Przedmioty wydobyte z wnętrza Ziemi, archeologiczne artefakty, które są prezentowane w muzeach, w 99,9 proc. potwierdzają linię ortodoksyjnej, oficjalnej nauki, z której wiadomo, że Homo Sapiens pojawił się około 150 000 lat temu w Afryce, a swą wędrówkę rozpoczął około 100 000 lat temu. Każdy, kto twierdzi inaczej, jest szurem, płaskoziemcą i szarlatanem niegodnym czerpać z osiągnięć akademickiej nauki i musi się liczyć z ostrą krytyką za to, że śmie podważać zdobyte z tak wielkim trudem ustalenia historii ludzkości.
No dobrze, a co z tym 0,1 proc "innych" artefaktów? Hans-Joachim Zillmer od wielu lat jest badaczem, który stara się odkrywać niedorzeczności w historii ewolucji, co udowadnia w swych licznych publikacjach. Studiował inżynierię lądową na Uniwersytecie w Bergischen w Wuppertalu (dyplom w 1973 r.) oraz na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie (dyplom w 1977 r.). Posiada dwa stopnie naukowe w dziedzinie inżynierii budowlanej i jest inżynierem budownictwa lądowego oraz architektem w charakterze konsultanta. Dr Hans-Joachim Zillmer był członkiem zarządu korporacji budowlanej w Solingen (Niemcy). W 2002 roku został nominowany do tytułu Międzynarodowego Naukowca Roku [International Biographical Centre of Cambridge, Anglia]. Jest autorem obszernej publikacji na temat jednej z największych zagadek archeologii — skamieniałego, pokrytego kamieniem wapiennym młotka, który może pochodzić nawet sprzed 140 milionów lat.
Ów młotek, znany jako "młotek z Teksasu" lub "The London Artefakt” znajduje się obecnie w Muzeum Dowodów Kreacji w Glen Rose w stanie Teksas w Stanach Zjednoczonych. To narzędzie ma prosty kształt, prawie jak młotek murarski, powszechny w np. w Europie. Rękojeść młotka uległa krystalicznej petryfikacji ( proces polegający na lityfikacji (np. zlityfikowanie piasku w piaskowiec), jest bardzo twarda, a jej struktura jest nienaruszona. Zbadano, że część wewnętrzna, bardzo porowata, uległa karbonizacji. Naukowo nie da się wyjaśnić w jaki sposób wystąpiły równocześnie dwa procesy: karbonizacja i petryfikacja. To dwa zupełnie inne procesy. Dla krystalicznej petryfikacji potrzebna jest woda, podczas gdy tworzenie porowatego węgla musi być ekstremalne gorąco, czyli musi być ogień. Woda i ogień to dwa skrajnie różne żywioły, które wzajemnie się wykluczają. Zewnętrzne warstwy rękojeści przypominają skamieniałe pnie i pniaki petryfikowanego lasu w Parku Narodowym Skamieniałego Lasu w Arizonie. Ich wiek ocenia się na 100 - 200 milionów lat, a charakteryzują się one skrystalizowaniem podobnym do trzonka. Znając zjawiska prowadzące do krystalizacji, dla Zillermana jest to dostatecznym dowodem na to, że co najmniej trzonek "młotka z London" w Teksasie jest autentyczny i bardzo stary. Na poparcie swej tezy pisze także, że jeśli ktoś ze świata akademickiej nauki zaprzecza autentyczności trzonka, niech wyjaśni, jak można wykonać skamieniały trzonek ze zbyt porowatego w środku węgla nawet nowoczesnymi metodami?

Ale prawdziwą zagadką jest główka młotka. Obszerne badania zostały sprawdzone przez różne instytuty. John Mackay, dyrektor "Creation Science Foundation” w Australii, podczas pobytu w Ameryce poddał młot bardzo dokładnie analizom. Uczestniczyli w nim różni australijscy metalurdzy, a także kadra instytutu metalurgicznego Batelle Memorial Laboratory w Columbus w stanie Ohio. Za pomocą mikroskopów elektronowych zbadano normę i skład stali, z której składa się łeb młotka. Wynik badań jest bardzo zaskakujący, ponieważ okazało się, że skład chemiczny młotka jest następujący:
W 96,6% składa się z żelaza.
2,6% chloru.
0,74% siarki.
Niewiarygodne, ten materiał składa się z prawie absolutnie czystego żelaza! Nie wykryto żadnych innych dodatków ani zanieczyszczeń. Wynik badania jest po prostu rewolucyjny i jednocześnie niemal utopijny, bo każdy, kto choć trochę zna się na współczesnym hutnictwie, wie, że we wszystkich określonych procesach hutniczych, produkt nieuchronnie musi zawierać zabrudzenia krzemem lub węglem! Tymczasem jednolita struktura główki młotka prowadzi do wniosku, że jest to twarda stal, która została wyprodukowana za pomocą wysokiej jakości technologii z chemicznie czystym procesem produkcyjnym. Automatycznie nasuwa się pytanie: kto i kiedy wyprodukował ten młot? Zgodnie ze stanem naszych badań i nauki, młotek z Teksasu faktycznie po prostu nie mógł powstać. Specjaliści stwierdzają, że dzisiaj podobną jakość można osiągnąć jedynie specjalnymi procedurami przemysłowymi, które są bardzo rzadko stosowane.
Skamieniały młotek ma inne charakterystyczne cechy. Podczas odsłonięcia pierwotnego kawałka skały w 1934 r. metalowa głowica została uszkodzona na wysokości górnej krawędzi, w postaci niewielkiego wycięcia. Powierzchnia tego miejsca wydawała się błyszcząca jak srebro. Nawet po ponad 60 latach miejsce to nie zmieniło się zauważalnie. Nie ma śladu rdzy! Odpowiedzialność za to zjawisko przypisuje się wysokiej zawartości chloru, której towarzyszy całkowity brak węgla, które w przeciwnym razie wywołałyby reakcję konieczną do korozji w kontakcie z powietrzem.
Wnioski.
1. Rękojeść składa się ze skamieniałego drewna, zwęglonego od wewnątrz.
2. Główka młotka wykonana jest z bardzo czystego metalu, którego w praktyce nie jesteśmy w stanie wyprodukować i który nie koroduje ( nie rdzewieje).
3. Młot był całkowicie pokryty skałą. Można wykazać, że cały młot był kiedyś całkowicie otoczony masywnym piaskowcem i częściowo nadal jest. Część metalu utworzyła wiązanie chemiczne z otaczającym materiałem skalnym. Wynika z tego, że skamieniały młot musiał pojawić się przed powstaniem materiału skalnego! Wiek skały geologowie szacują na co najmniej 140, a być może nawet 400 milionów lat . Gdyby ta ocena była prawidłowa, młotek jest co najmniej tyle samo stary. Czyli ludzkość (a właściwie życie) nie może istnieć 4 miliony lat, ale co najmniej 140 milionów lat, być może także - według innych danych geologicznych - nawet 400 milionów. W tym przypadku otrzymujemy fundamentalne pytania dotyczące rozwoju historii Ziemi.
Jeżeli tak jest, to jesteśmy po uszy zanurzeni w mrocznym średniowieczu, kiedy nauka i Kościół nieodwołalnie twierdziły, że Ziemia jest płaska. Ludzie tacy jak dominikanin Giordano Bruno (1548-1600) musieli nawet stracić życie dla nowych, odkrywczych i prawdziwych twierdzeń. Ale pamiętajmy, że już pisarz Plutarch (46-120) ogłosił, że Wszechświat jest nieskończony i ma wiele zamieszkałych światów, słusznie uznając, że Ziemia nie jest centrum Wszechświata ani naszego Układu Słonecznego. Jeżeli ustalenia dotyczące tego dziwnego młotka są prawdziwe, to znaczy, że żyjemy w koszmarnym, zakłamanym do cna świecie. W Matriksie, w którym nic nie jest prawdziwe, co zresztą widać - jeżeli dobrze się przyjrzeć - każdego dnia. Nie tak dawno Edyta Górniak, za słowa o biorobotach, hybrydach i reptilianach została publicznie obśmiana, wyszydzona i obrzucona mało eleganckimi epitetami. Sam się uśmiechałem, ale kiedy czytam o "The London Artefakt”, do śmiechu jakby mi mniej... A przecież to tylko jeden z dziesiątek podobnych znalezisk. Gdzie tkwi błąd?
Obrazy wykorzystane w tekście zamieszczone są zgodnie z prawem do cytatu.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo