Pewnie wielu czytelników mojego bloga stuka się w czoło widząc, jak stary "pisior" deklaruje chęć zagłosowania na posłankę ultramarksistowskiej partii Razem. W niniejszym artykule krótko wyjaśnię dlaczego widziałbym tę sympatyczną Dziewczynę jako Prezydenta RP i dlaczego Jej start jest nierealny.
W pierwszym akapicie napiszę coś obrazoburczego. Dlaczego zagłosowałbym na Paulinę Matysiak? Bo w tej chwili PiS nie ma lepszego od Niej kandydata. W sumie to na razie ma tylko kandydatów na kandydata, ale nie widać wśród nich postaci o największych, a nawet dużych szansach na wygraną. Taką postacią jest Beata Szydło, później długo, długo nikt i Mateusz Morawiecki później znowu długo nikt, Mariusz Błaszczak, a po Nim już nikt i nic. Ewentualnie można by było się z kimś z "Kukizowców" (obecnie mają nazwę "Wolni Republikanie") dogadać np.: Markiem Jakubiakiem lub Janem Krzysztofem Ardanowskim. Dlaczego Beata ma większe szanse od Mateusza? Bo kojarzy się z pierwszym okresem rządów PiS, kiedy ta formacja skutecznie walczyła z biedą i beznadzieją, a nie kojarzy się z przykrymi ustępstwami wobec UE i nieskutecznymi próbami negocjacji z jej instytucjami jawnie dążącymi do przewrotu w Polsce. Zamiast kogoś z tej dwójki byłych premierów mamy "no name'ów" którzy w starciu wyborczym nie mają żadnych szans. Ich forsowanie wynika z tego, że Kaczyński jest za bardzo przyzwyczajony do tego, co dało zwycięstwo kiedyś, a nie widzi zachodzących zmian. Już w 2019 roku to było widać - obiecywał wzrost płacy minimalnej i rozrost "socjalu" gdy większość Polaków po rozwiązaniu trzech pierwszych problemów: biedy, bezrobocia i fatalnej sytuacji rodzin wielodzietnych oczekiwała rozwiązywania kolejnych palących problemów: uzdrowienia służby zdrowia, ustabilizowania sytuacji w kraju i wzrostu inwestycji (nawet teraz widać, że poparcie dla inwestycji, które PiS zainicjował jest większe od poparcia dla samego PiS-u), a nie dosypywania cukru do już i tak słodkiej herbaty, czyli podnoszenia płacy minimalnej i zwiększania "socjalu". W 2019 roku jeszcze "z rozpędu" i "siłą dawnych zasług" się udało, a później wiadomo. Ale Jarosław Kaczyński jak na "ślepego stratega" przystało tego nie widzi, a "dwór" boi się Mu to powiedzieć, że się myli. Więc jeśli nie kandydat PiS, to kto? Paulina Matysiak. Kilka dni temu napisałem na swoim blogu:
Te dwa kolejne ujęcia kamery z orędzia Prezydenta RP Andrzeja Dudy mówią więcej niż tysiące słów: Prezydent RP Andrzej Duda mówiący o potrzebie realizacji projektów infrastrukturalnych takich jak elektrownie atomowe, CPK, rozwój portów... i JEDYNA oklaskująca te słowa posłanka z ław obecnej koalicji rządowej: współtwórczyni ruchów "TAK dla CPK", "TAK dla ROZWOJU", zawieszona z powodu utworzenia tych ruchów w prawach członka partii "Razem" i klubu "Lewicy" oraz wyrzucona z "Komisji infrastruktury" Paulina Matysiak - mam nadzieję, że przyszła Prezydent RP. Takich ludzi nam potrzeba: odważnych, pełnych szlachetnych ideałów, zorientowanych na rozwój, potrafiących pracować dla przyszłych pokoleń ponad podziałami.
