Poniedziałek.
Kapitan nakazał zmianę kursu. Poprzedni był zbyt radykalny. Płynęliśmy pod wiatr, a wiatr jest głównym drogowskazem właściwego systemu. Teraz ma się to zmienić. Płyniemy na przekór tym, którzy nas do tego rejsu wybrali. Dosyć mamy szkwałów i wichur. Mamy pokazać światu naszą spolegliwość. Póki co majtkowie dostali wiatrów w żołądkach, bo kapitan nakazał także zmianę menu. W ramach piątki dla zwierząt jemy owoce morza. Dotąd jedyne owoce, jakie sobie aplikowaliśmy, były owocami w płynie, nieznacznie alkoholizowanymi - głównie jeszcze z zapasów poprzedniego kapitanatu. Ale te owoce importowano od wschodniego imperialisty, a teraz kapitan zarządził dostawy z niezależnych źródeł. W płomiennym przemówieniu nazwał to dywersyfikacją dostaw. Dywersyfikacja ma też dotyczyć dostaw paliw i gazu. Niestety, na razie gazów dostali majtkowie i niektórzy mocno dywersyfikowali za burtę. Jeden to się nawet zdywersyfikował w spodnie. Inni zeszli z pokładu , ale kapitan mówi, że to dobrze, bo załoga oczyściła się z elementów niepewnych. Najważniejsze, że trzymamy nowy kurs.
Wtorek
Po wczorajszych incydentach z załogą kapitan nakazał składanie oświadczeń przez wszystkich, którzy są na łajbie. Każdy ma napisać swój życiorys. Ponieważ od dziewiętnastu lat pływamy na tej samej jednostce, życiorysy mamy prawie jednakowe. Są oczywiście wyjątki - taki bosman Bowin przylazł z pirackiej łajby, bo pożarł się jej kapitanem. Tłumaczy, że drań był rudy, a wiadomo - rudy to fałszywy. Ale Bowin też jest fałszywy, kapitan kazał na niego uważać, bo przy byle okazji skieruje on łajbę na skały, żeby się rozbić i przenieść do innej załogi. Inni też maja ciekawe życiorysy. Nawigator na przykład utrzymywał przez radiostację kontakty z obcymi banderami, drugi bosman przywlókł na pokład kilka paskudnych chorób, a szyper trudnił się kontrabandą. W ramach zarządzonej rewolucji moralnej, kapitan polecił zamianę stanowisk. Odtąd łajbę będzie prowadził rachmistrz, bo sprawdził się jako dewersyfikator. Nawigator, bosman i szyper zostali pozbawieni dodatków funkcyjnych i karnie posłani do kotłowni. Tam mają przejść czyściec odnowy poprzez pracę fizyczną.
Środa
Kapitan wspaniałomyślnie ułaskawił ukaranych i dezerterów, którzy zeszli z pokładu. Podobno zauważył, że nie ma większości do podtrzymania procedur i zagrożone jest utrzymanie kursu. Zapowiedział też uwzględnienie w kursie nawigacji na Tradycję i Historię. Ma to się odnieść się do uświadomienia naszych korzeni, a nawet korzeni desek, z których zbudowana jest łajba. Czy jakoś tak... mamy w każdym razie wykuć na pamięć wszystkie chlubne epizody z historii łajby. Zaznaczył przy tym, żeby nie uczyć się przypadkiem zdarzenia z Instrukcji Poprawnej Nawigacji (IPN), bo to nie było udane przedsięwzięcie. Ale możemy pamiętać, że Francuzów nauczyliśmy jeść widelcami, nachlaliśmy się whiskacza z amerykańcami ( już tego nie powtórzymy, bo u nich zmienił się admirał), a ruskim na złość będziemy żeglować przez przekop na Mierzei. Niech się wypchają swoją Cieśniną! Pierwszy oficer zapytał, czy chlubną pamięcią należy objąć abordaż na MS "Kasta", ale kapitan zmierzył go lodowatym wzrokiem i powiedział, że zaraz wyrzuci za burtę. Piękna jest ta nasza historia. I tylko w rozkaz dzienny wygłaszany z mostka kapitańskiego wkradł się błąd. Pisarz pokładowy (czyli ja) pomyłkowo zamiast zwrotu "pokonujemy trudności" wpisał "pokonują nas trudności". Różnica niby drobna lecz jakże istotna. Zostałem wyznaczony do szorowania pokładu.
Czwartek
Kapitan pochwalił nas, że dzielnie wytrzymaliśmy wycieczkę kobiet, które wdarły się na pokład i wrzeszczały " ***** załogę," ***** kapitana oraz "wyp********". Domagały się jakiegoś skrobania na życzenie, ale nikt nie wiedział, o co im chodzi, bo my skrobiemy tylko marchewkę i ziemniaki. W każdym razie kapitan po tym incydencie stanowczo zakazał jakiegokolwiek skrobania, mamy wszyskto obierać. A z babami pomogła nam ochrona, chociaż nie do końca, bo chłopaki wymiękali, kiedy babska wrzeszczały, żeby ***** ochronę. Ale kajuty kapitana bohatersko bronili jak twierdzy, dali radę nawet z tym najbrzydszym babsztylem, co to wrzeszczała najgłośniej. Kapitan mówi, że babsko pójdzie siedzieć, ale podobno ochroni ją załoga MS "Kasta". Ja tam nie wiem, bo od tego czasu mam koszmary, że ten babsztyl skrobie przy mnie marchewkę, w każdym razie na łajbie pod żadnym pozorem nie wolno promować rozpusty i zdecydowanie przeciwdziałać powstawaniu jednopłciowych związków partnerskich. Kapitan napiętnował kilka par, które żyją bez odpowiednich sakramentów i zapowiedział wprowadzenie dodatków za każde poczęte dziecko, deputaty za nie naruszanie przykazania o pożądaniu żony bliźniego swego, premie za nie korzystanie z agencji towarzyskich i dłuższe urlopy tacierzyńskie. Na narzekania, że po długim pobycie na morzu majtkowie nie odróżniają już kobiety od wiosła, kapitan jako przykład wskazał siebie. Właśnie obchodził 50-lecie życia w celibacie. Popłakaliśmy się ze wzruszenia i życzyliśmy Kapitanowi następnych takich 50-ciu lat. Ale to było chyba faux-pas.
Piątek
Rachmistrz w obecności kapitana ogłosił Nowy Ład. Będzie nowy mostek kapitański i w ogóle cała łajba będzie odremontowana. Koszty ma pokryć Unia Kapitańska, ale ten fałszywiec Bowin mówi, że gówno dostaniemy, bo Unia tego abordażu na MS "Kasta" nam nie wybaczy. Do tego przysłali tego rudego z pirackiej łajby, żeby zrobił z nami porządek. Trochę szkoda, bo kapitan mówi, że w Nowym Ładzie będziemy mieć klawo jak cholera, a ten rudy jak dostanie kasę, to trochę rozda swoim piratom, a resztę weźmie sam. Kasa ponoć jest na MS "Makrela", a rudy służył tam ostatnie kilka lat i nawet doszedł do funkcji bosmana, chociaż najczęściej biegał ze szmatą i mopem. W każdym razie wyszedł lepiej niż jego kumpel, co miał zamiłowanie do zegarków i zszedł na ląd budować drogi. Z tym budowaniem jednak była lipa, bo najlepiej mu szło kreślenie dróg na mapie, za co kasował kilka baniek. Piękna fucha, lepsza niż mop i szmata, ale niestety siedzi. Kapitan mówi, że rudy też powinien siedzieć, chociaż do tego musielibyśmy zrobić abordaż na "Makrelę", albo spalić "Kastę". Tylko wtedy Unia Kapitańska na pewno nas zbombarduje, a my, chociaż kochamy naszego Kapitana, umierać za niego nie chcemy. A ta świnia Bowin, to już na pewno.
Sobota
Dzisiaj mamy wolne. Kapitan zarządził zbiorowe szczepienie na okoliczność zarazy z Wysp Bargamutów. Okrętowy lekarz, dr. Wtorkowski mówi, że to jest straszna choroba, która przebiega bez objawów i trzeba się szczepić. Tylko tak uratujemy całą załogę i łajbę. Kapitan, żeby nas dodatkowo zmotywować, wymyślił loterię dla zaszczepionych - można wygrać zestaw konserw rybnych w sosie pomidorowym, a nagrodą główną jest mielonka wieprzowa we własnym sosie. Po owocach morza to kusząca propozycja, chociaż podobno na MS " Józef i Kamala" ( dawniej MS " Donald") kilku majtków się po szczepionce przekręciło. Ale Unia Kapitańska dała gwarancje, że szczepionka jest skuteczna i bardzo bezpieczna. Nasz kapelan na wszelki wypadek odprawił mszę, chociaż nie wiadomo, czy w intencji zaszczepionych, czy ewentualnych chorych. Myślę, że chodziło mu o jednych i drugich. Pierwszy zaszczepił się dr. Wtorkowski, kilku majtków ustawiło się w kolejce, ale reszta uciekła pod pokład. Znalazło się kilka butelek owoców w płynie i potraktowaliśmy je jak szczepionkę doustną. Było wesoło i miło, chociaż dr. Wtorkowski łaził i marudził, żeby pójść się zaszczepić.
Niedziela
Obudziłem się ze skutkami ubocznymi naszej szczepionki. Pić mi się chciało strasznie i bolała mnie głowa. Nie było jednak czasu dojść do siebie, bo Kapitan zarządził alarm. Czarne chmury zbierały się nad łajbą i naszym kursem. Na dodatek nikt nie wiedział gdzie płynąć, bo kapitan, zamiast kazać zamontować nowe, nowoczesne przyrządy się pomylił i kazał zamontować atrapy, które miały być wysłane do muzeum. Sytuacja była poważna, bo kapitan ubrał się w kapok, a swojego kota zamknął w klatce, którą wyposażył w boję i nadajnik GPS. Kazał spuścić na wodę swoją malutką szalupę kapitańską ( Kapitan większej nie potrzebował) i powiedział, żebyśmy się modlili, bo wtedy na pewno zwyciężymy. ........................................... ( tekst nieczytelny) ............
.... Ale k**** wody i wciąż przybiera. Pompy nie dają rady. Sp******** do szalupy.
Nie wiadomo kiedy
Jak tu ślicznie. Palmy, piasek, plaża, normalne żarcie, wino i półnagie kobiety. Trochę za bardzo opalone, ale Kapitan zawsze mówił, żeby w takim wypadku uważać tylko, czy one bomby nie mają. Te nie mają, przynajmniej takich, o których mówił Kapitan. A propos Kapitana. Podobno werbuje nową załogę. Ale... ja wiem, czy warto?
Ewentualne podobieństwa do prawdziwych zdarzeń i osób są przez Autora niezamierzone i przypadkowe. Tekst zainspirowany treścią znalezioną w sieci, autorstwa p. Tomasza Misiewicza z 2009 roku.
Inne tematy w dziale Kultura