Smutne, że przyszło nam żyć w czasach w których realia polityki historycznej należy artykułować w sposób bezwzględnie prosty, maksymalnie przejrzysty, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości. Wynika to po części z fatalnej polityki prowadzonej w tej materii przez polskie państwo, w dużej mierze także z niewiedzy, lekceważenia i ignorancji najmłodszych pokoleń.
Możemy się śmiać lub wzruszać ramionami - ale taka jest rzeczywistość. Historia XX wieku jest traktowana w szkołach po macoszemu, a przeciętny licealista jest w stanie więcej powiedzieć o starożytnej Grecji niż Katyniu czy konfliktach zbrojnych po II wojnie światowej. Dodajmy do równania wyjątkowo agresywną (i skuteczną) politykę historyczną prowadzoną przez naród sprawców największych tragedii ubiegłego wieku (Niemcy i Rosja) i niedługo okaże się, że obozy koncentracyjne faktycznie były polskie a niemieccy żołnierze, zmuszani do walki przez mitycznych nazistów wyzwalali w wolnych, pełnych refleksji chwilach, ciemiężonych przez polską swołocz biedaków.
Za śmierć Warszawy i jej bohaterskich mieszkańców odpowiadają z kolei... dowódcy Powstania, którzy lekkomyślnie poprowadzili rodaków na śmierć. Pisałem niejednokrotnie, analiza historycznych wydarzeń z punktu siedzenia przed komputerem w ciepełku lemingowego sukcesu winna być naznaczona szacunkiem i refleksją, dopiero potem piętnowaniem czy mędrkowaniem.
Na naszych oczach narodziła się w ostatnich latach grupa domorosłych patriotów, znawców historii, wojskowości - którzy w cynicznej i pozbawionej refleksji tragiczne wydarzenia roku 1944 określają dobitnie błędem, kompromitacją, żenującą pomyłką.
Powstanie Warszawskie to symbol - niezłomności, walki, cierpienia. Tragiczna próba ukazująca bezmiar okrucieństwa czasów okupacji, desperację i bezsilność państwa postawionego w obliczu niemożliwego, a którego godność, honor, człowieczeństwo zostały wystawione na próbę zdrady, osamotnienia, porażki.
Dyskusja o jego celowości i genezie, przebiegu, snucie hipotez musi być naznaczone szacunkiem i wyraźnym nakreśleniem granic - kto był katem, rzeźnikiem, pozbawionym człowieczeństwa i uczuć mordercą, a kto ofiarą, desperacko walczącą o zachowanie resztek wolności i honoru.
Przepraszam Pawlikowskiego, że w tytule postawiłem jego Idę obok czegoś takiego jak "dzieło" Stuhra - ale chodzi o pewną ideę. W czasach gdy polski prezydent oddaje honory niemieckiemu zbrodniarzowi, zatraca się poczucie odpowiedzialności a świat na naszych oczach próbuje kreślić nową, nieprawdziwą i kłamliwą wizję historii my miast walki o pamięć naszych przodków dokonujemy przedziwnego samobiczowania.
Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw...
Zachęcam do śledzenia: http://twitter.com/MarcinTomala
Można mnie także polubić (lub znienawidzić, co kto woli), porozmawiać, zapytać, zganić: https://www.facebook.com/okiememigranta
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura