Dzień zaczął się od nudnych zniczy złożonych przez prezydentów Ukrainy (Duda, Żelenski) w hołdzie zamordowanych przez jakiegoś Wołynia.
Trochę później osobnik w randze chyba ministra - aparatczyka jedynej słusznej partii, odkrył, że mówienie o ludobójstwie na Wołyniu to "podatność" i "ruska propaganda".
W sukurs aparatczykowi przyszedł inny gorliwy aparatczyk o nazwisku Fogiel i spłatał figla powiadając, że jakie tam ekshumacje - przecież to bezczeszczenie zwłok.
Do końca dnia trochę zostało, zatem pisowscy klowni (nie obrażając klownów ) mają szansę swoją niewątpliwą kreatywność jeszcze pogłębić. Może jakiś zatroskany przechodzień wyrazi swoją opinię w publicznej tv, może Morawiecki otworzy fabrykę polnych krzyży z patyków, a może sam Prezes ( oby żył wiecznie) weźmie coś w swoje czcigodne dłonie. Nie wiem co, ale przecież to nie jest ważne. Ważne, że coś się dzieje.
Nie wiem jak ten dzień skomentować. Chyba tylko tak: ********* pisowska hołoto! Won! Wszyscy! Nawet "towarzysze" z PZPR przy was okazują się gigantami intelektu i patriotyzmu.
Inne tematy w dziale Polityka