Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
72
BLOG

Muzyka, sztuka, wiara... Czy mam wspominać stare, dobre czasy czy kląć na obecne?

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Kultura Obserwuj notkę 1
Do napisania tego weekendowego mini artykuliku skłoniła mnie historia Natalii Niemen, Jej Męża oraz ogólnie to, co dzieje się dziś z muzykami... często niegdyś chrześcijańskimi.

Gdybym miał na szybko, bez zastanowienia wskazać największą zaletę moich pierwszych studiów (teologia ogólna), to z pewnością wskazałbym poznanie Dorotki, która wciągnęła mnie w świat CCM - Contemporary Christian Music, czyli współczesnej muzyki chrześcijańskiej. I tak zacząłem jeździć na organizowane przez katolików Spotkania Muzyków Chrześcijan w Ludźmierzu (później przeniesione do Dursztyna, a potem zamienione w rekolekcje Strefa Chwały - ostatnio w Starym Sączu), organizowany przez protestantów - baptystów Slot Art Festival (najpierw w Giżycku, później w Lubiążu), międzywyznaniowe Chrześcijańskie Warsztaty Muzyczne we Wrocławiu i wiele innych podobnych imprez. To była niewątpliwie najwspanialsza przygoda w moim życiu, okres silnego nawrócenia oraz najbardziej intensywnego rozwoju muzycznego i czas poznawania niezwykle ciekawych ludzi z pierwszych stron gazet. W tym czasie spotkało mnie wiele miłych zaskoczeń np.: wchodzę do sklepu muzycznego, spoglądam na okładkę pierwszego z brzegu czasopisma muzycznego, a tam luzak z którym kilka tygodni wcześniej gadałem sobie wesoło w przerwie popijając herbatę i tytuł artykułu "Tomasz Goehs - heavymetalowy perkusista roku". Albo dzwonię z budki telefonicznej do koleżanki, a Ona nagle krzyczy "...jesteś w telewizji", bo to akurat był fragment koncertu chrześcijańskiej supergrupy 2Tm2.3 podczas Spotkań Muzyków Chrześcijan w Ludźmierzu, w trakcie którego to koncertu miałem szczęście zagrać w dwóch utworach na instrumentach klawiszowych (muzycy 2Tm2,3 zaprosili kilku amatorów na próby i do wspólnego grania na koncercie). 

Co ten czas zmienił w moim życiu? Bardzo dużo. Przede wszystkim pomógł mi odnaleźć odpowiadającą mi formę duchowości. Jednym odpowiada cisza i samotność w kaplicy, innym wręcz całe "rekolekcje w milczeniu", jeszcze inni preferują wielkie spotkania na lotniskach i stadionach ze skandowaniem haseł, inni lubią zagłębianie się w Piśmie Świętym lub lekturze tekstów teologicznych, jeszcze inni tradycyjną duchowość z litaniami, jeszcze inni muzykę z gestami, a niekiedy nawet tańcami... a ja najbardziej cenię sobie czas spędzony na adoracji Najświętszego Sakramentu, jak najbliżej Jezusa, twarzą w twarz z Nim, przy nienarzucających się dźwiękach muzyki przebijającej emocjonalny pancerz obojętności funkcjonujący na zasadzie "wiem, słyszałem o tym na studiach" i skłaniającej do ponownego przemyślenia pewnych najważniejszych prawd. Po drugie na jakiś czas nauczył mnie cenić swój talent. Po występie z grupą zawodowców, którzy przed koncertem modlą się, później radośnie wpadają na scenę i widać że ich ta muzyka naprawdę cieszy i jednoczy nie wchodziło już w rachubę granie z niektórymi zespołami amatorskimi w których każdy chciał udowodnić że jest najważniejszy, więc przed przed każdym najmniejszym występem było wypominanie sobie wpadek i pomyłek z wcześniejszych imprez. Dlatego zacząłem być bardziej wymagający co do atmosfery w zespole i tak rozstałem się z kilkoma składami aby wylądować w "The Fruit of Blues" z którym odniosłem największe sukcesy (niestety później atmosfera "siadła", odeszła Wokalistka, klawiszowca czyli mnie wzięli na pół roku do wojska i zespół zapowiadający się na godnego następcę "Dżemu" szlag trafił). Ale były też takie dziwne "skutki uboczne". Zawodowcy często składali amatorom obietnice bez pokrycia, ci napalali się na nie przestawiając wiele rzeczy w swoim życiu i harmonogramie, a później nic z tego nie wychodziło. Tak właśnie Tomek Budzyński (ten sam, który zaprosił mnie do zagrania z 2Tm2,3 w Ludźmierzu, za co jestem Mu wdzięczny) niechcący wrobił mnie w konflikt z dyrekcją szkoły w której pracowałem, a jednocześnie całkiem chcący w zakup mojego pierwszego w życiu komputera (od razu z potężną kartą dźwiękową)... to uruchomiło lawinę wydarzeń w wyniku której z jednej strony rozstałem się z pracą jako katecheta (przy okazji przymuszając łódzką kurię do odesłania na przymusową emeryturę pewnego homo-proboszcza z czynami pedofilskimi na sumieniu), a z drugiej strony przekwalifikowałem się na bycie programistą. Nie wiem czy Tomek działał pod natchnieniem Ducha Świętego, czy też jego zmienność pomysłów wynikała trochę z tego, że chciał być fajny, a później nic z tego nie wyszło. Tak czy siak gdyby te wszystkie zmiany ostatecznie nie wyszły mi na dobre, to miałbym prawo mieć do Niego ogromne pretensje, ale w sumie cały ten galimatias wyszedł mi na plus... a pewnie tak czy siak kiedyś by się wydarzył - próba ustawienia swojego planu lekcji pod sporadyczne występy z 2Tm2,3 (z których już później żaden nie doszedł do skutku) tylko była "wyzwalaczem reakcji". Niektóre z relacji zapoczątkowanych w tamtych fantastycznych czasach trwają do dziś (np.: ze świetnym harmonijkarzem i fantastycznym Człowiekiem Marcinem Stawickim... z Elą Malejonek widziałem się tylko raz, jak na SLOT Festivalu z Darkiem zajrzeli do naszej paczki pod namiot na skromną kolację składającą się z chleba i konserw... ale jest tak przesympatyczną Osobą, że wysyłaliśmy sobie pozdrowienia i różne przemyślenia przez wiele lat). A niektóre... 

No właśnie... Co się stało z Natalią Niemen można było przeczytać w periodykach - zwłaszcza tych plotkarskich. Zachowuje się jak zaprzeczenie siebie z przeszłości. Przypuszczam, że przechodzi silny kryzys wiary, który chyba zaczął się od silnego kryzysu zawodowo-finansowego. Przez pewien czas nie była zapraszana przez żadne media mainstreamowe, bo nie dość, że kojarzono Ją z "katolickim fundamentalizmem" (a jest protestantką) to jeszcze występ na konwencji wyborczej Andrzeja Dudy przykleił Jej etykietkę "pisiary". Z kolei Telewizja Kurska niestety zamiast Pani Natalii wolała zapraszać Zenka Martyniuka. Odbiło się to fatalnie na Jej sytuacji finansowej a także na poczuciu spełnienia zawodowego. "Pisowcy" Jej nie pomogli, a "platformersi" nie ukrywali radości z Jej trudnej sytuacji (i nawet publicznie się tym chwalili). Więc prawdopodobnie poczuła, że w trudnej chwili nikt Jej nie pomógł... i że nie pomógł Jej także Bóg. Popadła w rozpacz i zwątpienie. Wtedy platformerskie media "wyciągnęły do Niej pomocną dłoń" - zaczęły Ją zapraszać, aby opowiadała o swoim rozczarowaniu najpierw religią katolicką, a następnie protestancką. Za te wynurzenia odpłaciły Jej promocją osoby - o Natalii Niemen znów często mówiono i pisano. Reasumując: dopadł Ją kryzys wiary i zamiast go przeżyć wewnątrz siebie i po okresie dezintegracji zintegrować swoją duchowość na nowo, ale już w innej, odnowionej i bardziej jej odpowiadającej postaci, Ona pobiegła z tym kryzysem do mediów chwaląc się swoją "przemianą" na lewo i prawo... i tak Jej pozostało. Opisałem jak to widzę (zarówno jako teolog, jako człowiek i katolik który także nie jest kryzysoodporny, jak i osoba niegdyś wymieniająca na Facebooku korespondencję z Panią Natalią) w artykule https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1412230,szkoda-mi-natalii-niemen-ale-nie-dlatego-ze-zostala-zaatakowana-przez-staruszke Pod artykułem niektórzy komentujący niedowierzali, że dorosła gwiazda muzyki może przechodzić kryzys wiary, jak osoba według nich "niedojrzała". Wytłumaczyłem im, że kryzysy wiary dotykały nawet świętych wynoszonych na ołtarze, a artyści bardzo często są osobami przez długi czas niedojrzałymi. Każdy rozwój wymaga czasu i poświęcenia sił. Oni większość czasu i sił angażują w swój rozwój muzyczny. Ale czasami dzieje się to kosztem rozwoju osobistego, emocjonalnego itp... Więc bywają muzycy, którzy mają szczęśliwe rodziny "od pierwszego razu" ale bywają i tacy, którzy po pierwszym nieudanym małżeństwie wiążą się z osobą w wieku zbliżonym do dzieci z pierwszego małżeństwa i dopiero wtedy dogadują się świetnie, bo mentalnie są na podobnym poziomie. I - O ZGROZO - WIELU SPOŚRÓD PRZEDSTAWICIELI TEGO NIEDOJRZAŁEGO ŚWIATA ARTYSTÓW TUDZIEŻ CELEBRYTÓW ZNANYCH GŁÓWNIE Z TEGO, ŻE SĄ ZNANI UZURPUJE SOBIE PRAWO DO TEGO, ABY DYKTOWAĆ RESZCIE OBYWATELI CO MAJĄ MYŚLEĆ, JAKIE MIEĆ WARTOŚCI, W CO WIERZYĆ A W CO NIE, NA KOGO GŁOSOWAĆ... BO ONI MYŚLĄ, ŻE WIEDZĄ LEPIEJ. Cóż, sukces Boba Dylana polegał na tym, że proste i oczywiste wartości potrafił ubrać w słowa i dźwięki przemawiające do rozumów i serc. Ale nie można tego powiedzieć o zarozumiałych idiotach jak Roger Waters rzucających się na wielką politykę i traktujących Putina lepiej niż Kaczyńskiego, nie wiedząc przy tym nic ani o Polce do której przyjechali, ani o jej historii, teraźniejszości, strukturze, problemach społecznych, kulturze, religijności, mentalności... 

POLITYKA.... Polityka strasznie przeorała środowisko artystyczne. Część jest do tej pory wierna swoim wartościom sprzed ponad dwóch dekad i niezapraszana do mainstreamu angażuje się w projekty czy to ewangelizacyjne czy to patriotyczne (np.: "Panny Wyklęte"). Część była wierna do czasu, ale jak się pojawiły kontrowersje wokół muru na granicy, to się pogubiła. Część "przeżyła" swoje "nawrócenie" tylko dlatego, że na przełomie wieku to było "modne". A część... jak Natalia Niemen. Ale p. Natalia to pikuś. Znam się z Jej Mężem... a w zasadzie to znałem się. Mateusz Otremba, znany jako Mate.O - silnie zaangażowany ewangelizator, świetny muzyk, autor i kompozytor, syn pastora... Przez wiele lat byliśmy na "ty", wielokrotnie rozmawialiśmy na SLOT Total Fastival, korespondowaliśmy przez długi czas... Ale w pewnym momencie dał się wkręcić w jakieś antyrządowe protesty rodziców sprzeciwiających się objęciu większą kontrolą "szkół" biorących ogromną kasę za to, że tylko raz na jakiś czas egzaminują uczniów których rodzice samodzielnie edukują w domu i tak mu odbiło, że od tamtego czasu ilekroć do niego pisałem tylekroć odpowiadał mi autoresponder. Niestety ta totalitarna władza ma taką siłę manipulacji, że każdy kto da się jej raz mocno wkręcić w antypisowski hejt - bez względu z jakiej szczytnej pobudki miałby on wynikać: nauczanie domowe, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, protest rodziców dzieci niepełnosprawnych, TEN JEST JUŻ STRACONY - ZRYWA KONTAKT ZE WSZYSTKIMI "PISIORAMI" NAWET JEŚLI SĄ JEGO NAJBLIŻSZĄ RODZINĄ. Czy kiedyś znów będziemy z Mateuszem rozmawiać jak dawniej? Kto to wie? 

Ale właśnie tym, co mnie najbardziej oburza i odrzuca od współczesnego świata "artystycznego" jest nie masowe picie i ćpanie (nie piszę tu o artystach chrześcijańskich - piszę o tych, którzy "życie na wiecznym odlocie" uczynili swoją dewizą), nie skandale obyczajowe, nie partnerzy zmieniani jak rękawiczki, ale POGARDA DLA "PROSTYCH LUDZI". Pseudoartystyczny motłoch często zachowuje się tak, jakby stanowił odrębny gatunek "nadludzi", a ci, co się z nimi bezkrytycznie nie zgadzają byli jakimiś "podludźmi". To przerażająca hybryda lewicowych ideologii i nazistowskiego neo-rasizmu w którym kolor skóry został zastąpiony "nieakceptowalnymi" przez piewców "tolerancji" poglądami lub "niewystarczającą pozycją społeczną". I TU CZUJĘ SIĘ MOCNO ROZDARTY, BO Z JEDNEJ STRONY MAM ŻAL DO MOICH RODZICÓW, ŻE NIE POTRAFILI SOBIE PORADZIĆ Z MOIM CHARAKTERKIEM I NIE SKIEROWALI MNIE SKUTECZNIE W STRONĘ EDUKACJI MUZYCZNEJ OD NAJMŁODSZYCH LAT, BO WTEDY MÓGŁBYM ZAWODOWO ROBIĆ TO, CO KOCHAM I CO MI DOBRZE WYCHODZI. A Z DRUGIEJ STRONY JAK POMYŚLĘ SOBIE, ŻE MIAŁBYM SIEDZIEĆ W TOWARZYSTWIE ZAROZUMIALCÓW GARDZĄCYCH LUDŹMI TAKIMI JAK MOI RODZICE, TO MNIE ODRZUCA I WOLAŁBYM WSZYSTKO, BYLE NIE TO. Przyznam się szczerze, że męczy mnie nawet praca w wielkomiejskiej korporacji właśnie z tego powodu, że jakaś część osób nie docenia tego, co otrzymała od rodziców (np.: możliwości zdobycia wykształcenia) i wręcz publicznie się z nich śmieje... dla mnie takie zachowanie jest odrażające. DLATEGO TEŻ Z JEDNEJ STRONY BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE TAK PRZYPILNOWAŁEM SWOICH SYNÓW, ŻE NAJSTARSZY Z NICH JUŻ PO NIECO PONAD ROKU NAUKI BĘDZIE REPREZENTOWAŁ NA PUBLICZNYM WYSTĘPIE PRZED WŁADZAMI SAMORZĄDOWYMI PAŃSTWOWĄ SZKOŁĘ MUZYCZNĄ DO KTÓREJ UCZĘSZCZA, A Z DRUGIEJ STRONY BOJĘ SIĘ, BY SIĘ NIE WŁADOWALI W TO "ARTYSTYCZNE BAGNO" KTÓRE ICH MOŻE ZNISZCZYĆ. Wiem, że rozwój muzyczny pomaga także ogólnie rozwinąć mózg i wypracować pewne bardzo dobre nawyki (np.: systematyczność ćwiczenia). Dlatego to, czy Chłopaki w przyszłości staną się artystami świadomie wykorzystującymi rozwijane w sobie talenty, czy też niedojrzałymi, ale za to zarozumiałymi i gardzącymi resztą ludzi bufonami zależy od tego jak ich wychowamy i jak Oni dalej pokierują swoim samorozwojem. Jak wspomniałem, rozwój artystyczny ma swoje jasne i ciemne strony: aktywizuje mózg, uczy systematyczności, podwyższa IQ, ale z drugiej strony kradnie dużo czasu, który można by było poświęcić na rozwój osobisty i emocjonalny. Więc można równie dobrze dzięki sztuce wznieść się nad poziomy których osiągnięcie inną drogą wydaje się dla danej osoby nieosiągalne, ale jak się popadnie w pychę lub nałogi, to bardzo łatwo można marnie skończyć jako uzależnione "pół warzywko" lub samotny tetryk. Kiedy myślę o przyszłości moich dzieci, to CZASEM ZASTANAWIAM SIĘ, CZY NIE WCHODZIMY WŁAŚNIE W FAZĘ ORWELLOWSKIEGO SUPERPAŃSTWA TOTALITARNEGO, W KTÓRYM MIMO WSZYSTKO BARDZIEJ OPŁACA SIĘ BYĆ "PROLEM" NIŻ "INTELIGENTEM", BO CI DRUDZY SĄ PODDAWANI CIĄGŁEJ INWIGILACJI I CENZURZE, A CI PIERWSI - WPRAWDZIE SKAZANI NA ŻYCIE NA GRANICY MINIMUM EGZYSTENCJI - JEDNAK MIMO WSZYSTKO MAJĄ WIĘCEJ WOLNOŚCI. Żona wkurza się, że najstarszy Syn na laptopie kupionym z pieniędzy zebranych na pierwszokomunijnej imprezie głównie gra w gry i to "strzelanki". A JA SIĘ ZASTANAWIAM CZY NIE ZMIERZAMY KU PRZERAŻAJĄCEMU ŚWIATU W KTÓRYM UMIEJĘTNOŚCI ZDOBYTE W "STRZELANKACH" MOGĄ BYĆ TYMI NAJBARDZIEJ KLUCZOWYMI, POTRZEBNYMI, DECYDUJĄCYMI O ŻYCIU LUB ŚMIERCI. Bo przecież nasza cywilizacja przerabiała już ten schemat przed I Wojną Światową, przed II Wojną Światową... ZAWSZE ODRZUCENIE WARTOŚCI NAJWYŻSZYCH I PÓJŚCIE ZA NAJNIŻSZYMI POPĘDAMI (np.: tak widzianą dziś w Polsce na każdym kroku RZĄDZĄ ZEMSTY... w sumie to nie wiadomo za co) KOŃCZY SIĘ HEKATOMBĄ I MEGATRAGEDIĄ. Czy tak będzie i tym razem? I nie wiem już czy uciekać od teraźniejszości i wspominać dawne, dobre czasy, kiedy w środowisku muzyków którzy przeżywali, przeżywają lub chcą przeżyć nawrócenie czuliśmy się jak jedna rodzina, czy też tkwiąc w "tu i teraz" kląć ostro na współczesne czasy i na tego, co tak wszystko popie...... . Czy marzyć o kupnie domku i Dzieciakach realizujących swe pasje, czy priorytetowo przygotowywać plan ewakuacji z tego wariatkowa, który kiedyś był Polską, a wszelkie inne plany porzucić, lub traktować jako tymczasowe? 

Aby nie pozostawiać Czytelników w tak ponurym nastroju zakończę anegdotką. Jeden z muzyków 2Tm2,3 (jeśli dobrze pamiętam, to Robert Friedrich "Litza") powiedział kiedyś, że zakładając ten zespół mieli nadzieję, że będą narzędziem ewangelizacji młodzieży słuchającej hard rocka, heavy metalu i innych ostrych gatunków. Tymczasem okazało się, że grają głównie dla młodzieży z "Ruchu Światło - Życie", "Odnowy w Duchu Świętym" i innych organizacji katolickich, która kocha mocną muzykę, a słuchając zespołów znanych z satanistyczno-okultystycznego image'u takich jak "Metallica" lub "Iron Maden" czuła się wyobcowana w tych "oazowych" ruchach... a teraz słuchając 2Tm2,3 i Luxtorpedy czuje się wyobcowana nieco mniej... choć czasem wystarczy puszczenie na parafialnej dyskotece jednego utworu ostrzejszego niż Sh'ma Israel, aby się spotkać z głosem oburzenia jakiejś (niekoniecznie takiej starej) dewotki... Skąd ja to znam :D))) 

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura