Gdyby stawką tego, co obecnie dzieje się w Polsce i co robi obecna władza miało być wyłącznie to, czy będzie rządziła ta czy inna partia lub koalicja albo czy będzie rządziła dłużej czy krócej, to bym się tym wcale nie przejmował. Gdyby chodziło o to, czy kilku lub kilkunastu polityków poprzedniej ekipy, którzy złamali prawo, poniesie za swoje czyny sprawiedliwą karę, to również zbytnio bym się tym nie przejął. Gdyby chodziło o rzeczywiste przywrócenie praworządności i naprawę relacji z Unią Europejską (jak to przedstawia obecna ekipa) to bym się wręcz z tego cieszył. Ale stawka jest inna. Zauważyłem, że wskutek zjawiska baniek medialnych zwolennicy obecnego rządu zupełnie tego nie rozumieją, bo rzeczy które dla mnie - aktywnego i krytycznego obserwatora sceny politycznej - są oczywiste, dla nich są absurdalne i paranoiczne... et vice versa. Wynika to z tego, że człowiek, który sam włącza Google i szuka materiałów z wielu lat wie o innych faktach niż ten, co ogląda wyłącznie TVN, (neo)TVP czy nawet TV Republika. W artykule tym postaram się wyjaśnić co jest stawką działań Tuska i jednocześnie nie uderzać w zbyt wysokie tony, które wykraczają poza zakres słyszalności przeciętnego odbiorcy jakiejkolwiek TV.
1. Zagrożenie wojenne - a u nas zamiast zakupów są audyty
Sprawa jest oczywista. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. To, że się zaczęła jest głównie "zasługą" Putina. A to, że się jeszcze toczy i Ukraina nie padła w ciągu trzech tygodni jest zasługą waleczności Ukraińców, fatalnego planowania i logistyki Rosjan w pierwszej fazie konfliktu oraz trzech państw, które od samego początku wsparły Ukrainę dostarczając jej amunicję i broń. Te kraje to Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i mająca w tej układance kluczowe znaczenie ze względu na położenie geograficzne Polska. Tak się złożyło, że wtedy w Polsce rządził PiS. I bardzo dobrze się złożyło, bo gdyby to była PO i premier rządu zareagowałby tak, jak Ewa Kopacz w 2014 roku (proszę wygooglać - wybaczcie, ale nie piszę dla leniwych idiotów... a jak ktoś jest leniem, ale nie idiotą, to niech kliknie w ten tekst, to mu się otworzy link do artykułu TVN z niesławnymi słowami premier Ewy Kopacz) to Ukraina miałaby już rząd podobny do Białorusi i już wczesną wiosną 2022 roku nasza granica z Rosją i podległymi jej niby-państwami sięgałaby od Bieszczad po Bałtyk z małą przerwą na Przesmyk Suwalski. Rząd Mateusza Morawieckiego wysłał na Ukrainę ogromne ilości sprzętu wojskowego i amunicji. W tej kwestii przez cały pierwszy rok wojny byliśmy drudzy na świecie zarówno od strony wartości bezwzględnej dostarczonego sprzętu wojskowego (liczonej w dolarach - tu niekwestionowanym liderem były i są ogromne Stany Zjednoczone) jak i wartości względnej (liczonej jako procent PKB - pod tym względem w różnych momentach pozycję lidera zyskiwały kraje bałtyckie: Litwa, Łotwa i Estonia - kraje niewielkie, wysyłające Ukrainie transporty uzbrojenia zdecydowanie mniejsze od polskich, ale relatywnie duże w porównaniu do swojego PKB). Dodatkowo ekspresowe otwarcie granic, bazy PESEL, urzędów, szkół, rynku pracy a przede wszystkim domów i serc Polaków dla ukraińskich Kobiet i Dzieci uciekających przed okropnościami wojny uczyniły z nas moralne supermocarstwo i uwolniły Ukrainę od problemu wewnętrznej migracji. Ale coś kosztem czegoś. Takie działanie - zarówno w zakresie dostaw militarnych jak i pomocy humanitarnej było ewidentnym nadepnięciem Putinowi na odcisk. Jest oczywiste, że jak tylko Putin "upora się" z Ukrainą, to zacznie szukać okazji, aby zemścić się na Polsce aby pokazać siłę, dać upust żądzy zemsty Rosjan, zastraszyć pozostałe kraje regionu i ośmieszyć NATO. I druga strona tego samego medalu - stary sprzęt przekazany Ukrainie trzeba pilnie zastąpić nowym. I zastąpić go nie w stosunku 1:1 tylko w takiej ilości, jaka zabezpieczy nas przed zemstą Putina (najgorsze odstraszanie jest lepsze od najlepszej wojny - ani Tusk ani generał Kukuła zdają się tego nie rozumieć) lub przynajmniej da nam szanse na odparcie agresji. I rząd PiS to robił. A co robi obecny rząd? Obecny rząd robi audyty i rozkręca "afery" gdzie tylko się da. Rozumiem, że kiedy Putin nas zaatakuje, to Tusk z Kosiniakiem-Kamyszem zamiast armii wyposażonej w Himarsy, czołgi i armatohaubice wyśle przeciw rosyjskim wojskom Brejzę, Szczerbę i Jońskiego uzbrojonych w wydruki audytów, raportów Banasia (tudzież jego syna) i zrzuty sensacyjnych artykułów z "Onetu", a Rosjanie tak bardzo się ich przestraszą, że uciekną nie tylko za Bug, ale nawet za Ural i grzecznie nas przeproszą. Do tego dochodzi ciągłe straszenie wojną. Niby paradoks, a jednak logiczny (jeśli tylko naiwnie w ciemno nie zakłada się dobrej woli Tuska) że ten rząd jednocześnie tnie lub opóźnie zakupy i produkcję uzbrojenia strasząc nas przy tym "czasami przedwojennymi" (to słowa Tuska [kliknij aby otworzyć link]). Jeśli porówna się doniesienia sprzed 15 października i po 13 grudnia 2023, to można odnieść wrażenie, że w ciągu dwóch miesięcy Rosja w zbrojeniach przeskoczyła siedem lat, bo za rządu PiS czas ewentualnej konfrontacji Rosji z Polską lub innym krajem NATO był szacowany na 10 lat, a obecnie podawana granica czasowa to 3 lata. Nawet w miniony weekend generał Kukuła zelektryzował opinię publiczną mówiąc "Jesteśmy pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie kraju. Wszystko na to wskazuje" [kilknij aby otworzyć link]. Już część mediów i polityków okrzyknęła go na tę okoliczność "pisowskim" lub nawet "macierewiczowskim generałem". Tylko dlaczego Kukuła nie opowiadał takich bredni w czasach rządu PiS? Dlaczego rząd Tuska jednocześnie straszy nas wojną i wstrzymuje zakupy uzbrojenia oraz produkcję amunicji - to wyjaśnię później, bo to "zbyt wysokie tony" aby umysł wyborcy PO, PSL PL2050 czy Lewicy mógł je przyjąć. Na ten moment zadam tylko kluczowe pytanie: jak takie zachowanie rządu i dowództwa wojskowego, jak takie ciągłe straszenie wojną wpływa na przeciętnego inwestora lub choćby zwykłą, polską rodzinę, która (jak ja z Żoną i Dziećmi) przed wyborami 2023 roku planowała kupić domek jednorodzinny? Jaki wpływ na nasze portfele i naszą przyszłość - nawet jeśli nigdy nie dojdzie do wojny - będzie miało to, że coraz więcej firm stąd ucieka, a młodzi, zdolni ludzie mogący pracować zdalnie sprzedają domy w Polsce i kupują w Hiszpanii (autentyczny przykład - nie do końca porzuciliśmy plany zakupu domku, więc wiemy coś na ten temat)? A co będzie z nami i naszymi dziećmi, jeśli jednak dojdzie do wojny? Jak na naszą sytuację przełoży się czas stracony na audyty i szukanie afer?
2. Niepewność wyroków, powolność sądów
Powyższe uzasadnienie orzeczenia Sądu Najwyższego jest tak mocne, merytoryczne, silnie uargumentowane prawnie i do bólu logiczne, że powinno ostatecznie zakończyć trwające nad Wisłą polowanie na czarownice, dzielenie sędziów na "sędziów wolności" i "neo-sędziów", podważanie statusu i wyroków, "robienie porządków żelazną miotłą" (skąd Tusk wziął ten cytat napiszę później, bo to zbyt poważna sprawa dla oglądaczy TVN-u) a przede wszystkim bezprawne zajmowanie stanowisk w Prokuraturze Krajowej. To uzasadnienie powinno posłać Tuska, Bodnara, Korneluka, Giertycha i rozmaitych rozpolitykowanych sędziów z "Justiti" i innych stowarzyszeń przynajmniej w to miejsce historii, gdzie wylądował senator Joseph Raymond McCarthy wraz ze swoją niesławną komisją McCarthy'ego. Paradoksalnie w tym konkretnym przypadku uzasadnienie jest ważniejsze od samego orzeczenia. Bo w orzeczeniu Sąd Najwyższy stwierdza dokładnie to samo, co już dwukrotnie stwierdził w tej samej sprawie Naczelny Sąd Administracyjny.
Wyrok NSA z dnia 24 września 2019 r. (sygn. akt I OSK 2234/17): Począwszy od art. 25, Przepisy wpr. Pr. o prok. dotyczą ściśle sytuacji prokuratorów i prokuratur. Przepisy te, w znaczącej większości nie mają charakteru przepisów przejściowych. Tam, gdzie przepis pełnić ma taką rolę, ustawodawca wyraźnie wskazuje na to poprzez użycie zwrotu "do dnia", "z dniem", "do czasu". W pozostałych przypadkach przepisy mają charakter ustrojowy tworząc określone podmioty, określając ich strukturę organizacyjną, zakres działania.
źródło: https://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/02966F96F0
Wyrok NSA z dnia 22 marca 2022 r. (sygn. akt III OSK 4342/21): Prawo o prokuraturze. Począwszy od art. 25 ww. ustawy przepisy dotyczą ściśle sytuacji prokuratorów i prokuratur. Przepisy te w znaczącej większości nie mają charakteru przepisów przejściowych. Tam, gdzie przepis ma pełnić taką rolę, ustawodawca wyraźnie wskazuje na to przez użycie zwrotu "do dnia", "z dniem", "do czasu". W pozostałych przypadkach przepisy mają charakter ustrojowy, tworząc określone podmioty, określając ich strukturę organizacyjną, zakres działania.
źródło: https://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/A213CCAF2B
I warto tu podkreślić, że w obydwu przytoczonych powyżej przypadkach NSA orzekał w składach, w których nie było ani jednego sędziego mianowanego lub awansowanego po 2018 roku (czyli takiego, jakich obecna władza i powiązana z nią część środowisk prawniczych kwestionuje. Więc trudno się dziwić, że Sąd Najwyższy w składzie na czele którego stanął Prezes Izby Karnej sędzia profesor Zbigniew Kapiński wydał orzeczenie, że przepisy ustawy z dnia 28 stycznia 2016 r. o prokuraturze (Dz. U. z 2016 r. poz. 178) w zakresie możliwości powrotu ze stanu spoczynku mają charakter trwały jak długo nie zostaną zniesione inną ustawą lub orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego i w związku z tym Prokurator Krajowy Dariusz Barski został skutecznie i zgodnie z prawem przywrócony ze stanu spoczynku i w związku z tym to on jest w dalszym ciągu Prokuratorem Krajowym. Koniec, kropka. Przepisy ustawy o której mowa mają następujące brzmienie:
Art. 47. § 1. Prokurator pozostający w dniu wejścia w życie niniejszej ustawy w stanie spoczynku może wrócić na swój wniosek do służby na ostatnio zajmowane stanowisko lub stanowisko równorzędne. Uprawnienie to nie dotyczy prokuratorów, którzy odeszli w stan spoczynku z przyczyn zdrowotnych.
§ 2. Decyzję w sprawie wniosku, o którym mowa w § 1, podejmuje Prokurator Generalny.
źródło: https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU20160000177
Jednak jak wspomniałem wcześniej, od samego oczywistego, choć kwestionowanego przez Bodnara orzeczenia ważniejsze jest chyba jego uzasadnienie. Bo w nim Sędzia Kapiński pokazał się nie tylko jako sędzia który ma bezstronnie rozstrzygnąć spór w ważnej sprawie, ale jako mąż stanu, który przestrzega przed bezprawnymi działaniami niosącymi katastrofalne skutki. W odpowiedzi na wniosek prokuratorów chcących zablokować postępowanie przez wyłączenie wszystkich trzech sędziów orzekających, sędzia Kapiński wyraźnie stwierdza, że z orzecznictwa TSUE (postanowienie z 9 stycznia 2024 r. o numerze C658/22 [kliknij aby otworzyć dokument]) wynika, że niedopuszczalne jest kwestionowanie umocowania [sądów], konstytucyjnych organów państwowych oraz organów kontroli i ochrony prawa, ustalanie lub ocena przez Sąd Najwyższy lub inny organ władzy zgodności z prawem powołania sędziego lub wynikającego z tego powołania uprawnienia do wykonywania zadań z zakresu wymiaru sprawiedliwości. W związku z tym wnioski o poważenie wyroku lub wykluczenie sędziego ze względu na jego rzekome "powołanie niezgodne z prawem" są NIEDOPUSZCZALNE. Podobnie z orzecznictwa TSUE wynika że (postanowienie z 15 lipca 2021 sygn. C791/19 [kliknij aby otworzyć dokument] - to jest fragment chyba ulubionego dla "paleo-sędziów" "Justitii" wyroku TSUE piętnującego tzw. "ustawę kagańcową", a mimo to znalazł się tam taki zapis) okoliczność, że organ taki jak krajowa rada sądownicza, uczestniczący w procesie powoływania sędziów, składa się w przeważającej mierze z członków wybranych przez władzę ustawodawczą, nie może sama w sobie prowadzić do powzięcia wątpliwości co do niezawisłości sędziów wyłonionych w tym procesie.
Dalej wykazuje, że wśród sędziów, których status jest kwestionowany i są deprecjonowani jako tzw. "neo-sędziowie" lub sędziowie "niedający gwarancji niezawisłości" są sędziowie, którzy przed trafieniem do Sądu Najwyższego orzekali w sądach powszechnych przez 20 lat (jak dwaj sędziowie ze składu orzekającego) lub nawet 32 lata z tego 22 w Sądzie Apelacyjnym (jak w przypadku samego sędziego Kapińskiego) i często przed awansem do Sądu Najwyższego wielokrotnie w poprzednich latach przy różnych składach KRS otrzymywali pozytywne opinie w kwestii kandydowania do SN (np.: sędzia Kapiński otrzymał taką pozytywną opinię czterokrotnie - trzykrotnie od "paleo-KRS" i raz od "neo-KRS").
Wymienia przykłady spraw najwyższej wagi państwowej, w których orzekał (m.in. postępowania lustracyjne dwóch prezydentów i dwóch premierów, sprawy dotyczące byłych Ministrów Sprawiedliwości) i przez 32 lata żadne z jego orzeczeń nie zostało zakwestionowane (ani w sądzie wyższej instancji ani w drodze kasacji do SN, gdy orzekał w Sądzie Apelacyjnym).
Wymienia pięć przesłanek, które wpływają na konstytucyjną niezawisłość sędziowską: bezstronność w stosunku do uczestników postępowania, niezależność wobec organów i instytucji pozarządowych, samodzielność sędziego wobec władz i innych organów sądowych, niezależność od wpływu czynników politycznych - zwłaszcza partii politycznych oraz wewnętrzną niezależność sędziego. Jednocześnie wykazuje, że POJAWIAJĄCE SIĘ PROJEKTY COFANIA AWANSÓW SĘDZIOWSKICH, SĄ ZAPRZECZENIEM PIĄTEJ PRZESŁANKI - ZWŁASZCZA POMYSŁ ZMUSZANIA SĘDZIÓW DO WYRAŻANIA "CZYNNEGO ŻALU" I DEKLARACJI LOJALNOŚCI WOBEC OBECNEJ WŁADZY. Podkreśla tutaj, że element podobnych "lojalek" pojawiał się w setkach postępowań lustracyjnych które on prowadził i zawsze zmuszenie do podpisania takiej "lojalki" miało na celu ZŁAMANIE, ZASZANTAŻOWANIE I ZASTRASZENIE CZŁOWIEKA PODPISUJĄCEGO LOJALKĘ, a teraz podpisującymi mają być sędziowie. Nazywa wprost te metody "esbecko-ubeckimi".
"Trzeba jasno powiedzieć, że gdyby dzisiaj jakikolwiek sędzia złożył tego rodzaju oświadczenie, to właśnie to byłby wystarczający powód do uznania, że przestał być w tym momencie niezawisłym. Bo to by oznaczało, że w sposób jednoznaczny utożsamia się z określoną władzą - władzą polityczną - i jest od tej władzy zależny. Bo ta władza ma to jego oświadczenie i w każdym momencie może z tego oświadczenia zrobić określony użytek."
Pyta czy "niezawisłymi" są ci sędziowie, którzy bez merytorycznych powodów uchylają postanowienia sądów pierwszej i drugiej instancji.
"W Sądzie Najwyższym do tej pory ponad 100 wyroków takich zapadło, gdzie w uzasadnieniu nie ma nawet jednego zdania na temat meritum tej sprawy. Czy ta sprawa została źle osądzona czy dobrze nikt się nie dowie. Wyrok został uchylony tylko dlatego, że w składzie sądu pierwszej lub drugiej instancji orzekał sędzia, który uzyskał nominację po 2018 roku. Co więcej... zamiast merytorycznie rozpoznawać sprawę dochodzi do sądu nad sędzią - bez podstawy prawnej."
Wykazuje przykłady patologii i uległości sędziów wobec obecnej władzy np.: przyjęcie od Szymona Hołowni pisma wysłanego bezpośrednio przez posłańca (z pominięciem Kancelarii SN) którego rozpatrzenie przez izbę której sędzia przyjął to pismo jest pogwałceniem obecnie obowiązującego prawa, uczestniczenie sędziów w spotkaniach z politykami i współtworzenie z nimi przyszłych ustaw. Mówi wprost o próbie niniejszego postępowania sądowego podkreślając jednocześnie, że nawet znaczna część prokuratorów instrukcje zalecające wysyłanie wniosków o wyłączenie wszystkich sędziów mianowanych lub awansowanych po 2018 roku uważa za wplątanie prokuratorów w walkę polityczną i przestrzega, że to doprowadzi do całkowitej destrukcji postępowań sądowych, systemu sądownictwa i całego państwa. Pokazuje jak wpłynie na przewlekłość postępowań (tzw. "neo-sędziowie" rocznie rozpatrują około pięciu milionów spraw) jaką gehennę będą musiały przeżyć zarówno ofiary przestępstw, ich rodziny i inne osoby dochodzące sprawiedliwości jak i osoby oskarżone, czekające na proces. Z kolei znaczna część przestępców dzięki przedawnieniom wynikającym z podważenia statusu sędziego może całkowicie uniknąć kary.
Jak nadmieniłem wcześniej sędzia Kapiński wykazał, że wśród sędziów, których status jest kwestionowany i są deprecjonowani jako tzw. "neo-sędziowie" lub sędziowie "niedający gwarancji niezawisłości" są sędziowie, którzy przed trafieniem do Sądu Najwyższego orzekali w sądach powszechnych przez 20 lat (jak dwaj sędziowie ze składu orzekającego) lub nawet 32 lata z tego 22 w Sądzie Apelacyjnym (jak w przypadku samego sędziego Kapińskiego) i często przed awansem do Sądu Najwyższego wielokrotnie w poprzednich latach przy różnych składach KRS otrzymywali pozytywne opinie w kwestii kandydowania do SN (np.: sędzia Kapiński otrzymał taką pozytywną opinię czterokrotnie - trzykrotnie od "paleo-KRS" i raz od "neo-KRS"). Tymczasem w poprzednich latach do Sądu Najwyższego trafiały osoby, które wcześniej nigdy nie orzekały w żadnym sądzie.
Wychodzi na to, że główną rolę w eskalacji tego konfliktu, w podważaniu statusu innych sędziów, odgrywają rolę ci sędziowie, co do których istnieją (tak jak wynika to z uzasadnienia postanowienia z 19 sierpnia w przedmiocie wniosku o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym) podstawy, że co do ich powołań występuje wadliwość. O ile po 2018 roku nie ma żadnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego albo orzeczenia jednego z trybunałów europejskich, który kwestionowałby status sędziów, to tylko chcę przypomnieć, że od 2007 do 2017 roku jest SZEŚĆ orzeczeń trybunału, sześć wyroków trybunału, które kwestionują tryb opiniowania i postępowania przed Krajową Radą Sądownictwa. I mamy takie sytuacje, że do Sądu Najwyższego trafiły osoby, które nigdy wcześniej nie były sędziami, nie wydały w Sądzie Rejonowym, Okręgowym ani Apelacyjnym ani jednego orzeczenia. I nie ma nawet jednego zdania uzasadnienia uchwały KRSu odnośnie motywów przedstawienia tego sędziego do powołania Prezydentowi Rzeczypospolitej na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego.
Pyta jakimi kryteriami kierowano się powołując takiego sędziego, który nigdy wcześniej nie był sędzią na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego.
Wielu obserwatorów za najważniejszy fragment orzeczenia Sądu Najwyższego i jego uzasadnienia uznało te słowa:
...chcę pokazać do czego doprowadzi eskalacja konfliktu, że jeżeli starzy sędziowie będą uchylać orzeczenia nowym sędziom i będą podważać ich status, a nowi sędziowie będą podważać status starych sędziów, co z tego uzasadnienia i postanowienia jasno wynika, TO STRACIMY WŁASNE PAŃSTWO, TO TO PAŃSTWO PRZESTANIE DZIAŁAĆ W ZAKRESIE WYMIARU SPRAWIEDLIWOŚCI.
Słowa te krążą po sieci wśród przeciwników obecnego rządu, jako youtubowy "short" opatrzony napisem:
Słowa, które musi usłyszeć każdy Polak.
https://www.youtube.com/shorts/Yup8bj80OB4
Chyba najmocniejszym fragmentem tego uzasadnienia jest fragment, w którym sędzia Kapiński stanowczo rozprawia się z wprowadzonym przez Tuska pojęciem "demokracji walczącej" oraz usprawiedliwianiem masowego łamania prawa tym, że rzekomo mamy "specjalne czasy" w któ. Na podstawie uzasadnienia wyroku w sprawie afery mięsnej przestrzegł do jakiej demoralizacji władzy i jak jaskrawego łamania prawa, a zwłaszcza praw człowieka może prowadzić usprawiedliwianie łamania prawa tym, że rzekomo mamy "szczególne czasy", "wyjątkową sytuację", "czas rozliczeń" i w związku z tym trzeba stosować "nadzwyczajne środki".
Sędzia sprawozdawca napisał tak: "Na obecnym etapie rozwoju socjalistycznej ojczyzny, kiedy dotychczasowe metody walki z tego rodzaju przestępczością nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, trzeba sięgnąć po metody ostateczne." Czyli z uwagi na etap socjalistycznej wówczas ojczyzny, po to żeby przykryć nieudolność władzy w zakresie zapewnienia dostaw mięsa, skazano człowieka na karę śmierci. To jest przejaw współdziałania można powiedzieć takiego, że władza sądownicza realizowała cele polityczne określonej siły politycznej. Do tego to może prowadzić. To orzeczenie zostało uznane przez Sąd Najwyższy za zbrodnię sądową.
TYLKO CO Z TEGO, ŻE PREZES IZBY KARNEJ SĄDU NAJWYŻSZEGO PRZEDSTAWIŁ NAJLEPSZE UZASADNIENIE WYROKU W DZIEJACH III RP, CO Z TEGO, ŻE ZNAKOMICIE ARGUMENTOWAŁ, OPIERAŁ SIĘ NA MOCNYCH PODSTAWACH PRAWNYCH, ZRÓWNAŁ Z ZIEMIĄ PSEUDOARGUMENTACJĘ PRZECIWNIKÓW, PRZESTRZEGAŁ PRZED TYM DO CZEGO DALSZE KROCZENIE TĄ DROGĄ MOŻE DOPROWADZIĆ I WIELOKROTNIE WZYWAŁ DO OPAMIĘTANIA, SKORO NIC Z TEJ WYPOWIEDZI - NAWET TO NAJWAŻNIEJSZE ZDANIE, KTÓRE ZAZNACZYŁEM KOLOREM ŻÓŁTYM - NIE DOTRZE DO WYBORCÓW OBOZU WŁADZY? Jak na ten wyrok i jego prawie godzinne uzasadnienie zareagował Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar? Otóż zgodnie ze zwyczajami tej władzy zareagował krótkim wpisem w mediach społecznościowych.
"Neosędziowie SN bronią własnych stanowisk i upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości. Chcą zablokować proces rozliczeń. Dzisiejsze stanowisko trzech neosędziów nie jest uchwałą Sądu Najwyższego i nie jest wiążące"
Adam Bodnar
W TEJ SYTUACJI UZASADNIONE JEST PYTANIE (I WCALE W TEJ SYTUACJI NIE BĘDZIE ONO OBRAŹLIWE) NIE O TO CZY ADAM BODNAR TRAKTUJE WYBORCÓW WŁADZY JAK PRYMITYWNYCH KRASNOARMIEŃCÓW DLA KTÓRYCH KAŻDĄ ARGUMENTACJĘ MOŻNA ZBYĆ TRZYZDANIOWYM WPISEM NA FACEBOOKU, SPROWADZENIEM WSZYSTKIEGO DO "WALKI KLASOWEJ" CZYLI W TYM PRZYPADKU "WALKI O STOŁKI" I "WALKI Z ROZLICZENIAMI", ALE RACZEJ WŁAŚCIWE JEST PYTANIE NIE O TO "CZY" TYLKO O TO DLACZEGO ON TAK ROBI. Odpowiedź dla wyborców tamtej strony jest bolesna: bo znaczna część z nich jest już tak WYTRESOWANA, że każda długa argumentacja jest dla nich "PODEJRZANA" i nic się dla nich nie liczy, tylko ZEMSTA NA POPRZEDNIEJ EKIPIE, a Adam B. robi wszystko, aby pozostałych, którzy jeszcze MYŚLĄ I CZUJĄ jak najszybciej albo WYTRESOWAĆ w ten sposób, albo przynajmniej ZASTRASZYĆ. Co z tego, że sędzia profesor Zbigniew Karpiński jest najwybitniejszym karnistą w Polsce i autorem podręczników na których wychowały się pokolenia sędziów, skoro jego biografię już dawno zastąpiono paszkwilami - dokładnie tak samo jak zrobiono z sędziami profesorami Lechem Morawskim, Henrykiem Ciochem (obaj zmarli w wyniku prowadzonych przeciw nim nagonki i kampanii oszczerstw), sędzią profesorem Mariuszem Muszyńskim (temu wyjątkowo udało się przeżyć) czy choćby profesorem Janem Szyszko (też zmarł wskutek nagonki - prawie równo pięć lat temu). Dla krasnoarmieńca nie liczy się przecież jaki kto ma dorobek, ale tylko to po której stoi stronie. A to, że ów krasnoarmieniec szczyci się wykształceniem wyższym i z tego powodu uważa się za lepszego od całej reszty? Tego lepiej nie komentować, bo to są właśnie zbyt "wysokie rejestry" aby mogło się to przebić do umysłu oglądacza TVN-u. Ale zostawmy krasnoarmieńców w spokoju - skoro pozwalają się traktować tak, jakby byli prymitywami i przygłupami dla których "tłumaczy się winny", "wyjątek potwierdza regułę" i "cel uświęca środki" to jest to przede wszystkim ich problem.
Skupmy się na jednym zdaniu, które zaznaczyłem na żółto: "...chcę pokazać do czego doprowadzi eskalacja konfliktu, że jeżeli starzy sędziowie będą uchylać orzeczenia nowym sędziom i będą podważać ich status, a nowi sędziowie będą podważać status starych sędziów, co z tego uzasadnienia i postanowienia jasno wynika, TO STRACIMY WŁASNE PAŃSTWO, TO TO PAŃSTWO PRZESTANIE DZIAŁAĆ W ZAKRESIE WYMIARU SPRAWIEDLIWOŚCI." Czy jakikolwiek inwestor chciałby otwierać swój biznes w państwie, w którym Wymiar Sprawiedliwości nie działa, wyroki sądów są podważane bez najmniejszego merytorycznego uzasadnienia tylko na podstawie daty mianowania lub awansowania sędziego, który zasiadał w składzie orzekającym? Czy jakikolwiek inwestor będzie chciał wydawać swoje pieniądze na tworzenie miejsc pracy w państwie, w którym sędziowie zajmują się głównie sobą nawzajem, sprawy karne i cywilne ciągną się latami i ulegają przedawnieniu, a na odzyskanie oczywistej wierzytelności można czekać, aż się zbankrutuje? Jako odpowiedź do tych dwóch pytań idealnie pasują słowa "klasyczki" Elżbiety Bieńkowskiej: ALBO ZŁODZIEJ ALBO IDIOTA. Złodziej, bo takie upadłe państewko stwarza mu prawie nieograniczone możliwości do nadużyć (jedynym ograniczeniem jest to, aby nie podpaść władzy - jak w Rosji), a idiota, bo nie zdaje sobie sprawy z tego jak wielkie zagrożenie stanowi takie państwo dla kogoś prowadzącego biznes (patrz: "afera mięsna" z PRL-u... tudzież film "Układ zamknięty" z III RP). Jakie to ma wpływ na nasze finanse, na naszą szansę na zatrudnienie, na wynegocjowanie lepszej płacy? Jaki to będzie miało wpływ na przyszłość naszą i naszych dzieci.
3. Zmienność prawa
W czasach, kiedy Ministrem Finansów w pierwszym rządzie PiS była pani profesor Zyta Gilowska politycy i zwolennicy utarli złośliwy frazes, że "dobre wyniki finansowe tego rządu wynikają z tego, że on nic nie robi". Tylko ten frazes oprócz ich złośliwości najdoskonalej pokazywał ich ignorancję. Bo jednym z czynników najbardziej odstraszających inwestorów i przeszkadzających w prowadzeniu działalności gospodarczej jest niepewność i zmienność prawa. Dlatego profesor Zyta Gilowska po radykalnej reformie prawa pracy i związanych z nim przepisów podatkowych (aby zatrudnianie w "szarej strefie" przestało się opłacać) celowo odłożyła kolejne reformy i ograniczyła je do minimum, aby zapewnić pracodawcom elementarne poczucie stabilności i bezpieczeństwa (pracownikom już to zostało zagwarantowane - właśnie przez reformę prawa pracy).
A jak to wygląda dziś? Jak wygląda hierarchia aktów prawnych w "demokracji walczącej" i ich stabilność? Okazuje się, że prawo sobie, a w praktyce na szczycie piramidy zostały umieszczone wypowiedzi Donalda Tuska przed kamerami, poniżej nich jego wpisy na dawnym Twitterze (dziś "X"... i mają one realną moc na przykład cofnięcia kontrasygnaty premiera), poniżej nich jest radosna twórczość "ekspertów" od których są zamawiane "opinie prawne", poniżej nich (a w zasadzie tylko teoretycznie "poniżej" bo w rzeczywistości powyżej - przecież nawet dziecko wie, że w państwie Tuska treść opinii zależy od woli zamawiającego) są działania podjęte metodą "faktów dokonanych", siłowo, na podstawie tychże "opinii", jeszcze poniżej są uchwały (nie mylić z ustawami - ustawy w demokratycznym państwie prawnym stoją ponad uchwałami i mają moc tworzenia prawa, a uchwały tej mocy nie posiadają - w państwie Tuska jest odwrotnie), później długo, długo nic i decyzje unijne, a później znów długo długo nic i WRESZCIE gdzieś na samym dole to, co w demokratycznym państwie prawnym jest na szczycie hierarchii: Konstytucja RP, ustawy, wyroki i orzeczenia TK, SN i NSA którymi nikt się nie przejmuje i które są wprost kwestionowane, ignorowane i traktowane wybiórczo (np.: jeśli izba SN zatwierdza ważność wyborów, wynik wyborów jest korzystny dla PO i orzeczenie pozytywnie zatwierdza ten wynik, to jest to orzeczenie "wiążące" i "posiada moc prawną" - w innych przypadkach jest "niebyłe" i "nie ma mocy prawnej".
