kemir kemir
1486
BLOG

Rok po agresji: Subiektywne spojrzenie na ukraińską wojnę

kemir kemir Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 100

Od razu zaznaczę, że  poniższy tekst napisałem w swoim domu, nie pod dyktando rosyjskiej ambasady, nie za ruble, dolary czy euro, treść jest rezultatem moich subiektywnych ocen i poglądów,  dlatego uprzedzam, że wszelkie insynuacje, prymitywne obelgi będę kasować a ich autorów blokować. Zasady są proste: nie zgadzasz się, chcesz podyskutować i przedstawić swoje zdanie - zapraszam. Chcesz wyrywać zdania z kontekstu,  oceniać wątki, których  nie  ma w tekście - nie pisz, poszukaj innych blogów na których będziesz mógł się wyżyć.



Jestem Polakiem już w słusznym wieku, zatem mogę śmiało napisać, że niejedno widziałem, niejedno przeszedłem i niejedno słyszałem. Polityka to jeden z moich życiowych "koników" i w moim rozumieniu "czytanie" polityki pozwala zrozumieć świat i otaczającą mnie rzeczywistość. Dlatego od kilku już lat publikuję na Salonie 24.pl, jako autor notek na tematy związane z polityką, socjologią społeczną i tak w ogóle z Polską. Przeszedłem tutaj pewnego rodzaju duchową drogę od propisowskich notek, po konstruktywny krytycyzm rządzącej partii i protest - notki przeciwko covidowemu zamordyzmowi. Jak przystało na orwellowskie umysły, moje widzenie świata poprzez covidowy pryzmat w Polsce, spotkało się z jednoznacznym zaszeregowaniem mnie w poczet foliarzy, szurów i propagatorów "ruskiej propagandy". Ale dopiero "specjalna operacja wojskowa" na Ukrainie była prawdziwym punktem zwrotnym. Moje notki z 21 lutego i z 27 lutego 2022 roku są ostatnimi, które napisałem jako poczytny bloger, a nie"ruska onuca" czy "uśpiony agent Kremla". Bo takie etykiety przykleiły mi orwellowskie umysły. Ale kiedy dziś czytam tamte notki sprzed roku, to niewiele bym w nich zmienił -  poza poprawkami wynikającymi z tego, że cały miniony rok wojny na Ukrainie dostarczył sporo nowej wiedzy o samej wojnie jak i o otoczce tego krwawego konfliktu. Nie ukrywam, że moje poglądy w tej sprawie kształtują (oczywiście nie tylko) artykuły znanego dziennikarza Pepe Escobara oraz opinie pułkownika Douglasa Macgregora, który, czy to się komuś podoba czy nie, wciąż jest w USA cenionym autorytetem i poważanym komentatorem politycznym i wojskowym.


Tak jak nie rozumiem tej dziwnej, unijnej "nowej" Europy, tak nie rozumiem tej "nowej" Polski - z klęczącymi przed brukselskimi psychopatami polskimi władzami, które jednocześnie oddają Polskę administracji amerykańskiej i z jakąś niezdefiniowaną, szaleńczą projekcją political fiction służą Ukrainie - państwu, które Polsce przyjazne jest tylko z nazwy... bo tak zdecydowały orwellowskie umysły. Żadnej z tych postaw nie szanuję i nie uznaję -  tak zresztą jak nigdy nie uznawałem Związku Radzieckiego i jego post-sowietyzmu. Tak, jak nie uznaję i nie szanuję Unii Europejskiej i jej post-europejskości, czyli zielonego psychiatryka z elementami LGBTQ. Ten "psychiatryk" powstał zaledwie kilka dni po pogrzebie Starej Unii, kiedy demony, które nawiedzały ZSRR dokładnie przez 75 lat, od grudnia 1916 do grudnia 1991, przeszły na zachód i znalazły kolejne cuchnące zwłoki. Wierzę, że jesteśmy teraz w punkcie przełomu w historii świata z kursem na wyraźną i nikczemną porażką świata zachodniego. Polacy, rozdarci przez wasalną, proamerykańską politykę z jednej, antyniemiecką i rusofobiczną postawę z drugiej strony, w jakiś irracjonalny sposób ulegli wizjom  polityków, którzy napędzani pieniędzmi, karierą i chorobą władzy, rozpętali biurokratyczny centralizm i zabobonny rytualizm, w którym lud ma w pełnej jedności entuzjastycznie wołać "bwana kubwa". Dla jasności: będę ostatnim namawiającym do jakiejkolwiek "przyjaźni" z Rosją i Niemcami, ale zdecydowanie odrzucam ślepą nienawiść, bo ona do niczego korzystnego doprowadzić nie może!


Wychowałem się na literaturze historycznej, dlatego nie obce są mi losy i osoba cara Mikołaja II, człowieka o wiele bardziej zniesławionego niż Władimir Putin. Mam w pamięci fragment tłumaczenia monografii o upadku Romanowów "The File on the Tsar”, a konkretnie rozdział o odmowie przyjęcia cara w Anglii: "Król Jerzy zatrzaskuje drzwi”. Ktoś dodał: "…i otwiera je bolszewikom”. Jeżeli dziś Europa i Polska zatrzaskuje drzwi przed Rosją ( bo Putin to zupełnie inna sprawa), to można się zastanawiać, komu drzwi otwieramy teraz? Europa po raz drugi morduje Aleksandra Puszkina czy Iwana Turgieniewa, bo bylii Rosjanami, ale czy wraz z nimi nie chce pogrzebać także Williama Szekspira, Johanna von Goethe, Knuta Hamsuna czy "naszego" Sienkiewicza lub Prusa?. Słucham także muzyki poważnej Piotra Czajkowskiego i Siergieja Rachmaninowa, mam z tego zrezygnować, bo byli Rosjanami? Następnym krokiem postępowej Europy będzie palenie dzieł Johanna Straussa, Mozarta, Beethovena, Szopena? Wszyscy oni odegrali swoją rolę. Ich znaczenie jest mistyczne, bo tworzą ciągłą historię Europy, jakże odległej od dzisiejszego szaleństwa, które chce wyrwać korzenie Starej Europy. Korzenie sięgające  - czy nam się to podoba czy nie - także Starej Rosji.


W sieci krąży anegdota o tym, jak cztery lata temu były ambasador Wielkiej Brytanii w pewnym kraju europejskim, zapytał zaprzyjaźnionego Rosjanina, dlaczego doskonałe stosunki między Zachodem a Rosją w latach 90-tyc tak bardzo się załamały. Dostał taką odpowiedź:: "Bo arogancki Zachód splunął Rosji w twarz". Ambasador nie spodziewał się takiej odpowiedzi i z jego strony jedyną ripostą była pełna zdumienia cisza. Prawdziwość tej odpowiedzi potwierdza słynny wywiad Angeli Merkel dla Spiegla,  w którym powiedziała, że jej stanowisko w sprawie Ukrainy w rozmowach pokojowych w Mińsku (tzw. Porozumienia Mińskie) "dało Kijowowi czas na lepszą obronę przed rosyjskim wojskiem". Można tą wypowiedz interpretować różnie - w zależności od poglądów - ale nie da się zaprzeczyć, że te porozumienia były "ściemą" i bynajmniej nie chodziło o zapewnienie pokoju w tej części Europy. Chodziło wyłącznie o dozbrojenie Ukrainy i prawdopodobnie ukraińską ofensywę w Donbasie.  Być może Rosja tak czy owak rozpoczęłaby agresję na Ukrainę, ale trudno zaprzeczyć, że poczuła się oszukana. Tutaj pojawiają się dwa komunikaty: Zła wiadomość jest taka, że ​​Rosja od 300 lat choruje na obsesję na punkcie "zachodzącego słońca", czyli cywilizacji (dobrze pojętej) świata zachodniego. To kompleks Abendlandu, czyli Krainy Wieczoru, jak słusznie nazywają to Niemcy. Dobra wiadomość brzmi, że ​​Rosja wychodzi z tej obsesji, bo głowę zwróciła na wschód, w stronę wschodzącego słońca. I nic dziwnego, że wschód słońca wydaje się dla Rosji o wiele bliższy niż zapadnięcie zmroku. Rosja bardzo szybko zaprzyjaźniła się z Chinami, Indiami, Brazylią, Republiką Południowej Afryki i Iranem – by wymienić tylko kilka. Dla Rosji nienaruszalnym tabu jest granica na Bugu i nie ma ani powodu, ani zamiaru, żeby się za granicę Bugu wybierać. Straszenie dziś Rosją, jakoby po Ukrainie następna na rosyjskiej liście agresji była Polska, jest propagandową brednią, stworzoną chyba tylko po to, żeby otworzyć furtkę dla otwartego zaangażowania się Polski w wojnę.


Rosja jest dziś tym czym jest i czym powinna być dawno: północną Eurazją. Nie musi i nie powinna już udawać, że jest tylko zachodnią połową siebie, bo nie jest i już nie będzie. Putin w swoim przemówieniu w dniu 21 lutego, powiedział, że  Rosja jest "starą, niezależną i dość odrębną cywilizacją”. Przecież to zamyka temat Europy, o Polsce nie wspominając. Ale to oznacza, że ​​reszta Europy stoi w obliczu kryzysu tożsamości. I to jest poważny dla niej problem. Wyrzekając się swojej cywilizacji, Europa utraciła swoją tożsamość.  Do tego dochodzi pytanie: czy bez Rosji Europa może przetrwać? I z jakiego powodu Stany Zjednoczone próbują zniszczyć cywilizację ukraińską, bo przecież tym jest walka "do ostatniego Ukraińca"? Czym ją zastąpić?  Inwalidztwem całkowicie zależnym od Stanów Zjednoczonych?


Wojna spowodowała, że część Europy na zachód od granic Federacji Rosyjskiej i Białorusi stała się terytorium granicznym. Europa jest teraz europejskim wasalem granicznym Stanów Zjednoczonych, kontrolowanym przez marionetkowych gubernatorów mianowanych przez Waszyngton. Dziś w każdej europejskiej stolicy jest nadworny błazen Zełenskiego. Ich jedyną kwalifikacją jest umiejętność żonglowania faktami i manipulacjami opinią publiczną. Warto przy tym pamiętać, że "USA nie prowadziły wojny przez zaledwie 16 lat w swojej 240-letniej historii. Po zakończeniu II WŚ, USA próbowały obalić ponad 50 rządów, brutalnie ingerowały w wybory w co najmniej 30 krajach i próbowali zabić ponad 50 przywódców /Rzecznik Chin /.  Zapewne USA, jak zawsze w swojej historii, w końcu Europę "odpuszczą", a wtedy Rosja zostanie uprzejmie poklepana po ramieniu przez kraje Europy, które jeden po drugim będą pokornie prosić o to, żeby zapomnieć. Może poza Serbią i pragmatycznymi Węgrami. Tymczasem Rosja może być zajęta gdzie indziej, znacznie ważniejszymi sprawami niż przebudzeniem się Europy.


Nie wiem, gdzie w takiej konfiguracji znajdzie się Polska. Trzeba chyba będzie Warszawę przenieść gdzieś na Alaskę, w końcu lotnisko mamy w Berlinie, rząd w Brukseli, prezydenta w Kijowie, uzbrojenie na Ukrainie, węgiel w Kolumbii i komendanta z granatnikiem. Taka gmina....




kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (100)

Inne tematy w dziale Polityka