Czy znam Jej stosunek do aborcji? Nie znam, ale przypuszczam, że jest odwrotny do mojego. Więc jak mogę na nią głosować? Ano tak, że skoro w innych tematach deklaruje chęć dialogu, to jest bardzo prawdopodobne, że podobnie jak Andrzej Duda (tylko przy poglądach "w drugą stronę") mimo własnych przekonań nie podejmowałaby działań prowadzących do zmian nieakceptowalnych dla znacznej części społeczeństwa i dążyłaby do kompromisu sprzed jesieni roku 2020 (Andrzej Duda próbował znaleźć sposób na znalezienie nowego kompromisu - niestety skandaliczna postawa części kleru to uniemożliwiła torując Tuskowi drogę do władzy której istotnym elementem w jego wydaniu są wojenki światopoglądowe wokół aborcji, katechezy w szkołach itp...). A czy znam Jej stosunek do "odnawialnych źródeł energii", "praw środowisk LGBT", "przyjmowania imigrantów"? Obawiam się, że są takie, jak u ogółu lewicy, czyli bardzo dalekie od zdrowego rozsądku. Więc co u licha sprawia, że ta Posłanka z Kutna wydaje się aż taka atrakcyjna (nie w sensie fizycznej atrakcyjności, tylko w sensie Osoby pożądanej jako porządny kandydat na Prezydenta RP). Po pierwsze to, że jest za CPK, atomem, rozwojem portów i innymi dużymi inwestycjami infrastrukturalnymi. Czyli jest za rozwojem, za przyszłością, za bezpieczeństwem ekonomicznym i militarnym moich Dzieci, a na tym mi zależy najbardziej. Po drugie to, że w walce o CPK i inne inwestycje zawiera sojusze taktyczne ponad podziałami politycznymi. A tak powinien działać Prezydent RP (nota bene tak powinni działać wszyscy politycy, ale większość z nich, w tym wszyscy z wyjątkiem Pauliny politycy obecnej koalicji rządzącej, robi coś dokładnie odwrotnego). Czyli nie jest zarażona wścieklizną Tuska, a w świecie politycznych zombie żądnych pisowskiej krwi to jest prawdziwy ewenement. Po trzecie dlatego, że ci zarażeni tą wścieklizną tak chętnie by Ją złamali i zniszczyli - gdyby to była czerwona agentka specjalna w stylu Owsiaka, to byłaby noszona przez nich na rękach i złego słowa by nie było wolno na Jej temat powiedzieć. Po czwarte dlatego, że ma wobec junty Tuska krytyczny stosunek.
I tu pojawia się wniosek zatrważający i szalony: przedstawicielka lewicowego środowiska, które dotychczas specjalizowało się w wymyślaniu coraz to głupszych, bardziej szkodliwych i antyrozwojowych UTOPII (jak na ironię zwanych "progresywnymi") tym razem BRONI NAS PRZED HIPER-UTOPIĄ Tuska, która zakłada, że można pogrzebać cały kraj, byle tylko winą za jego upadek obarczyć PiS.
To mi przypomina dylemat jaki miał George Orwell zaraz po ewakuacji z Hiszpanii z której musiał uciekać nie przed "faszystami" generała Franco przeciw którym jako ochotnik walczył w okopach z bronią w ręku, tylko przed... komunistami zdradzającymi wszelkie ideały i mordującymi swoich sojuszników z jednostek marksistowskiej partii POUM, aby pozbyć się "konkurencji" w lewicowym rządzie... tyle, że zdrada komunistów doprowadziła do zwycięstwa Franco - wprawdzie militarnie niewiele znaczyła (zginęło około 400 osób, a około 1000 zostało rannych), ale rozłam, delegalizacja POUM oraz masowe aresztowania tych, co do tej pory wykazywali największą waleczność (marksistów z POUM i anarchistów) rozbiło morale. Orwell widząc jakim złem jest komunizm w wydaniu stalinowskim zastanawiał się czyja wygrana w tej sytuacji będzie lepsza: czy "faszystów", czyli w rzeczywistości sił antykomunistycznych, ale wspieranych przez hitlerowskie Niemcy, czy "republikanów" czyli w rzeczywistości już komunistów sterowanych przez stalinowski Związek Radziecki. I po rozważaniach Orwell doszedł do (skądinąd słusznego) wniosku, że jednak hitlerowskie Niemcy są dużo większym zagrożeniem, bo mają większy potencjał zniewolenia i zniszczenia świata - potrafiły zaangażować na ogromną skalę naukowców, przemysłowców i bankierów, czego nie potrafił siermiężny Związek Sowiecki.
Tak samo Tusk potrafiący implementować metody propagandowe i siłowe zapożyczone zarówno z nazizmu jak i komunizmu jest groźniejszy od nawet najgłupszej lewicowej utopii. Tym bardziej, że potrafi równie dobrze "zasysać" utopie do swojego "programu" (jak "bohatersko" bronił praw "uchodźców" gdy rządził PiS?) jak i stawać się ich jeszcze bardziej radykalnym "wrogiem" od najbardziej "skrajnej prawicy" (czy ktoś poza Tuskiem postulował zawieszenie prawa azylowego?).
Skoro jesteśmy przy Orwellu. Większość Polaków nie ma pojęcia o tym, że ten pisarz, któremu sławę przyniosły dwa antykomunistyczne bestsellery "Folwark zwierzęcy" i "Rok 1984" był (i pozostał do śmierci) radykalnym socjalistą. Swoim wartościom był wierny do tego stopnia, że kiedy w Paryżu skradziono mu wszystkie pieniądze i większość rzeczy osobistych wolał najpierw głodować i tyrać "na zmywaku" niczym niewolnik we francuskich hotelach i restauracjach, a następnie wałęsać się po Anglii od przytułku do przytułku wraz z włóczęgami, aby tylko nie poprosić o wsparcie lub pożyczkę swojej bogatej rodziny i jeszcze bogatszych znajomych. O radykalizmie Jego lewicowych poglądów jeszcze mocniej świadczy fakt, że jako ochotnik pojechał do Hiszpanii, aby walczyć po stronie sił lewicowych (zwanych "republikańskimi").
I tu pojawia się drugi wniosek - tym razem bardziej optymistyczny: Paulina Matysiak ma w sobie coś z Orwella - potrafi przeciwstawić się własnemu środowisku politycznemu w imię prawdy i najwyższych wartości.
Właśnie ta szczerość oraz wierność prawdzie i najważniejszym zasadom jest cechą pożądaną bez względu na to jaki kto światopogląd reprezentuje: czy to jest radykalny socjalista Orwell, czy lewicowa "Posłanka z Kutna" Matysiak, czy moja skromna osoba (czyli umiarkowany chrześcijański konserwatysta i socjalista - "pisior" który potrafi na blogu opitolić i PiS i Kaczyńskiego i arcybiskupa Gądeckiego... a nawet samego siebie), czy często podpadający swoimi endeckimi poglądami Rafał Ziemkiewicz. Orwell nigdy nie był osobą wierzącą, a jednak pod koniec życia nie tylko postulował, że wartości chrześcijańskie jednak dobrze stabilizują i wzmacniają pewne społeczne zachowania, ale nawet wbrew "nowoczesnym teologom" stwierdził, że podważanie lub relatywizowanie autentyczności Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa i życia wiecznego po naszej śmierci uderza w najważniejsze postawy społeczeństwa - bo jakie wartości mają szansę nakłonić ludzi do dobrowolnych poświęceń, jeśli po śmierci nic nie ma i to czy jesteśmy świętymi czy szubrawcami jest bez znaczenia? Dostrzegł też wartość tradycyjnej, wielodzietnej rodziny. Zauważył, że bogate nastawione hedonistycznie społeczeństwa z jednym dzieckiem w rodzinie (nie mówiąc o generacji wiecznych singli) nie mają szans w konfrontacji militarnej z jakimkolwiek totalitaryzmem: po prostu rodziny nie będą chciały wysyłać na front jedynych synów i poddadzą się bez walki. A społeczeństwa w których liczne rodzeństwa od pierwszych lat życia będą uczyć się rywalizacji, kooperacji i poświęcenia poradzą sobie znacznie lepiej. I tak oto płynnie przeszliśmy od Pauliny Matysiak do George'a Orwella. Jednak do Orwella jeszcze wrócimy, a na chwilę skupmy się na jednym pytaniu dotyczącym Posłanki z Kutna:
Dlaczego Paulina Matysiak nie wystartuje w wyborach prezydenckich?
Kilka dni temu uciąłem sobie krótką pogawędkę z zaprzyjaźnionym historykiem idei, którego na blogu kiedyś nazwałem moim "politologicznym guru" (współautor jednego z podręczników do wiedzy o społeczeństwie). Tym razem w 100% zgodziliśmy się, że Paulina Matysiak wyróżnia się pozytywnie na tle polskiej sceny politycznej (a w zasadzie tego co z niej zrobiono) i obaj prawdopodobnie byśmy na Nią zagłosowali. Ale jest jeden problem. Pola nie wystartuje. Mechanizmy współczesnej "demokracji" w zasadzie uniemożliwiają zwycięstwo takich outsiderów jak Matysiak. Jakie to mechanizmy i dlaczego słowo "demokracji" ująłem w cudzysłów? Główną przeszkodą nie jest ani konstrukcja naszego demokratycznego systemu wyborczego (jeszcze bez cudzysłowu - akurat system wyboru Prezydenta RP mamy lepszy niż Stany Zjednoczone), ani nawet przykre realia takie jak brak kasy na kampanię wyborczą (duże partie mają duże subwencje... choć Tusk już kolejny raz robi wszystko, by zagłodzić i zakneblować opozycję - kliknij w tekst aby otworzyć artykuł na ten temat). Tu chodzi o różne czynniki nieformalne oddalające nas od systemu demokratycznego np.: zblatowanie mediów z partiami politycznymi i ich ogromną siła - potrafią idiotę rozreklamować jako "profesora", a z profesora publicznie i bez żadnej jego winy zrobić "idiotę" (tak jak zrobiła z zaszczutych profesorów: Lecha Morawskiego, Henryka Ciocha i Jana Szyszko). Więc by Dziewczyna była poddana takiej fali hejtu, że to by było niebezpieczne dla zdrowia i życia. I to się już dzieje - "ośmiogwiazdkowcy" z Witoldem Zembaczyńskim (PO) na czele już polują na Polę z telefonami komórkowymi próbując sfotografować każdą chwilę, gdy posłanka rozmawia na korytarzu np.: z posłami Konfederacji. To ma również miejsce w przypadku kandydatów na kandydatów na prezydenta - jeszcze nie wiadomo kogo wystawi PiS, a już w Internecie na "topie" strony głównej "poważnych" portali takich jak Wirtualna Polska pojawiają się kompromaty takie jak ten [kliknij aby otworzyć link]. Gdyby Paulina Matysiak zdecydowała się na start w wyborach, to te dwa zjawiska uległyby zsumowaniu, zwielokrotnieniu i spotęgowaniu. Dla Dziewczyny startującej bez wsparcia ogromnej partii politycznej i choćby niszowych mediów byłby to cios (a w zasadzie cała seria ciosów) o wiele bardziej bolesny niż dla kandydata mającego takie wsparcia. Dlatego Paulina Matysiak nie wystartuje - NIE BĘDZIE SIĘ NARAŻAĆ NA FALĘ HEJTU, A MOŻE NAWET JAKIŚ ZAMACH NIEZRÓWNOWAŻONEGO FANATYKA UWAŻAJĄCEGO JĄ ZA "ZDRAJCZYNIĘ". A szkoda, bo skala Jej poparcia byłaby najlepszym wskaźnikiem tego jak duży odsetek społeczeństwa z jednej strony jest przerażony totalną demolką i totalitarnymi rządami w wykonaniu Tuska, a z drugiej zmęczony nieporadnością i "dworskim" stylem rządzenia Kaczyńskiego. Mogłaby zamieszać w polityce równie skutecznie, jak w 2015 roku Paweł Kukiz, a może nawet jeszcze bardziej. Czy miałaby szanse wejść do drugiej tury lub nawet wygrać? Nie wiem. Z pewnością miałaby przeciw sobie całą machinę Tuska, a w pierwszej turze także niechętnie nastawiony PiS. Natomiast w drugiej turze nie poparliby jej fanatyczni pseudo-proliferzy, nie mówiąc o zakłamanej Konfederacji (która z tą targowicką ma baaaaaardzo dużo wspólnego). A brutalna prawda jest taka jak to powiedział Paweł Kukiz: jeśli w wyborach prezydenckich wygra Donald Tusk lub wskazany przez niego kandydat, to będziemy mieć "cesarza" - stracimy demokrację, szanse rozwojowe, a w kilkuletniej perspektywie także pokój i Polskę. Więc gdyby do drugiej tury przeciwko kandydatowi Tuska został wystawiony worek ziemniaków, to musimy zagłosować na ten worek ziemniaków - nie mamy innego wyjścia.
Był sobie lewak, czyli PALEC BOŻY w życiorysie marksisty i ateisty George'a Orwella - a może ostrzeżenie DLA NAS?
Rafał Ziemkiewicz powiedział kiedyś, że są tacy ludzie, którzy nawet gdyby się potknęli o Opatrzność Bożą, zostali przez nią osobiście dotknięci lub czołowo się z nią zderzyli w momencie kiedy życie dało im w twarz, to i tak nie uwierzą w Boga, bo nie dana jest im łaska wiary. Jako przykład podał George'a Orwella. Po lekturze "W hołdzie Katalonii" [kliknij ten tekst, aby otworzyć artykuł na temat tej książki] trudno się z Ziemkiewiczem nie zgodzić. Był sobie lewak. Pojechał na front - nawet zgłosił się na ochotnika walczyć w obcym kraju. Na początku był zachwycony płonącymi kościołami i innymi przejawami "socjalistycznej rewolucji" - jak sam nazwał to, co po "republikańskiej" (czyli de facto lewackiej) stronie tam się działo. Walczył z bronią w ręku przeciw "faszystom", czyli de facto siłom próbującym powstrzymać to lewicowe szaleństwo. W pewnym momencie sam dostrzegł jego nonsens i absurd widząc bezsensowny wandalizm i niszczenie wszystkiego co piękne (w tym zabytków) w imię "walki klasowej". Był mimowolnym świadkiem tego, jak w Barcelonie komuniści doprowadzili do walk ulicznych mających być pretekstem do delegalizacji i oskarżenia o "kolaborację z faszystami" (skąd my to znamy?) marksistowskiej partii POUM w której oddziałach walczył. Wrócił na front. I wtedy "dostał kulę" od snajpera - prosto w szyję. Teoretycznie nie powinien takiego postrzału przeżyć. A ta kula uratowała mu życie - w czasie gdy leżał w szpitalu komuniści aresztowali jego towarzyszy broni, by ich później rozstrzelać. Teoretycznie po takim postrzale nie powinien nigdy odzyskać głosu, a już po kilku tygodniach rozmawia poruszając niebo i ziemię, próbując wydobyć z więzienia swojego dowódcę i przyjaciela, którego postawa w trakcie wydarzeń majowych w Barcelonie ocaliła życie wielu walczącym po obydwu stronach barykady. Wreszcie nie mogąc nic wskórać, ten lewak i ochotnik walk przeciw "faszystom" ucieka wraz z żoną z Hiszpanii udając bogatego turystę... bo w ogarniętej lewacką rewolucją Hiszpanii udawanie bogacza było w miarę bezpiecznym sposobem na odwrócenie uwagi komunistów eksterminujących żołnierzy i zwolenników POUM. Więc można powiedzieć, że Bóg ocalił życie ateisty i lewaka George'a Orwella. W jakim celu? Pewnie w takim, aby mógł napisać swoje trzy zdecydowanie najlepsze książki: "W hołdzie Katalonii", "Folwark zwierzęcy" i "Rok 1984". Jako miłośnik twórczości Orwella muszę podkreślić, że poziom jego prozy, reportażu i publicystyki był bardzo nierówny. Na przykład między "Katalonią" a "Folwarkiem" popełnił taką książkę, jak "Brak tchu", która jest najnudniejszą i najbardziej dołującą książką, jaką kiedykolwiek usiłowałem przeczytać (posiadam ją w swojej biblioteczce, ale zarzuciłem jej czytanie nie tylko jako stratę czasu, ale także jako autodestrukcyjne odbieranie sobie chęci do jakiegokolwiek działania - przesłanie książki poraża fatalizmem i poczuciem nieuchronności nadchodzącej wojny, a nudna forma jeszcze wzmacnia ten efekt). Więc o co mogło Panu Bogu chodzić? Pewnie o trzy książki wymienione powyżej. "W hołdzie Katalonii" opisywała ówczesną TERAŹNIEJSZOŚĆ - świeże wydarzenia z wojny domowej w Hiszpanii: rewolucyjny nastrój, walki na froncie, wydarzenia majowe i eksterminację socjalistów dokonaną przez komunistów. "Folwark zwierzęcy" przedstawiał przeszłość - historię ZSRR od szczytnych haseł rewolucji, poprzez zdradę wszelkich ideałów, odwracanie znaczeń, wprowadzenie terroru i niewolnicze wykorzystywanie tych, którzy mieli być "gospodarzami" nowego państwa, czyli robotników, aż po to, co stało się w przededniu wydarzeń majowych Hiszpanii (i później powtórzyło w Polsce przy "Magdalence" i "Okrągłym stole"... skoro coś wydarzyło się raz, to powtórka nie powinna nas dziwić), czyli układ komunistów z tymi, którzy mieli być największymi wrogami, czyli ultra-kapitalistycznymi liberałami. Natomiast trzecia książka - absolutny bestseller "Rok 1984" aproksymuje przyszłość - pokazuje jak po pokonaniu nazizmu komuniści różnych nacji stworzą trzy ultra-totalitarne super-państwa, w których prawda to kłamstwo, wolność to niewola, wojna to pokój, ignorancja to siła. To przerażająca wizja świata BIEDY mającej odbierać marzenia i koncentrować na doraźnym przetrwaniu, permanentnej WOJNY służącej wyłącznie zastraszeniu i zdyscyplinowaniu obywateli, ciągle piorącej umysły PROPAGANDY, stosowanego na skalę masową TERRORU łamiącego tych, co nie dali się ogłupić propagandą i permanentnej INWIGILACJI mającej wyłowić z tłumu ogłupionych propagandą tych, których trzeba złamać terrorem. Wizja świata, w którym obywatel w starciu z władzą nie ma żadnych szans. Nie ma także żadnych szans na zmianę tej sytuacji - partia kontrolująca wszystko włącznie z tym jak przedstawiana jest teraźniejszość i przeszłość ma monopol na rządzenie w przyszłości. I właśnie na naszych oczach ktoś potraktował bestseller Orwella nie jako przestrogę, tylko jako instrukcję i testuje możliwość stworzenia takiego ultra-totalitarnego superpaństwa. Najpierw w roku 2007 wypróbował spoty wyborcze wzorowane na spektaklu "Pięć minut nienawiści" z tej książki (w roli znienawidzonego Emmanuela Goldsteina, którego gniewny głos doprowadza dziecko do płaczu - Jarosław Kaczyński, w roli ukochanego Wielkiego Brata, który swoim łagodnym głosem przywraca spokój i harmonię - oczywiście Donald Tusk). Następnie testował możliwość użycia propagandy na szeroką skalę przy tylko punktowych uderzeniach terroru. Ponieważ eksperyment z lat 2007-2014 się nie powiódł (propaganda okazała się "dziurawa"), więc ów jegomość wyjechał na kilka lat z kraju. W spotach z 2015 roku znów mamy plagiat sceny z Orwella - Dudę zamieniającego się w Kaczyńskiego, ale tym razem to nie zadziałało. Następnie wrócił próbując stworzyć koszmarny świat orwellowskiej antyutopii już bez żadnych półśrodków - z propagandą czerpiącą wprost z pierwszych miesięcy III Rzeszy i analogicznym terrorem. Nie wierzysz? To przeczytaj to:
" ...Ale czy można wyliczyć wszystkie objawy bezprawia i opisać całą garderobę płaszczyków, pod któremi się ukrywa? Jest jeden taki płaszczyk demagogiczny, w który wszyscy prawie wierzą jak w królewską koszulę z bajki Andersena. A mianowicie "zarzuca się" osobom, które się chce zniszczyć, poprostu nieuczciwość. Urzędowe oświadczenie, że ktoś kradł, dopuszczał się nadużyć natury finansowej, wyzyskiwał swoje wpływy czy stosunki i t.p. - któż na całym świecie natychmiast w to nie uwierzy? Może jakaś zaślepiona matka, i to chyba nie w czasach dzisiejszych. Tylu tysiącom ludzi przypisano podobne sprawki, że opinia publiczna nie może się wprost połapać , czy wytoczono sprawy tym rzekomym kanaliom, czy zostali skazani. Wiadomo, że są zaaresztowani, że siedzą: dobrze im tak. A gazeta jutrzejsza przyniesie tyle nowych sensacyj, że o wczorajszych "panamach" nie będzie czasu myśleć. Tak łatwo przecie przyczepić się do ludzi operujących ogromnymi kapitałami publicznymi. Gdzie jest tylko fundusz dyspozycyjny - tam szantaż murowany. Aż strach pomyśleć, coby się mogło stać, gdyby inny regime zastąpił obecny i chciał zastosować te same metody walki ..."
Z czym Szanowny Czytelniku kojarzysz ten cytat? Czy z "rozliczaniem PiS" dokonywanym przez obecną ekipę rządzącą? Z jednej strony treść brzmi znajomo, ale z drugiej forma (zwłaszcza język) trochę archaiczna. Autorem zacytowanych słów jest Antoni Sobański, który odwiedził Niemcy w roku 1933 czyli kilka miesięcy po przejęciu władzy przez Hitlera i NSDAP. Swoje obserwacje zawarł w serii reportaży które opublikowano najpierw w tygodniku „Wiadomości Literackie”, a następnie w książce "Cywil w Berlinie". Wartość poznawczą książki potęguje fakt, że "(...) autor znał świetnie język i kulturę niemiecką, w stolicy Niemiec bywał często, miał tu wielu przyjaciół i znajomych. (...) Książka Sobańskiego to zapewne najważniejsze świadectwo o nastrojach i atmosferze panujących w Niemczech w pierwszych latach władzy nazistów, jakie wyszło spod pióra polskiego autora." https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5092801/cywil-w-berlinie Myślisz, że Donald Tusk przypadkowo sięgnął po połączenie propagandy z terrorem zaczerpnięte wprost z III Rzeszy? Jesteś przekonany, że wtedy takie zachowanie było zbrodnią, ale teraz jest uzasadnione, bo przecież ogrom win pisowców jest "oczywisty"? Spoko, Niemcy lat trzydziestych byli równie święcie przekonani jak Ty o "oczywistej winie" Żydów. Kim jest Donald Tusk z wykształcenia? No chyba historykiem. Więc nie jest możliwe, aby po nazistowską metodę sięgnął "nieświadomie" i "przypadkiem". Natomiast jest pewne, że sięgnął po nią świadomie i celowo wiedząc, że żadna inna metoda obrzydzania i dehumanizacji Żydów nie była równie zabójczo skuteczna, jak wmawianie, że to bogaci i leniwi Żydzi okradali biednych, ciężko pracujących Niemców, wykorzystali do tego kryzys, który sami wywołali, by móc kraść na potęgę. To kłamstwo zostało przeniesione do retoryki Tuska jeden do jednego - tylko obiekt ataku podmieniono. A jak jest z obecnym cyrkiem wokół "wypowiedzenia prawa azylowego"? Tusk zapowiada złamanie obowiązków wynikających z przynależności do ONZ, politycy unijni za to... klepią go ze zrozumieniem po plecach (co pokazuje że totalitarny eksperyment Tuska nie jest wyłącznie fanaberią jednego psychopaty - ba unijne "błogosławieństwo" i "licencję na zabijanie" - może bezkarnie łamać prawo, w przeciwieństwie do poprzedników)... po czym podpisują pakt migracyjny.
Więc jeśli Bóg ocalił życie lewaka - George'a Orwella, po to, aby przestrzegł nas przed tym, co właśnie implementuje Donald Tusk (za aprobatą środowisk unijnych), to chyba powinniśmy się skonsolidować i zrobić wszystko aby powstrzymać ten koszmar, jak długo to jeszcze jest możliwe. Więc albo namówmy rozsądną i sympatyczną, młodą "lewicówkę" Paulinę Matysiak do trudnej, niewdzięcznej i arcyniebezpiecznej misji kandydowania na Prezydenta RP, albo wystawmy sami lepszego kandydata.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka