Wśród wszystkich szczytów Gór Świętokrzyskich, wysoko ponad chmurami, króluje jedynie szczyt Łysej Góry. Miejsce to znienawidzone było przez okolicznych mieszkańców. Nikt nie śmiał się tam zapuszczać, szczególnie w burzliwe noce. Wtedy to na szczycie Łysej Góry zbierały się czarownice mieszkające w pobliskich miejscowościach. Zebranie okolicznych wiedźm nazywano sabatami. Czarownice na co dzień udawały wzorowe kobiety, ale takich należało się wystrzegać. W czasie sabatu latały na swoich miotłach nad domostwami rzucając uroki na te domy, których nie chroniły święte obrazy lub święcone dewocjonalia. Wiedźmy potrafiły zsyłać na ludzi i ich zwierzęta, choroby a nawet śmierć. Często też zatruwały wodę i żywność. Jednak najgorszą zbrodnią były uroki, zatruwające umysły okolicznych mieszkańców.
Z takim sabatem kojarzy mi się Campus Polska - czyli zgromadzenie tysiąca młodych ludzi w olsztyńskim miasteczku akademickim pod egidą hamletycznego Rafała Trzaskowskiego. Próba - przynajmniej częściowego zgubienia tradycyjnej platformerskiej etykietki z jej odpowiedzialnością za III RP - udaje się średnio. Na złość Trzaskowskiego w tzw. międzyczasie do Polski wrócił Donald Tusk i chociaż szyld Platformy jako najsilniejszej partii opozycji znów nabrał wagi, to sama osoba Tuska kojarzy się i już zawsze kojarzyć się będzie z ciemną stroną tej etykiety. W efekcie, na początku Campusu odegrano przed młodzieżą spektakl godzenia Tuska z Trzaskowskim. Obaj opowiadali, jak są sobie bliscy i się dopełniają, co w sumie podsumować można tak: podstarzali mocno czarownicy odpalili swoje miotły, polatali i porzucali uroki.
Tak zresztą pomyślana jest cała ta impreza. Balcerowicz, Michnik, Środa z ks.Sową podyskutują sobie o Kościele, burmistrz Londynu i Timmermans polatają sobie i rzucą uroki, podobnie jak Anne Applebaum, Elżbieta Bieńkowska, Adam Bodnar, Michał Boni, "Dulczessa", czyli Aleksandra Dulkiewicz, czy Marta Lempart. Lista oblatywaczy i oblatywaczek mioteł jest zresztą długa i zawiera chyba wszystkie nazwiska, które szczególnie wsławiły się głoszeniem hasła ***** ***. Co ten sabat ma wspólnego z Polską, która jest przecież w tytule tej imprezy, nie wiadomo. Organizatorzy twierdzą, że celem jest aktywizacja młodzieży po to, żeby wciągnąć ich do polityki. Kto chce, niech sobie w to wierzy, ale jeśli tak byłoby w istocie, to należało powierzyć młodzieży rolę aktywną i pierwszoplanową. Tymczasem tam są wyłącznie wykłady adresowane do młodzieży, pewnego rodzaju "pranie mózgów" przykryte iluzją rozmowy, czyli możliwością zadawania pytań. Problem w tym, że pytania z sali nie są rozmową, a zatem widać wyraźnie, że młodzież ma tam wyraźnie określoną rolę publiczności, do której przemawiają "czarownicy i "wiedźmy". Ktoś z młodych ludzi reprezentuje tam jakąś umowną większość i upomina się o swoje potrzeby? No nie bardzo, raczej chodzi o to, żeby porobić sobie z celebrytami "selfie" , poklepać się po plecach, nawiązać z nimi jakiś wymierny kontakt, bo może się to opłaci w przyszłości. A'propos opłacania to warto wiedzieć, że Campus Polska Przyszłości jest współorganizowany i finansowany między innymi przez Instytut Roberta Schumana, Fundację Konrada Adenauera oraz IRI, czyli International Republican Institute. Znaczy... samych "przyjaźnie" do Polski nastawionych instytucji.
Trochę szkoda, że jest jak jest, bo mimo, że ten sabat pod wezwaniem ***** *** to nie moja bajka, sam pomysł uważam za dobry i potrzebny. "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". Ta prawda, pochodząca z aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej, następnie sparafrazowana przez Stanisława Staszica w "Uwagach nad życiem Jana Zamoyskiego", jest w Polsce tyle lekceważona, co przybierająca skrajne i absurdalne formy w zależności od opcji politycznej. Jedni tłuką w głowy młodych, że przyszłość polega na sumiennym realizowaniu tego wszystkiego, co UE przedstawi jako europejskie standardy. Przekonują, że odpowiedzialność za własny kraj to lokowanie ufnosci w instytucjach i decydentach zewnętrznych, uznając, że wszelkie inne własne ambicje w tym względzie są niebezpieczną mrzonką szaleńców. Ideałem ma być zwykłe spokojne i wygodne życie pod rozciągniętym przez kogoś innego parasolem ochronnym. Drudzy widzą przyszłość młodzieży inaczej - uważają, że można mieć tylko tyle, ile samemu się sobie wywalczy, często bez oglądania się na okoliczności i ewentualne koszty. Twierdzą, że lokowanie odpowiedzialności za Ojczyznę gdzieś indziej jest zabójcze dla państwa i dla ich (młodzieży) aspiracji. I nie byłoby nic w tym złego, bo to bardzo przejrzysty wybór, gdyby nie formy perswazji używanych przez obydwie strony. W jednym i drugim przypadku mamy niestety do czynienia z mniej lub bardziej "praniem mózgów", czego Campus Polska jest namacalnym dowodem. Gdyby druga strona zorganizowała podobny sabat, założę się o każde pieniądze, że ów "dialog" z młodzieżą wyglądałby identycznie.
Smutne, że w tym przedstawieniu ( i w innych spektaklach z młodzieżą) idzie tak naprawdę nie o przyszłość "Rzeczypospolitych", ale o cyniczne zdobywanie dusz, czyli wyborczych głosów. O te dusze trwa zacięta wojna, bo bez nich zwalczające się partie skazane są na niebyt. Parafrazując znane powiedzenie: w tym sabacie jest metoda. Czy dobra, to pokażą wybory. Czarownice na szczycie Łysej Góry, żeby dobrze odprawić sabat wypowiadały zaklęcie, które brzmiało tak : "Płot nie płot, las nie las, wieś nie wieś, biesie nieś". Bies ***** *** niesie, tylko jeżeli Polska przyszłości ma wyglądać tak, jak ten campusowy sabat, to chroń nas przed tym Boże! Legenda o Łysej Górze mówi, że przerażeni sabatami ludzie, wykorzystywali krótkie okresy spokoju, żeby na Łysej Górze wznieść klasztor. Prace były szybkie, obawiano się, że czarownice mogą zakłócić budowę. Kiedy budynek postawiono, natychmiast rozpoczęto modlitwy i bicie w dzwony. Natomiast aby miejsce przestało źle kojarzyć się ludziom, Łysą Górę zaczęto nazywać Górą Świętego Krzyża. Klasztorne modlitwy raz na zawsze przegnały miejscowe czarownice, które już nigdy więcej nie urządziły, żadnego sabatu na szczycie Łysej Góry. Do modlitwy namawiać nie ma sensu, bo to przecież dziś zabobon, ale zastanowić się czym naprawdę jest Campus Polska na pewno warto. Tak jak warto pogonić wreszcie tych wszystkich współczesnych czarowników i współczesne wiedźmy... po obydwu stronach zresztą. Tylko kto to ma zrobić? Ta campusowa młodzież? Przypuszczam, że wątpię...
Inne tematy w dziale Polityka