Inicjatywa, aby prawnie zakazać spowiedzi osób niepełnoletnich nie może być traktowana inaczej niż jako lewackie awanturnictwo. Ze względu na konstytucyjną wolność religijno-wyznaniową nie istnieje prawna możliwość aby legalnie działającej grupie wyznaniowej zakazać legalnej praktyki religijnej. Ale skoro środowiska lewackie redukują I Komunię Świętą do "żniw pedofilów", to czemu nie pójść dalej i nie zakazać najpierw Spowiedzi dzieci, później Komunii dzieci a w przyszłości może nawet Chrztu dzieci (wymyślając pokrętną argumentację, że włączenie do Kościoła może się odbywać tylko na drodze świadomego wyboru przez osobę dorosłą).
Tymczasem w kręgach kościelnych pojawiają się dyskusje na temat zasadności Spowiedzi dzieci. Przeciwnicy twierdzą, że dziecko ma małe "szanse" na popełnienie grzechu ciężkiego. Warunkami popełnienia grzechu ciężkiego są: ciężka materia grzechu, pełna świadomość czynu i jego znaczenia moralnego oraz działanie w pełni z własnej woli. Pomijając patologiczne przypadki, kiedy dzieci są w swoich środowiskach od małego uczone kradzieży lub nawet zabijania (takie rzeczy zdarzają się np.: w Afryce) rzeczywiście jedynym złamaniem Dziesięciu Przykazań w ważnej materii w wykonaniu małego dziecka może być świadome i nieusprawiedliwione nieuczestnictwo w niedzielnej Mszy Świętej (o ile rodzice dają dziecku taki wybór) oraz świadome znęcanie się nad kolegą lub koleżanką. Dodatkowo w przypadku dziecka wątpliwa może być świadomość wagi moralnej popełnionego czynu. Ale przecież osoby niepełnoletnie to nie tylko dzieci, ale także młodzież. A ta potrafi już konkretnie nagrzeszyć. Nawiasem mówiąc ciekawe jaki procent czytających poprzednie zdanie od razu skojarzył je z uprawianiem seksu przez osoby niepełnoletnie - teoretycznie stosunek seksualny z osobą niepełnoletnią jest przestępstwem, a z praktyki wiadomo, że stosunki między niepełnoletnimi rówieśnikami nie są rzadkością. Ale przecież nastolatkowie popełniają różne inne grzechy: pobicia, kradzieże, oszczerstwa, obmowy, plotki... a zdarzają się przecież także zabójstwa i samobójstwa. W takich przypadkach odkładanie spowiedzi do momentu uzyskania pełnoletności byłoby jak odkładanie leczenia na później. Z kolei zwolennicy Spowiedzi dzieci uważają, że wyrabianie dobrych nawyków od najmłodszych lat działa wychowawczo i pozwala je kontynuować w dorosłym życiu. Pamiętam, że sami mieliśmy książeczki w których należało potwierdzić odbycie w okresie pomiędzy Pierwszą Komunią Świętą a jej rocznicą dziewięciu przystąpień do sakramentu Pokuty. Dziś nie wszędzie się je stosuje. Z jednej strony to wielka szkoda, bo rodzicom trudno jest bez zewnętrznej mobilizacji zachęcić dziecko do regularnego korzystania z sakramentu Pojednania, a z drugiej strony można zapytać ile jest warte uczestnictwo w sakramencie wymuszone zewnętrznie.
I tu dochodzimy do pierwszego istotnego aspektu sprawy, którym jest mniejsza lub inna religijność rodziców dziś niż była ćwierć lub pół wieku temu. Jako dzieciak często się wkurzałem, że musimy wcześniej zebrać się z plaży na wczasach, bo Mama chce iść na Nabożeństwo Czerwcowe. Ale prawdą jest, że jako dziecko często widziałem Mamę i Babcię uczestniczące w takich nabożeństwach jak Różaniec w październiku lub nabożeństwa majowe lub czerwcowe w stosownych miesiącach. Babcia codziennie czytająca Biblię i odmawiająca kompletę (modlitwa brewiarzowa na zakończenie dnia spotykana również w niektórych modlitewnikach dla osób świeckich) przed zaśnięciem była stałym obrazem w naszym domu - obrazem, który musiał zapaść w pamięć. Dzisiejsza religijność nie jest tak systematyczna. Sam przyznaję się bez bicia, że o ile dość często modlę się Koronką do Miłosierdzia Bożego oraz czasem odmawiam Różaniec, to zdecydowanie najczęściej robię to w czasie swoich marszów treningowo-spacerowych (kiedy poświęcam około godziny na wzmocnienie kondycji i wyciszenie emocji) a nie w kościele lub w domu, więc dzieci tych praktyk religijnych nie widzą i w nich nie uczestniczą. Ale przynajmniej w niedzielnej Mszy Świętej uczestniczymy z Żoną i Dziećmi regularnie (co Dzieciakom nie zawsze się podoba). A czego mają się nauczyć dzieci od rodziców, którzy w Mszy Świętej uczestniczą nieregularnie, a do Spowiedzi chodzą raz na rok? W ilu rodzinach I Komunia Święta ma wyłącznie wymiar jednorazowej imprezy rodzinnej, po której w życiu Dziecka prawie nic się nie zmienia? A dla ilu nastolatków sakrament Bierzmowania zamiast być Sakramentem Dojrzałości Chrześcijańskiej inaugurującym ich zaangażowanie ewangelizacyjne staje się rytualnym zakończeniem edukacji religijnej zawieszającym udział w praktykach religijnych aż do kursu przedmałżeńskiego (czasem w tym czasie delikwent raz lub kilka razy pojawi się w kościele przy okazji "bycia chrzestnym")?
I tu dochodzimy do drugiego istotnego aspektu sprawy. Sakrament Pojednania powinien być radosnym wydarzeniem, w którym spowiadający się przeżywa spotkanie z oczyszczającą mocą Bożego Miłosierdzia, pozbywa się balastu grzechów, oczyszcza swoje sumienie i umysł oraz nabiera sił do dalszego, lepszego życia. A jak czasem wygląda to w praktyce? Niekiedy po odejściu od konfesjonału mamy wrażenie, że spowiednik ma wizję Boga jako surowego sędziego i bezwzględnego strażnika moralności, w dodatku zafiksowanego na punkcie seksu. Co gorsza, część spowiedników pierwszorzędną wagę przykłada nie do tego, co jest zapisane w Dziesięciu Przykazaniach, tylko do tego, co gdzieś kiedyś (i to biorąc pod uwagę dwa tysiące lat historii Kościoła bardzo niedawno) wymyślono w ramach tzw. "teologii ciała" czyli na przykład na stosowaniu antykoncepcji, a dokładniej jego zakazie. Jest to o tyle wątpliwe moralnie, że w Dziesięciu Przykazaniach nigdzie nie jest to zapisane. Gdybyśmy każde zachowanie niesprzyjające poczęciu dziecka traktowali jako grzech, to najcięższym z takich "grzechów" byłby... celibat. A jeśli będziemy wyszukiwać w Piśmie Świętym takich precedensów jak potępienie zachowania Onana, który nie chciał spłodzić potomka swojej żonie (którą musiał poślubić jako wdowę po swym bracie) to w Biblii można znaleźć WSZYSTKO - także masowe mordowanie w imię religii... nie idźmy tą drogą. A jaki wpływ na spowiadającego się ma takie podejście spowiednika? Sam miałem taką sytuację, że widząc jak Żona jest "poobijana" po takiej "spowiedzi" prawie siłą wsadziłem Ją do samochodu i zawiozłem do bardzo mądrego księdza, który przez lata był moim stałym spowiednikiem i potrafił rozsądnie wyjaśnić skomplikowane rzeczy np.: "Teoretycznie takie zachowania są grzechem lżejszym niż takie. Ale te drugie zbliżają ciebie do twojej Dziewczyny, która mam nadzieję, że w przyszłości będzie twoją żoną, a te pierwsze ciebie od niej oddalają. Więc staraj się unikać każdego grzechu, ale najbardziej staraj się unikać tych grzechów, które oddalają cię od celu, jakim jest szczęśliwe małżeństwo i rodzina w przyszłości. Nawet jeśli czasem upadniesz i pobłądzisz, to zawsze inwestuj czas i wysiłek w to, co zbliża, a nie w to co oddala, w to co jest wartościowe, a nie w to co jest tylko bezwartościową przyjemnością. To ma być na tym etapie twój priorytet: nie tracić z oczu celu, jakim jest szczęśliwa rodzina i konsekwentnie do niego dążyć. Walka z poszczególnymi grzechami ma niższy priorytet." Powtórna spowiedź przyniosła Żonie uzdrawiający efekt. Ale gdyby nie ten szczęśliwy traf, że wiedziałem co zrobić, to skończyłoby się to poważnym kryzysem wiary.
I tu dochodzimy do trzeciego, najistotniejszego aspektu sprawy, który stanowi jej sedno. Dobry ksiądz, bez względu na to czy będzie spowiadał dziecko czy osobę dorosłą, będzie starał się w tych kilku, kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu minutach poprowadzić spowiadanego ku temu, co dla niego najlepsze, ku szczęściu jakim jest zerwanie z grzechami, nałogami, złymi przyzwyczajeniami i związanym z tym poczuciem winy, niepokoju i smutku. Beznadziejny ksiądz tylko zrani czy to osobę dorosłą, czy to dziecko. Dobra formacja oraz dobre zalecenia Episkopatu (którym księża muszą w jakimś stopniu się podporządkować - czasem na szczęście, czasem niestety) będą tworzyć więcej dobrych księży. A słaba formacja nastawiona na władzę, a nie na służbę oraz beznadziejne zalecenia zafiksowane na antykoncepcji w sakramentalnych małżeństwach które już wydały na świat gromadę dzieci lub na raczkującej seksualności (lub autoseksualności) dzieciaków "eksperymentujących" i stosujących "przymiarki osobowości" w podstawówce będą tworzyć beznadziejnych księży, przez których coraz więcej osób będzie nie tylko odkładało kolejną Spowiedź, ale całkowicie z niej zrezygnuje, a może nawet straci wiarę. W przypadku dziecka zranienia w wyniku złego postępowania spowiednika mogą być jeszcze większe i rzutować na całe życie, bo dziecko nie ma jeszcze do końca ukształtowanego kręgosłupa moralnego, oraz pewnego filtru pozwalającego zrozumieć to, że osoba która powinna być wzorem i autorytetem zachowała lub stale zachowuje się w sposób raniący lub gorszący.
Jezus dał swoim uczniom wielką moc - moc odpuszczania grzechów. Ale wielka moc, to wielka odpowiedzialność. Wiedzą o tym nawet twórcy takich filmów jak "Spider-Man". Najwyższa pora, aby zrozumieli to wszyscy biskupi i kapłani.
Skoro już wszedłem na terytorium teologii moralnej, to pozwolę sobie na jedną dygresję. Są grzechy, są dobre uczynki... A co z "dyspensą"? Dlaczego jedzenie mięsa w piątek po wielkim święcie w jednych diecezjach jest grzechem, a w innych nie jest? To absurd... tym bardziej, że o ile mnie pamięć nie myli obowiązkowa wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych we wszystkie piątki w roku została wprowadzona pod wpływem jakiegoś stronnictwa zafiksowanego na czczeniu Wielkiego Piątku i akcentowaniu Męki Pana Jezusa w stopniu większym niż Jego Zmartwychwstanie, co zostało ostatecznie potępione przez Kościół Katolicki. Ale zakaz pozostał. Sztuczny zakaz, który czasem sprawia bardzo dużo problemów (np.: jak się jest na wakacjach i pojedzie w piątek na wycieczkę do jakiejś "dziury" w której jest jeden bar nie oferujący nic wegetariańskiego, a wszystkie sklepy są czynne do 14:00) bardzo często nie niesie nic dobrego - wręcz przeciwnie sprawia, że w końcu go łamiemy i jesteśmy z tego powodu szczęśliwi, a nawet dumni, że zerwaliśmy z czymś, co od lat uważamy za głupie... to nie jest moralnie dobry precedens. Zamiast ogólnego nakazu większej zadumy w tym dniu tygodnia oraz podejmowania własnych zobowiązań pokutnych zastosowano zakaz, którego logiczne znaczenie skończyło się w czasach, kiedy mięso przestało być towarem luksusowym. A pamiętam jeszcze z czasów podstawówki (to były jeszcze czasy "komuny" kiedy trudno było cokolwiek kupić), jak ksiądz na katechezie pozwolił sobie na pytanie: "Kto tak naprawdę pości w piątek: czy matka, która w swoim niedostatku robi dla siebie i dzieci najtańszą kaszankę, czy bogacz, który w tym dniu niby odmawia sobie jedzenia mięs i wędlin, aby jednocześnie jeść najdroższe łososie?" Co tu dużo mówić? Ten ksiądz miał rację! Istota i sens postu jest w dobrowolnym wyrzeczeniu, rezygnacji z czegoś, co sprawia większą przyjemność w imię tego, co niesie większe dobro. A co ma ten temat do Spowiedzi? Wbrew pozorom bardzo dużo. Bo właśnie praktyka absurdalnych zakazów i okazywania "poddanym" pewnego rodzaju "łaski" w postaci "dyspensy" od tych zakazów kieruje właśnie mentalność biskupów i księży w kierunku "książąt" mających "władzę" nad swym ludem, a nie sług mających żyć dla tego ludu i prowadzić go do Zbawienia. Z tej mentalności biorą się złe zalecenia - także w kwestii "duszpasterskiego" stawiania za priorytet "teologii ciała", a lekceważenia spraw dużo ważniejszych, takich jak Miłość w rodzinie i jej Trwałość. Pycha kroczy przed upadkiem. To z pychy zrodził się współczesny kryzys Kościoła Katolickiego. Ale aby nie pozostawić Czytelników z tak smutną i pesymistyczną puentą, zwrócę uwagę na to, że natura (w tym natura ludzka) nie znosi próżni. I w sytuacji ogólnego kryzysu Kościoła Katolickiego, kiedy na niedzielną Mszę Świętą przychodzi coraz mniej ludzi, coraz mniej przystępuje do Komunii Świętej i do Spowiedzi, właśnie teraz, w tych wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach, niczym oazy wokół źródeł na pustyni rodzą się wspólnoty wiernych, którzy wokół pokornego Księdza gromadzą się na Mszy Świętej w takiej ilości, że kościół pęka w szwach i w promieniu kilkuset metrów od niego trudno jest zaparkować samochód, bo ludzie zjeżdżają się nie tylko z tej parafii, ale także z całego miasta, okolicznych miejscowości, a nawet innych miast. BO AUTENTYCZNA WIARA PRZYCIĄGA, a jej kiepska atrapa - sami wiecie jak działa.
I na koniec jeszcze jedna, malutka dygresja. Ów bardzo mądry Ksiądz, o którym wspomniałem w kontekście Spowiedzi kiedyś opowiedział mi bardzo ciekawą, choć smutną historię z ważnym morałem. Kiedyś jako seminarzysta i zaraz po święceniach występował w pewnej muzycznej grupie ewangelizacyjnej którą tworzyli sami młodzi zakonnicy i księża. Spośród całej czwórki tylko on wytrwał w stanie kapłańskim (lub w przypadku części kolegów zakonnym). Dla pozostałych pokusa związana z ciągłymi spotkaniami z młodzieżą, a zwłaszcza z młodymi dziewczynami zakończyła się tak, że wbrew święceniom i składanym przysięgom zakochali się i wybrali życie w rodzinach. To pokazuje jak ważne jest właściwe wybranie priorytetów. Czasem z pozoru niewinny flirt z miłą, nieznajomą dziewczyną trzeba bezwzględnie odrzucić, bo może on w pewnych warunkach wyrządzić dużo więcej zamętu i szkody niż coś, co bezwzględnie piętnują nierozważni spowiednicy np.: wszelkie formy seksualności przedmałżeńskiej z bardziej namiętnymi pocałunkami włącznie, bo "przed ślubem macie żyć jak brat z siostrą" (kurczę, kto to wymyślił?) I to pokazuje jak ważne jest dobre prowadzenie przez mądrego spowiednika.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo