kemir kemir
727
BLOG

Kim Dzong Jarek

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 14

W sieci krąży, a może już tylko krążył, filmik będący - prawdopodobnie zmontowanym za pomocą sztucznej inteligencji -  fragmentem spotkania wyborczego Jarosława Kaczyńskiego, który mówi tak: "... śmiejecie się ze mnie, wy ku***, ale po wyborach tak wam przyp******* rachunki za prąd, że się nie pozbieracie. Będziecie o mnie mówić Kim Dzong Jarek..."

Filmik jest szyderczym żartem, może nawet mało wytrawnym i wręcz prostackim. Ale Kim Dzong Jarek brzmi tyle śmiesznie, co groźnie, bo Kaczyński zapędy dyktatorskie miał zawsze. Nie tyle w sensie wprowadzania typowego totalitaryzmu,( bo do tego trzeba mieć cojones) ale w sensie bycia wielbionym i niekwestionowanym "ojcem narodu" na pewno. Dziś można powiedzieć, że co najwyżej jest "ojcem" tępej, pisowskiej tłuszczy łykającej strumień propagandowej papki z TVP i drugim "tatusiem" bankstera i nadgorliwego ucznia szkółek Sorosa i Schwaba, Mateusza Morawieckiego.


Myślę, że Kaczyński czuje się człowiekiem niespełnionym - zarówno w sensie ludzkim, jak i politycznym. W tym wszystkim najbardziej niepojęte jest to, ze mnóstwo ludzi zostało ogłupionych prostymi, wręcz prymitywnymi środkami, którymi Kaczyński od lat się posługuje. Lech Kaczyński przy Jarosławie wyglądał jak przedwojenny profesor przy nieuku z trudem wysławiającym się po polsku, ale udającym ćwierćinteligenta. Nieposiadającego prawa jazdy, rodziny i konta w banku, który zagranicą był 2 razy ( Węgry – ok. 2 dni, W. Brytania – kilkanaście godzin i wiele lat temu w Chorwacji, z niejakim... Rabiejem), który maturę miał załatwianą przez KC PZPR a swój "doktorat” (cudzysłów celowo) pisał u twardogłowego, żydowskiego marksisty Erlicha, a temat tych wypocin był naprawdę "fascynujący” i "odkrywczy”: Rola ciał kolegialnych w kierowaniu szkołą wyższą!.. W doktoracie Kaczyńskiego jest - a jakże -  sporo odwołań do wypowiedzi przywódców i ideologów PRL: Gomułki, Bieruta, Cyrankiewicza, Kliszki, Sokorskiego, Werblana, Kąkola...  A był to rok 1976, czyli czasy w których młodzi ludzie myśleli raczej jak "komunę" zniszczyć, niż kierowali się bredniami komunistycznych politruków.


Od dziesiątków już lat, jako szef Prawa i Sprawiedliwość Kaczyński "zrósł" się z Tuskiem. Politycznie ze sobą zrośnięci jak bracia syjamscy. I nie jest to porównanie przypadkowe. PO i PiS, chociaż pozornie są wobec siebie wrogie, żyć bez siebie nie mogą, a kiedy przeprowadzić analizę działań i tzw. programów obydwu tych ugrupowań, to dochodzi się do szokującego wniosku, że różnią się one detalami bez znaczenia. Istotą i celem obydwu ekip politycznych jest zagarnianie kolejnych dziedzin i struktur państwa, traktowanie Polski jak podbitą kolonię, a jej mieszkańców jak głupków, których można tanio kupić. Albo spacyfikować i zastraszyć. Można tylko się spierać, czy na pierwszym miejscu jest interes partyjny, czy interes obcych interesów, dla których Polska jest, była i niestety będzie, narzędziem do osiągania własnych korzyści. Przedmiotem, który po zużyciu można będzie porzucić a ludność wykorzystać jako cieci do sprzątania klatek schodowych i jako pożytecznych idiotów.


W sieci, na portalu "Kontrowersje" jakiś czas temu znalazłem ciekawą opinię jednego z komentatorów: "Kaczyński jest cały czas tam, gdzie był całe życie, odcięty od rzeczywistości w niechlujnym dziecięcym pokoiku. Zamknięty w swoim świecie kompleksów i nieporadności życiowej. To nic, że teraz ta rupieciarnia nazywa się gabinet prezesa, a rudera na Żoliborzu jest najpilniej chronioną siedzibą w Polsce. To jest już ponad 70 lat to samo dziecinne, samolubne i tchórzliwe oderwanie od życia oraz socjopatyczny brak myślenia o innych ludziach i jakichkolwiek wyższych wartościach. A to kompensowane ciągłym intrygowaniem. Człowieczek dobry tylko w burzeniu, co to nigdy niczego nie zbuduje.

Nie ma żadnego przypadku w pojawieniu się Kaczyńskiego jako dziecięcego gwiazdora PRL w czasach, gdy jeszcze dobijano po lasach resztki Niezłomnych. W wykorzystaniu protekcji prominentnego komunistycznego działacza, żeby nielegalnie uzyskać promocję do następnej klasy w liceum. W podatności na wpływ masońskie i czytaniu gniotów Lenina. W bezpiecznym spaniu do południa podczas zamachu grudniowego. W pokornym dobijaniu się przez 30 lat o uznanie przez lewackie salony. W coraz bardziej uprawdopodobnianym świadomym wystawianiu brata kilkakrotnie na fizyczne niebezpieczeństwo, aż w końcu przeholował. W poświęceniu prawdy o Smoleńsku dla politycznych przepychanek. W pochówku brata na Wawelu, co nie przyszłoby nigdy do głowy żadnemu Polakowi, a co było precyzyjnie wymierzonym ciosem w nagle zrodzoną polską jedność ponad podziałami. W odwiedzaniu grobów bliskich w tym samym czasie, kiedy jego rząd zabronił robić to Polakom i w nie widzeniu w tym niczego podłego. Tak jak i w wykorzystywaniu rocznicowej mszy po śmierci własnej matki do nędznej politycznej bieżączki, gdzie już nikt nie pamięta, o co chodziło. W przemilczeniu momentu śmierci własnego ojca i w zupełnym ignorowaniu jego pamięci, co samo w sobie stawia poza chrześcijaństwem i światem ludzi cywilizowanych. W kompletnym niezrozumieniu instytucji prawa, tradycji i dobrego obyczaju, co swój wyraz ma w działaniu "beż żadnego trybu”. W rujnowaniu państwa i unicestwianiu instytucji, które potrafiły przetrwać wojny i zabory. W tchórzliwym ustępowaniu przez Polskę nawet z silnych pozycji negocjacyjnych z zagranicą albo kiedy daje sobą pomiatać słabiutkim sąsiadom – bo takimi cechami emanuje na państwo ten przeklęty na wieki "przywódca”."


Nie, żebym się pod tymi stwierdzeniami całkowicie podpisywał i piał z zachwytu. Nie znam na tyle życiorysu Kaczyńskiego, żeby ferować jednoznaczne wnioski. Ale od kilku dobrych lat nie poznaję ani Kaczyńskiego jakiego "znałem" przed 2015 roku, ani Pis-u, który z Morawieckim ma same "sukcesy": rekordową inflację, jakiej nie było od ponad ćwierć wieku, zamknięcie przed Polakami szpitali i przychodni i ponad 200 tys. nadwymiarowych zgonów, rozbrojenie Polski, nadgorliwość z realizowaniu Agendy 2030, podległość wobec Brukseli, USA i...Davos, ciche wprowadzanie do Polski multikulturalizmu, kłamstwa i tępą propagandę, czyli pozbawienie Polaków wolności informacyjnej i prawa do rzetelnego dziennikarstwa.


W skrócie: zamknęli lasy, cmentarze, szkoły, firmy. Ludzi izolowali w domach. Wyłapywali Polaków na ulicy za brak maseczki, zrobili z Policji hycli wyłapujących "antyszczepionkowców" tak, jak wyłapuje się  bezdomne psy. Rozstawili parasole bezkarności nad przestępcami, bo "swoi"( Niedzielski, Szumowski, Sasin, komediant Policji, itd...).  Na koniec zrobili nas sługami obcego państwa, któremu w - myśl skrywanej latami umowy - dali wszystko, co dało się dać za free. Koszt  około 200 mld złotych, czyli prawie tyle, ile ma kosztować CPK, będące zresztą wciąż urojeniem, który "swoim" przynosi sute pensyjki. I mają poparcie na poziomie trzydziestu procent. Co z tym narodem jest nie tak? Czy jest czego bronić? O czym my w ogóle dyskutujemy?


Głosować na PiS, bo do władzy dojdzie PO i Tusk? Bzdura. Na jedno wychodzi i mi jest tak naprawdę wszystko jedno, czy moknę na ulewnym deszczu czy pod dziurawą rynną. Powstaje w ogóle pytanie, czy Kaczyński ma w ogóle jeszcze wpływ na cokolwiek, czy jest tylko takim groźno - zabawnym Kim Dzong Jarkiem w ręku Morawieckiego. Tak czy siak, ta żałosna kampania wyborcza, adresowana tylko do peowskich lemingów i pisowskich pelikanów, po raz enty obsadziła w głównych rolach polityków, których z polskim narodem nigdy nic nie łączyło i nie łączy - przynajmniej w sensie cywilizacyjnym. Warto o tym pamiętać, kiedy wreszcie dociera/dotrze do ludzi, jak strasznie się mylili przez tyle lat. Teraz, kiedy system nas zwyczajnie eksterminuje i traktuje jak baranów idących na rzeż, trzeba wiedzieć, że nic się w tym systemie nie zmieni dopóty, dopóki w jego centrum tkwią ci dwaj "bracia syjamscy". Jeden z ambicjami bycia  Kim Dzong Jarkiem i drugi dążący do kariery Gauleitera Tuska.  






kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka