Cóż mogę powiedzieć o tym wszystkim jako katolicki teolog i jako człowiek - katolik, który sam też kiedyś przeszedł przez kryzys wiary. Po pierwsze to, że za Natalię i Mateusza trzeba się teraz raczej modlić, niż komentować to co Ona teraz wygaduje...
Z Panią Natalią korespondowałem przez jakiś czas - głównie to było w okolicach roku 2015 i trochę później. Osobiście "spotkałem" Ją w maju 2000 na Spotkaniach Muzyków Chrześcijan w Dursztynie (wcześniej spotkania odbywały się w Ludźmierzu), ale nie było to prawdziwe spotkanie twarzą w twarz - słuchałem tego co mówi i śpiewa ze sceny (śpiewała świetnie, a mówiła między innymi o tym, że spróbowała trochę showbusinessu i nie chce do niego wracać, bo to nieciekawe środowisko... zapamiętałem to, bo było to dla mnie - młodego muzyka - zupełnie niezrozumiałe, biorąc pod uwagę jak świetnie śpiewała), minęliśmy się kilka razy na korytarzu i to wszystko - wtedy nie odbyliśmy żadnych osobistych rozmów. W przeciwieństwie do naszej korespondencji przez Internet w roku 2015, 2016 i późniejszych. Pani Natalia zrobiła wtedy (na przełomie 2015 i 2026 roku) na mnie wrażenie osoby ogromnej kultury, która nie chciałaby urazić nikogo - nawet opluwających Ją i profanujących piosenkę Jej Ojca działaczy KOD. Zrobiła także wrażenie osoby bardzo mocno zaangażowanej religijnie, konserwatywnej, o surowej twarzy lecz gołębim sercu.
Dlatego przykro patrzeć co się z Nią teraz porobiło. Zachowuje się jak zaprzeczenie siebie z przeszłości. Przypuszczam, że przechodzi silny kryzys wiary, który chyba zaczął się od silnego kryzysu zawodowo-finansowego. Przez pewien czas nie była zapraszana przez żadne media mainstreamowe, bo nie dość, że kojarzono Ją z "katolickim fundamentalizmem" (a jest protestantką) to jeszcze występ na konwencji wyborczej Andrzeja Dudy przykleił Jej etykietkę "pisiary". Z kolei Telewizja Kurska niestety zamiast Pani Natalii wolała zapraszać Zenka Martyniuka. Odbiło się to fatalnie na Jej sytuacji finansowej a także na poczuciu spełnienia zawodowego. "Pisowcy" Jej nie pomogli, a "platformersi" nie ukrywali radości z Jej trudnej sytuacji (i nawet publicznie się tym chwalili). Więc prawdopodobnie poczuła, że w trudnej chwili nikt Jej nie pomógł... i że nie pomógł Jej także Bóg. Popadła w rozpacz i zwątpienie. Wtedy platformerskie media "wyciągnęły do Niej pomocną dłoń" - zaczęły Ją zapraszać, aby opowiadała o swoim rozczarowaniu najpierw religią katolicką, a następnie protestancką. Za te wynurzenia odpłaciły Jej promocją osoby - o Natalii Niemen znów często mówiono i pisano.
Wolę nie zastanawiać się nad tym jaka atmosfera panuje teraz w Jej domu, bo z Jej Mężem - Mateuszem Otrembą jesteśmy na "ty" od ubiegłego wieku. Znam Go jako muzyka bardzo mocno zaangażowanego w uwielbienie i ewangelizację, syna protestanckiego pastora kultywującego kulturę muzyczną protestantyzmu. Pamiętam jak w pierwszych latach po przyjeździe do Polski mówił z fajnym, amerykańskim akcentem i w piosenkach Jego autorstwa zdarzały się łamańce gramatyczne, ale z czasem zaczął tworzyć klasykę muzyki uwielbieniowej - "Przyjaciela mam" to jeden z moich ulubionych utworów z tego gatunku. I zawsze był mocno, bardzo mocno, radykalnie zaangażowany religijnie - na SLOT Total Festival (najpierw odbywającym się w Giżycku, a później w Lubiążu) nie tylko prowadził uwielbienie, ale też wykłady. Więc ten czas kryzysu Jego Żony jest dla Nich pewnie trudną próbą miłości i tolerancji. Tak na marginesie: Mate.O - protestant prowadził (nie wiem, może nadal prowadzi) audycję w radiu "Profeto" należącym do fundacji "Profeto" Księży Sercanów na której czele stoi ks. Michał Olszewski - ten, którego platformerski reżim więził przez ponad pół roku pod absurdalnymi zarzutami (m.in. "udziału w zorganizowanej grupie przestępczej", "prania pieniędzy").
Cóż mogę powiedzieć o tym wszystkim jako katolicki teolog i jako człowiek - katolik, który sam też kiedyś przeszedł przez kryzys wiary. Po pierwsze to, że za Natalię i Mateusza trzeba się teraz raczej modlić, niż komentować to co Ona teraz wygaduje - ludzie w gniewie, rozpaczy lub pod wpływem zawiedzionej miłości (to była pewnego rodzaju "miłość religijna") potrafią powiedzieć bardzo różne rzeczy. Po drugie to, że łączenie życia zawodowego z religijnym pociąga za sobą szereg niebezpieczeństw, o czym się jako były katecheta bardzo boleśnie przekonałem (już nie pracuję w tym zawodzie i za nic nie chcę do niego wracać). Po trzecie wreszcie, że ogromna grupa protestantów (obawiam się, że większość) ma ogromny problem i żyje w pewnym rozdwojeniu jaźni - z jednej strony głośno wypowiadają się za ekumenizmem, chętnie zapraszają katolików na swoje imprezy i przyjmują od nich zaproszenia, a z drugiej strony wiodą z katolikami niekończące się spory doktrynalne i "niedouczone dociekania" przed którymi ostrzegał już św. Paweł. W tych sporach wiele jest w nich agresji, poczucia wyższości, niekiedy ocierają się o nienawiść lub przekraczają jej granicę. I obawiam się, że tę granicę przekroczyła również Pani Natalia. Tym bardziej, że wojujący ateiści są jeszcze bardziej fanatyczni i napastliwi wobec katolików niż protestanci, a Pani Natalia właśnie w tym kierunku zmierza. No i po... nie liczę już które - ostatnie, ale wcale nie najmniej ważne: ludzką rzeczą jest przechodzić kryzys wiary, ale niedobrze jest się z tym kryzysem obnosić w mediach. Sam po swoich doświadczeniach z pracy jako katecheta w parafii kierowanej przez upadłego księdza-homoseksualistę z przestępstwami pedofilskimi na sumieniu mógłbym napisać książkę przy której "Byłem księdzem" byłaby mało sensacyjna. Tylko wtedy nigdy bym nie wrócił do wiary i równowagi psychicznej po tamtej traumie (ale za to byłbym znany i bogaty - lecz wątpię czy szczęśliwy). Rozumiem też, że skoro pewne katolickie wspólnoty mogły mnie rozczarować (np.: Odnowa w Duchu Świętym) to i Ją mogły rozczarować zarówno wspólnoty katolickie jak i protestanckie. Ale to nie znaczy, że cała wiara jest do d... tylko po prostu trzeba dobrze szukać, bo nie wszystko jest dla wszystkich - ja odnalazłem się w takiej formie jak katolickie Wieczory Uwielbienia.
Więc szkoda jest mi Pani Natalii. Nie dlatego, że została zaatakowana przez osobę mocno pogubioną, może nawet potrzebującą pomocy duszpasterskiej i psychiatrycznej (człowiek głęboko wierzący i zrównoważony psychicznie nie ma potrzeby krzyczeć na kogoś na ulicy - nawet jeśli ten ktoś kiedyś afiszował się ze swoją wiarą, a dziś afiszuje się ze swoim krytycyzmem wobec wiary). Szkoda mi jest Jej dlatego, bo sama jest bardzo pogubiona, a media to bezczelnie wykorzystują. Zostanie wykorzystana, wypluta i znów pozostawiona sama sobie, bo tak działają media - żywią się chwilową sensacją. A to, co się później dzieje z tymi, którzy dziś są dla nich "bohaterami" nic ich nie interesuje. Ale skoro Ona sama się na to zgadza?...
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura