Przyglądając się scenie politycznej mam chyba nieomylne przeczucie, że gdzieś, nad kimś lub na czymś wisi miecz Damoklesa. Jak głosi przypowieść, Damokles, dworzanin tyrana Syrakuz - Dionizjosa Starszego - był wielkim pochlebcą tyrana i nazywał go najszczęśliwszym ze śmiertelników. Ten zaproponował pochlebcy, żeby na jeden dzień wcielił się w jego rolę. Pozwolił mu nawet położyć się na swoim złotym łożu w pełnej przepychu komnacie i ucztować. Jednocześnie Dionizjos podczas wieczornej uczty nakazał zawiesić nad Damoklesem ostry miecz na końskim włosie. Nad kim/czym wisi ostry miecz na końskim włosiu?
Nadzwyczajna Kasta. W kwaterze głównej Kasty, czyli w Iustitii, panuje pełna mobilizacja w celu wywołania anarchii i jako przyczółek wywrotowej ofensywy wybrano Sąd Okręgowy w Olsztynie. Ów sąd, rozpatrujący apelację w sprawie cywilnej uznał za konieczne rozstrzygnięcie po wyroku TSUE, czy sędzia nominowany przez nową KRS był uprawniony do orzekania w pierwszej instancji - co jest tak absurdalne jak dociekanie, czy np. mój lekarz rodzinny ma prawo do wypisywania recepty. Jest to oczywiste podważenie prerogatyw Prezydenta RP, który - zgodnie z Konstytucją - powołuje sędziów na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Zadziwiająca jest ta diaboliczna ofensywa Iustitii, która - zdaje mi się - miała przygotowane scenariusze na, zdawałoby się, oczywisty wyrok TSUE - a tu zupełny ZONK i ... jak żyć? Ano, trzeba realizować przygotowany scenariusz i udowodniać, że TSUE zrobił miazgę z pisowskich reform sądowniczych, chociaż jest dokładnie odwrotnie. TSUE w żaden sposób nie podważył legalności wyboru KRS, ponieważ z definicji nie miał do tego prawa i zamiast spełnienia oczekiwań Iustitii i Otuańczyków usłyszeliśmy, że sądy w Polsce mają same interpretować przepisy unijne i je stosować, co przecież obowiązuje od momentu wejścia Polski do UE. Ale Iustitia - czyli kastowy beton - chce zawracać Wisłę kijem i jak to mówią młodzi - robią wiochę, co musi doprowadzić w końcu do delegalizacji tej wybitnie szkodzącej polskiemu wymiarowi sprawiedliwości ( i Polsce) instytucji. Nie mam wątpliwości, że nad Iustitią wisi miecz nie tyle zawieszony na końskim włosiu, co na cieniutkiej, bawełnianej niteczce i wystarczy podmuch wiatru, żeby spadł i ostatecznie "uśmiercił" pojęcie "nadzwyczajnej kasty" i jej wyznawców z plemienia OTUA.
PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego nabija sobie punktów minusowych, co - nie ukrywam - budzi mój niepokój i niezadowolenie. Jest oczywiste, że powołanie do TK kontrowersyjnych postaci pani Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza, służyć ma następującym celom: pokazanie "kto tu rządzi" i zabezpieczenie "terenu" na całe dziewięć lat, gdyby - nie daj Boże - zarządcy "kolonia Polska" powrócili do władzy. Padł rzecz jasna mit o "niezależności" takich instytucji jak Trybunał Konstytucyjny - i bardzo dobrze, ponieważ nikt zdrowo-rozsądkowy nie zaprzeczy, że TK Rzeplińskiego był "peowski". Sorry, taki mamy klimat - teraz TK jest całkowicie pisowski i nie ma co udawać, że jest inaczej.
Niemniej, można chyba było osiągnąć ten sam cel innymi osobami - tefałeny mają pożywkę i paliwo na kilka miesięcy i mieszają Pawłowicz i Piotrowicza nie tyle z błotem, co wręcz z gównem. Osobiście jestem wielkim fanem pani Krystyny - za jasny, cięty język i poglądy które tym językiem wyraża. Do Piotrowicza mam stosunek ambiwalentny, ale nie wiem, czy jego persona nie odbierze głosów tych wyborców, na których Pisowi powinno zależeć w kontekście wyboru Andrzeja Dudy na drugą kadencję prezydencką. Incydenty typu marszałek Witek i głosowania można właściwie pominąć, ale na pewno tego typu zdarzenia nie służą budowie poprawnego wizerunku PiS w nowej kadencji. Szkoda mi defensywnej energii na bronienie pani Witek, którą to energię powinno się wykorzystać ofensywnie - jak za czasów początków rządu pani premier Beaty Szydło. Rząd Morawieckiego nie ma właśnie tego "czegoś" - tego efektu "wow", nawet, gdyby ten efekt miał dotyczyć tak prozaicznych spraw jak karne rozliczenie rządów PO/PSL.
Cieszy natomiast stanowisko szefa rządu w sprawach dotyczących LGBT - pytanie jest jednak takie: na ile przełoży się to stanowisko na konkretne działania, np. w kwestii zakazów prowokacyjnych marszów "tęczowej zarazy". Rzecz jasna, jest to tylko przykład - jako zwolennik "twardych" rozwiązań drażni mnie "gołębie serce" prezesa Kaczyńskiego w niektórych kwestiach - głównie w tych, w których aparat państwa, mając wszelkie narzędzia do działania, pozostaje miękki i nijaki. Druga kadencja, wygrana w sposób jednoznaczny i bezdyskusyjny, powinna punkt ciężkości z transferów socjalnych przenieść na kwestie porządkowania państwa, co musi oznaczać koniec anarchii - tak w Sejmie, tak w Iustitii, tak na ulicach. Basta - tego oczekują wyborcy, a miękkość odczytają jako słabość. Wpadki tylko odczyt słabości pogłębiają, ale póki co, miecz Damoklesa wisi nad PiS na dosyć grubym sznurze. Na sznur jednak czają się Konfederaci - na miejscu Kaczyńskiego, nie lekceważyłbym tego zjawiska. Prawicowców w Polsce jest dużo, od "Konfy" na razie skutecznie odstraszają jej liderzy, ale brak zdecydowanych działań - głównie w obszarze wyroku TSUE i "nadzwyczajnej kasty" - spowoduje zamęt w temacie żydowskich roszczeń, który - abstrahując od realiów i prawdy - gruby sznur zamienią w cienką nitkę.
POKO/Grzegorz Schetyna. Gdyby dziś PO była tematem czysto historycznym, jako partia równie szkodliwa Polsce co PZPR, nikt nie powinien być zdziwiony. Ale mówimy o POKO, czyli zlepku popłuczyn po "Nowoczesnej", kanapowo- śmiesznej partii "Zielonych" Małgorzaty Tracz i żelaznego trzonu PO, który ( w większości) zamiast spacerów po sejmowych korytarzach, powinien mieć spacery w więziennych spacerniakach. Ale w tym miejscu należy się słowo szacunku do Grzegorza Schetyny - facet, który powinien być "ścięty" po wyborach do europarlamentu, a jego los po wyborach parlamentarnych był praktycznie przesądzony, nadal w Platformie rządzi i dzieli, rozgrywając stare, peowskie wygi jak dzieci i rozstawiając ich po kątach. "Zając" Jaśkowiak wręcz pogonił Kidawę -Błońską do bardzo ciemnego kąta, zapewne nie wiedząc do końca, iż jest tylko pacynką w rękach Schetyny - w tym przypadku zastąpionych wprost ręką Grupińskiego. Między baśnie można włożyć zapowiedzi wyłonienia w POKO kandydata zdolnego pokonać Andrzeja Dudę w wyborach prezydenckich - Schetyna gra wyłącznie na utrzymanie swojej pozycji szefa PO - nawet, jeżeli grozi to secesją "antyschetynowców".
Problem w tym, że miecz wiszący nad Schetyną i POKO odciąć może lewica - a głównie Adrian Zandberg, który coraz bardziej wyrasta na głównego rywala prezydenta Dudy. Ale Schetyna wydaje się myśleć "po mnie choćby potop" i zajęty jest wyłącznie swoim dobrostanem. Stawiam dolary przeciwko chrupkom, że do majowych wyborów Schetyna swoją pozycję utrzyma - Jaśkowiak, chociaż bez szans z Dudą, jest wymarzoną tarczą, która nie dosyć, że przyjmie wszystkie ciosy, to zmarginalizuje "jajogłowych" Platformy - jak choćby Kidawę. Jednak miecz na POKO i na Schetynę w końcu spadnie , bo spać musi - partia w tej formie ( zwłaszcza wobec rosnącego znaczenia Lewicy i chyba jednak Konfederacji) przetrwać nie może. Obstawiam, ze miecz spadnie po wyborach prezydenckich - zakładając wygraną Dudy. Nic dobrego z tego jednak nie wyniknie - obawiam się, że część POKO pójdzie "w jasyr" do Czarzastego i Zandberga, część prawdopodobnie wykorzysta biały rumak Tuska, który do Polski przygalopował bez jeźdźca, ale wciąż jest niebezpiecznym i znaczącym "koniem trojańskim" sterowanym z zewnątrz.
Na razie - jak widać z powyższych rozważań - miecz nie wisi ani nad Lewicą, ani nad "obrotowymi" z PSL, ani nad "Konfą". Te ugrupowania raczej wyczekują na moment, w którym gdzieś ów miecz spadnie i stworzy nowe możliwości. Nie znaczy to oczywiście, że tak zostanie - Lewica gra wysoko, ale mając na karku Biedronia, może nie tylko stracić postawioną pulę, ale jeszcze do niej dopłacić. PSL Kosiniaka - Kamysza wciąż nie bardzo wie, "o co kaman" i stoi w rozkroku - jedną stopą w antypisie, drugą w lewactwie, trzecią (sic), jak na "obrotowych" przystało, w nijakości, która prędzej czy później i na Stronnictwie wyzwoli miecz Damoklesa. A Konfederacja? Ma ogromny potencjał, ograniczony ograniczeniami jej liderów i bezmyślnym sianiem trwogi z powodu amerykańskiej ustawy 447 JUST. Tyle tylko, że jeszcze o tym nie wie, a kiedy się dowie może już być po wyborach 2023. Miecz nie wybiera -jest tylko bezdusznie zawieszony.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo