WŁAŚNIE TERAZ WYBORY NA NAJPOTĘŻNIEJSZEGO CZŁOWIEKA W NAJPOTĘŻNIEJSZYM PAŃSTWIE ŚWIATA WYGRAŁ MILIONER, KTÓRY NIEGDYŚ BYŁ BANKRUTEM, A NA SWOJEGO ZASTĘPCĘ WYBRAŁ CZŁOWIEKA KTÓRY ZACZYNAŁ W PRAWDZIWEJ BIEDZIE. I CI LUDZIE OTOCZENI PRZEZ MILIARDERÓW REPREZENTUJĄ NIE ELITY, ALE ÓW POGARDZANY PRZEZ ELITY LUD PRACUJĄCY. I ROBIĄ TO TAK WIARYGODNIE, ŻE TEN LUD IDZIE ZA NIMI JAK OWCE ZA PASTERZEM. Unia Europejska właśnie sfajtała się w gacie ze strachu na myśl, że jeśli natychmiast nie odetnie ludziom dostępu do mediów społecznościowych, to czasy tak wierutnych kłamstw jak te opisane w niniejszym artykule bezpowrotnie pójdą się *****. I wtedy tacy "populiści" jak Trump, co ośmielają się twierdzić, że są tylko dwie płcie i (o zgrozo!) przed złożeniem przysięgi prezydenckiej proszą zebranych o modlitwę MOGĄ ZACZĄĆ RZĄDZIĆ TEŻ EUROPĄ. Dla tych, co uwielbiają robić z ludzi idiotów oraz dla tych, co uwielbiają być traktowani jak idioci (najczęściej wyłącznie za bezwartościowe świecidełka w postaci tanich pochlebstw... bo "elitom" nawet nie chce się podjąć choćby takiego wysiłku, aby jakieś "pięćset plus" rzucić) ten scenariusz jest najczarniejszym scenariuszem. Z dwojga złego już woleliby chyba wojnę. A cóż ja mogę powiedzieć na scenariusz rządów "trumpistów-populistów" w Europie i Polsce? Nie lubię być traktowanym jakbym był idiotą, więc trumpistom odpowiem TAK! AMEN! NIECH SIĘ TAK STANIE. NIECH ZAPANUJE NORMALNOŚĆ... a później zobaczymy co będzie.
Alicja Majewska śpiewała kiedyś fajną piosenkę "Być kobietą" (muz. Włodzimierz Korcz, sł. Magdalena Czapińska, rok wydania 1976), w której rozmarzała się o beztroskim, wystawnym i ODERWANYM OD CODZIENNYCH TROSK życiu gwiazdy Hollywood znanym w PRL-u z zachodnich filmów i niektórych gazet. "Być kobietą, być kobietą, oszukiwać, dręczyć, zdradzać... Mieć z pół kilo biżuterii, kapelusze takie duże... Na bankietach, wernisażach pokazywać się codziennie..." Finał piosenki jest zaskakujący - zderzenie nierealnych marzeń z twardą rzeczywistością życia kobiet w PRL-u: "Ach, kobietą być nareszcie, a najczęściej o tym marzę, Kiedy piorę ci koszule albo naleśniki smażę"... bo ani cateringu ani Ukrainek ani innych kobiet, które można było wynająć za niewielkie pieniądze do wyprasowania koszul i posprzątania mieszkania wtedy nie było. Dlaczego o tym wspominam? Bo na rozmaitych portalach internetowych (oczywiście tych "wolnych" - czytaj: "tuskowych") zapanowało ostatnio takie wzmożenie, jakby jedynym marzeniem i misją tychże portali było odcięcie czytelnika nie tylko od codziennych trosk, ale całkowite oderwanie go od rzeczywistości. Stąd tytuł notki: "BYĆ IDIOTĄ...".
Weźmy przykład pierwszy z brzegu: "wulgarne krzyki na spotkaniu z Nawrockim". Przepraszam, ale za jakich idiotów trzeba uważać odbiorców (i wyborców), aby zareagować na hasło "Nie bać Tuska" tak, jak zrobili to politycy koalicji rządzącej? Nawet jeśli komuś spośród wznoszących okrzyki się pomyliło i zamiast żartobliwego "Nie bać" użył niecenzuralnego słowa "*****" z antypisowskich spędów, z których hasło to zostało zaczerpnięte i przerobione na formę kpiarską, ale jak najbardziej kulturalną i cenzuralną, to ŹRÓDŁA tego okrzyku nie mogą się wyprzeć. Tym bardziej, że politycy dziś oburzonej tamtej strony (Tusk, Trzaskowski, Śmiszek, Nowacka... proszę obejrzeć poniższe filmy z "Riserczu" i "Kanału Zero") wyraźnie pochwalali takie okrzyki (i to w wersji oryginalnej, czyli mocno niecenzuralnej jako "bardzo żywe reakcje, POZYTYWNE" jak powiedział Trzaskowski w 55 minucie pierwszego z poniższych filmów) lub przynajmniej je usprawiedliwiali ("śpiewać każdy może" Tuska). Jak do tego dodamy do pod dyktando DJ-ów z PO skandowała "radosna młodzież" w czasie "Silent Disco" na "Campus Polska", to pewne jest, że środowisko oburzające się na to, że "Nawrocki nie reaguje" traktuje wszystkich wyborców (a zwłaszcza własnych) jak upośledzonych umysłowo w stopniu baaaaaardzo ciężkim.
Przykład drugi: rzekome kłopoty Mateusza Morawieckiego przy wchodzeniu na "zaprzysiężenie Donalda Trumpa". Szedł sobie Morawiecki W DZIEŃ PRZEZ ZAPRZYSIĘŻENIEM, zapytał o coś żołnierzy pilnujących porządku, pokazał im coś w smartfonie. Z gestykulacji wynika, że pytał się o drogę. A tu nagle jakaś "amerykańsko-ukraińska dziennikarka" Oliya "Scootercaster" Fedun filmuje to ukrytą kamerą i wrzuca do sieci z komentarzem, że rzekomo Morawiecki nie został wpuszczony na wiec Donalda Trumpa i musiał pokazywać żołnierzom Gwardii Narodowej stronę na Wikipedii aby udowodnić kim jest. Oczywiście natychmiast podchwycili to politycy koalicji rządzącej, którzy inteligencją sami nie grzeszą, nie potrafią odróżnić WIECU na którego peryferiach ta rozmowa miała miejsce od ZAPRZYSIĘŻENIA na które Morawiecki został zaproszony i które odbywało się DZIEN PÓŹNIEJ niż wiec. Zaczęli więc jeden przez drugiego sugerować, że Morawiecki wcale nie został zaproszony na zaprzysiężenie. Pomijając już ich "patriotyczną" radość z tego, że wydawało im się że ex premier został "upokorzony" potraktowali swoich wyborców tak, że tego nie da się opisać. PRZECIEŻ POLITYKIEM, KTÓRY NIE ZOSTAŁ ZAPROSZONY NA ZAPRZYSIĘŻENIE JEST DONALD TUSK - ICH SZEF. W takiej sytuacji wypadałoby przynajmniej siedzieć cicho. Oprócz tego - jak ktoś zauważył na platformie X owa "dziennikarka" ma więcej cech wskazujących na współpracę z rosyjskimi szpiegami, co "pani fotograf" współpracująca z "grupą granica" która pamiętnego poranka "przypadkiem" znalazła się z rozstawionym i gotowym do użycia profesjonalnym sprzętem fotograficznym dokładnie na tej polanie nad którą zatrzymały się w zawisie pozując do zdjęć dwa rosyjskie śmigłowce wojskowe. https://www.salon24.pl/u/wtemaciemaci/1423641,to-nie-wyglada-na-robote-amatorow Ale jak to ktoś napisał w komentarzu, właśnie przy takich okazjach są uruchamiani agenci tacy jak chociażby Bart Staszewski, którzy później publikują fejki, po których ogłupieni odbiorcy święcie wierzą, że Kaczyński użył słów "Nic nie powiedział", choć na filmie wyraźnie słychać "Nic nie powiedziałem", a POrtale internetowe aż pękają wówczas od wyjątkowo bezczelnych kłamstw takich załganych oszustek jak Kinga Rusin opowiadająca jak "politycy PiS bali się przemówienia amerykańskiego prezydenta" choć w rzeczywistości "Telewizja Kurska" już od tygodni zapraszała na nie tłumy "pisowców" emitując zaproszenie na spotkanie z Bidenem kilkadziesiąt razy częściej niż głupie "Fur Deutschland" https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1286085,witamy-w-orwellowskim-swiecie-errata-media-bardziej-klamliwe-wyborcy-jeszcze-glupsi
Przykład trzeci: "I niech Bóg ma nas w opiece." Jak to trafnie zauważył w swojej notce bloger @rk1 dwóch takich panów jak Roman Giertych i Szymon Hołownia w momencie zaprzysiężenia Donalda Trumpa doznało nagłego "nawrócenia" i umieściło takie wpisy na platformie X, jakby jeden po drugim w odstępie godziny zaczęli się z trwogą i bojaźnią bożą żarliwie modlić. To, że ci dwaj panowie w przeszłości byli znanymi dewotami wie prawie każdy Giertych jeździł na pielgrzymi do ojca Rydzyka (zanim zapragnął wsadzić tegoż Redemptorystę do więzienia pod byle powodem), Hołownia był kiedyś alumnem seminarium duchownego (zanim przyłączył się do koalicji "opiłowującej katolików" i forsującej aborcję na życzenie). Ale chyba każdy bez wyjątku wie, że tych dwóch typów jest członkami KOALICJI ZEMSTY a pierwszy z nich JEST PIERWSZĄ TWARZĄ TEJ ZEMSTY. Na ich miejscu nawet odmawiać modlitwę "Ojcze Nasz" nie uchodzi, bo przecież padają tam słowa "i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom", a w ich przypadku literalne spełnienie przez Boga tej prośby oznaczałoby minimum dwa wyroki wiecznego piekła dla Hołowni i kilkaset takowych wyroków dla Giertycha. Więc w ich przypadku PUBLICZNE błaganie Boga o litość i opiekę jest tak rażącym wzywaniem imienia Pana Boga nadaremnie, że... Neptun w tej sytuacji od razu by takiego pierdyknął piorunem. A Bóg jest miłosierny... choć wątpię aby był aż tak. Jak to było w "Dziadach" Mickiewicza: "Bo kto nie był ni razu człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże".
Źródło: https://www.salon24.pl/u/rk1/1423609,i-niech-bog-nas-ma-w-opiece
Przykład czwarty: "pisior" ma postawione zarzuty... tylko za co? Gruchnęła niedawno wiadomość, że Alvin Gajadhur, były główny inspektor transportu drogowego usłyszał trzy zarzuty w związku z nieuprawnionym ujawnieniem wewnętrznej korespondencji ITD. Na początku w newsach na ten temat triumfalnie była powtarzana wiadomość, że Gajadhur był także ministrem w działającym bardzo krótko rządzie Morawieckiego utworzonym po wygranych-przegranych przez PiS wyborach w 2023 roku, ale później chyba ktoś doszedł do wniosku, że takie pogróżki i przechwałki (że wystarczy kilka tygodni w rządzie PiS aby być ściganym) brzmią tragikomicznie, więc pousuwano wzmiankę o krótkiej karierze "ministerialnej". Ale za to ujawnienia czego dokładnie dotyczą te trzy zarzuty trudno się dowiedzieć do tej pory. Zrobiłem więc prywatne śledztwo. Co ujawnił Gajadhur? Na przykład to, że "Daniel Woźniak, Dolnośląski Wojewódzki Inspektor Transportu Drogowego, „bohater” ogromnej afery (był jednocześnie szkolącym i egzaminatorem szkolenia przewozu towarów niebezpiecznych, przy czym swoim kursantom z radził jak go w trakcie egzaminu dyskretnie poprosić o podpowiedź), nie został odwołany ze stanowiska." W świetle przepisów unijnych ujawnienie przestępczego procederu jest objęte OCHRONĄ SYGNALISTÓW nawet jeśli wiązało się ze złamaniem tajemnicy służbowej.
źródło: https://niezalezna.pl/polska/skandal-w-inspekcji-transportu-drogowego-glowny-bohater-jest-chroniony-przez-ministerstwo-pyta-gajadhur/528457
Przykład piąty: wigilia "inteligenta Pasierbiewicza" u "motłochu". O ile we wszystkich powyższych przypadkach widać, że autorom wciskanych ludziom kłamstw lub innych skandalicznych wpisów o coś chodzi, to doprawdy nie wiem jaki cel miał Krzysztof Pasierbiewicz publikując fragment swojej autobiograficznej książki "Potęga namiętności". Bo jakim ćwokiem trzeba być, aby publicznie się tym chwalić, że się tak spartoliło sobie relację z rodzonym bratem, że jak się do niego zadzwoni przed świętami, to bratowa myśli że stało się coś strasznego? Ale to jeszcze nic. Pasierbiewicz chwali się, że jak go bratowa zaprosiła na wigilię, to mimo że dopiero przyjechał ze Stanów Zjednoczonych nie zatroszczył się choćby o najdrobniejsze prezenty dla bratanków (którzy tak go nie kojarzyli, że bratowa kazała im złożyć życzenia "wujciowi Krzysiowi"), siedział przez całą imprezę naburmuszony i wyszedł w połowie obrażony, że jako "wujek z Hameryki" nie jest główną atrakcją i obiektem hołdów (bratowa próbowała go powstrzymywać, ale lepiej znający charakterek gnojka rozpuszczonego przez matkę bez ojcowskiej ręki od razu jej powiedział, aby sobie darowała). Z całej opowieści wylewa się POGARDA dla członków rodziny i ich znajomych oraz litry "przepalanki" (taki rodzaj alkoholu). I tylko raz na jakiś czas przebiega złowroga myśl, że te "ci skromni ludzie się cieszą odwijając z szarego papieru tandetne misie, plastikowe laleczki i wystrugane z lipowego drewna ptaszki", "że ci, których tak bardzo żałował, - są de facto szczęśliwsi od niego." I najważniejsze zdanie: "No, bo co mu było z tego, że się tak wykształcił, że pracował na uczelni, że zrobił doktorat i obracał się wśród krakowskich elit, skoro w wigilijny wieczór został sam jak palec." GENIALNE! No wystarczyło nie gardzić rodziną, nie obsmarowywać kolegów, nie wynosić się ponad tych, którym wredne czasy PRL-u nie pozwoliły się wykształcić i zrobić doktoratu (a w zasadzie pozwoliłyby - gdyby tylko chcieli tak zeszmacić się jak Krzysiu i z pokorą przełknąć wyzwiska od "szczeniaków akowskich" i sugestie, że takich "trzeba było topić w wiadrze zanim otworzą oczy") a wszystko wyglądałoby inaczej: relacje z rodziną by były ciepłe i serdeczne, koledzy by się odzywali... Właśnie w tym kabotyńskim wywodzie brakuje jednej refleksji, że to nie kto inny tylko sam Krzysztof Pasierbiewicz zchrzanił sobie życie i relacje z bliskimi. W jakim celu Pasierbiewicz się tym chwali? Po co dedykuje tę opowieść Rafałowi Trzaskowskiemu który "zagląda pod strzechy"? Czy aby go ostrzec co go może tam spotkać? Spoko, te "spotkania" są ustawione i wyreżyserowane, a te rzekome "strzechy" to sam plastik.
https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1423416,wiejski-stol
Zasmucę tutaj zarówno Pasierbiewicza, jak i wszystkich "inteligentów" którzy gardząc "pracującym, pisowskim motłochem" marzą o swoistej "nirwanie" - rozpłynięciu się w problemach tak abstrakcyjnych jak "prawa LGBT", "ratowanie płonącej planety" i "124 płcie" oraz całkowitym odpłynięciu nie tylko od problemów dnia codziennego, ale nawet od rzeczywistości. Jako artysta muzyk z przyzwoitym stażem mogę zaświadczyć, że z punktu widzenia zdrowia psychicznego problemy dnia codziennego są jedną z najlepszych rzeczy, jakie nas spotykają. Codzienna troska o zapewnienie bytu i bezpieczeństwa rodzinie jest "kotwicą" która nie pozwala "odlecieć", ale jednocześnie chroni przed upadkiem z dużej wysokości podczas takiego "odlotu". To dlatego schorzenia takie jak depresja lub choroba afektywna dwubiegunowa tak często dopadają artystów którzy skupiają się na karierze i mało angażują się w życie rodzinne (jak mistrz słowa Wojciech Młynarski), a relatywnie rzadko dopadają zwyczajnych ojców i matki mimo teoretycznie dużo trudniejszego życia, trudności w związaniu końca z końcem, rachub "czy wystarczy do pierwszego" itp... I dlatego właśnie nawet jak ktoś tak bardzo wyrasta ponad poziomy że ma głowę w chmurach, to najlepiej jest dla niego i jego bliskich, aby miał też korzenie i potrafił twardo stąpać po ziemi. To dlatego "ci skromni ludzie" z ich "tandetnymi" prezentami na święta są szczęśliwi... niezależnie od tego czy mają wykształcenie podstawowe czy kilka tytułów naukowych. Wiem, bo w swojej licznej rodzinie mam cały przekrój społeczeństwa: od rolników, absolwentów podstawówek i zawodówek poprzez uczelnianych prymusów aż po wykładowców i naukowców. Kochamy się i to jest piękne.
I WŁAŚNIE TERAZ WYBORY NA NAJPOTĘŻNIEJSZEGO CZŁOWIEKA W NAJPOTĘŻNIEJSZYM PAŃSTWIE ŚWIATA WYGRAŁ MILIONER, KTÓRY NIEGDYŚ BYŁ BANKRUTEM, A NA SWOJEGO ZASTĘPCĘ WYBRAŁ CZŁOWIEKA KTÓRY ZACZYNAŁ W PRAWDZIWEJ BIEDZIE. I CI LUDZIE OTOCZENI PRZEZ MILIARDERÓW REPREZENTUJĄ NIE ELITY, ALE ÓW POGARDZANY PRZEZ ELITY LUD PRACUJĄCY. I ROBIĄ TO TAK WIARYGODNIE, ŻE TEN LUD IDZIE ZA NIMI JAK OWCE ZA PASTERZEM. Unia Europejska właśnie sfajtała się w gacie ze strachu na myśl, że jeśli natychmiast nie odetnie ludziom dostępu do mediów społecznościowych, to czasy tak wierutnych kłamstw jak te opisane w niniejszym artykule bezpowrotnie pójdą się *****. I wtedy tacy "populiści" jak Trump, co ośmielają się twierdzić, że są tylko dwie płcie i (o zgrozo!) przed złożeniem przysięgi prezydenckiej proszą zebranych o modlitwę MOGĄ ZACZĄĆ RZĄDZIĆ TEŻ EUROPĄ. Dla tych, co uwielbiają robić z ludzi idiotów oraz dla tych, co uwielbiają być traktowani jak idioci (najczęściej wyłącznie za bezwartościowe świecidełka w postaci tanich pochlebstw... bo "elitom" nawet nie chce się podjąć choćby takiego wysiłku, aby jakieś "pięćset plus" rzucić) ten scenariusz jest najczarniejszym scenariuszem. Z dwojga złego już woleliby chyba wojnę. A cóż ja mogę powiedzieć na scenariusz rządów "trumpistów-populistów" w Europie i Polsce? Nie lubię być traktowanym jakbym był idiotą, więc trumpistom odpowiem TAK! AMEN! NIECH SIĘ TAK STANIE. NIECH ZAPANUJE NORMALNOŚĆ... a później zobaczymy co będzie.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka