Na temat Grupy Bilderberg pojawia się wiele teorii spiskowych. Trudno powiedzieć, jaki faktyczny wpływ ma ona dzisiaj na kształtowanie rzeczywistości, ale trzeba przyznać, że różne zbiegi okoliczności są intrygujące. W 1991 r. Bill Clinton był gościem Grupy Bilderberg i rok później został prezydentem USA. W 2013 r. młody, zdolny Emmanuel Macron był gościem Grupy Bilderberg i w 2017 r. został wyciągnięty z kapelusza jako prezydent Francji. W 2009 r. Grupa Bilderberg urządziła kolację na rzecz wsparcia kandydatury byłego belgijskiego premiera Hermana Van Rompuy na fotel pierwszego przewodniczącego Rady Europejskiej i Van Rompuy nim został 1 grudnia 2009 r. Następny przewodniczący był, jak wiemy, wybierany przez Berlin według formuły 27:1, czyli nie jest tak, że GB rządzi światem, chociaż niewątpliwie ma na ten świat wpływ. Można prawie na pewno założyć, że w Grupie Bilderberg krystalizują się interesy i wsparcia różnych lóż masońskich.
Mało kto wie, że jednym z promotorów Bilderbergu był Józef Retinger, protegowany księcia Władysława Zamoyskiego i przyjaciel pisarza Józefa Conrada, a w czasach II wojny światowej doradca polskiego rządu na wygnaniu w Londynie. Zwany był przez współczesnych mu "Kuzynkiem Diabła”. W 1944 roku Retinger został wysłany do Polski z pieniędzmi dla ruchu oporu i z hiobową wiadomością, że Polskę wyzwolą nie Brytyjczycy, ale Sowieci. Po wojnie był logicznie gorącym zwolennikiem europejskiej współpracy. Skontaktował się z belgijskim księciem Bernhardem of Lippe-Biesterfeld, mężem holenderskiej królowej Juliany. Do grupy dołączyli były belgijski premier Paul van Zeeland i prezes Unilevera Paul Rijkens. Grupa skontaktowała się z Amerykanami i tak oto emigrant z Polski stał się jednym z założycieli Grupy Bilderberg, o czym wspomina się zbyt rzadko. Intrygujące jest jednak to, że Retinger zmarł w biedzie w Londynie w 1960 r. na raka płuc. Albo Grupa Bilderberg nie była wtedy jeszcze złotym cielcem, albo jej członkowie nie byli odpowiednio wdzięczni wobec Retingera za jego wkład w ich organizację.
O ile podczas trwania zimnej wojny głównym celami Grupy Bilderberg było wzmacnianie transatlantyckiego aliansu z USA i obrona Europy przed ewentualną sowietyzacją, to po upadku ZSRR i muru berlińskiego Grupa Bilderberg straciła na strategicznym znaczeniu i zdryfowała stopniowo w stronę grupy patrycjuszy zatroskanych o stabilność rynków finansowych ( czyli " kasa, Misiek, kasa"). Ostatnimi czasy lista gości spotkań Grupy Bilderberg nie była specjalnie imponująca, co może podkreśla dryfujący charakter tej formacji. Kilku polityków, kilku miliarderów, 96-letni starzec Henry Kissinger, finansiści oraz zbiór znanych nam propagandystów nowego porządku świata takich jak Timothy Snyder, Timothy Garton Ash czy też bułgarska wyrocznia – Ivan Krastev. Nawiasem mówiąc, ci panowie albo są "ludźmi roku” "Gazety Wyborczej”, albo są tam regularnie drukowani. Anna Applebaum, "kobieta roku” "Gazety Wyborczej”, była w Bilderbergu w 2015 r. i 2016 r. Krastev widniał zaś w europejskim dodatku GW "Nasza Europa”, gdzie niespodziewanie trzeźwo napisał: "nacjonaliści chcą chronić swój styl życia”. Dokładnie tak, bo skoro lewicowa rewolucja kulturowa chce siłą zmienić ludziom styl życia, ludzie się bronią, co jest ich naturalnym i świętym prawem, a nawet obowiązkiem wobec ich rodzin i dzieci. Dzięki jednemu zdaniu Krasteva wiemy, o co chodzi w tym całym cyrku, który rozgrywa się od dekad w Europie.
Co w takim wysokolotnym towarzystwie robił Sikorski i Trzaskowski? Przypadek Sikorskiego jest najprostszy: to mąż swojej żony, która najpierw uczestniczyła w spotkaniu Grupy Bilderberg sama w 2015 r., by rok później przywieźć z sobą Radosława. Applebaum jest częścią dworu Henry’ego Kissingera, któremu Sikorski co jakiś czas składał hołd. Dopóki 96-letni Kissinger żyje, dopóty jego dwór ogrzewa się w jego blasku. Sikorski jest też znany z braku autonomii, jego słynny hołd berliński z 2011 r. pisał były ambasador Wielkiej Brytanii Charles Crawford, człowiek powiązany bardzo prawdopodobnie z wywiadem MI6. Grupa Bilderberg utrzymuje widać zróżnicowaną hodowlę. O ile ma już gotowych kandydatów na Prezydenta Świata, to ludzie pokroju Sikorskiego mogą zawsze się przydać na jakieś prowincji.
Rafał Trzaskowski zasłużył na uwagę globalistów swoimi komentarzami o tym, że nowe lotnisko koło Warszawy nie jest potrzebne, bo jest już takie pod Berlinem. Jego bufonady o tym jak prof. Bronisław Geremek uczył go cywilizacji europejskiej po francusku pokazują, że ego Trzaskowskiego przerasta jego inteligencję. Ludzie pokroju Trzaskowskiego, pożyteczni idioci, zawsze się do czegoś przydadzą. Kluczem do zrozumienia postawy Trzaskowskiego w kontekście Grupy Bilderberg, jest interes globalistów, a - ściślej pisząc - interes Niemiec. Skoro kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski pytany o budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego stwierdził, że nie jest on nam potrzebny, bo niebawem powstanie taki w Berlinie, to mamy jak na talerzu jasne i wymowne stanowisko Berlina w tej kwestii. Trzaskowski jest zatem kandydatem nie tylko Platformy i POKO, ale także opcji niemieckiej. Trzaskowski reprezentuje ewidentnie interesy niemieckie. Koniec. Kropka.
Trzaskowski z jakiś nie do końca jasnych powodów, Berlinowi teraz musi się odwdzięczać i pilnować interesów niemieckich nad Wisłą. A interesem niemieckim jest to, żeby to centrum gospodarcze Europy zostawić w Niemczech i nie przesuwać w stronę Polski. Oczywiście, z polskiego punktu widzenia, polityk, który mówi, że po co nam lotnisko, skoro będziemy mieli takowe w Berlinie, kompromituje się absolutnie i Platforma powinna go od razu schować, ale propaganda TVN i zaczadzone taką narracją rzesze "pożytecznych idiotów", tworzą klimat w którym tego rodzaju sabotaż ma się całkiem dobrze. W wizji polityków takich, jak Trzaskowski - Polska ma być małym państewkiem, które gdzieś tam leży na peryferiach Europy, chociaż oficjalnie mieliłoby się bajeczkę, jakim to jesteśmy cenionym partnerem i prymusem w brukselskiej ławce. W sumie trzeba szanować Niemcy za to, że sobie kształcą polityków w obcych państwach. My też tak powinniśmy robić. Na razie tylko czekać - niestety - aż Trzaskowski zapyta: Po co nam polski przemysł? Przecież Niemcy go mają...
https://warszawskagazeta.pl/swiat/item/6494-sludzy-tajnego-klubu-bilderberg
Inne tematy w dziale Rozmaitości