O czym my w ogóle rozmawiamy? O tym, czy w przypadku nieuznania przez reżim Tuska wyniku wyborów prezydenckich ludzie wyjdą na ulice i obalą ten rząd, czy wybiorą hańbę - zgodę na dłuższą lub krótszą niewolę, która i tak musi się zakończyć krwawą konfrontacją (prawdopodobnie z udziałem sił zewnętrznych). Jak nisko upadło to coś, co jeszcze nieco ponad rok temu było państwem polskim! Pamiętam jak w listopadzie 2014 roku rozmawiając osobiście z moim politycznym "Guru" (jeden z najlepszych historyków idei w Polsce, współautor jednego z podręczników do wiedzy o społeczeństwie) postawiłem tezę, że po roku 2015 Władimir Putin zaatakuje hybrydowo Polskę. "Guru" odpowiedział, że nie zaatakuje - nie odważy się, bo Polska jest członkiem NATO (a dodatkowo UE) i jakiekolwiek prowokacje na jej terenie miałyby dla niego zbyt bolesne skutki, więc będzie destabilizował sytuację na wschodzie Ukrainy (nie zajmując jej całego terytorium, bo to mu się również nie opłaca) ale Polski nie ruszy. Do 2021 roku wydawało nam się, że to "Guru" miał rację. Ale w 2021 roku wiosną hakerzy Putina z grupy UNC1151 przy aktywnej współpracy tutejszych kolaborantów zainteresowanych przejęciem władzy za każdą cenę i wszelkimi metodami przypuścili atak propagandowy na polski rząd (fragment operacji "GhostWriter" - publikacje maili z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka). Pod koniec lata i jesienią skierowali na polską granicę imigrantów, którzy - znów przy aktywnym udziale tych samych kolaborantów - mieli zmusić polski rząd do kapitulacji i przyjmowania ich jak leci, co byłoby nie tylko upokorzeniem dla tego rządu, ale mogło skutkować gwałtownymi protestami i ogólną destabilizacją kraju. W 2022 roku 24 lutego Putin rozpoczął pełnoskalową wojnę z Ukrainą. Czyli pewne jest, że w 2014 roku jednak to ja miałem rację. A tak w zasadzie to mój "Guru" nie miał racji. A ja trochę miałem rację, a trochę jej nie miałem. Bo jaki był przewidywany przeze mnie scenariusz prawdopodobnego hybrydowego ataku na Polskę? Zakładałem, że w 2015 roku Prawu i Sprawiedliwości nie uda się wygrać z przewagą umożliwiającą przejęcie władzy. Wówczas trwałoby nadal to, co miało miejsce w latach 2007-2015, czyli pełzająca degradacja państwa polskiego i równie powolne wprowadzanie miękkiego totalitaryzmu opartego głównie na propagandzie (terror był używany bardzo rzadko, punktowo: akcja "widelec", konfiskata sprzętu Roberta "Antykomora" Frycza, wrogie przejęcie tygodnika "Uważam Rze...", siłowe wkroczenie do redakcji "Wprost"). Miałoby temu towarzyszyć powolne domykanie systemu i obniżanie poziomu życia, co - według moich przewidywań - w pewnym momencie doprowadziłoby do gwałtownych zamieszek, które byłyby idealnym pretekstem dla Putina do działań hybrydowych, a gdyby zamieszki przybrały formę zbliżoną do wojny domowej, to byłby to pretekst do interwencji militarnej. Tym bardziej, że w obliczu wojny domowej lub czegoś do niej zbliżonego niewątpliwie zostalibyśmy wykluczeni z UE i NATO, bo nikt by nie brał odpowiedzialności za wariatów, którzy sami chcą siebie nawzajem pozabijać.
No to teraz spójrzmy na czasy obecne. Minęło 10 lat. Putin poczuł się na tyle mocny, że nie tylko zaatakował hybrydowo Polskę bez żadnego pretekstu, ale również zaatakował zbrojnie Ukrainę. Ten moment był chwilą największej chluby dla jednych i największej hańby dla drugich. Chluby dla tych, co powstrzymali rosyjską armię na setki kilometrów od naszej granicy dając Ukraińcom broń, a ukraińskim kobietom i dzieciom schronienie. Hańby dla tych, co nawet w tamtej chwili domagali się na forum UE nakładania kolejnych sankcji na Polskę i oskarżali polski rząd o najgorsze zbrodnie (ludobójstwo, segregację rasową uchodźców). Niestety za sprawą interwencji zachodu, przekupstwa Niemiec, zdrady Zełenskiego, dezercji dwóch generałów i kilku innych czynników (o których za chwilę) to ci kolaboranci Putina, którzy kolportowali materiały rosyjskich hakerów, domagali się kapitulacji rządu przed falą imigrantów oraz w obliczu wojny wbijali nam nóż w plecy i domagali się sankcji na Polskę PRZEJĘLI W POLSCE WŁADZĘ. Bardzo szybko okazało się, że "praworządność" to tylko puste słowo, a nowym władzom wolno robić wszystko - łamać prawo, łamać ludzi, łamać charaktery i sumienia. I właśnie znaleźliśmy się w sytuacji, w której reżim, mimo że chwilowo sondaże wróżą zwycięstwo jego kandydata w wyborach prezydenckich, zapowiada że jeśli wybory pójdą nie po jego myśli, to może wyniku tych wyborów nie uznać i narzucić pełnienie obowiązków Prezydenta RP osobie, która miałaby do tego prawo wyłącznie w wypadku śmierci lub stwierdzonej przez Trybunał Konstytucyjny niemożliwości sprawowania funkcji przez demokratycznie wybranego Prezydenta RP. I czym my w tej chwili w ogóle rozmawiamy? O tym, czy w przypadku nieuznania przez reżim Tuska wyniku wyborów prezydenckich ludzie wyjdą na ulice i obalą ten rząd, czy wybiorą hańbę - zgodę na dłuższą lub krótszą niewolę, która i tak musi się zakończyć krwawą konfrontacją (prawdopodobnie z udziałem sił zewnętrznych). CZYLI TO, CO DEKADĘ TEMU BYŁO CZARNYM SCENARIUSZEM GROŻĄCYM ATAKIEM PUTINA, W CZASACH OBECNYCH MOŻE OKAZAĆ SIĘ OSTATNIĄ DESKĄ RATUNKU. Może, bo nie wiadomo, czy nawet ta deska będzie w naszym zasięgu - ogłupiali propagandą ludzie mogą wybrać kandydata reżimu, wybory mogą zostać sfałszowane w sposób tak niejednoznaczny jak "turystyka wyborcza" 15 października i nieodbieranie głosującym na podstawie zaświadczeń o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania tychże zaświadczeń lub może wydarzyć się wiele innych przewidywalnych i dziś nieprzewidywalnych rzeczy.
Emocje buzują. Reżim coraz bardziej je podgrzewa. Robił to niemal co roku przed świętami (niezależnie od tego, czy był chwilowo u władzy czy w opozycji). No przecież wydawałoby się, że już nie można bardziej podgrzać atmosfery, niż aresztując posła na kilka dni przed świętami. Ależ można! Można przecież w obliczu jego ucieczki przed bezprawnym uwięzieniem nazwać chronionego azylem politycznym posła "ZDRAJCĄ PAŃSTWA POLSKIEGO". Jakie są do niego podstawy do jego aresztowania? Co można "zamataczyć" w sprawie, która ciągnie się już od roku i której cały "materiał dowodowy" opiera się o swobodną interpretację tego co jest w dokumentach i przepisach oraz o opowieści jednego SKUR... będącego kierowanym przez PRZESTĘPCĘ (przyłapanym na złożeniu propozycji stworzenia zorganizowanej grupy przestępczej, która według jego tłumaczeń miała być "blefem" czyli połączeniem próby wyłudzenia z nielegalną prowokacją... dlaczego ten przestępca jeszcze za to nie siedzi???) który w dodatku jest "NESTOREM POLISKICH NAZISTÓW" - chyba wszyscy wiedzą o kim mowa. I o tym rzekomym "zdrajcy" mówi jeden z przywódców bloku wyborczego, KTÓRY OSZUKAŁ SWOICH WYBORCÓW OBIETNICAMI, ŻE BĘDZIE SIĘ TRZYMAŁ JAK NAJDALEJ OD WOJNY POLSKO-POLSKIEJ. Jakie będą w związku z tym emocje przy świątecznych stołach? Jest niewielka nadzieja, że w drugim dniu świąt nie pozabijamy się z tymi STARYMI, ZŁOŚLIWYMI I MŚCIWYMI OSŁAMI, CO NAM KARTKĄ WYBORCZĄ ZGOTOWALI TAKI LOS. Ubiegłoroczne święta wolałem spędzić na sali pooperacyjnej niż z nimi... w tym roku się to nie uda. Ups... chyba właśnie kogoś obraziłem... Osiołki, kochane kłapouchy, wybaczcie - wy macie instynkt samozachowawczy i nie jesteście zdolne do takich podłości.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że tę bombę można było rozbroić pięć lat temu. Jesienią 2019 roku prosiłem Kaczyńskiego, prosiłem Dudę, aby ustabilizowali sytuację w wymiarze sprawiedliwości. Tłumaczyłem im, że nie można pozwolić na to, aby nadzwyczajne środki użyte w celu powstrzymania puczu Rzeplińskiego i Biernata weszły do arsenału walki politycznej na zawsze. Wyjaśniałem, że nie można cały czas kierować państwem w trybie permanentnego zarządzania kryzysowego, bo jeśli po następnych wyborach utracą władzę, to dadzą niebezpiecznym i żądnym krwi psychopatom "broń atomową" do ręki. Nie posłuchali mnie. Nawet tuż przed wyborami jeden z polityków PiS powiedział mi, że "to może być dobre dla społeczeństwa, aby PO przejęło na jakiś czas władzę, bo jak ludzie poczują czym to pachnie, to nie będą chcieli ich więcej wybierać". Kiedy mu odpowiedziałem, że Tusk zrobi wszystko, aby zdobytej władzy nie oddać nigdy, to facet popatrzył na mnie jak na napalonego wariata. I TERAZ JEDYNĄ NADZIEJĄ JEST TO, ŻE ALBO LUDZIE POPRĄ KANDYDATA TYCH PISOWSKICH NIEDORAJDÓW W TAKIEJ ILOŚCI, ABY REŻIM BAŁ SIĘ WYBORY FAŁSZOWAĆ LUB UNIEWAŻNIAĆ, ALBO W PRZYPADKU UNIEWAŻNIENIA WYBORÓW WYJDĄ NA ULICE. Coraz więcej publicystów mówi o tym, że tak dalej nie można, że tych skrajnych emocji jest za dużo, że konieczny jest jakiś "reset". Po Smoleńsku też tak mówili... po Mordzie Łódzkim też tak mówili... i po zamordowaniu Adamowicza też tak mówili...
BIBLIOGRAFIA
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1416729,poczatek-konca-tuska-ruch-w-sprawie-tvn
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1163088,atak-hybrydowy-jak-bardzo-chcialbym-sie-mylic-w-tamtej-prognozie-dla-polski
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1418340,przedswiateczne-po-lowanie-na-romanowskiego-z-nagonka-a-jakze-a-tu-zonk
https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-ruch-w-sprawie-romanowskiego-prezydium-sejmu-jednoznacznie-p,nId,7879393
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka