"Przez zwycięstwo trumpizmu Buchanan rozumie trwałą reorientację Partii Republikańskiej z partii wolnorynkowej i jastrzębiej w polityce zagranicznej
• na stronnictwo klasy robotniczej,
• nacjonalizmu gospodarczego,
• restrykcjonizmu imigracyjnego
• i realizmu w stosunkach międzynarodowych”…
Bo od lat istniały realne palące problemy Ameryki, boleśnie odczuwane przez „szarego człowieka”, ale od dawna były one lekceważone i zaniedbywane przez rotszyldowskie elity obu głównych amerykańskich partii politycznych:
- kwestia ograniczenia imigracji z Trzeciego Świata (obniżającej amerykańskie pobory i wypierającej autochtonów z rynku pracy)
- przyhamowanie ambicji Chin (gdzie rotszyldowie wyeksportowali miliony amerykańskich miejsc pracy)
- walka z terrorem politycznej poprawności postępowej lewicy
- domaganie się większych nakładów na obronę od państw NATO
- potrzeba sensownych inicjatyw pokojowych na Bliskim Wschodzie oraz izolowanie Iranu jako alternatywa dla nowej wojny
- ujęte w hasłach„America First!” oraz „Make America Great Again!”
ReklamaDonald Trump po prostu odpowiedział na wielkie zapotrzebowanie społeczne zwykłych Amerykanów, zostając wbrew amerykańskiemu (=rotszyldowskiemu) establiszmentowi ich prezydentem. Miliarder na czele zwykłych ludzi – nic dziwnego, że rotszyldowie długo nie mogli uwierzyć w potencjał tego ruchu, praktycznie przesypiając elekcję w roku 2016.
„16-letni plan zniszczenia Ameryki. (…)
Nigdy nie przyszło im do głowy, że ona może przegrać!”A jego dziedzictwem z czasów sprzed pandemii (a wydaje się, że jednym z obecnych celów całej tej od dawna przygotowywanej operacji:
- naszkicowanej przez Fundację Rockefellerów jeszcze w roku 2010,
- wykorzystującej wirusa opatentowanego przez rotszyldów w roku 2015
- oraz przeprowadzonej wedle instrukcji operacyjnych "Event 201" z roku 2019
- było storpedowanie administracji Trumpa, który b. mocno zalazł im za skórę, opóźniając - być może o dekady - wejście w życie ich banksterskiego nowego wspaniałego świata - NWO) - będzie:- unikanie wojen – nie rozpoczął żadnej nowej i wszędzie zagranicą, oprócz wschodniej flanki NATO, redukował ilość sprzętu i wojska (i tak pieniądze amerykańskiego establiszmentu ulokowane „w super pewnych akcjach” koncernów zbrojeniowych „chwilowo poszły się bujać”…)
- obniżenie podatków dla biznesu (z 35 do 21 proc.) + obniżenie podatków dla najmniej zarabiających
- rozkręcenie gospodarki (powstało 12 tys. nowych fabryk – przy utracie 60 tys. za Obamy; wzrost płac realnych oraz uwolnienie biznesu od wielu regulacji hamujących jego rozwój oraz wzrost gospodarczy kraju)
- ograniczenie bezrobocia - jeszcze nigdy tylu Murzynów i Latynosów w historii USA nie miało pracy, co za jego kadencji
- zawarcie nowych umów handlowych z Chinami, m.in. zmuszenie ich - w zamian za dostęp do amerykańskiego rynku - do importu amerykańskich produktów rolnych
- mianowanie znacznej części nowych sędziów federalnych na wszystkich szczeblach – od okręgowych, poprzez apelacyjne aż po Sąd Najwyższy
To dzięki Trumpowi rodzi się teraz nowy amerykański ruch polityczny, który nie sprzyja wielkim korporacjom ani amnestiom finansowym i cięciom podatków dla bogaczy – a co, mimo wzniosłej retoryki, cechuje w praktyce politykę zarówno demokratów, jak i republikanów. I jak dotąd – nie było w USA oferty politycznej dla zwykłego człowieka…
Pośrodku obszary wspólne dla obu partii.
I dlatego to właśnie Trump jest kluczem do przyszłości Ameryki, bo jego celem jest podniesienie poziomu życia milionom ciężko pracujących Amerykanów – co naturalnie koliduje z agendą rotszyldów zamierzających zniszczyć klasę średnią i strącić setki milionów w otchłań niespłacalnych, wiecznych długów, nędzy oraz braku perspektyw wiodących do przestępczości i przemocy, co uzasadnia wprowadzenie powszechnej inwigilacji oraz państwa policyjnego.
A jeśli republikanie głupio i krótkowzrocznie odetną się teraz od niego, to ci nowi wyborcy raczej podążą za nim niż za kandydatami partyjnego establiszmentu…
- „faszyzmem”,
- „nacjonalizmem” (czyli „kolektywnym narcyzmem”),
- „rasizmem”
- i „populizmem” (brakuje tu chyba tylko dyżurnego i rytualnego „antysemityzmu” – ale to byłoby mało wiarygodne, bo Trump naprawdę wiele zrobił dla Izraela)
– które to określenia są tak pojemne i wyprane z treści, że w zasadzie nic sensownego nie znaczą. Ale mają się odbiorcom jednoznacznie źle kojarzyć…
A sam Trump to chyba nie został w tych mediach oskarżony jedynie o kanibalizm i picie krwi niewinnych dzieci na śniadanie…
Tak płyną środki (i chyba nie tylko środki, ale i dyrektywy?) od Sorosa (jako frontmana i piorunochrona tych jeszcze ważniejszych rotszyldów) do głównych amerykańskich mediów…
„Misją mego życia jest zniszczenie Stanów Zjednoczonych. Nienawidzę tego kraju i tych ludzi!” (w „Newsweek-u” w roku 1979).
Ale szukając potwierdzenia tej wypowiedzi w archiwum tygodnika – oczywiście niczego na ten temat w sieci nie znajdziecie. I tylko ten, kto wie, czym się zajmował główny bohater orwellowskiego "Roku 1984" - nie będzie tym faktem zdziwiony…
Ponadto Trump przeprowadził - nie do końca intencjonalnie, bo zapłacił za to b. wysoką cenę - swoiste „rozpoznanie bojem” wypłaszając rotszyldów z cienia oraz udowadniając istnienie ich "deep state" poza wszelką demokratyczną kontrolą oraz ujawniając ich hucpiarskie, antyamerykańskie metody - aż po fałszowanie wyników"święta demokracji" oraz zniesławianie, kneblowanie, cenzurowanie i sabotowanie urzędującego prezydenta - udowadniając tym samym zasadność i prawdziwość wszystkich "teorii spiskowych"... I m.in. za to przejdzie do historii Ameryki i świata.
Zapraszam - Dzisiejsze USA to też, niestety, oligarchia - a nie demokracja czy republika
"W polityce nic nie dzieje się przypadkowo, a jeżeli tak wygląda, to na pewno było to intencją sprawców" - prezydent Franklin D. Roosevelt
USA jakoś się "demokratycznie" doturlały aż do ery "prezydenta-dublera", ale przyszłość systemu rysuje się teraz mało różowo.
Bo tamtejsza demokracja to nie jest dziś ani w gorszym, ani w lepszym stanie, niż 5-10-15-20, czy 50 lat temu... tyle, że wpływy rotszyldów są dziś tam mocno osłabione, gdyż Trump ich zmusił do desperackiego sięgnięcia po ich "broń atomową", gdy poprzednio po cichutku, bezszelestnie i komfortowo od lat działali sobie wedle metody - "A wybierajcie sobie swoich prezydentów, wybierajcie, ale to my będziemy im mówić, co mają robić..."
Prezydent Trump był bezpardonowo zwalczany przez lokalny rotszyldowski (tam nazywany "amerykańskim") establiszment od dnia, kiedy zaczął mu zagrażać - czyli od 5-6 lat.
A sławetny "szturm" na Capitol to była jedynie przebiegła prowokacja, która jednak się wstrzeliła w nastroje wielu Amerykanów... i dlatego wypadła przekonująco - zgodnie z talmudyczną formułą – że udane kłamstwo musi zawierać co najmniej 90% prawdy...
Bo ci demonstranci to nie wdarli się siłą do budynku kongresu – ale ktoś ich tam wpuścił… wcześniej wycofując kongresowe siły porządkowe.
Ale już starożytni Rzymianie mawiali - "Ten uczynił, kto miał z tego korzyść..." - "Is fecit - cui prodest" - czyli "Cui bono?" Czyli -"kto na tym skorzystał...?"
Prezydent Trump, d-o-p-r-a-w-d-y ...???
Bo celem i efektem tej prowokacji było dobitne przekonanie opinii publicznej oraz dostarczenie"wahającym się i kwestionującym wyniki wyborów republikanom w Kongresie" alibi - czyli "oburzającego i przerażającego" dowodu, spektaklu i pretekstu - by "przestali się wahać i kwestionować"...
Co też oni wszyscy - od Mike’a Pence'a w dół - b. skwapliwie uczynili ...
Ale ten republikański „bunt i sprzeciw” to tylko jeden z elementów tej całej szopki dla ubogich - bo przecież szanse w jakichkolwiek "demokratycznych" wyborach pod auspicjami rotszyldów (miłościwie nam panujących z cienia), mają tylko ci, którzy są "odpowiednio shakowani i skompromitowani" i raczej nigdy nie urwą się "z rotszyldowskiej smyczy"…
A że, niejako „przy okazji”, zepchnięto Trumpa do głębokiej defensywy… to już czysty bonus tej operacji.
A na Trumpa rotszyldowie najwyraźniej nigdy nie mieli druzgocących haków, co musiało ich wprawiać w głęboką depresję i skłoniło do całej serii idiotycznych antytrumpowskich posunięć, z ukradzeniem Amerykanom elekcji 2020 włącznie…
Niestety, panie prezydencie, ale był pan przez te cztery lata – od pierwszego aż do ostatniego dnia swej kadencji – pomawiany, zniesławiany i rozgrywany przez wyrafinowanych kłamców i manipulatorów, będących cały czas o dwa-trzy kroki przed panem...
Ale i tak musieli oni w końcu ordynarnie sfałszować wybory (m.in. "wyczarowując" 13 milionów oficjalnych, rozstrzygających głosów "na Bidena" w skali kraju - bez pokrycia w cząstkowych stanowych protokołach wyborczych), by odsunać pana od władzy - szacunek.
Ale obawiam się, że to jeszcze nie jest koniec tej wojny o przyszłość Ameryki i świata ani też ostateczny tryumf i zwieńczenie rotszyldowskiego planu przejęcia Ameryki, a jedynie początek bolesnego procesu jej odzyskiwania przez Amerykanów.
Bo do milionów ludzi nagle w ostatnich tygodniach dotarła prawda o ich kraju i stanie ich demokracji - i niewielu z nich to się podoba... Ale bez walki - oby tylko mało krwawej - się teraz raczej nie obędzie…
No bo rotszyldzi niby to przypieczętowali teraz "demokratycznym wyborem Bidena" swe zwycięstwo nad Ameryką i Amerykanami... a miliony Amerykanów przekonało się, że rotszyldowska rewolucja - nieustannie aplikowana im od lat 60-tych ub. wieku, czyli od epoki „dzieci-kwiatów” - jest już „nie do ruszenia ani zatrzymania”??? Ale czy aby na pewno...?
Bo gdy politycy i„system” zawodzą zwykłych Amerykanów - to prędzej czy później biorą oni sprawy w swoje ręce...
Zapraszam - i obym był złym prorokiem - Skala przekrętów wyborczych zwiastuje teraz czas szeryfów ...
Bo to "druzgocące zwycięstwo" rotszyldów nad „populizmem” to jeszcze stanie im kością w gardle... bo niedobrze się dzieje, gdy "cała władza wpada w ręce rad" - czyli teraz - w ręce"prezydenta-dublera” Bidena + obu izb kongresu - i teraz "nowoczesna und postępowa" lewizna na pasku rotszyldów dopiero da Ameryce do wiwatu - a już zgłoszona ustawa likwidująca legalne określenia "ojciec i matka" - na rzecz "rodzic nr 1 i nr 2" (aby i para homosiów czy lesbijek mogła już być w pełni legalnymi "rodzicami") to tylko zwiastun i początek tej najnowszej fazy rotszyldowskiej rewolucji...
-
P.S. ”Bój to będzie ich ostatni” – bo nadal istnieją przesłanki, które doprowadziły do buntu amerykańskiego „Deep Country” przeciw wtedy dość mgliście sobie uświadamianemu "deep state" w roku 2016…
P.S. 2 Pamiętajmy też, że konserwatyzm (łac. conservare „zachowywać”) – to doktryna, która bazuje na hasłach obrony porządku społecznego oraz umacniania tradycyjnych wartości, takich jak: religia, naród, państwo, rodzina, hierarchia, autorytet.Konserwatyści dążą do obrony starego porządku ze względu na przekonanie o ewolucyjnym, a nie rewolucyjnym charakterze zmian kulturowo-politycznych.
Konserwatyści odrzucają przekonanie, że jest możliwe poznanie praw życia zbiorowego i planowanie społeczne. Uważają, że wszelkie reformy muszą mieć charakter stopniowy, zdecydowanie niechętnie odnoszą się do rewolucji, są przeciwnikami projektów przemian opartych na ideologicznych podstawach.
Tradycyjni amerykańscy konserwatyści są krytyczni wobec współczesnego kształtu demokracji liberalnej, postulując odrodzenie klasycznych cnót obywatelskich i zachowanie systemu wzajemnej kontroli i równowagi władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej (checks and balances).
Myśliciele tego nurtu w większym stopniu niż neocons zwracają uwagę na potrzebę powrotu społeczeństwa amerykańskiego do zasad moralnych ufundowanych na religii. Są przeciwnikami centralizacji władzy i homogenizacji społeczeństwa. Zwracają uwagę na nieustanny rozrost funkcji rządu w ostatnich dziesięcioleciach.
Natomiast ten specyficznie amerykański konserwatyzm, z którego trumpizm czerpie pełnymi garściami, to w skrócie:
- poszanowanie amerykańskich tradycji, a szczególnie patriotyzmu oraz prawa obywateli do aktywnego udziału w życiu publicznym swej społeczności
- popieranie judeo-chrześcijańskich wartości, a szczególnie przekonania, że ludzie winni zawsze kierować się uniwersalnymi standardami etycznymi
- poparcie dla wolnego rynku wolnych ludzi
- indywidualizm - jednostka ludzka uznawana jest za najwyższe dobro
- wspieranie koncepcji amerykańskiej wyjątkowości – przekonania, że amerykańskie wartości, system polityczny, instytucje oraz historia to unikalne rozwiązania godne podziwu reszty świata, zaś Ameryka ma misję uczynienia świata lepszym miejscem do życia
- obrona zachodniej kultury przed zagrożeniami ze strony socjalizmu, autorytaryzmu i relatywizmu moralnego
- antykomunizm
P.S. 3 Grafika wykorzystywana jest wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Komentarze
Pokaż komentarze (9)