Na początku był chaos. Ale zaraz po nim była rodzina, potem ród, następnie plemię, a na końcu naród. W efekcie powstały państwa jako instytucje mające na celu realizację i ochronę interesów narodu. Wykształciły się elity narodu, których zadaniem było reprezentowanie interesów państwa, czyli dbanie o dobro ludu. Normą stało się francuskie "Noblesse oblige" - pojęcie oznaczające, że szlachta wykracza poza zwykłe uprawnienia i wymaga, aby osoba posiadająca taki status wypełniała obowiązki społeczne, zwłaszcza w rolach przywódczych. "Kto twierdzi, że jest szlachetny, musi zachowywać się szlachetnie. Musi działać w sposób zgodny ze stanowiskiem, z reputacją, którą zarobił". Tylko tyle i aż tyle.
Tak skonstruowany system działał ( z różnymi efektami, ale to już inny temat) w Europie do mniej więcej XX wieku. Najpierw Lenin, później Hitler i Stalin odwrócili przyjęty ład: odtąd to naród miał by dla państwa. "Noblesse oblige" zostało wykreślone, to naród miał służyć elitom, które zostały wyposażone w narzędzia przymusu dla opornych, czyli tych wciąż wierzących, że państwo ma służalczą misję wobec narodu. Chociaż ta fundamentalna zmiana doprowadziła do wojen światowych, których skutki okazały się bezprecedensowe w historii świata, ta nowa doktryna pozostała niezmienna: część Europy opanował komunizm formatujący z uporem homosovieticusa, państwa zachodnie postawiły na złotego cielca konsumpcjonizmu. W jednym i drugim przypadku elity uznały, że społeczeństwa są zbyt głupie i za mało okrzesane, aby móc działać swobodnie i decydować o profilu państwa. Uznano, że tylko owe elity są uprawnione do tego, żeby narzucić społeczeństwom kierunki kulturalne i gospodarcze i są zdolne rozstrzygać, które są słuszne i skuteczne. Pojawił się coraz większy dystans pomiędzy politykami, a szarymi ludźmi. W Europie Środkowo-Wschodniej dystans spowodował demontaż Muru i upadek ZSRR, na Zachodzie trzeba było użyć potężnych sił policyjnych i wojskowych, żeby tłumić separatystyczne ruchy wolnościowe i antyglobalistyczne. Ale proces erozji relacji społeczeństwo (naród) - państwo wciąż postępował w ciągu geometrycznym i na dziś rozumienie rzeczywistości przez warstwy rządzące jest właściwie zerowe. Proponowane rozwiązania narastających problemów (nawiasem pisząc w znacznej części spowodowane przez "elity")) są coraz bardziej absurdalne i nie akceptowane przez społeczeństwa.
Demokracja? Bądźmy poważni: Przedmiotem walki o przychylność społeczeństwa ( wyborców) jest słuszność. Nieistotna jest prawda. Logika jest wręcz zakazana, a żeby mieć opinię o jakiejś sytuacji, wiedza jest zbędna. Wystarczy krótki kadr, który wzbudzi w nas emocje. W złości, oburzeniu czy zadowoleniu podejmujemy ocenę w ułamku sekundy. Powtarzamy słowa wypowiedziane przez dziennikarzy, którym nie wiadomo dlaczego w ogóle ufamy. Prymat słuszności zrzuca z nas walkę i trud dojścia do prawdy, a prawda przeważnie nie sprawia przyjemności. Innymi słowy, nie lubimy prawdy, ponieważ wiąże się to z bólem i dyskomfortem. Budujemy opinię na podstawie wyrwanych z kontekstu fragmentów jakichś wydarzeń. Wieczorne wiadomości, są zlepkiem kilkuminutowych klipów o sprawach, których omówienie każdej z osobna powinno trwać godzinę. Nie mamy zatem pojęcia o warunkach, przyczynach powstania konkretnego casusu. Nie wiemy nic (lub bardzo mało) o jego przebiegu i możliwych konsekwencjach. Nie ma analizy logicznej, brakuje finalnie osądu, który powinien być wybrany przez widza i możliwie najbliższy obiektywnej prawdy. Ale takie wiadomości wymagałyby czasu, pracy i pokory. Nie pisząc już o tym, że stanowiłyby niebezpieczeństwo dla doktryny naród dla państwa. A nuż wyborca zacząłby myśleć i wyciągać wnioski. Ból spowodowany poznaniem obiektywnej prawdy zmiótłby większość elit politycznych w kilka chwil, a Rewolucja Francuska okazałaby się niewinną zabawą gówniarzy.
Przez to wymagania stawiane politykom stały się minimalne. Na szefów ministerstw, rządów, ba - na prezydentów i wpływowe stanowiska w organizacjach międzynarodowych ( ONZ, UE, TSUE itp.) wybierane są osoby, które kiedyś nie miałyby szans na posady ciecia. Nieudacznicy wymyśleni przez wszechwładne media, często z "odchyłami" psychicznymi, zafiksowani utopijnymi ideami, które kiedyś rozwiązywali lekarze psychiatrzy w zamkniętych ośrodkach. Ale to my - społeczeństwa ponosimy winę, że dajemy tym osobnikom władzę. Nie rozumiemy wciąż, że ci ludzie pozbawieni są zdolności rozumienia czym jest ekonomia, gospodarka, polityka międzynarodowa i strategia rozwoju państwa. Pewnie dlatego, że sami tych rzeczy nie jesteśmy już w stanie pojąć. Daliśmy się omamić, zgłupieliśmy do niebezpiecznej granicy własnego bezpieczeństwa.
Polska. Wojna PiS z anty-PiS przynosi Polakom niewymierne straty, za które będą płaciły kolejne pokolenia. Hasła, które podejmują strony konfliktu, nie mają nic wspólnego z działaniem czy funkcjonowaniem państwa. Wiadomości, gazety, portale mają wiecznie wzbudzać emocje, których zadaniem nie jest budowanie wiedzy i świadomości społeczeństwa, a dzielenie go tak, aby liczby własnego elektoratu były jak największe. To podręcznikowy przykład, jeden do jednego, rzymskiej maksymy: divide et impera – dziel i rządź. W znacznej mierze przez zaprzańców, zwykłych zdrajców i wiernym im pożytecznych idiotów coraz bardziej miotamy się między mocarstwowymi interesami światowych potęg i naszych odwiecznych wrogów: Niemiec i Rosji. Bezradni patrzymy, jak nasze państwo umiera i jego resztki mielone są w młynach politpoprawności "Nowych Ładów", które jak żywe ilustrują znaną antyutopię "Nowy, Wspaniały Świat". Coraz częściej staje mi przed oczami obraz jak Polska, a wraz z nią Polacy, po raz kolejny zostają starci z kart historii przez polityczny huragan. Marnym pocieszeniem jest fakt, że owa antyutopia dotyczy dziś praktycznie wszystkich społeczeństw.
U Aldousa Huxley'a, obywatele Republiki rodzą się dzięki sztucznemu zapłodnieniu, a także klonowaniu. Od dziecka są poddawani warunkowaniu psychologicznemu, ale również biologicznemu, które ma ich przygotować do życia w podzielonym społeczeństwie kastowym, odrzucającym wszelką emocjonalność. Poczucie stabilizacji ma dawać obywatelom także narkotyk Soma, który wraz z narzuconymi rozrywkami zapewnia ludziom poczucie pozornego spełnienia oraz spokoju. Jesteśmy na prostej ( to jest właśnie ta ostatnia prosta) do stania się obywatelami Republiki, bo niezwykle skutecznie wmówiono nam, że " Wolność jest nieefektywna i przykra. Wolność to okrągły kołek w kwadratowej dziurze'.
Inne tematy w dziale Rozmaitości