Znalazłem takie coś u Leskiego albo A.Zarzeczańskiej, nie pamiętam. Skopiowałem sobie, żeby sprawdzić fakty tam podane, a dziś patrzę, że autora chyba zabanowano.
A ten jego komentarz był co najmniej nie na miejscu. Łzawe powoływanie się na rodzinne zasługi jest obleśne.
Wklejam go, bo warto zobaczyć, do czego posuwa się prawica.
Jako wnuk endeckiego faszysty chciałbym podziękować wszystkim "antyfaszystom" w imieniu swojego stryjecznego dziadka Tadeusza.
Stryj Tadeusz był w okresie okupacji prezesem warszawskiego Stronnictwa Narodowego. Ciocia Zofia zajmowała się kolportażem pism "Walka" i "Szaniec". Oboje działali w Narodowej Organizacji Wojskowej, na czele której stał mecenas Mieczysław Trajdos (ścięty toporem 7 VII 1942, według innej wersji gestapowcy wrzucili go do klatki z lwami w poznańskim ZOO).
18 maja 1941 w ich mieszkaniu znajdowali się: Tadeusz, który z ciężką grypą leżał w pierwszym pokoju, Zofia, ich dzieci: 17-letni Paweł i 12-letnia Hania, oraz Ksawery Szwarc, członek Zarządu SN oddziału warszawskiego, jeden z redaktorów pisma "Walka", który w stołowym pokoju pisał artykuł do pisma.
Około godziny 17 odezwał się dzwonek i weszło dwóch gestapowców. Zaczęli oni od rewidowania pokoju sypialnego, w którym leżał Tadeusz. Zobaczywszy portret Romana Dmowskiego na ścianie napluli nań.
Rewizja trwała prawie do godziny 24, gdy gestapowcy kazali wszystkim domownikom się ubrać. Zofię z Pawłem zabrali na Pawiak, Tadeusza i Hanię na Szucha. Tadeusza natomiast wzięli na przesłuchanie. Przewieźli go też niebawem na Pawiak, tak ciężko pobitego, że od razu poszedł do szpitala.
Okrutne przesłuchania trwały 2 miesiące. Gdy gestapo w końcu zrozumiało, że niczego ze stryja nie wyciągnie, został wraz z Pawłem i wieloma działaczami Narodowej Demokracji wywieziony w dniach 23 lipca 1941 do Oświęcimia. Wysłano tam także zaprzyjaźnionego z Tadeuszem posła Stanisława Sedlaczka, prof. Romana Rybarskiego, Ksawerego Szwarca. W transporcie 350 mężczyzn był także Józef Noji, doskonały długodystansowiec. Tadeuszowi udało się pożegnać z Zofią, która została na Pawiaku, by później trafić do Gross-Rosen. Było to ich ostatnie widzenie w życiu.
Serdecznie lubiący Tadeusza i jego rodzinę Jerzy Ptakowski wspomina spotkanie z Pawłem w Oświęcimiu: „Młodego Pawełkiem spotkałem w mroźny dzień zimowy, kiedy błąkałem się po zwolnieniu ze szpitala wśród obozowego tłumu, czekając na apel. Na mój widok Pawełek, który uważał mnie za kogoś bliskiego, zaczął biec w moją stronę i wpadł pod rower przejeżdżającego drogą prowadzącą na blok jedenasty, alejką brzozową unterscharfführera Bogera, jednego z najstraszliwszych zbrodniarzy oświęcimskich. Na zamarłego z przestrachu chłopca posypały się ciosy. Powalony wielokrotnie na ziemię, dźwigał się jak dyscyplina obozowa wymagała, stawał na baczność, aby pod następnym uderzeniem runąć znowu pod nogi rozwścieczonego kata o kamiennej twarzy, nazywanego przez więźniów "czarną śmiercią". Gdy Boger wreszcie odjechał, pozostawiając pokaleczonego i posiniaczonego chłopca, Pawełek z twarzą pobladłą od bólu oparł głowę na moim ramieniu i cichym szeptem zapytał: Czy mogę teraz zapłakać?”
„Tadeusz, wybitny filolog klasyczny, walczył w okresie plebiscytu o polskość Śląska, był członkiem Zarządu Polskiej Macierzy Szkolnej. W obozie oświęcimskim śmierć za nim chodziła jak cień. Początkowo razem z przyjaciółmi, m.in. z harcmistrzem Stanisławem Sedlaczkiem i Michałem Sicińskim, b. prezesem Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycieli, przenosili worki z cementem z wagonów na skład. W styczniu 1942 jako niezdolny do pracy został przez gestapowców dołączony do więźniów przeznaczonych do zagazowania. Dosłownie sprzed drzwi komory gazowej jeden z chirurgów warszawskich, narażając własne życie, wyrwał go fortelem z rąk oprawców.
Kol. Tadeusz do pierwszych dni marca przebywał na bloku dla rekonwalescentów. W najstraszniejszych warunkach deklamował Dantego i Mickiewicza. Jego dobroczynny wpływ na więźniów, pogoda, hart ducha i wiara w wielką przyszłość Ojczyzny były godne najwyższego podziwu. Wywieziony do nowych, nie wykończonych jeszcze baraków w Birkenau w połowie marca 1942 został tam zamrożony”.
Więc odwalcie się od endeków, lewacy wszelkiej maści. Owszem, ich poglądy z latach 30. mogą dziś odrzucać. Ale w odróznieniu od waszych dziadków - najlepszych sojuszników Hitlera, płatnych pachołków Rosji - nie poszli na współpracę z żadnym z okupantów, mimo niemieckich propozycji. Za to też byli najokrutniej prześladowani i mordowani.
I nie mówcie mi, że nie macie nic wspólnego z komunistami. Głosowaliście na SLD? To jesteście KOMUCHAMI. W Polsce nie istnieje partia lewicowa o niekomunistycznej przeszłości, a jedyny godny szacunku lewak to Ryszrd Bugaj.
Administracjo, szcun za zablokowanie tego faszysty. No pasaran!
Komentarze
Pokaż komentarze (13)