Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
160
BLOG

Dlaczego polityczne kameleony i ameby są gorsze od faszystów i komunistów

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Polityka Obserwuj notkę 6

Miewamy różne poglądy: prawicowe, lewicowe, centrowe, umiarkowane, skrajne, mieszane... Niezależnie od tego czy deklarujemy się jako osoba "tolerancyjna czy "bezkompromisowa" zawsze znajdzie się grupka osób, z których poglądami się zgadzamy, grupka z którą się nie zgadzamy, ale jej poglądy szanujemy lecz także grupka, której nie szanujemy, a nawet grupka, która w naszych oczach najlepiej aby nie istniała. Tak jest i u mnie. Sam jestem katolikiem i zwolennikiem rozwiązań prospołecznych, szanuję zarówno tych bardziej rozsądnych liberałów (np.: Pana Cezarego Kaźmierczaka) jak i niektórych radykalnych marksistów (np.: Panią Paulinę Matysiak) i część narodowców (np.: Pana Mariana Kowalskiego) choć z poglądami żadnej z tych trzech grup ani trochę się nie utożsamiam. Nigdy nie szanowałem ludzi, którzy wbrew wiedzy historycznej za swoje "autorytety" wybierali najgorszych zbrodniarzy (np.: skinheadów czczących Hitlera) lub obrzydliwych propagandzistów (np.: wielbicieli Jerzego Urbana). A jaka jest grupa która najlepiej aby całkiem zniknęła? Odpowiem pytaniem, a nawet dwoma. Dlaczego spoglądając na historię ZSRS i terenów ubezwłasnowolnionych przez ten reżim nie postrzegamy komunisty Lenina jako zbrodniarza? Dlaczego tak mało mówi się o zbrodniach faszysty Mussoliniego? Bo wprawdzie rewolucja październikowa była serią aktów bezprawia i przemocy w której trakcie najgorsze kanalie pokazały co potrafią (jak ktoś nie wie o czym piszę, to niech przeczyta "Przedwiośnie" Stefana Żeromskiego), ale tą rewolucją kierowali komuniści kierujący się jakimiś ideałami, które wyznaczały im pewne granice. A po nich przylazł taki "kameleon" jak Józef Stalin (nota bene przefarbowany z niedoszłego prawosławnego mnicha) i jemu już było wszystko jedno czy morduje "wrogów klasowych" czy "swoich", co doskonale pokazał George Orwell w książkach "W hołdzie Katalonii" i "Folwark zwierzęcy". Tak samo z włoskimi faszystami. To absolutnie nie byli grzeczni chłopcy, ale w pewnym momencie z Austrii do Niemiec przypełzła taka jedna złośliwa "ameba" która przeniknęła do niewielkiej Socjalistycznej Partii Robotników sfrustrowanych hiperinflacją, bezrobociem i kryzysem. I ta "ameba" tak "zmieniła ich złość w siłę" (zgadnijcie kogo zacytowałem), że DAP przekształciła się w NSDAP - polityczny synonim zbrodni. Tak, ci politycy których najlepiej aby nie było na świecie to owe polityczne kameleony i ameby. 


— Powiem ci, jak brzmi odpowiedź na moje pytanie. Oto ona: Partia pragnie władzy. Władza wyłącznie dla niej samej. Nie interesuje nas dobro innych, interesuje nas tylko panowanie. Nie bogactwo czy luksusy, nie długie życie albo szczęście, tylko władza, czysta władza. Czym ona jest, to zaraz zrozumiesz. Różnimy się od dawnych oligarchii tym, że doskonale wiemy, co robimy. Wszyscy inni, nawet ci z pozoru do nas podobni, byli tchórzami i hipokrytami. Naziści w Niemczech i radzieccy komuniści stosowali metody bardzo podobne do naszych, ale nawet im brakowało odwagi, żeby przyznać się do własnych motywacji. Udawali, a może nawet w to wierzyli, że władzę przejęli przypadkowo i na pewien ograniczony czas, a zaraz za zakrętem czeka świat, w którym istoty ludzkie będą wolne i równe. My tacy nie jesteśmy. Wiemy, że nikt nie sięga po władzę z intencją, żeby ją oddać. Władza nie jest środkiem, jest celem. Nie ustanawia się dyktatury po to, żeby doprowadzić do rewolucji; robi się rewolucję, żeby ustanowić dyktaturę. Celem prześladowania jest prześladowanie. Celem torturowania jest torturowanie. Celem władzy jest władza. Czy zaczyna to do ciebie docierać?

George Orwell "Rok 1984"

Dlaczego kameleony i ameby są aż takie groźne? Bo nawet najbardziej fanatyczny wyznawca utopijnej i zbrodniczej ideologii ma jakiś cel, ma jakiś (często chory, ale zawsze jakiś) system wartości, ma jakieś "dobro" do którego dąży i do którego się odwołuje. Jak to opisał George Orwell w "Roku 1984" dla takich kameleonów i ameb WŁADZA nie ma służyć żadnym celom ani wartościom, żadnemu "dobru" - jest potrzebna DLA SAMEJ WŁADZY, jest celem samym w sobie. Fanatyk może i deklaruje rozwiązania radykalne i nieakceptowalne, może nawet się do tych rozwiązań posuwa, ale (jak wspomniałem przy okazji komunistów) jego poglądy stanowią dla niego nieprzekraczalną barierę. Natomiast zmieniający barwy "kameleon" i przybierająca dowolne kształty "ameba" takich ograniczeń nie ma. Dziś prezentuje poglądy umiarkowane, a jutro skrajne, jednego dnia prawicowe, drugiego lewicowe, a trzeciego ultraprawicowe itp... Dziś proponuje rozwiązania, które są zgodne z prawem i całkowicie akceptowalne dla wszystkich, nazajutrz sięga po łamanie prawa, a w dalszej perspektywie może sięgnąć po ciężkie przestępstwa lub nawet zbrodnie. Prawicowy lub lewicowy fanatyk będzie się otaczał tylko fanatykami o podobnych do niego preferencjach. A "kameleon" lub "ameba" wybiera sobie fanatyków z lewa i z prawa przebierając w nich niczym w "hipermarkecie z ekstremistami". Ponadto ma do dyspozycji podobne od siebie "ameby" i "kameleony", wszakże z jednym zastrzeżeniem: wystrzegać się osób zdolniejszych, bardziej ambitnych i bardziej podłych od siebie, bo przecież one mogłyby łatwo "wchłonąć" wodza i przejąć jego rolę (jak się o tym boleśnie przekonał Lenin). Aby nie teoretyzować sięgnę po najbardziej jaskrawy przykład: Adolfa Hitlera. Osoby interesujące się historią pewnie wiedzą, że w 1933 roku Hitler doszedł do władzy w sytuacji w której Niemcy mieli problem z wyłonieniem jakiejkolwiek większości rządzącej i z kolejnych wyborczych prób wynikało, że nie da się sformułować rządu bez znaczącego udziału albo komunistów albo faszystów. Hindenburg postawił na Hitlera jako na "mniejsze zło" licząc na to, że ten rozprawi się z komunistami (o których zbrodniach i bezprawiu już troszkę dało się słyszeć), a później jakoś to będzie. Prawda okazała się taka, że Hitler lokalnie rozprawił się najpierw z komunistami, a następnie przejął ich zbrodnicze metody, "udoskonalił" je do stopnia o którym komunistom się nie śniło (np.: ludobójstwo na skalę "przemysłową") i "rozprawiał się" z kolejnymi grupami tak, że do powstrzymania tego szaleńca trzeba było zawrzeć prawdziwy "pakt z diabłem" czyli dogadać się ze Stalinem i oddać pół Europy komunistycznym zbrodniarzom. Ale chyba niewiele osób wie, że doktor nauk humanistycznych Joseph Goebbels słysząc po raz pierwszy Hitlera był nim zachwycony i ponoć powiedział "to największy człowiek po Marksie i Leninie"... Tak, Goebbels zachwycił się Hitlerem uznając go za marksistę. A to wcale nie przeszkadzało Hitlerowi w tym, aby uczynić Goebbelsa Ministrem Propagandy skutecznie obrzydzającym Niemcom na początku komunistów, a później inne grupy (zwłaszcza Żydów... z wiadomym skutkiem). Kto by pomyślał?! Goebbels zachwycił się Hitlerem myśląc, że jest "marksistą". 

Przejdźmy do czasów współczesnych. Kto jest dziś takim "kameleonem" i "amebą". Nie mam zamiaru tutaj bawić się w Palikota (który ciągle robił to z Kaczyńskimi) i porównywać Donalda Tuska z Adolfem Hitlerem lub Józefem Stalinem. Ale czyż nie spełnia on wszystkich warunków "politycznego kameleona" o jakich napisałem powyżej? Kim się otacza? Wczoraj to był wspomniany Janusz Palikot, dziś jest to Roman Giertych, a głęboko w zanadrzu jest ukrywany kandydat na następcę Giertycha, czyli Michał Kołodziejczak. Czy to szkodzi Tuskowi, że każdy jest "z innej bajki"? Wcale! Czy nie szkodzi Tuskowi, że każdy z nich znany jest z ekstremistycznych poglądów? Ani trochę! Czy nie przeszkadza mu przynajmniej kim ci ekstremiści się otaczają: Palikot - komunistami z zabójcą ks. Jerzego Popiełuszki włącznie, Giertych - neonazistami wielokrotnie przyłapanymi na "hailowaniu", a Kołodziejczak - rosyjską agenturą? A co go to obchodzi? Przecież wie, że każdy normalny człowiek na dźwięk tych trzech nazwisk ma odruch wymiotny, ale odwalają oni (odwalali w przeszłości / będą odwalać w przyszłości* niepotrzebne skreślić) taką fantastyczną... znaczy się paskudną robotę, że mniejsza o "normalnego człowieka". Jak się "normalsi" nie będą chcieli dostosować i nie "łykną" Palikota, Giertycha lub Kołodziejczaczka, to wyginą jak dinozaury... lub jak pacyfiści w III Rzeszy (sorki, miało nie być takich porównań... ale przy takim "zestawie": Palikot, Giertych... trudno się powstrzymać). A co z poglądami? Był już Donald Tusk liberałem, był i socjalistą, był zwolennikiem "resetu" i "robienia interesów z Rosją taką jaka ona jest", był antyputinistą publicznie wytykającym wszystkich, którzy rozmawiają z tymi co rozmawiają z innymi, co rozmawiają z jeszcze innymi, którzy rozmawiają z Putinem. Był krytykiem budowy muru na granicy i powstrzymywania napływu "biednych ludzi szukających swego miejsca na ziemi" i był inicjatorem "uszczelnienia granicy" i "zawieszania prawa azylowego" aby nie wpuszczać nikogo - nawet osób chcących ubiegać się o azyl polityczny w Polsce. Oczywiście w każdym z wymienionych przypadków Donald Tusk uparcie twierdzi, że nigdy nie powiedział tego, co powiedział - to jedna z dwóch stałych prawidłowości w jego postępowaniu. Bo nawet osobowość przybiera u niego skrajnie przeciwne formy: od "miłego faceta" który mówił o "polityce miłości" a całą "mokrą robotę" zlecał Palikotowi, aż po pierwszego hejtera platformy "X" kąsającego z niej swych przeciwników, a nawet furiata co do którego najczęściej powtarzana fraza w mediach to "Donald Tusk się wściekł". I tu jest druga stała zasada: zarówno w czasach udawania miłego faceta i zlecania brudnej roboty Palikotowi, jak i w czasach obecnych, gdy Tusk już nie odmawia sobie tej "przyjemności" aby kolejną osobę publicznie obrzucić łajnem, błotem i niejasnymi insynuacjami, to trzeba przyznać że w obydwu przypadkach propaganda u Tuska funkcjonowała i funkcjonuje tak doskonale, że ani on ani jego rząd nie ma rzecznika prasowego (po co mu osoba obyta w kontaktach z mediami, potrafiąca odpowiadać na najtrudniejsze pytania, skoro nie wolno zadawać nawet takich tyci trudnych pytań?). 

Ktoś próbujący usprawiedliwiać Tuska mógłby twierdzić że "tylko krowa nie zmienia poglądów" i na siłę przywoływać wszystkie nieliczne przypadki, w których Jarosław Kaczyński zmienił zdanie lub nie dotrzymał słowa. Stara metoda Jerzego Urbana - na zarzuty o zbrodnie Stanu Wojennego odpowiedzieć "a u was policjanci murzynów biją". Można by było na to wszystko przymknąć oko i machnąć ręką, gdyby nie fakt, że Tusk nie tylko wkroczył ostatnio w przestrzeń zarezerwowaną dotychczas dla wyklinanych do tej pory przez Tuska i jego "europejską rodzinę" tak zwanych "POPULISTÓW" (zwanych również "skrajną prawicą" lub po prostu "faszystami"), ale tę przestrzeń próbuje zmonopolizować. Spójrzmy chociażby na kwestię Ukraińców. Do niedawna Tusk i jego partia grzmiały, że PiS to "przyjaciele Putina", bo chcą ograniczać napływ ukraińskiego zboża do Polski i uzależnić wstąpienie Ukrainy do UE od uregulowania sprawy zbrodni wołyńskiej (choć nota bene wcześniej Kosiniak Kamysz mówił dokładnie to samo, a Tusk go wówczas popierał twierdząc, że to jest oczywistość, a nie żadne odkrycie Ameryki). A gdy z badań okazało się, że w społeczeństwie polskim przeważają już postawy antyukraińskie, to Trzaskowski z Tuskiem poszli dużo dalej niż kiedykolwiek odważył się PiS: zapowiedzieli odebranie pieniędzy z programu "Rodzina 800 plus" tym wszystkim ukraińskim dzieciom, których rodzice nie pracują legalnie w Polsce. Wielu Polaków (w tym także ja, choć nie będę się tu użalał) miało negatywne doświadczenia z Ukraińcami, jeszcze więcej jakoś tak nie lubi ich bez wyraźnego powodu lub na podstawie "zasłyszanych doniesień". Dlatego nastroje antyukraińskie są całkiem zrozumiałe. Ale czy zrozumiała jest zapowiedź Trzaskowskiego i Tuska? Przecież jeśli ją spełnią, to tym samym "ukarzą" dzieci tych Ukraińców, którzy tam pozostali i walczą (lub już polegli) oraz tych Ukrainek, które też tam pozostały, aby wracający z frontu mąż miał w nich oparcie, a dzieci wysłały z kimś z rodziny, aby uchronić je od śmierci i dać im lepszą przyszłość. I jakoś Wołodymir Zełenski w tej sprawie dziwnie milczy, choć wcześniej tak chętnie krytykował w wywiadzie kandydata PiS na prezydenta. Czego się boi? Czy tego, że Donald Tusk jest zdolny do tego aby się zemścić całkowicie odcinając drogi transportu pomocy humanitarnej i wojskowej przez Polskę lub z dnia na dzień odesłać na Ukrainę wszystkich uchodźców z tamtego kraju przebywających w Polsce, w tym kobiety i dzieci? Wiem, pomiędzy odebraniem zasiłku a deportacją jeszcze jest długa droga. Ale właśnie uczyniono na niej pierwsze kroki, które jeszcze niedawno wydawałyby się NIEWYOBRAŻALNE: obiecano zabranie zasiłków części ukraińskich dzieci, zapewniono o poparciu rządu dla tego pomysłu, uruchomiono całą maszynę propagandową, w tym np.: sondaże "pokazujące że to jest strzał w dziesiątkę". 

"...nic nie wskazywało na to, żeby łatwo można było pokonać populistów inaczej niż ich własną bronią. Tylko tyle, że partie demokratyczne wygrywają z populistami po to, żeby później pokonać populizm. Również pokonać go w sobie. A ten proces fanatyzacji elektoratu Platformy Obywatelskiej pokazuje, że rośnie zagrożenie że na przykład Koalicja Obywatelska nie będzie w stanie pokonać tego populizmu w sobie."

Zbigniew Sadura

I tu chcę polecić Czytelnikom (zwłaszcza tym, którzy nie zgadzają się z moim wywodem) dwa materiały filmowe. Pierwszy to wywiad Jacka Żakowskiego z prof. Zbigniewem Sadurą. Warto go odsłuchać z kilku powodów. Doskonale pokazuje zakłamanie i stronniczość środowiska lewicowego - tak rażącą, jeśli weźmiemy pod uwagę, że rozmówca wypowiada się jako "profesor" czyli "naukowiec". Proszę zwrócić uwagę, jak wije się niczym piskorz nie chcąc na postawione wyraźnie pytanie Jacka Żakowskiego odpowiedzieć jednoznacznie "Tak, Platforma Obywatelska jest partią bardziej fanatyczną niż PiS", choć zdanie wcześniej przytaczał wyniki badań, które ponad wszelką wątpliwość to potwierdzają. Proszę zobaczyć jak w stosunku do tej części elektoratu PiS która nie jest w stosunku do tej partii bezkrytyczna i ma do niej wiele zastrzeżeń używa on zabarwionego bardzo negatywnie określenia "cyniczny", a w stosunku do wyborców PO w tym samym kontekście używa wyłącznie określeń neutralnych (np.: "sceptyczny") lub zabarwionych pozytywnie. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest po pierwsze CO WYKAZAŁY BADANIA: że kiedy PiS w "najlepszych latach" (czyli obiektywnie patrząc w najgorszych latach traumy smoleńskiej) miał jedną trzecią wyborców fanatycznych i ta liczba spadła, to teraz Koalicja Obywatelska ma już prawie 50% elektoratu fanatycznego i ta liczba rośnie. Po drugie ważne jest to DLACZEGO TE WYNIKI ZANIEPOKOIŁY SADURĘ I ŻAKOWSKIEGO. Otóż nie przeszkadzało im to, co już wcześniej dwukrotnie (w roku 2013 i 2019) wykazało Centrum Badań nad Uprzedzeniami (raport: "Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni" http://cbu.psychologia.pl/wp-content/uploads/sites/410/2021/02/Polaryzacja-polityczna-2.pdf) że elektorat PO nie tylko nienawidzi i dehumanizuje elektorat PiS w dużo większym stopniu niż działa to w drugą stronę (a przecież od lat dominuje taka narracja, że to elektorat PiS jest tym "nienawidzącym"), a nawet żywi w stosunku do tego elektoratu uczucia dużo bardziej negatywne, niż ten elektorat żywi do grup najbardziej przez siebie nielubianych, czyli muzułmanów, mniejszości LGBT i Żydów. Nie martwiło ich nawet to, że w elektoracie PO powszechne jest pragnienie zemsty na politykach i wyborcach PiS (oczywiście pod hasłami "rozliczeń" oraz "przywracania demokracji i praworządności"). Przeraziło ich to, że na pytanie jak ich zdaniem powinna wyglądać Polska ich marzeń pierwszą i najczęściej udzielaną odpowiedzią w ustach wyborców PO było "POLSKA BEZ UKRAIŃCÓW". Później pojawiały się "bez uchodźców", "bez pisiorów", "bez socjalu", ale za to "z prawami kobiet", "z zieloną energią". I trzecia najważniejsza rzecz w tym wywiadzie. Prof. Sadura wprost to wyznaje, że (cytuję) "nic nie wskazywało na to, żeby łatwo można było pokonać populistów inaczej niż ich własną bronią. Tylko tyle, że partie demokratyczne wygrywają z populistami po to, żeby później pokonać populizm. Również pokonać go w sobie. A ten proces fanatyzacji elektoratu Platformy Obywatelskiej pokazuje, że rośnie zagrożenie że na przykład Koalicja Obywatelska nie będzie w stanie pokonać tego populizmu w sobie." 


Drugi materiał filmowy, jaki chciałbym tutaj polecić, to felieton Rafała Ziemkiewicza "Czas kameleonów". Aż sobie zażartowałem w komentarzach pod nim, że Redaktor "czyta mi w myślach", bo w momencie kiedy ja zbierałem się do napisania niniejszego artykułu, On już zdążył opublikować felieton video na zbliżony temat. Z tego powodu pominąłem w niniejszym artykule kilka wątków, które znakomicie naświetlił Redaktor Ziemkiewicz (np.: ten, że gdyby wyborcom KO przed wyborami puszczono fragmenty obecnych wypowiedzi polityków których sami wybrali, to zarzekaliby się, że muszą to być skandaliczne słowa najbardziej znienawidzonych "pisiorów"). Zakładam, że zamiast dublować robotę czasem bardziej warto kogoś lub coś polecić (zgodnie z zasadą, że mądrego zawsze warto posłuchać... a i słuchać jest łatwiej i przyjemniej niż czytać). W końcówce felietonu Rafał Ziemkiewicz ostrzega, że to co wyprawia obecnie Tusk jest bardzo niebezpieczne. Zgadzam się z Panem Redaktorem całkowicie. Zabawne, że kiedy ja wczesną jesienią 2023 roku ostrzegałem przed tym, że PO przejmie władzę, to zawodowcy tacy jak Rafał Woś i Rafał Ziemkiewicz twierdzili, że to jest niemożliwe, bo albo PiS znów wygra o włos, albo dalej będzie panowała zasada "my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych", albo napięcia w koalicji "od Sasa do Lasa" uniemożliwią wprowadzenie prawdziwego terroru w ramach "rozliczania". Powiem więcej... przewidziałem to, że Tusk swoimi decyzjami bardzo mocno "nagrabi sobie" u ukraińskich uchodźców. Napisałem nawet mini cykl "Political fiction" w którego jednej części opisałem bunt Ukrainek, który może mieć miejsce w przyszłości. Skąd wiedziałem? Jak napisałem wcześniej na podstawie Orwella: dla "politycznego kameleona władza nie służy żadnemu celowi - ona jest mu potrzebna dla samej władzy, jest celem samym w sobie". Jeśli odrzucimy naiwne założenie, że Tusk kieruje się jakąkolwiek inną logiką oprócz tej jednej zasady, to wtedy jego zachowanie staje się aż do bólu przewidywalne. Więc tym razem ma rację Pan Ziemkiewicz. Oj, chyba nawet nie wie, jak bardzo ma rację! Stoimy o obliczu zagrożenia orwellowskim supertotalitaryzmem - idealną hybrydą metod propagandy i terroru nazistowskiego i komunistycznego... oczywiście pod piękną, "demokratyczną" fasadą. Siły, które stworzyły sobie "wroga" w postaci "populistów" właśnie nie tylko przejęły wszystkie jego przywary, ale posuwają się jeszcze dalej. Jak daleko się posuną? Jestem właśnie w trakcie lektury książki Antoniego Sobańskiego "Cywil w Berlinie". Książka ta opisuje pierwszy rok rządów Adolfa Hitlera i brzmi tak współcześnie, że niebawem pokuszę się na pewne porównanie, którego wystrzegałem się w niniejszym artykule. Ale to niebawem. 

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka