Co prawda do Nowego Roku 2022 jest jeszcze cały miesiąc, ale to właśnie teraz, w okresie względnego spokoju od świątecznej krzątaniny, jest najlepszy czas, żeby zastanowić się, co nas czeka w przyszłym roku. Nie mam, chyba na szczęście, zdolności wróżbity Macieja, ale przyszłość stawia tak wiele ważnych pytań, że warto się nad nimi pochylić. Na te pytania gotowych odpowiedzi nie ma, ale są pewne przesłanki, żeby pokusić się o zarysowanie prawdopodobnych scenariuszy. Wybrałem trzy - moim zdaniem - najważniejsze problemy.
Pandemia, czy jak kto woli Plandemia. Gates (wywiad dla Bloomberga) przewiduje jej koniec na lato 2022, ale zaznacza, że pokonanie COVID-19 nie oznacza wcale powrotu do normalności. Wręcz przeciwnie. Zdaniem amerykańskiego wizjonera, pandemia koronawirusa pokazała tylko jak wrażliwi jesteśmy na zagrożenie bioterrorystyczne lub wybuch kolejnych epidemii. Dlatego należy jak najszybciej przeznaczyć kolejne miliardy na organizację globalnego systemu zarządzania kryzysowego. Skoro mówi to człowiek, który przewidział COVID, to nie ma powodów, by mu nie wierzyć. Co oznacza "organizacja globalnego systemu zarządzania kryzysowego" widać po zamordystycznych zapędach sanitarystów, którzy już z Australii uczynili tyranię - z obozami "przymusowej kwarantanny" dla opornych. Europejscy przywódcy dzielnie podążają ścieżką wytyczoną przez australijskich zamordystów, z czego należy wnioskować, że i w Europie obozy to tylko kwestia czasu.
Klimat. Całkiem inteligentni ludzie, wśród nich także naukowcy, naprawdę wierzą, na przekór wszelkim faktom, że nadchodzi "katastrofa” klimatyczna i że jeśli natychmiast wyłączymy prąd oraz pozbędziemy się ropy i węgla, to czeka nas zielona szczęśliwość na szczęśliwej zielonej planecie. Rezygnacja z wołowiny też nas ocali, zresztą najlepiej w ogóle zaprzestać jakichkolwiek hodowli, bo zostawiają one ślad węglowy. Słowotwórstwo i histeria klimatyczna sięgnęła szczytu: aktywiści klimatyczni grożą końcem świata i plagami egipskimi, przy których jeźdźcy Apokalipsy to gówniarze ze szkółki niedzielnej. Ale jedyna katastrofa jaka nas czeka, to katastrofa wywołana przez tych właśnie ludzi. Nie wiem, czy alarmiści klimatyczni naprawdę wierzą, że wdrożenie ich żądań może zapobiec globalnej "katastrofie”. Wątpię. W Każdym razie nie uważają oni, że na nich także ciążą jakiekolwiek obowiązki. Na przykład obowiązki nielatania samolotami i nie obżerania się wołowymi stekami. Albo nieogrzewania domów i czerpania energii elektrycznej tylko z przydomowego wiatraka lub panelu. Większości z nich zależy głównie na ostentacyjnym chełpieniu się samym sobą i swoimi bzdurnymi poglądami. Wystarczy posłuchać Timmermansa, albo Grety. Wariatkowo. Nie liczą się ani czyny, ani skutki. Dla każdego z umysłem trochę tylko większym od mózgu ameby, powinno być oczywiste, że wszystkie te "straszne" wizje aktywistów klimatycznych to brednie, o których nie warto nawet wspominać. Ale ludzie zaczęli wręcz wyznawać religię klimatyczną, co wróży jak najgorzej. Wołanie o opamiętanie się to wołanie na puszczy i chociaż nikt dziś nie wie, jak to się wszystko skończy, to dostrzegam mały plusik. Kiedy wskutek działań klimatycznych guru zgasną światła, skończy się wi-fi i nie będzie już można ładować smartfonów ani komputerów, to fajny będzie powrót do pisania listów i przemieszczania się za pomocą konia, ewentualnie konia i bryczki. Mniej miłe będą kolacje złożone z surowej cebuli i kaszy, spożywane w mrozie przy świecach, ale to już detal. Nie bądźmy drobiazgowi.
Polska. Rok 2022 upłynie zapewne w scenografii "Nowego Polskiego Ładu". Prospołeczne wdrożenie tego projektu to być lub nie być nie PiS. Ale łatwo nie będzie, bo - pisząc delikatnie - ani ten "Ład" euforii nie wywołał ( nawet w szeregach wyborców PiS), ani on polski, bo to kopiuj/wklej z dystopii Klausa Schwaba i Agendy 2030. Ponadto działania rządu PiS będą niewątpliwie zależne od wyżej już wymienionych punktów - pytanie, na ile ten rząd jest w stanie trzymać się z boku pandemiczno- klimatycznego ścieku. Na razie jest wyczuwalny dystans, co bez wątpienia cementuje elektorat partii Jarosława Kaczyńskiego, ale rzecz wisi na cienkiej linie - zwłaszcza wobec coraz bardziej agresywnych działań KE i Niemiec wobec Polski. Już otwarcie antypolska opozycja nie przebiera w środkach, co wyraźnie widać przy wspieraniu bezprawnych orzeczeń TSUE, połajanek KE i sytuacji na granicy z Białorusią. Jeżeli potrafią stworzyć imigranta-wodnika, co to 6 dni z wody nie wychodził, to żadna podłość/prowokacja nie będzie im obca. A kiedy dołożyć do nich deklarowany sanitaryzm i zapędy zamordystyczne to.... chroń nas Panie Boże ( i Jarosławie Kaczyński) od tych ludzi. Ale KE, Niemcy i śmieszno - podła opozycja to tylko jedna strona medalu. Na drugiej stronie jawi się pragmatyczny Putin, systematycznie odbudowujący Imperium oraz dziadek Biden, bujający się w fotelu owiniętym ciepłym pledem. Jeden z drugim są groźni i nieobliczalni, chociaż z zupełnie odmiennych powodów. A że obydwaj "spiskują" z Niemcami, nic dla nas dobrego nie wróży.
Nie wiem, jak PiS to wszystko razem przetrzyma. Jak przetrzymamy to wszystko my, ludzie wolności o konserwatywnych poglądach, wierzący w Opatrzność i wartości, które były tak bardzo ważne dla naszych przodków. Ale co tam przodkowie: jak pojąć, że trzydzieści lat po upadku Związku Sowieckiego w zachodnich "demokracjach" króluje cenzura i fakty już się nie liczą - liczy się tylko ideologia i przestrzeganie jej przykazań, bezkrytyczne, bezmyślne powtarzanie doktryn panującej poprawności. Ba - nie tylko się liczą, bo są obowiązkowe. Obowiązkowe jest też szczucie na nieposłusznych. Nie wolno milczeć, bo "milczenie jest przemocą”. Trzeba dołączyć. Klaskać i maszerować, jak w czasach stalinowskich. Czasem trzeba też klękać. Zatem z jednej strony ogarnia nas nostalgia za starym czasami może siermiężnej, ale jednak normalności, z drugiej ogarnięci bezsilnością czytamy w kółko to samo, piszemy w kółko to samo ... co nic to nie daje i nikt nie słucha. Na dokładkę oglądamy wciąż te same, głupie i infantylne reklamy, przerywane fragmentami filmów i programów. Hej, ludzie! Opamiętajcie się! A w ogóle jest tam ktoś jeszcze?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo