Jako Polacy łakniemy sukcesów, jak kania dżdżu. Ponieważ politycznie, gospodarczo, kulturalnie czy też technologicznie, możemy liczyć tylko na jakieś ewentualne zrywy, polski sukces fokusuje się w sporcie. Byliśmy dumni z Ireny Szewińskiej, Władysławów - Komara i Kozakiewicza, Orłów Kazimierza Górskiego, tytułów siatkarzy i dominacji Adama Małysza. Lista naszych dum jest zresztą dłuższa i jestem niesprawiedliwy pomijając np. Justynę Kowalczyk, Anitę Włodarczyk, Kamila Stocha i nnnych mistrzów, których pechem jest tylko to, że nie było im dane stać się medialnymi gwiazdami na trochę dłużej, niż chwilę, no może dwie. Jeżeli do dziś mieliśmy jakiegoś niekwestionowanego ambasadora polskiego sportu w kategoriach sukcesu przez duże "S", to był/jest nim bez wątpienia Robert Lewandowski. Ale to piłkarz czyli - nie podważając jego wielkości - tylko 1/11 część większej całości, którą jest czy do drużyna narodowa Polski, czy - tu już gorzej z polskimi odniesieniami - kolektyw Bayernu Monachium.
Polski kibic, nawet ten niedzielny, który sportem interesuje się tylko przy okazji globalnych, lub przynajmniej europejskich imprez, przyzwyczaił się, że z naszymi sukcesami w sporcie jest trochę tak, jak z pudełkiem czekoladek w "Forrest Gump" - nigdy nie wiadomo, co ci się trafi. Każde właściwie zawody sportowe, każdy mecz i każda rywalizacja na poziomie mistrzostw świata, olimpiady czy czempionatu kontynentalnego, to zagryzanie paznokci: może się uda, oj, żeby się udało. żeby dali radę. Rezultat tych modłów i zagryzania paluchów, najczęściej był odwrotny od spodziewanego: im bardziej nasze nadzieje były napompowane, tym większe było rozczarowanie. No trudno - Polacy, nic się nie stało. Chyba częściej polski sukces sportowy był jak borowik szlachetny w suchym jak pieprz lesie - pojawiał się nagle i niespodziewanie za sprawą kogoś nieznanego, kogoś, kto sięgnął po złoty medal, mistrzostwo lub rekord w stylu filipa z konopii.
Aż pojawiła się ONA: (1)ga Świątek. Kiedy dwa lata temu, Iga wygrała Roland Garros w stylu szalejącego nad Paryżem tornada, część kibiców i komentatorów ( w tym też moja osoba) obwieściła narodziny wielkiej gwiazdy światowego tenisa, która bardzo szybko przyćmi świetność Agnieszki Radwańskiej. Była to wtedy niebywała "obraza majestatu" popularnej Isi: większość sukces tenisistki z Raszyna traktowała jako jednorazowy wybryk nieopierzonej nastolatki, która wkrótce zostanie sprowadzona na ziemię. I przez mement wydawało się, że mają rację - Iga wpadła w jakiś dziwny dołek formy, przegrywała mecze, które powinna wygrywać, na korcie pojawiły się nerwy, wymachiwanie rękami, dyskusje i finalnie łzy bezsilności. Wspomniana wyżej Justyna Kowalczyk, napisała wtedy na Twitterze prorocze (jak dziś się okazuje) słowa, że te łzy to fundament przyszłych sukcesów. W grudniu 2021 Świątek podjęła trudną, ale ważną decyzję: "Czasami w naszym życiu zawodowym potrzebujemy zmian, żeby dalej się rozwijać. ” – wyjaśniła, kiedy po pięciu latach współpracy i triumfie w Roland-Garros w 2020 roku pożegnała Piotra Sierzputowskiego. Witaj Tomaszu Wiktorowski! Były trener Agnieszki Radwańskiej - od 2011 roku do końca jej kariery pod koniec 2018 roku - był niewątpliwie współautorem sukcesów światowej "dwójki" i zapewnił swojej podopiecznej ugruntowaną pozycję najlepszej w historii tenisistki Polski, przed pojawieniem się Świątek.
No i się zaczęło. Niezwyciężona przez 17 gier, zdobyła trzy kolejne trofea WTA 1000 (Doha, Indian Wells, Miami). Jak dotąd żadna z tenisistek nie wygrała trzech początkowych turniejów na rozpoczęcie sezonu. Oprócz jej technicznych i fizycznych cech, jeśli była w stanie dokonać rzeczy niebywałych, to również dzięki umiejętności zarządzania emocjami w ważnych momentach. Od czasu swojego pierwszego finału WTA Tour, przegranego w trzech setach w Lugano w kwietniu 2019 roku, Iga zmiażdżyła sześć tenisistek ze ścisłej czołówki.
6/4 6/0 vs. Osaka – Miami 2022
6/4 6/1 v Sakkari - Indian Wells 2022
6/2 6/0 v Kontaveit - Doha 2022
6/0 6/0 v Pliskova - Rzym 2021
6/2 6/2 v Bencic, Adelajda – 2021
6/4 6/1 v Kenin, Roland-Garros - 2020
Po przejściu Ashleigh Barty na tenisową emeryturę, Iga Świątek zaczęła być pełnoprawnym numerem jeden w kobiecym tenisie. Ale ranking to "tylko" ranking. Iga swoje panowanie musiała po prostu udowodnić. Od lutego Polka miażdży każdą rywalkę - radząc sobie doskonale z presją statusu faworyta i nerwami na tyle silnymi, żeby uczynić z nich atut. Nowa królowa kobiecego tenisa, jako 20-letnia kobieta, bez żadnego "zmiłuj" natychmiast zdobyła ogromny autorytet. Wystarczyło pokazać, że rozwinęła cechy, które pozwalają jej być kimś więcej niż tylko królową tymczasową. W Miami, po ogłoszeniu przez Barty abdykacji, Polka musiała odnieść sukces z "marszu" - nie tylko, żeby pokazać siłę numeru jeden na świecie w singlu, ale także także po to, żeby być pierwszą tenisistką w Polsce - detronizując ostatecznie Agnieszkę Radwańską. Mimo psychicznej presji dokonała tego fenomenalnie, masakrując w finale biedną Viktorije Golubić, 6/2 6/0.
"Oczywiście w ciągu ostatnich kilku dni czułam trochę większą presję ” – przyznała na konferencji prasowej po spotkaniu. "To było trochę bardziej stresujące niż zwykle, ale jestem całkiem zadowolona z tego, jak sobie z tym poradziłam i że mogłam pokazać swój najlepszy tenis. To dla mnie nowy dowód na to, że sobie z tym (presją - przyp. moje) poradzę". Już przed przyjazdem na Florydę, koronowana w Indian Wells królowa, stała się czwartą - i najmłodszą - zawodniczką w historii, która zdobyła słynnego "Sunshine Double" (podwójne Indian Wells - Miami), po Steffi Graf (1994, 1996) , Kim Clijsters ( 2005) i Wiktorii Azarence (2016).
Na dziś Iga wyrównała fantastyczny rekord serii 35 zwycięskich meczów z rzędu legendarnej Sereny Williams. Właśnie wygrała prestiżowy Roland Garros, potwierdzają absolutną dominację w światowym tenisie kobiecym. "Nie wiem, gdzie jest granica mojego potencjału ” – mówiła Iga po finale w Miami. "Wciąż mam wiele rzeczy do poprawy, przy niektórych zagraniach mogłabym czuć się bardziej komfortowo. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale mój trener ma dla mnie plan. Nigdy nie możesz przestać pracować, ponieważ inni nigdy nie przestają trenować i się doskonalić". Póki co tak, jak Wielki Rafa Nadal - jej idol i wzór do naśladowania - zaczęła na kortach siać spustoszenie. Ceglana mączka to jej żywioł: "Zawsze czułam się na niej jak ryba w wodzie, ale muszę jeszcze popracować nad przejściem między powierzchniami, zwłaszcza w odniesieniu do trawy". Jeżeli tego dokona, to możemy być pewni, że jej panowanie na tenisowym tronie będzie długie i owocne.
A dlaczego "zburzyła" polski sport? Bo ktoś zasiadający do oglądania meczu Igi, nie musi się "modlić" i obgryzać paznokcie z nerwów, żeby się udało i nie było "wtopy". Kiedyś w Anglii obowiązywało powiedzenie: "potrzebujesz pieniędzy? Postaw na Liverpool". Dziś to samo można powiedzieć o Świątek. Około godziny odbijania piłki i fajrant - Iga może wrócić do domu/hotelu, a my obejrzeć film, albo wrócić do przerwanej lektury. I tyle. Tego w polskim sporcie chyba nigdy nie było. Dodając do tego fakt, że tenis jest chyba najbardziej prestiżową i globalną dyscypliną sportu (może poza golfem i F-1), możemy być naprawdę dumni. Oczywiście Iga kiedyś pewnie coś przegra, wszak sport i tenis w swojej konstrukcji porażkę ma wpisaną w definicję, ale... w jej przypadku na razie się na to nie zanosi.
Można jednak napisać o zjawisku Igi Świątek bez używania słowa „tenis”. I będziemy wtedy rozmawiać o postaci-zjawisku, które syci nasze pragnienie triumfów i rozbudza wyobraźnię o potędze polskiego sportu na świecie. Nieważne, że to tylko wycinek mniej kolorowej rzeczywistości, bo Iga to fantastyczna dziewczyna: uśmiechnięta, swobodna, inteligentna, oczytana i mądra. Mamy zatem prawo cieszyć się chwilą. W parze z Robertem Lewandowskim Iga tworzy wymarzony duet ambasadorów nie tylko polskiego sportu, ale Polski w ogóle. Carpe diem.
PS. Iga powinna być impulsem ( i jest) do budowania narodowej zgody, zaniechania bezsensownego czasem brania się za łby, tylko dlatego, że zwyczajnie jesteśmy różni. A jeśli już trzeba komuś przyłożyć i sprowadzić na ziemię - to śmiało.. Ale róbmy to tak jak Iga na korcie – mądrze, z klasą, z finezją. Nie jak prymitywni kibole.
Inne tematy w dziale Sport