Gdyby stawką tego, co obecnie dzieje się w Polsce i co robi obecna władza miało być wyłącznie to, czy będzie rządziła ta czy inna partia lub koalicja albo czy będzie rządziła dłużej czy krócej, to bym się tym wcale nie przejmował. Gdyby chodziło o to, czy kilku lub kilkunastu polityków poprzedniej ekipy, którzy złamali prawo, poniesie za swoje czyny sprawiedliwą karę, to również zbytnio bym się tym nie przejął. Gdyby chodziło o rzeczywiste przywrócenie praworządności i naprawę relacji z Unią Europejską (jak to przedstawia obecna ekipa) to bym się wręcz z tego cieszył. Ale stawka jest inna. Zauważyłem, że wskutek zjawiska baniek medialnych zwolennicy obecnego rządu zupełnie tego nie rozumieją, bo rzeczy które dla mnie - aktywnego i krytycznego obserwatora sceny politycznej - są oczywiste, dla nich są absurdalne i paranoiczne... et vice versa. Wynika to z tego, że człowiek, który sam włącza Google i szuka materiałów z wielu lat wie o innych faktach niż ten, co ogląda wyłącznie TVN lub (neo)TVP. W artykule tym postaram się wyjaśnić co jest stawką działań Tuska i jednocześnie nie uderzać w zbyt wysokie tony, które wykraczają poza zakres słyszalności przeciętnego odbiorcy jakiejkolwiek TV.
1. Zagrożenie wojenne - a u nas zamiast zakupów są audyty
Sprawa jest oczywista. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. To, że się zaczęła jest głównie "zasługą" Putina. A to, że się jeszcze toczy i Ukraina nie padła w ciągu trzech tygodni jest zasługą waleczności Ukraińców, fatalnego planowania i logistyki Rosjan w pierwszej fazie konfliktu oraz trzech państw, które od samego początku wsparły Ukrainę dostarczając jej amunicję i broń. Te kraje to Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i mająca w tej układance kluczowe znaczenie ze względu na położenie geograficzne Polska. Tak się złożyło, że wtedy w Polsce rządził PiS. I bardzo dobrze się złożyło, bo gdyby to była PO i premier rządu zareagowałby tak, jak Ewa Kopacz w 2014 roku (kliknij aby otworzyć link do artykułu TVN z niesławnymi słowami premier Ewy Kopacz) to Ukraina miałaby już rząd podobny do Białorusi i już wczesną wiosną 2022 roku nasza granica z Rosją i podległymi jej niby-państwami sięgałaby od Bieszczad po Bałtyk z małą przerwą na Przesmyk Suwalski. Rząd Mateusza Morawieckiego wysłał na Ukrainę ogromne ilości sprzętu wojskowego i amunicji. W tej kwestii przez cały pierwszy rok wojny byliśmy drudzy na świecie zarówno od strony wartości bezwzględnej dostarczonego sprzętu wojskowego (liczonej w dolarach - tu niekwestionowanym liderem były i są ogromne Stany Zjednoczone) jak i wartości względnej (liczonej jako procent PKB - pod tym względem w różnych momentach pozycję lidera zyskiwały kraje bałtyckie: Litwa, Łotwa i Estonia - kraje niewielkie, wysyłające Ukrainie transporty uzbrojenia zdecydowanie mniejsze od polskich, ale relatywnie duże w porównaniu do swojego PKB). Dodatkowo ekspresowe otwarcie granic, bazy PESEL, urzędów, szkół, rynku pracy a przede wszystkim domów i serc Polaków dla ukraińskich Kobiet i Dzieci uciekających przed okropnościami wojny uczyniły z nas moralne supermocarstwo i uwolniły Ukrainę od problemu wewnętrznej migracji. Ale coś kosztem czegoś. Takie działanie - zarówno w zakresie dostaw militarnych jak i pomocy humanitarnej było ewidentnym nadepnięciem Putinowi na odcisk. Jest oczywiste, że jak tylko Putin "upora się" z Ukrainą, to zacznie szukać okazji, aby zemścić się na Polsce aby pokazać siłę, dać upust żądzy zemsty Rosjan, zastraszyć pozostałe kraje regionu i ośmieszyć NATO. I druga strona tego samego medalu - stary sprzęt przekazany Ukrainie trzeba pilnie zastąpić nowym. I zastąpić go nie w stosunku 1:1 tylko w takiej ilości, jaka zabezpieczy nas przed zemstą Putina (najgorsze odstraszanie jest lepsze od najlepszej wojny - ani Tusk ani generał Kukuła zdają się tego nie rozumieć) lub przynajmniej da nam szanse na odparcie agresji. I rząd PiS to robił. A co robi obecny rząd? Obecny rząd robi audyty i rozkręca "afery" gdzie tylko się da. Rozumiem, że kiedy Putin nas zaatakuje, to Tusk z Kosiniakiem-Kamyszem zamiast armii wyposażonej w Himarsy, czołgi i armatohaubice wyśle przeciw rosyjskim wojskom Brejzę, Szczerbę i Jońskiego uzbrojonych w wydruki audytów, raportów Banasia (tudzież jego syna) i zrzuty sensacyjnych artykułów z "Onetu", a Rosjanie tak bardzo się ich przestraszą, że uciekną nie tylko za Bug, ale nawet za Ural i grzecznie nas przeproszą. Do tego dochodzi ciągłe straszenie wojną. Niby paradoks, a jednak logiczny (jeśli tylko naiwnie w ciemno nie zakłada się dobrej woli Tuska) że ten rząd jednocześnie tnie lub opóźnia zakupy i produkcję uzbrojenia (oczywiście chwaląc się podpisaniem opóźnionych umów wykonawczych na część dostaw na które umowy ramowe podpisał rząd PiS) strasząc nas przy tym "czasami przedwojennymi" (to słowa Tuska [kliknij aby otworzyć link]). Jeśli porówna się doniesienia sprzed 15 października i po 13 grudnia 2023, to można odnieść wrażenie, że w ciągu dwóch miesięcy Rosja w zbrojeniach przeskoczyła siedem lat, bo za rządu PiS czas ewentualnej konfrontacji Rosji z Polską lub innym krajem NATO był szacowany na 10 lat, a obecnie podawana granica czasowa to 3 lata. Nawet w miniony weekend generał Kukuła zelektryzował opinię publiczną mówiąc "Jesteśmy pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie kraju. Wszystko na to wskazuje" [kilknij aby otworzyć link]. Już część mediów i polityków okrzyknęła go na tę okoliczność "pisowskim" lub nawet "macierewiczowskim generałem". Tylko dlaczego Kukuła nie opowiadał takich bredni w czasach rządu PiS? Dlaczego rząd Tuska jednocześnie straszy nas wojną i wstrzymuje zakupy uzbrojenia oraz produkcję amunicji - to wyjaśnię później, bo to "zbyt wysokie tony" aby umysł wyborcy PO, PSL PL2050 czy Lewicy mógł je przyjąć. Na ten moment zadam tylko kluczowe pytanie: jak takie zachowanie rządu i dowództwa wojskowego, jak takie ciągłe straszenie wojną wpływa na przeciętnego inwestora lub choćby zwykłą, polską rodzinę, która (jak ja z Żoną i Dziećmi) przed wyborami 2023 roku planowała kupić domek jednorodzinny? Jaki wpływ na nasze portfele i naszą przyszłość - nawet jeśli nigdy nie dojdzie do wojny - będzie miało to, że coraz więcej firm stąd ucieka, a młodzi, zdolni ludzie mogący pracować zdalnie sprzedają domy w Polsce i kupują w Hiszpanii (autentyczny przykład - nie do końca porzuciliśmy plany zakupu domku, więc wiemy coś na ten temat)? A co będzie z nami i naszymi dziećmi, jeśli jednak dojdzie do wojny? Jak na naszą sytuację przełoży się czas stracony na audyty i szukanie afer?
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka