kemir kemir
9533
BLOG

A ja Ukraińców nie lubię...

kemir kemir Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 134

Każda generalizacja jest złudnym uproszczeniem. Czy Polacy lubią Ukraińców? Lubią, jak znają, gdy Ukrainiec nie jest abstrakcyjnym pojęciem, tylko znajomym z pracy czy osiedla. Nie lubią, gdy mają odmienne poglądy albo konflikt interesów. No i przede wszystkim zależy to od ludzi. Jedni są otwarci, skłonni poznawać osoby innych narodowości, a drudzy są chorzy z nienawiści. W Polsce są zarówno ludzie, którzy ucierpieli z rąk ukraińskich i dlatego mają uprzedzenia, jak i tacy, którzy rezonują poglądami propagowanymi przez pewne środowiska polityczne. Są różne pola sporu. Taksówkarz powie, że Uber jest zły – i dla niego Uber to Ukraińcy.


Badania sprzed inwazji Rosji na Ukrainę pokazywały, że to jeden z najmniej lubianych przez nas narodów. CBOS od lat bada stosunek Polaków do innych nacji – i sympatia dla Ukraińców była mniejsza niż dla większości narodów europejskich. Porównując z innymi naszymi sąsiadami, plasowali się oni się między Rosjanami, których postrzegamy najgorzej, a Białorusinami. Przy czym od lat 90. stosunek Polaków do Ukraińców generalnie się polepszał, ale w ostatnich paru latach sympatia wobec nich znów spadła. Wystarczy poczytać, co pisali i mówili Polacy przed tą  wojną -  jakieś 80% było przeciwko sprowadzaniu się Ukraińców do Polski w celach zarobkowych. Wygląda zatem na to, że propagandowa kampania "miłości" do Ukraińców jest nadmuchaną do granic możliwości pustą wydmuszką inżynierii społecznej, a nasz rząd, wiedząc bardzo dobrze, że większość Polaków jest raczej anty ukraińska, uchwalił skandaliczną z punktu widzenia państwa prawa -  ustawę o konfiskacie majątków za prorosyjską postawę. Czyli - innymi słowy - za brak postawy proukraińskiej.


Granicę z Polską przekroczyło już grubo ponad 2 mln. uchodźców z Ukrainy. Efekt w postaci spontanicznych, emocjonalnych i bardzo altruistycznych reakcji polskiego społeczeństwa są dla niego dosyć charakterystyczne. Widzimy to co roku przy okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - wtedy też następuje taki zryw. Jednak emocje dość szybko się wyczerpują i nie można na nich bazować. Zwłaszcza, kiedy chodzi o 2,5 miliona uchodźców uciekających przed wojną - Polacy chcą pomagać, nie można jednak liczyć na to, że to będzie trwało zawsze. Wspólna kuchnia i łazienka to dobre rozwiązanie tylko na chwilę. To są przecież obcy ludzie. Jesteśmy pełni współczucia, ale mamy swoje granice, a emocje się wygaszają. Co wtedy? Wrócą upiory przeszłości, bo przecież  przed II wojną światową,  rząd polski także wspierał finansowo Ukraińców, a potem był Wołyń, Małopolska? Polski naród  bardzo krótką ma pamięć, to wsparcie dla Ukraińców przez zwykłych Polaków, to coś z pogranicza lekkomyślności - być może hodujemy sobie pryszcz na tyłku, który rozrośnie się do niszczącego raka. Jak ufać narodowi, w którym banderyzm jest wpajany Ukraińcom od dzieciństwa?



Mało kto wie, że w 2016 roku  inicjatywy ukraińskiego IPN zmieniono program nauczania historii w starszych klasach szkół średnich. W jego ramach  został położony nacisk m.in. na proniemiecki i profaszystowski Akt Odnowienia Państwa Ukraińskiego, Banderę i UPA, "konfrontację polsko-ukraińską”, a także na akcję "Wisła”. Uczniowie zapoznają się także z m.in. z pojęciami "integralnego nacjonalizmu”, ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, a także właśnie "pacyfikacji”. Z kolei na zajęciach dotyczących okresu II wojny światowej uczniowie przerabiają program związany z ukraińskim ruchem wyzwoleńczym – w tym ze Stepanem Banderą, UPA oraz "konfrontacją polsko-ukraińską”. Również z postaciami Stepana Bandery i Romana Szuchewycza.


Wojna na Ukrainie - oprócz aspektów militarnych i zbrodni wojennych na ludności cywilnej - ma także inny, bardzo niebezpieczny akcent. Jest to wojna totalna globalistycznych mediów z prawem mas do logicznego myślenia. Globaliści tą wojnę wygrywają i stąd wynika ta nasza dziwna, nagła i niespodziewana miłość do Ukrainy. Nie sposób negować koniecznej i obowiązkowej wręcz pomocy uchodźcom wojennym, ale pewne sprawy należałoby po prostu wyraźnie rozgraniczyć. Wiele osób, za mediami powtarza, że po wojnie Ukraina stanie się "siostrą" Polski, a Ukraińcy będą naszymi braćmi, ale kiedy zapytać ich na jakiej podstawie opierają swoje marzycielskie wizje, zapada kłopotliwe milczenie. Jakaś wdzięczność, poczucie zwrócenia długu dobroci? Problem w tym, że w polityce liczą się interesy, wartości humanistyczne to pojęcia drugorzędne, przeznaczone dla niepoprawnych marzycieli. Interesy Ukrainy są bowiem sprzeczne z interesem Polski i byłoby dobrze w końcu sobie to uświadomić. Unii Europejskiej nie przeszkadza banderowska tradycja na Ukrainie. Polska pokazuje,  że jest gotowa przystać na przemilczenie ludobójstwa na Polakach, byle tylko Ukraińcy bili się z Moskalami. Ogłoszono więc, że milczenie na temat Wołynia leży w interesie Polski. Ale Ukraińcy nie chcą wyłącznie milczenia. Oni chcą, żeby ukraińskie ludobójstwo na Polakach zostało zanegowane. I może okazać się, że milczenie to za mało. Być może pewnego dnia usłyszymy, że negowanie Rzezi Wołyńskiej i akceptacja banderyzmu jest polską racją stanu. Co wtedy? Trudno zatem wyobrazić sobie większą sprzeczność interesów.


W 2017 roku Jarosław Kaczyński powiedział w wywiadzie dla "Gazety Polskiej”: "Jakiś czas temu długo rozmawiałem z prezydentem Poroszenką i powiedziałem mu wprost – z Banderą do Europy nie wejdziecie. Trzeba wybrać – albo integracja z Zachodem i odrzucenie tradycji UPA, albo Wschód i wszystko, co się z nim wiąże. Wiem, że taki sam przekaz popłynął do niego od pana prezydenta Andrzeja Dudy. Społeczeństwo ukraińskie, politycy ukraińscy stoją przed taką właśnie alternatywą. Nie można prowadzić polityki w oderwaniu od rzeczywistości, a ona wygląda tak, jak powiedziałem panu Poroszence."


Dziś Kaczyński robi ze swojej gęby cholewę i nieodpowiedzialnie angażuje się w wojnę, która - jak każda inna wojna - nie jest wojną wyłącznie czarno - białą i oprócz wielu aspektów dotyczących przyczyn i celów tej wojny, istnieje w niej sporo odcieni szarości. Ale my, Polacy, mamy nienawidzić Rosjan i kochać biednych, skrzywdzonych, sponiewieranych Ukraińców. Tak przebiega warunkowanie. Zbliżone do przypadku psów Pawłowa. Teraz wspomnienie o Rosji i Ukrainie wprowadza nas w pożądany przez socjoinżynierów stan emocjonalnego wzmożenia - chodzi o zbudowanie przeświadczenia, że pomaganie Ukrainie ma głęboki sens, że nasze wysiłki przybliżają "ostateczne zwycięstwo” słusznej sprawy. Tylko nikt nie zastanawia się, czy wszystkie te wysiłki i całe to oszalałe "wzmożenie” będzie miało jakikolwiek sens i pożytek zarówno dla Ukraińców, jak i dla Polaków. Wściekła propaganda mainstreamowa eliminuje wszelkie próby refleksji a każdy, kto odważy się na niezależnie myślenie jest piętnowany, jako zdrajca i obcy agent a tabuny zindoktrynowanych bogoojczyźnianych tzw. "Januszy” próbują zrobić wszystko, aby "podstawić mu nogę” w życiu osobistym i pracy zawodowej. Tropiciel "ruskich onuc"  to teraz zajęcie cieszące się największym autorytetem w polskim społeczeństwie.


Ale chyba pora się obudzić. Pora wytrzeźwieć od sztucznej przyjaźni polsko -ukraińskiej, bo takiej prawdziwej i szczerej nie było i nie będzie. Jako, że Ukraina jest naszym sąsiadem Polska zamiast dolewać benzyny do konfliktu powinna się zaangażować jak najszybciej w zainicjowanie procesu pokojowego. Jest w naszym interesie, aby wojna nie rozlała się dalej i nie zablokowała pomostu handlowego Wchód – Zachód, gdyż wówczas Polska utraci wszystkie profity z racji swojego tranzytowego położenia w Europie. Dlatego polski rząd i wszystkie opcje polityczne powinny stać się ambasadorami pokoju w naszej części kontynentu. Nie ma żadnego ważnego powodu abyśmy dobrowolnie ograniczali sobie możliwości prowadzenia polityki wschodniej w przyszłości. Czas myśleć o sobie i naszych interesach. A ja niezłomnie Ukraińców nie lubię , nie ufam im  i niezłomnie uważam, że to nie jest nasza wojna.


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (134)

Inne tematy w dziale Polityka