Trochę „się porobiło” w PiS-ie, bo ni stąd ni zowąd, z dnia na dzień, zachwiała się pozycja senatora Koguta – z początku pod pretekstem machlojek jego syna.
Publiczność polityczna najpierw się spierała czy można ojca obciążać grzeszkami syna, moralizowała i estetyzowała „konsekwentną sprawiedliwość dobrej zmiany”, a niektóry prominenci PiS-u dukali uspokajającą mantrę „mamy nadzieję, że się oczyści”…
… aż tu nagle – łups - Kogut wylatuje z partii, CBA składa wniosek o uchylenie senatorowi immunitetu, a ten szykuje ciepłą bieliznę do chłodnych zazwyczaj aresztów.
Najpierw syn oberwał za swoje, a potem ojciec, ale już nie za syna, tylko też za swoje. Czyżby agenci CBA doznali nagłego, cudownego olśnienia w sprawie Koguta seniora?
No cóż, jedyny przytomny, w tej sprawie, bloger tutejszego Salonu, @martinoff, krajan Koguta z Sądecczyzny, w notce „Kto chce ugotować Koguta na rosół”, pisze o pisowskich przepychankach partyjnych w tamtym regionie – dopatrując się w nich źródła „niedoli” senatora.
Otóż - jak pisze @martinoff - senator był szefem struktury regionalnej, a gdy centrala partyjna centrala partyjna chciała (rok temu) wymienić go na swojego kandydata, Kogut stanął okoniem. https://www.salon24.pl/u/martinoff/830728,kto-chce-ugotowac-koguta-na-rosol
Zapewne wtedy zaczęło się szukanie haków na buntownika, ale wcale nie dlatego, że Kogut sprzeciwił się „decyzji samego prezesa” - jak sugeruje @martinoff – bo to nie „sam prezes” wyznaczył nowego szefa regionalnej struktury.
Musimy się cofnąć o niespełna dwa lata.
W styczniu 2016, na spotkaniu "wierchuszki partyjnej" w Jachrance, Kaczyński powierzył Brudzińskiemu zadanie uporządkowania (przeszeregowania) struktur terenowych PiS-u. Udzielił mu do tego kompletnego pełnomocnictwa.
Mianował też wtedy Brudzińskiego swoim pierwszym zastępcą - z uprawnieniami przypisanymi statutowo prezesowi partii - na okres swojej ewentualnej "czasowej niezdolności do sprawowania funkcji".
Co więcej - Kaczyński ustanowił wtedy, że w razie jego "trwałej niezdolności" kierownictwo partii przejmuje Brudziński, obejmując statutową funkcją prezesa partii - także z prawem decyzji o czasie i formule wyborów nowych władz partii.
Rzecz jasna takie arbitralne przekazanie pałeczki wszechwładzy nie wszystkim było w smak, ale udzielenie Brudzińskiemu prawa do przeszeregowania terenowych struktur partyjnych było sygnałem jednoznacznym. Brudziński będzie czesał terenowy PiS pod siebie, by w razie buntu paladynów przeciw takiej sukcesji władzy, mógł wziąć ich w kleszcze - z góry i z dołu.
Zapewne Kogut - ufny we wsparcie Rydzyka - wychylił się gdzieś za bardzo poza normalne tarcia partyjne, które ostatnio narastają obliczu plotek o rychłym odejściu Kaczyńskiego z polityki. Zapewne frakcje PiS-u, zdezorientowane awansami Morawieckiego, przeszeregowały się do walki o sukcesję, zapominając o Brudzińskim. Wystarczy złożyć to razem i pokombinować...
Jedno jest pewne. Kopniak w dupę Koguta jest sygnałem ostrzegawczym - dla ewentualnych oponentów przejęcia władzy w PiS-ie przez Brudzińskiego.
Z pewnością tego kopniaka nie wymierzył Kaczyński – bo dla niego Roma locuta causa finita.
Kaczyński wyznaczył na delfina Brudzińskiego i do sukcesji nie wraca – niech delfin się martwi jak to przeprowadzić.
Publiczność polityczna patrzy na medialne nagłośnione epizody i ich bohaterów - gdy tymczasem istota rzeczy rozgrywa się poza reflektorami. A rzecz nie w tym, że ktoś chciał utrącić jakiegoś lokalnego kacyka, bo kiedyś gdzieś podskakiwał – ale w tym, dlaczego Kogut został wyeliminowany tak spektakularnie.
Wewnątrz PiS-u zaczęły wiać zbyt mocno różne przeciwne wiatry i Brudziński musi uspokoić atmosferę. Bractwo zaczęło dokazywać – więc Brudziński pokazał, że w każdej chwili może skazać polityka ze swojej partii na najgorsze, czyli infamię.
Pręgierz został wystawiony i użyty.
Inne tematy w dziale Polityka