistnienia.

Jednak w Polsce od pół wieku mamy do czynienia z jakąś nieustępliwą i zachłanną tendencją pacyfikowania życia politycznego przez jedno ugrupowanie. Znalazło to nawet swoje odzwierciedlenie w „Słowniku wyrazów obcych" Kopalińskiego, gdzie pod hasłem partia, czytamy, że tak mówi się skrótowo o Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a więc partia to już nie jest część, ale po prostu całość.

Co więcej, ta całość nie tylko roztrąca lub podporządkowuje inne partie, ale również uznaje siebie za główne dobro, któremu wszystko inne ma być podporządkowane. W tym polityka przestaje być roztropną realizacją wspólnego dobra, ale jest realizacją interesów partii, zaś naród, w którym partia taka się zagnieździła, służy za niewyczerpaną i żywą spiżarnię. Zjawisko takie znane jest w przyrodzie. Bergson opisuje, jak pewien gatunek os, zwanych cerceris tuberculata, wpuszcza jad w splot nerwowy żuczka zwanego scarabeus sacer (poświątnik czczony), by następnie złożyć w jego sparaliżowanym ciele jajeczka, dzięki czemu wyklute larwy mogą spokojnie dorastać, mając zapewniony pokarm.

Pojawia się więc pytanie, czy taka partia, która wcale nie jest partią-częścią, lecz chce zawłaszczyć całością życia politycznego, jest w dalszym ciągu partią? Odpowiadamy: żadną miarą. Czy taka partia, która instrumentalizuje dobro polskiego narodu, która odrywa się od jego dziedzictwa, i która programowo występuje przeciwko jego religii, jest w istocie partią? Odpowiedź brzmi: nie!

To nie jest partia, to jest sekta. Właśnie słowo „sekta" pochodzi od łacińskiego secare, które znaczy „odcinać", „uciąć". A skoro ugrupowanie odcina się od dobra wspólnego ponad 1000-letniego państwa polskiego, to nie może być nazywane partią, ale wyłącznie sektą. I właśnie dlatego, że jest to sekta, stara się ona za wszelką cenę opanować centra „nerwowe" polskiego narodu, wejść pod chiton niczym owa osa, tak - by naród był ciągle zdezorientowany, a wskutek czego tracił zdolność skoordynowanego działania na rzecz autentycznego dobra wspólnego.

(...) Jeśli diagnoza ta jest słuszna, to zasadnicza sprawa w naszych zmaganiach o Polskę rozgrywa się teraz na poziomie jak najczytelniejszej integracji wokół autentycznego dobra wspólnego.

Polacy muszą otworzyć oczy na dobro wspólne. Gdy widzieć będziemy owo dobro w prawdzie, to wielość nas wzmocni, gdyż na różne dopełniające się sposoby zmierzać będziemy do tego samego celu, zdolni do połączenia się w razie potrzeby. Jeśli natomiast uwierzymy w zafałszowany obraz dobra wspólnego, to podziałom nie będzie końca. A jeśli, nie daj Boże, damy się uwieść jakiejś politycznej sekcie, to naprawdę przestaniemy jako naród całkowicie znaczyć.

Ale przecież nie upadliśmy tak nisko i nie możemy dać się pokonać. Musimy być narodem mądrym i prawym, a państwo nie może być narzędziem cudzych interesów, lecz musi służyć dobru wspólnemu...

Piotr Jaroszyński
"Rozmyślania o mojej Ojczyźnie""


Cóż tu można jeszcze dodać? Tylko to, żeby każdy, każdy bez wyjątku obywatel Polski, zanim wrzuci swój głos do urny wyborczej zastanowił się dobrze, czy oddaje swój głos na partię, którą popiera, czy wpisuje się raczej w działania sekty politycznej, przez co sam  staje się mimowolnym członkiem takiej sekty. A przecież nikt z sekciarstwem nie chce mieć nic wspólnego, prawda?




https://piotrjaroszynski.pl/felietony-wywiady/576-kiedy-partia-staje-sie-sekta



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka