Coraz śmielej i głośniej mówi się w mediach o wprowadzaniu obowiązku szczepień na Covid-19. Równolegle słychać głośną dyskusję o przywilejach dla zaszczepionych, którzy od 1 lipca mogą i powinni legitymować się zatwierdzonym przez Komisję Europejską, ujednoliconym "cyfrowym zaświadczeniu covidowym" czyli certyfikatem szczepienia. Pisząc o "dyskusji" popełniam pewne spore nadużycie, bowiem owa dyskusja nie tylko jest jednostronna, a'priori uznająca konieczność uprzywilejowania posiadających ów certyfikat, ale przebiega w sposób znany jako stawianie drugiej strony ( covidowych antyszczepionkowców) przed faktami dokonanymi. Wszak już podróż do niektórych państw jest niemożliwa bez tego certyfikatu, a bardzo liczne regulacje wewnętrzne poszczególnych państw, osobom bez certyfikatu uniemożliwiają wejście do kina, restauracji, na stadion, koncert, do zoo, czy aquaparku. Innymi słowy, certyfikat szczepionkowy zaczyna przyjmować formę certyfikatu cyfrowej tożsamości obywatela, klasyfikując go albo jako osobę uprawnioną do życia w "normalności", albo jako kogoś z tej "normalności" wykluczoną. Pomijam już powstające przy tej okazji sprzeczności z umowami międzynarodowymi, bo jeżeli posiadanie tego certyfikatu ma warunkować wjazd do innego państwa, to Strefa Schengen w praktyce przestaje istnieć. Ale to szczegół.
Ważne jest co innego. Jakiś rok temu, kiedy ktoś przewidywał wprowadzenie covidowych auswajsów, był wyśmiewany, jako "szur”, czyli szurnięty oszołom i zwolennik teorii spiskowych. Dziś segregacja szczepionkowa staje się faktem, we Francji obowiązek posiadania certyfikatu dotyczącego szczepienia bądź odporności na COVID-19 będzie od sierpnia dotyczył osób wybierających się do kawiarni, restauracji, centrów handlowych, planujących przejazd pociągiem lub długą podróż oraz odwiedzanie placówek medycznych. Certyfikat ten będzie obowiązywał również w miejscach rozrywki i placówkach kulturalnych. Możemy oczywiście lżyć francuskiego prezydenta, szydzić z niego i tworzyć śmieszne memy, ale widać, że tu już nie ma żartów: pytanie na dziś nie jest pytaniem, czy inne państwa też to wprowadzą, ale jest pytaniem kiedy pójdą w ślady Macrona.
Zastanówmy się co oznacza tego rodzaju segregacja. Bo że jest to segregacja trudno mieć chyba wątpliwości. Abstrahując od być może szlachetnych, mądrych i potrzebnych motywów wprowadzania tego rodzaju regulacji, jest to segregacja, szczepionkowy apartheid i covidowy rasizm. Koniec. Kropka. Powoduje on zamieszanie konstytucyjne, zaprzeczenie zapisom w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz w Powszechnej Deklaracja Praw Człowieka. Grubo, ale... póki co nikt się tym nie przejmuje. I nikt nie ma raczej takiego zamiaru, zresztą każde prawo można zmienić - zwłaszcza wtedy, kiedy położy się na usta dumne hasła o najwyższym dobru, jakim jest zdrowie i życie ludzi. Czyli koniec dyskusji, nie ma tematu.
Zostawmy zatem rozważania prawne. To nie ludzie z ulicy prawo uchwalają, ale politycy, którzy dla naszego dobra tak bardzo się poświęcają. Człowiek z ulicy natomiast, jeżeli nie jest zaszczepiony i nie posiada certyfikatu, może zapomnieć o filiżance kawy w kawiarni, obiadku w restauracji, zakupach w galerii, podróży pociągiem i odwiedzinach cioci w szpitalu. Koncertu, owszem, wysłucha, ale u siebie w domu z płyty, a film może obejrzeć w TV, bo kino nie jest już dla niego. Jest zatem wykluczony ze społeczeństwa, z którego wykluczył go polityk, uznając, że jest on w społeczeństwie szkodliwy i niepożądany. Jest kimś gorszym od skazanego bandyty, który na więziennej przepustce - o ile się wylegitymuje certyfikatem - może sobie pójść do tych zakazanych miejsc i napić się wódy z za zdrowie wykluczonego. Można śmiało zaryzykować postawienie tezy, że certyfikat szczepionkowy nie jest tylko zaświadczeniem zdrowotnym : pełni funkcję legitymacji przynależności do grupy ( społeczeństwa), czyli określa stopień przydatności do niej, na razie zero - jedynkowo. Nie zaszczepiłeś się, nie masz certyfikatu - no cóż, jesteś elementem niepożądanym w naszej społeczności. Ale zaraz... masz telefon przecież. Niestety, nie możesz z niego korzystać, bo to przywilej dla porządnych i prospołecznych ludzi. Konto w banku? Niestety, ale też takie mamy zasady. Potrzebujesz kredytu? No sorry, ale nie dostaniesz. Masz samochód? Ale samochody są tylko dla tych z certyfikatem. Oj, wyrzucili twoje dziecko z przedszkola? Bardzo nam przykro, ale w przedszkolu mogą być tylko dzieci zaszczepionych rodziców. Itd...
Człowiek jako istota społeczna na różnych etapach swojego życia uczestniczy w różnych grupach: rodzina, koledzy z podwórka, grupa przedszkolna czy szkolna, grono znajomych, koła zainteresowań itd. Tak działa instynkt pierwotny, bo tylko grupa zapewniała jednostce względne bezpieczeństwo. Wygnanie z grupy było karą gorszą od śmierci - skazywało wygnanego na powolną śmierć nie tylko fizyczną, ale też psychiczną, co dużo później zauważyli twórcy infamii i banicji. Chociaż formalnie nigdzie już infamia i jej łagodniejsza forma - banicja nie istnieje, to niezmiennie jakiekolwiek wykluczenie społeczne sprawia potworny ból. No dobra, powie ktoś, ale jak będą wybory, to im pokażemy. Chyba tylko swoją bezsilność, bo jaki to problem gościa bez certyfikatu pozbawić praw wyborczych? Przesadzam?
No to przypomnijcie sobie memy z tramwajami "nur fur zaszczepieni". Pośmialiśmy się, fajnie było, ale memy zastępuje rzeczywistość. Szczepionki są niby dobrowolne, ale jak tego nie przyjmiesz, jesteś wyrzucany poza nawias społeczny. A przecież jeszcze nie wiemy, co elity ciemnych, talmudycznych gabinetów światowych szykują nam w następnej kolejności: czy będzie to decyzja do wprowadzenia bezgotówkowego obrotu, czy już może decyzja o gruntownej przebudowie światowego systemu finansowego, czy może raczej wszechstronna kontrola i cenzura elektroniczna. Szkoda tylko, że ludzie nauki, medycyny, tzw. autorytety i doradcy rządowi, nie potrafią dostrzegać tego, co ciemne elity światowej władzy próbują nam narzucić – i przeciwdziałać temu, ostrzegać, uświadamiać społeczeństwo o zagrożeniu. Zamiast tego, w jakiś niezrozumiały i sprzeczny z logiką swoich zawodów sposób, tylko straszą, grożą i postulują jakieś zupełnie szalone rozwiązania. Niestety, na tym polu pozostają jedynie "szury" takie jak - nie przymierzając - autor niniejszego bloga.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo