Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
319
BLOG

Efekt Trumpa czy piramida kłamstw? Prawdziwe szanse i zagrożenia dla Polski.

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Polityka Obserwuj notkę 14
Na wstępie nadmienię, że starożytni Egipcjanie mieliby prawo obrazić się na mnie za ten tytuł, bo byli wybitnymi budowniczymi, których piramidy przetrwały tysiąclecia. A to monstrum, jakie z kłamstw zmajstrował lewacki mainstream właśnie w trakcie wyborów runęło z wielkim hukiem. Ale "totalsi" się nie przejmują - jedna konstrukcja z kłamstw runęła? Już przystąpili do budowy kolejnej, jeszcze większej, bardziej absurdalnej, nielogicznej i kłamliwej. Zdecydowana większość Amerykanów nie uwierzyła w te bajki o Donaldzie Trumpie, którymi nas i ich straszono? No to trzeba wymyślić jeszcze więcej jeszcze bardziej straszących i idiotycznych bajek. A równolegle z tym bajkopisarstwem trwa "wielkie gumkowanie" - próba usuwania z Internetu i pamięci wyborców tych wszystkich bzdur, jakie politycy, którzy teraz będą zmuszeni współpracować z nowym Prezydentem US wygadywali o Nim w nieodległej przeszłości.

Skąd wzięło się pojęcie "Efekt Trumpa"? Z potrzeb propagandowych i niczego więcej. Nie jest możliwe, aby z dnia na dzień poparcie dla jakiegoś ugrupowania zaczęło nagle rosnąć tylko dlatego, że za oceanem ktoś wygrał wybory. Najwyraźniej część sondażowni zaniżała wynik poparcia dla PiS aby utrzymywać stan ułudy, że "PO jest popierana przez większość obywateli" i że "program partii jest programem narodu". Teraz stwierdziła, że jest dobry moment na to, aby dokonać pewnej korekty tych przekłamań i w ten sposób uniknąć kompromitacji w przyszłości. Z drugiej strony wygrana Trumpa - niezależnie od tego jak bardzo wzmocni morale polityków PiS - nie wygra za nich ani wyborów prezydenckich ani parlamentarnych. Więc powinniśmy podchodzić do pojęcia "efekt Trumpa" z ogromną rezerwą - niezależnie od tego czy jest on traktowany jako wytłumaczenie sondażowych wzrostów PiS czy jako ich aproksymację mającą zapowiadać wynik nadchodzących wyborów prezydenckich. A jak powinniśmy podchodzić do wszelkich apokaliptycznych wizji zdradzonej i opuszczonej Ukrainy, pozostawionej samej sobie Polski i putinowskich wojsk najeżdżających na całą Europę Wschodnią? 

Pamiętajmy, że Trump już raz był Prezydentem... i nie był wcale "proputinowski". 

W trakcie poprzedniej kadencji Donalda Trumpa - w przeciwieństwie do jego poprzednika i następcy - Rosja nie rozpoczęła żadnej wojny. Wręcz przeciwnie - zakończona została wojna z ISIS. Dwukrotnie w odpowiedzi na zastosowanie broni chemicznej zostały ostrzelane pociskami rakietowymi bazy wojsk Baszszara al-Asada, choć tajemnicą poliszynela było, że w tych bazach mogą przebywać Rosjanie. Atak przeprowadzono tak precyzyjnie, aby żaden Rosjanin nie zginął. Kiedy w pewnym momencie kolumna "Grupy Wagnera" zmierzała w stronę grupki żołnierzy US Army i Putin poinformowany, że ma ich zatrzymać odpowiedział "to nie moi żołnierze" wówczas Donald Trump wydał rozkaz "Zdmuchnąć ich z powierzchni ziemi" i na "Wagnerowców" zrzucono taki grad bomb, że nie było za bardzo co z ich szczątków zbierać. Trzeba przy tym mocno zaznaczyć, że budowa Nord Stream 2 została zablokowana przez Trumpa, a odblokowana przez Bidena. Więc na jakiej podstawie ci toksyczni czarodzieje prognozują, że następna kadencja Trumpa ma być "prorosyjska"? Tym bardziej na jakiej podstawie prognozują, że ma być niekorzystna lub nawet niebezpieczna dla Polski. Aby zrozumieć jak poważnie do tematu Polski podchodził jako Prezydent Donald Trump i jak niepoważnie podchodzili jego następca i poprzednik wystarczy porównać przemówienie Trumpa w Warszawie z dwoma przemówieniami Joe Bidena (o tym co wygadywał Barack Obama nie będę wspominał, bo nie jestem sadystą... tym bardziej, że Tusk popsuł relacje z tym Prezydentem wysyłając do Stanów Zjednoczonych negatywną opinię o projekcie Tarczy Antyrakietowej akurat w dniu amerykańskiego Święta Niepodległości... no to Barack mu się "odwdzięczył" wysyłając informację o całkowitej rezygnacji z Tarczy Antyrakietowej w Polsce w dniu rocznicy inwazji ZSRR na Polskę). Jeśli zestawimy przemówienia Trumpa i Bidena, to widać, że Trump naprawdę potraktował Polskę poważnie, zaś w pierwszym przemówieniu Bidena jedynym dobrym momentem były słowa, które wyrwały mu się spontanicznie wbrew tekstowi napisanemu przez ghostwriterów, a w drugim oprócz krótkich podziękowań dla Polaków za pomoc Ukraińcom nie było nic - cała reszta to było typowo amerykańskie puszenie się. Ale kto mocarstwu zabroni. Wiec jeśli spojrzymy na wszystko co opisałem w tym krótkim akapicie realnie, to widać jak na dłoni, że zapowiedzi apokalipsy nadciągającej nad Ukrainę, Polskę, Europę i świat są zupełnie pozbawione jakiegokolwiek oparcia w faktach. Więc należy zadać sobie pytanie: 

Jakie są rzeczywiste zagrożenia dla Polski w tym momencie i najbliższej przyszłości? 

Pierwszym i już częściowo ziszczającym się zagrożeniem jest widmo "demokracji walczącej" czyli niedemokratycznej dyktatury z fasadą pseudo-demokratycznych wyborów, która z czasem przerodzi się w całkowity totalitaryzm lub narobi nam ogromnych problemów upadając lub chcąc za wszelką cenę uniknąć upadku. Co to oznacza? To, co częściowo już mamy: siłowe i bezprawne przejęcie ogromnej części krytycznych wobec władzy mediów (TVP, Polskie Radio, PAP), ograniczanie zasięgu pozostałych krytycznych mediów (np.: nagonki obrzydzające TV Republika), dążenie do silnej asymetrii medialnej wśród ogółu społeczeństwa i wywołanego propagandowo monopolu medialnego wśród własnego elektoratu (wyborca PO do "pisowskich" i niezależnych mediów się nie dotyka), siłowe i bezprawne przejęcie prokuratury, lekceważenie wyroków Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, zaniechanie konstytucyjnych procedur obsadzenia wakatów po kończących kadencję sędziów TK zwanych pogardliwie "dublerami" (w celu utrzymania fałszywego przekonania, że TK w dalszym ciągu jest "niekonstytucyjny" i można go ignorować), odmawianie jedynej realnej partii opozycyjnej prawa do wyboru swoich członków Prezydium Sejmu, Państwowej Komisji Wyborczej i innych organów, bezprawne pozbawienie tejże partii subwencji budżetowej i wreszcie skopiowane wprost z pierwszych miesięcy funkcjonowania III Rzeszy seryjne aresztowania i stawianie zarzutów pod pretekstem rzekomych nadużyć finansowych i zupełnie absurdalnego "udziału w zorganizowanej grupie przestępczej" (w rzeczywistości realne zarzuty dotyczą "paragrafu dla idiotów" - art 231 KK "przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków" który jest tak ogólnikowy, że można z niego oskarżyć każdego polityka lub urzędnika, ale i maksymalna kara nie powala - do 3 lat pozbawienia wolności) oczywiście połączone ze zorganizowaną, masową nagonką medialną na osobę która ma być aresztowana lub mieć postawione zarzuty. Te wszystkie rażące przykłady łamania prawa są cynicznie usprawiedliwiane "szczególnymi okolicznościami" oraz "koniecznością przywracania demokracji i praworządności" tak jakby monopol medialny, aresztowania polityków opozycji i stosowanie przy tym metod zaczerpniętych z III Rzeszy i opisanych w 1933 roku przez Antoniego Sobańskiego w książce "Cywil w Berlinie" miało cokolwiek wspólnego z demokracją i rządami prawa. I tu w związku z wygraną Donalda Trumpa rodzi się pewna nadzieja, ale o niej napiszę w "szansach". 

Drugim największym zagrożeniem jest to, że Donald Tusk wobec fiaska tego, co opisałem powyżej może posunąć się do kroków całkowicie zawieszających ustrój demokratyczny i prawa obywateli np.: wprowadzić "specjalną kontrolę" nad Sądem Najwyższym (który ogłasza ważność wyborów), Państwową Komisją Wyborczą (już bezprawnie zawłaszczoną, ale zawsze można ją ubezwłasnowolnić jeszcze bardziej) i samymi wyborami, sprowokować zamieszki i wprowadzić w ich wyniku stan wyjątkowy lub wojenny, pójść na zwarcie z Unią Europejską (aby udowodnić swą "niezależność") lub Stanami Zjednoczonymi (pod pretekstem czegoś, co niby zrobił lub powiedział Donald Trump... przypomnę, że nawet za czasów Baracka Obamy projekt Tarczy Antyrakietowej został przez Tuska storpedowany) a w skrajnym scenariuszu wywołać wojnę z Rosją tylko po to, aby uniknąć utraty władzy (bo przecież Tusk wie, że po tym co robił, robi i jeszcze zamierza zrobić utrata władzy oznacza dla niego długotrwałe więzienie lub banicję). I tu paradoksalnie wygrana Donalda Trumpa zwiększa zagrożenie, bo Donald Tusk wie, że może przegrać i wie, że to będzie dla niego koniec, a widząc jak Donald Trump rozprawia się z tymi, co go próbowali wyeliminować za pomocą procesów sądowych Tusk będzie sobie o tym często przypominał. Dodatkowo może wmawiać głupiemu elektoratowi, że ta wojna to "wina Trumpa". 

Trzecim zagrożeniem - nieco podobnym do drugiego - jest to, że Joe Biden na odchodne tak bardzo będzie chciał podnieść poprzeczkę Donaldowi Trumpowi, że straci kontrolę nad eskalacją konfliktu z Rosją i doprowadzi do wojny Rosji z NATO. Jednak prawdopodobieństwo takiego zajścia jest stosunkowo niewielkie (wbrew temu co opowiadają powiązani z Konfederacją propagandyści, co wczoraj opowiadali o "ukraińskich zbrodniach na Rosjanach" a przedwczoraj o "zabójczych szczepionkach i maseczkach"). Paradoksalnie skutki wojny Rosja - NATO byłyby dla Polski również o wiele mniej groźnie niż wspomnianej powyżej wojny Polska - Rosja, bo przy większej sile militarnej wroga Rosja miałaby mniej sił i czasu na terror na ziemiach okupowanych, czyli mniej by było morderstw, gwałtów, tortur, uprowadzeń itp... Chyba żeby eskalacja wojny doprowadziła do nuklearnego ataku na zgrupowania polskich wojsk lub polskie miasta, ale to jest scenariusz bardzo, bardzo mało prawdopodobny ze względu na groźbę uderzenia odwetowego. To zagrożenie ściśle wiąże się z wygraną Donalda Trumpa, ale nie jest ono spowodowane przez Niego, tylko przez administrację ustępującego Joe Bidena. 

Czwartym zagrożeniem jest załamanie gospodarcze będące skutkiem wstrzymania kluczowych inwestycji, załamania się popytu wewnętrznego (wskutek inflacji, niepewności prawa, strachu przed wojną i nieznanym), spadku eksportu oraz masochistycznych  decyzji Unii Europejskiej takich jak "zielony ład" i umowa o wolnym handlu z krajami Ameryki Południowej. Wprawdzie skutki takiego załamania nie są tak straszne jak totalitaryzm "demokracji walczącej", wojna Polska - Rosja lub Rosja - NATO, ale za to prawdopodobieństwo jego jest bardzo duże. I tu może nam Donald Trump pomóc zrywając z niektórymi idiotyzmami (np.: niszczeniem gospodarki za pomocą "zielonego ładu", przenoszeniem całej produkcji do Chin) - o tym także wspomnę w "szansach". 

Ale jest jeszcze jedno zagrożenie, którego nie można zlekceważyć. Europa może pod dowolnym pretekstem (np.: różnicy wartości) zacząć się izolować od Stanów Zjednoczonych wprowadzając jeszcze więcej centralizacji (np.: centralne sterowanie "armią europejską" bez decydującego głosu państw o których terytoriach się decyduje lub armii których będzie się używać). Brzmi to jak kompletne szaleństwo, ale takie plany w UE były już od dawna (byli nawet tacy, co chcieli wyrzucać Polskę z NATO w momencie gdy od jej wsparcia zależał los Ukrainy i robić to "siłami UE" - patrz artykuł Bruce'a Ackermana "Jak ożywić NATO i odstraszyć agresję Putina: https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1228626,pelna-tresc-artykulu-bruce-a-ackermana-wraz-z-tlumaczeniem-notka-techniczna oraz mój komentarz do tego artykułu: https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1228675,co-naprawde-napisal-amerykanski-prawnik-ktory-chce-wyrzucic-polske-z-nato ; dodam, że autor notki jest przedstawicielem amerykańskich środowisk zauroczonych UE i demonizujących Trumpa, Kaczyńskiego, Erdogana - typowym głosem tych środowisk jest Anne Applebaum - żona Radosława Sikorskiego). 

I na koniec listy zagrożeń trzeba wspomnieć o tym, przed czym przestrzegałem Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudę dokładnie pięć lat temu, a przed czym teraz Robert Mazurek ostrzega Donalda Tuska (to się chłopina dopiero obudził). Chodzi o to, że tak jak powstrzymanie zamachu stanu którego PO próbowała dokonać wybierając "na zapas" sędziów TK powinno być akcją jednorazową po której należało nie iść dalej i przywrócić skrupulatne przestrzeganie prawa, bo w innym przypadku tworzyło się następcom okazję do bezprawnego wykorzystania przeciw poprzednikom wprowadzonych przez nich środków specjalnych (i to się właśnie teraz dzieje - choćby na przykładzie zmienionej przez PiS Państwowej Komisji Wyborczej - jej "stary", czyli "ekspercki" skład głosował przeciw odebraniu PiS subwencji, a przeszło ono głosami wstawionych tam nominatów partyjnych... Jarosławie! dlaczego mnie nie posłuchałeś? taki z Ciebie "strateg"), tak samo a nawet tym bardziej to bezprawie, którego teraz dokonuje Tusk może stać się pretekstem dla naprawdę złych ludzi, którzy mogą przejąć władzę w przyszłości. Jeśli ci źli ludzie w rozliczaniu reżimu PO i "przystawek" zastosują "tylko" te "standardy" jakie stosował reżim Tuska, to Tusk i jego banda będą mieli przerąbane. A czy mogą zastosować środki jeszcze bardziej drastyczne? Kto prawdziwym faszystom zabroni? I to zagrożenie dotyczy nie tylko Polski, ale przede wszystkim NIemiec i całej Europy - duszenie, izolowanie i pozbawianie władzy wbrew decyzjom wyborców sił prawicowych może skutkować dojściem do władzy skrajnej prawicy, takiej jak AfD... albo skrajnej lewicy... albo "ideologicznych ameb" które jak NSDAP będą potrafiły połączyć to, co najgorsze w komunizmie z tym co najgorsze w skrajnym nacjonalizmie. 

Oczywiście oprócz tego są stałe zagrożenia takie jak to, że Putin zaatakuje nas niesprowokowany lub wydarzy się coś tak zaskakującego jak COViD w 2020. Ale na to nie mamy stuprocentowego wpływu - możemy tylko wzmacniać swój potencjał obronny i dbać o takie relacje z KAŻDĄ ekipą jaka będzie rządziła Stanami Zjednoczonymi, aby ten atak był dla Putina skrajnie nieopłacalny (lub najlepiej aby oznaczał dla Putina "samobójstwo ze szczególnym okrucieństwem"). Są też zagrożenia, które nie znikną, jak na przykład hybrydowa wojna na naszej granicy, w cyberprzestrzeni i w mediach. Im powinniśmy się przeciwstawiać eliminując z życia publicznego wszystkich kolaborantów wspierających te akcje. Ale na razie głupie społeczeństwo wybrało tych kolaborantów do władzy, a oni właśnie robią "fikołek" udając, że nigdy nie byli przeciw budowie muru na granicy, nigdy nie mówili, że ten mur nie powstanie, nigdy nie nazywali band szturmujących granicę "biednymi ludźmi szukającymi miejsca na ziemi" itp... 

Jakie są szanse dla Polski w związku z wygraną Donalda Trumpa?

Pierwszą szansę już widać gołym okiem. Reżim stracił rezon. Oczywiście to, że stracił rezon nie oznacza, że przestał być reżimem. Nadal bezprawnie zabiera pieniądze jedynej realnej partii opozycyjnej, ale przedtem robił to z wielką wrzawą medialną, a teraz jakoś tak po cichu. Nadal próbuje stawiać zarzuty "na ilość" i dokonywać bezprawnych aresztowań, ale wcześniej przez cały tydzień trąbił o tym w telewizji, gazetach i portalach kogo ma zatrzymać (wstępnie przyprawiając mu "gębę"), a teraz robi to znienacka, "cichaczem". I pojawiło się pewne novum - zapewne dla załatwienia sobie "alibi" reżim teraz raz na jakiś czas stawia zarzut komuś ze "swoich" np.: Sutrykowi. Nadal okupuje media permanentnie trzymane "w stanie likwidacji", nadal okupuje prokuraturę, nadal lekceważy wyroki Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, a nawet teraz zapowiada coś dziwnego po wyborach, co za bardzo nie wiadomo jak interpretować (słowa Hołowni "PiS doprowadził do tego, że mamy teraz wybory prezydenckie" zasługują na nagrodę dla najlepszego standupowego skeczu roku, ale jakoś nikomu nie jest do śmiechu). Ale mimo wszystkich tych "ale" widać to wyraźnie, że propagandowo-represyjna machina od pamiętnej środy 6 listopada (ogłoszenie pierwszych wyników wyborów w USA) zaczyna zgrzytać i zacierać się. Więc jest nadzieja, że Tuskowi nie uda się przekształcić Polski w nazistowski kraj, w którym wszystko będzie się kręciło wokół nienawiści do PiS-u (tak jak w III Rzeszy kręciło się wokół nienawiści do Żydów), a tym bardziej nie uda mu się to zrobić w trakcie zapowiedzianych "400 dni robienia porządków naprawdę żelazną miotłą" (nawiasem mówiąc: jakim upośledzonym ignorantem trzeba być, aby głosować na psychopatę parafrazującego motto Heinricha Himmlera). TUSK WIE, ŻE PREZYDENT DONALD TRUMP I WICEPREZYDENT J.D. VANCE MOGĄ W PEWNYM MOMENCIE PUBLICZNIE SKRYTYKOWAĆ JEGO TOTALITARNE POCZYNANIA I BĘDZIE TO MIAŁO DLA NIEGO POWAŻNE SKUTKI. Napisałem o tym w artykule: https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1411245,wielki-donald-trump-wygral-maly-donald-tusk-ma-zagwozdke Przy okazji na marginesie tego... nagle okazało się, że i ekipa Tuska może w Polsce coś budować... lub przynajmniej podpisać umowę w sprawie elektrowni atomowej... Przez rok się nie dało, a tu nagle Trump! i się dało! 

Druga szansa też jest oczywista i widoczna gołym okiem. Plany budowania świata niczym z książki "Rok 1984" George'a Orwella zostały chwilowo przerwane i odroczone na cztery lata, a może i dłużej. Amerykańskie społeczeństwo wyrwało się z uścisków "algorytmu" który je urabiał i straszył za pomocą mediów masowych i społecznościowych. Lewackie środowiska chcące wprowadzić rządy quasi-monopartyjne przegrały tę rundę. Oczywiście nie poddadzą się - jak napisałem na wstępie, zawalona monstrualna konstrukcja z kłamstw i strachów zostanie zastąpiona nową, jeszcze większą, bardziej kłamliwą i nielogiczną. Ale wyłom został dokonany i budowa "powszechnego lewackiego szczęścia" opartego na propagandzie i terrorze została chwilowo zatrzymana. Więc może się tak zdarzyć, że ta budowa wcale ponownie nie ruszy i dwa wielkie eksperymenty Tuska: budowanie "miękkiego totalitaryzmu" opartego na propagandzie w latach 2007-2014 oraz budowanie pełnego totalitaryzmu opartego na propagandzie i terrorze (pod pretekstem "przywracania demokracji i praworządności") zdadzą się psu na budę. Skoro wbrew histerycznym, kasandrycznym bajeczkom Taylor Swift i całej "armii celebrytów" społeczeństwo Stanów Zjednoczonych wybrało Donalda Trumpa, to wcale nie jest takie pewne, że w Europie ludzie jak te barany nadal będą "wybierać" tylko tych, których wskażą im "elity". Świetnie napisał o tym Wiktor Świetlik: https://wydarzenia.interia.pl/felietony/news-trump-pokonal-sondaze-i-taylor-swift,nId,7850417  

Trzecią szansą jest to, że Donald Trump zmusi Europę do przeznaczania większych pieniędzy na modernizację i utrzymanie armii. A silniejsze armie państw europejskich to mniejsze prawdopodobieństwo ataku ze strony Rosji. 

Czwartą szansą jest przerwanie impasu na wojnie Rosyjsko - Ukraińskiej. Odkąd Zełenski za namową Niemiec zdradził polski rząd (a dokładniej rząd PiS i Prezydenta Andrzeja Dudę) oraz dał się wrobić we wzorowo sknoconą "wielką ofensywę" będącą te facto ogromną katastrofą, hekatombą ludzi i sprzętu, odtąd Ukraina regularnie dostaje od Rosji ciężkie baty... i nie jest to dobra wiadomość (mimo że Zełenskiemu to się należało). Nie wiemy co planuje Donald Trump, ale choćby z przykładów które wymieniłem na wstępie niniejszego artykułu wynika, że nie lubi przegrywać. I tego się trzymajmy!

Trzecią szansą dla Polski jest to, że Trump przerywając eko-szaleństwa Stanów Zjednoczonych przerwie eko-samobójstwo UE. Gdyby wygrana Trumpa miała zakończyć tylko "zielony ład" i związane z nią lichwiarskie handlowanie "prawami do emisji CO2" to dla samego tego osiągnięcia można powiedzieć "było warto". 

Czwartą szansą jest przerwanie szaleństw LGBT-genderowo-aborcyjno-woke'owo-pseudoprogresywno-lewackich. Powrót normalności nie ma ceny! 

I wreszcie piąta, największa szansa. Trudna do spełnienia, ale jeśli wiele ludzi uwierzy w to marzenie, to kto wie? Jak pozbieramy razem wszystkie te szanse od 1 do 4, to może się z nich wyłonić pytanie: a jak to by było, gdyby tak nie było tylko w Stanach, ale wszędzie i nie na cztery lata, tylko na zawsze? Przykład ze Stanów Zjednoczonych, ów "wyłom w algrorytmie" może sprawić że coraz więcej ludzi uwierzy w to, że JESZCZE ZNOWU MOŻE BYĆ NORMALNIE. I wtedy już nowa, lewacka, monstrualna konstrukcja z kłamstw nie powstanie, tylko pierdyknie aż miło... i to w skali USA, Europy, świata... Do tego jeszcze długa droga! Ale gdyby się udało, to znowu moglibyśmy z nadzieją zacząć patrzeć w przyszłość, wymieniać "kopciuchy" na ekonomiczne i ekologiczne piecyki gazowe, siadać razem przy kominku nie martwiąc się "czy to ostatni raz", wcisnąć do dechy pedał gazu w samochodzie z napędem spalinowym i iść z Dzieciakami nad jezioro lub do lasu nie martwiąc się o to czym w tym tygodniu znów demoralizowano je w szkole -  reklamą masturbacji czy drag queens... i wreszcie się nie bać, że jutro jakiś psychopata wywoła wojnę z Rosją aby nie iść do pierdla za "robienie porządków żelazną miotłą", że Putin nas napadnie bo zamiast się zbroić dawaliśmy mu się zbroić z petrodolarów via Nord Stream... lub że znów nas zastraszą, skłócą oraz poróżnią z rodziną i znajomymi wynajęte przez speców od propagandy i manipulacji internetowe tabuny "koronasceptyków" i "koronahisteryków". To co? Piszecie się na to? A jutro znowu pójdziemy nad rzekę? 

W bonusie wspomniany przeze mnie, dobry, ale spóźniony o 5 lat wideofelieton Roberta Mazurka (jak ktoś nie chce słuchać całości, niech odsłucha od piętnastej minuty): 


Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka