W moim prywatnym rankingu różnych bzdur, które wypisują różni "politolodzy" z Wyższych Kursów Gotowania Na Gazie, jedno z czołowych miejsc zajmuje twierdzenie, że polskie, nieograniczone zaangażowanie w pomoc, wsparcie i reprezentowanie Ukrainy, to - tu cytat - "polska racja stanu". Ten hasłowy slogan stał się wręcz czymś w rodzaju religijnej modlitwy lub szamańskiego zaklęcia, którego podważanie jest polityczną - ba, jest antypolską - herezją, za głoszenie której takiego heretyka należy spalić na stosie z wyrytym na czole napisem: ruska onuca. Budzi to moją irytację, bo prawdopodobnie ci wszyscy krzykacze nie mają pojęcia o czym krzyczą i pomylili ze sobą dwa pojęcia: racji stanu państwa i interes państwa. A są to dwa, podobne z pozoru, ale zupełnie inne pojęcia. W czym różnica?
W fundamencie. Racja stanu to pojęcie na ogół stałe ( chociaż jest zmienne w ujęciu historycznym), mające silne umocowania (np. w Konstytucji) nie podlegające chwilowym, chociaż zmiennym wpływom politycznym, geopolitycznym, gospodarczym itp. Racja stanu to "nadrzędność interesu ogólnego państwa jako całości, względem interesów szczególnych grup, traktowanych jako części wewnątrz tej całości. Ponieważ interesy tych grup są bardzo różnorodne i często sprzeczne między sobą, więc w interesie ogólnym państwa jest takie ich zespolenie i zharmonizowanie, aby rozbieżność ich nie osłabiała go i nie rozbijała jego jedności” (Florian Znaniecki oraz wielu innych znawców tematu). A skoro tak, to owe zespolenie i zharmonizowanie wymaga odrzucenie skrajności : racja stanu jest i MUSI być pewnego rodzaju kompromisem między różnymi partiami czy środowiskami , które - być może - chętnie zdefiniowałyby rację stanu wykraczając poza przyjęte ramy , ale.... właśnie po to istnieje pojęcie interesu państwa.
A ten nigdy nie jest czymś stałym, zależny jest od bardzo wielu zmiennych i stanowi przedmiot sporów politycznych. Można śmiało napisać, że każda partia polityczna i różne nieformalne grupy obywateli, w każdej chwili inaczej postrzega interes państwa - niekiedy diametralnie różnie. Dlatego, jeżeli ktoś napisałby, że "polskie zaangażowanie na Ukrainie jest obecnie polskim interesem", to chociaż byłby to przyczynek do debaty, bo wielu ludzi się z tym interesem absolutnie nie zgadza, to kwestii samego sformułowania rzecz jest poza dyskusją - każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów i prezentacji tego, co uważa za polski interes państwowy. Ale krzyki, że taka jest polska racja stanu jest nadużyciem i totalnym nieporozumieniem.
Raz jeszcze: "Wartości racji stanu są względnie trwałe, ulegają tylko historycznym zmianom pod wpływem uwarunkowań wewnętrznych w państwie - np. zmian ustrojowych, lub też w wyniku historycznej ewolucji czynników zewnętrznych o charakterze trwałym." Polska racja stanu jest dobrze zdefiniowana i opisana w obszernym pakiecie opracowań i dokumentów. Obejmuje takie priorytety jak:
- zapewnienie warunków bezpiecznego rozwoju (poprzez współpracę wspólnotową i sojuszniczą, umacnianie nowoczesnego państwa, współdziałanie z sąsiadami (w tym - tak, tak, także z Rosją).
- utrwalanie tożsamości narodowej (dziedzictwa narodowego, kultury, języka, obyczaju).
- zachowanie suwerenności i integralności terytorialnej.
- umacnianie prestiżu Polski poza granicami (unikanie stereotypów w działaniach, inicjatywność i poszukiwanie dobrych partnerów).
- bezkompromisowość działań w sytuacjach nadzwyczajnych.
Dobrze są także zdefiniowane zagrożenie polskiej racji stanu. Te zagrożenia to:
- rozwinięte partyjnictwo (nasilone podziały, inspirowanie konfliktów wewnętrznych).
- przesadne naśladownictwo Zachodu w kulturze, gospodarce i polityce.
- nieracjonalne działania w polityce zagranicznej.
- przesadna emocjonalność działań politycznych.
- eliminowanie autorytetów narodowych.
- osłabianie wewnętrzne państwa.
-tolerowanie przez władze ugrupowań skrajnych.
Jak z powyższego widać, w Polsce mamy aż nadto wybujałe czynniki godzące w polską rację stanu. Partyjniactwo rozumiane jako już "odwieczna" wojna w ramach POPiS, podzieliło społeczeństwo do absurdalnie niebezpiecznej granicy utraty tożsamości i jedności narodowej, powszechna jest totalna "amerykanizacja" życie społecznego i - co gorsza - orientacji politycznej, rządzący i popierający rząd ludzie, kierują się chwilowymi emocjami jak np. skrajną antyrosyjskością i zachłyśnięciem się polityką USA w Europie, nie sposób nie zauważyć osłabiania Polski przez dyktaturę quasi państwa unijnego, czy nadmiernej tolerancji dla środowisk LGBT. O szarganiu autorytetów narodowych nawet nie ma co pisać - przykład szargania pamięci Jana Pawła II mówi sam za siebie. O próbach przeinaczania historii i relatywizowania np. ludobójstwa na Wołyniu, bo tego wymagają interesy propagandowe, wstyd wspominać.
Uważam, że osoby piszące czy wręcz krzyczące o wspieraniu Ukrainy, "bo taka jest polska racja stanu" w istocie rzeczy tej polskiej racji stanu szkodzą. Ale - jak już wspomniałem - mają pełne prawo tak definiować chwilowy (to ważne słowo) polski interes państwowy. Nie znaczy to jednak, że mają rację i - jak sami uważają - takie twierdzenie jest/powinno być w Polsce obowiązujące. Nie ma na to żadnych dowodów, a i - powiedzmy sobie szczerze - argumenty też są co najwyżej średnie. Po pierwsze jest już pewne, że Ukraina wojny nie wygra, wyjdzie z niej okrojona i przez bardzo długie lata będzie się borykać zapaścią ekonomiczną i społeczną, spowodowaną zresztą nie tylko wojną, ale - chyba nawet przede wszystkim - wpływem oligarchów na bieżącą i przyszłą politykę, gigantyczną korupcją, mafią przy której Cosa Nostra czy Camorra to niedzielne szkółki oraz totalną wyprzedażą terenów i majątku Ukrainy zachodnim funduszom inwestycyjnym i korporacjom.
Właściwie trudno dziś określić, czy da się w przyszłości w ogóle mówić o Ukrainie jako o państwie. Pewnie bliższe prawdy będzie rozumienie Ukrainy jako pewnego rodzaju terytorium, które - owszem - będzie zarządzane przez marionetkowy rząd i fasadowy parlament, ale trudno będzie powiedzieć, że np. rozmawiamy z ukraińskim rządem. Po drugie, nie ma żadnych dokumentów, które potwierdzałyby "interesowność" Polski na Ukrainie, chyba, że istnieją jakieś niejawne zapisy w długo skrywanej przez rząd PiS umowie z Ukrainą z 2016 roku. Umowie zresztą skandalicznej, bo właśnie godzącej w polską rację stanu! Po trzecie, Ukraina dosyć jasno wyraża się odnośnie współpracy z Polską w przyszłości: wyraźnie się od takiej współpracy dystansuje. Po czwarte wreszcie: kolejnymi bredniami okazują się twierdzenia o "osłabianiu" Rosji i rzekomym zamiarze Kremla militarnej ofensywy na Polskę. O kompletnym fiasku zachodnich sankcji wobec Rosji mówią już otwarcie zachodni politycy, a o wzmocnieniu się rosyjskiej armii - zachodni wojskowi. Co prawda Rosja poniosła duże straty, ale pozbyła się postsowieckiego złomu i zdobyła gigantyczne doświadczenie w warunkach bojowych. Także - po początkowych kompromitacjach - w zakresie bojowej logistyki. Natomiast zaangażowanie się Rosji w BRICS i współpracę z Afryką, pokazuje, że Kreml nie jest już kompletnie zainteresowany Europą, czyli także Polską. Bo i na co to Putinowi, pomijając, że Rosja wobec Polski nie ma żadnych roszczeń i nie upomina się prawa dla jakiejś nieokreślonej mniejszości. O tym, że atak Rosji na Polskę byłby kompletnie kosmicznym idiotyzmem, na które Rosja nie ma ani środków, ani dostatecznej siły, żeby porywać się na państwo NATOwskie, chyba nie ma potrzeby wspominać.
Ostatnie tygodnie pokazują, ze polski rząd przytomnieje i górę nad emocjami zaczyna brać czysty pragmatyzm. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale. Bo nie ma kontekście Ukrainy żadnej "polskiej racji stanu" a i "interes", jeśli w ogóle istnieje, jest bardzo niepewny, ryzykowny i być może samobójczy. Aktualnie polskim interesem powinno być zdecydowane NIE wobec dyktatury brukselskich szaleńców, zapędów WHO i emigracji "inżynierów, lekarzy i prawników" z egzotycznych dla nas rejonów świata. Sprawy ukraińskie, na które - wbrew pozorom- wpływ mamy i tak niewielki, zostawmy sobie na kiedy indziej, chociaż trzeba trzymać rękę na pulsie. Bo i stamtąd może przyjść zagrożenie dla tej prawdziwej polskiej racji stanu... albo już jest, bo że ukraińskie struktury mafijne przeniknęły do Polski jest właściwie pewne. No, ale niektórzy mają radochę ze złapania dwóch debili rozklejających debilne ulotki. To też jest "polska racja stanu"?
Źródło i literatura wymieniona w źródle:
https://vistula.edu.pl/wiadomosci/racja-stanu-wspolczesnej-polski
Inne tematy w dziale Polityka