Do tego dochodzą "wojny" premiera i rządu z różnymi działaniami prywatnych przedsiębiorców, które były legalne, a z dnia na dzień nie tylko zostały przemianowane na nielegalne, ale stały się obiektem publicznej nagonki, zaś przedsiębiorcy zostali "wrogami publicznymi". Pół biedy, jeśli te "wojny" dotyczą działalności, która rzeczywiście jest szkodliwa (jak np.: sklepy z dopalaczami) lub potencjalnie szkodliwa i mogąca wprowadzać w błąd (jak "alkotubki"). Gorzej, kiedy ktoś uczciwie prowadzi swój bar, nie sprzedaje alkoholu nieletnim, nie kolportuje żadnej podejrzanej (nawet teoretycznie dozwolonej w prawie) substancji, aż tu nagle wpadają panowie i mu konfiskują lub plombują dwa stojące w kątach automaty do gier losowych, bo właśnie wyszło na jaw, że kumple premiera przesadzili z lobbowaniem na rzecz firm zarabiających na hazardzie, więc aby uniknąć spadków sondażowych premier rozpoczął "wojnę z hazardem". A żeby zostać "wrogiem publicznym" wcale nie trzeba robić nic złego. Przypomnę tylko jak z leśników zrobiono "rzeźników lasów" oraz "morderców dzików i wiewiórek" bo jeszcze za poprzedniego rządu Tuska ośmielili się zaprotestować przeciwko przejęciu przez państwo całej skumulowanej nadwyżki od roku 1989, czyli ogromnych pieniędzy zaoszczędzonych przez PGL Lasy Państwowe, które leżały na koncie na wypadek takich katastrof, jak ekspansja kornika drukarza lub nawałnica, która w roku 2017 powaliła całe Bory Tucholskie i przylegające do nich inne kompleksy leśne.
Ale nie tylko prawo jest zmienne, niestabilne, coś co dziś jest legalne jutro może być nielegalne i ludzie znakomicie, z miłością i pasją wykonujący swoją pracę mogą stać się "wrogami publicznymi". Do tego dochodzi coraz więcej sytuacji w których "Donald się wściekł", transmitowane przez wszystkie media (z wyjątkiem niewpuszczonej TV Republika) "sztaby kryzysowe" na których Tusk publicznie, personalnie, przed obiektywami kamer ruga urzędników, nie mówiąc o tym jak publicznie upokorzył wicepremiera, Ministra Obrony i lidera koalicyjnego PSL-u Władysława Kosiniaka-Kamysza. Nawet Jacek Żakowski otwarcie powiedział, że są to zachowania zaczerpnięte wprost od Putina, który tuż przed wywołaniem wojny na Ukrainie zachowywał się w ten sposób i zachowuje się tak do tej pory. Czy jeśli w USA zdarzy sie powódź, huragan bądź tornado, to Prezydent Stanow Zjednoczonych przed kamerami ruga ministrów, meteorologów, hydrologów i urzędników? Owszem, znam jeden przypadek, kiedy minister rządu PiS zjechał równo podlegających mu urzędników agencji państwowych agencji, ale zrobił to na zamkniętym zebraniu i krytykował postawy a atakował nie osoby. To był Minister Rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski - sprawa była bardzo poważna, bo przez opieszałość urzędników rolnikom groziły cięcia w dopłatach bezpośrednich. Ale zostało to przez niego załatwione w taki sposób, że gdyby OSZUŚCI Z PSL-u nie zmontowali z materiału wyniesionego z tego zamkniętego spotkania wyjątkowo kłamliwego paszkwilu mającego wzbudzić sensację, to nikt by o tej interwencji Ardanowskiego nie wiedział. Bo rządzić powinno się w sposób efektywny, a nie efektowny. Gospodarka nie lubi furiatów dostających wścieklizny i popisujących się przed kamerami poniżaniem innych. Jak taka zmienność i niepewność prawa wpływa na inwestycje w Polsce? O ilu zamykanych firmach dowiemy się w tym miesiącu, bieżącym tygodniu lub nawet w dniu dzisiejszym?
4. Bezkarność bandytów
Jedzie sobie spokojnie rodzina... nagle wpada na nich z tyłu bandyta drogowy pędzący po drodze publicznej ponad 200 km/h który nawet nie raczył zahamować, tylko "mrugał światłami" zakładając, że jadący przed nim lewym pasem pod wpływem tego błysku świateł zamieni się w bolid wyścigowy, który w kilka sekund wyprzedzi pojazdy jadące prawym pasem i zjedzie na prawy pas. Nie udało się, przemiana w bolid nie nastąpiła, więc morderca drogowy staranował samochód - cała rodzina, w tym pięcioletni synek Oliwier ginie płonąc żywcem. Sprawca ucieka do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i jest BEZKARNY, bo ci, którzy obecnie przejęli władzę tak przez lata opowiadali dookoła kłamstwa o "pisowskim reżimie" w którym obywatele "nie mają prawa do sprawiedliwego procesu sądowego", że nawet w sprawach niemających żadnego związku z polityką przestępcy słowa ówczesnej opozycji, a obecnej koalicji rządzącej traktowali jak "alibi" gwarantujące im bezkarność w dowolnym państwie do którego uciekną, bez względu na to jakiej zbrodni się dopuścili. POLITYCY OBECNEJ KOALICJI RZĄDZĄCEJ TO ŚWIADOMI WSPÓLNICY WSZYSTKICH ZBRODNIARZY UKRYWAJĄCYCH SIĘ POZA GRANICAMI KRAJU OD ROKU 2015. Tym bardziej w przypadku tego mordercy drogowego, bo przecież politycy PO publicznie twierdzili, że sprawa jest "polityczna" bo w tym temacie zabrał głos Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Po czymś takim władza może się zmienić, ale morderca jest nietykalny.
POLITYCY NIE MAJĄ PRAWA DO TEGO, ABY WYKORZYSTYWAĆ OBRURZENIE WYWOŁANE ZBRODNIĄ LUB INNĄ TRAGEDIĄ DO BUDZENIA POGARDY I NIENAWIŚCI DO OKREŚLONYCH GRUP SPOŁECZNYCH, TAK JAK TO ZROBIŁ DONALD TUSK W PRZYPADKU MORDERSTWA PAWŁA ADAMOWICZA, ZAKATOWANIA PRZEZ OJCZYMA OŚMIOLETNIEGO KAMILKA Z CZĘSTOCHOWY LUB ŚMIERCI CIĘŻARNYCH KOBIET ZMARŁYCH WSKUTEK OPIESZAŁOŚCI LEKARZY LUB KOMPLIKACJI NA KTÓRE LEKARZE NIC NIE MOGLI PORADZIĆ. Nie mają do tego prawa, bo takie budzenie nienawiści pod wpływem zbrodni może się skończyć tak jak w III Rzeszy NOCĄ KRYSZTAŁOWĄ - masowymi aktami przemocy. ALE MAJĄ PRAWO ZABRAĆ GŁOS ZAPEWNIAJĄC SPOŁECZEŃSTWO, ŻE BEZPOŚREDNI WINNI ZOSTANĄ DOPROWADZENI PRZED WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI I UKARANI. I takie prawo, a nawet obowiązek ma każdy Minister Sprawiedliwości - bez względu na to czy się nazywa Zbigniew Ziobro czy Adam Bodnar. Odwołując się do przypadków ze Stanów Zjednoczonych, tam również po strzelaninach lub atakach terrorystycznych można usłyszeć takie wypowiedzi Ministra Sprawiedliwości, Sekretarza Stanu, a nawet samego Prezydenta Stanów Zjednoczonych i takie wypowiedzi nie budzą żadnych kontrowersji na świecie i w żaden sposób nie stoją na przeszkodzie w ściganiu i ekstradycji przestępców.
Wskutek tego, że politycy PO będąc w opozycji swoje działania przeciw Polsce traktowali jako "uprawnioną walkę z PiS-em" każdy bandyta uciekając z Polski może liczyć na to, że do jego ekstradycji nigdy nie dojdzie. Osobnym tematem jest to, że działania te obejmowały nie tylko przyprawiania państwu polskiemu "gęby niepraworządnego reżimu", ale dotyczyły one także wielu innych dziedzin: przyprawiania Polsce i Polakom gęby "rasistów mordujących uchodźców w nadgranicznych lasach", "antysemitów mordujących Żydów w trakcie II Wojny Światowej", czy "trucicieli niszczących przyrodę kopalniami odkrywkowymi i dymem ze spalania wydobywanego z nich węgla". Każde z tych działań ówczesnej opozycji celowo niszczącej reputację Polski i Polaków nosi znamiona ZDRADY i jest obarczone ciężarem winy za wszelkie akty przemocy wobec Polaków zaistniałe wskutek tworzonych w ten sposób stereotypów. Ale zrozumienie tego, to za wysokie progi jak na wyborcy PO nogi.
5. Horror zwykłych ludzi
Tysiące wyborców PO, PSL, PL2050 i Lewicy na wieść o aresztowaniu ks. Michała Olszewskiego i dwóch urzędniczek oraz o stosowanych wobec nich torturach i "zaginionych" zapisach z monitoringu, które miały rzekomo temu zaprzeczyć, zareagowało entuzjastycznym "a dobrze im tak!!!" Pomijając oczywisty aspekt zatraconego u tychże elektoratów człowieczeństwa (nie mówiąc już o "chrześcijaństwie") trzeba tutaj nadmienić, że na miejscu aresztowanych mógł się znaleźć KAŻDY Z NAS. Tak, każdy z nas! Bo kiedy władza używa aresztowania jako ŚRODKA PROPAGANDOWEGO a nie zapobiegawczego, wtedy ofiarą takiego postępowania może paść każdy, kogo aresztowanie w danym momencie będzie wygodne dla władzy - nawet jej pupilek Palikot. I nie jest to "wynalazek" obecnej ekipy. Na swoim blogu opisałem przykład z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy ekipa PSL tylko w tym celu aby odwrócić uwagę od afery z jednym bankiem, w którą była zamieszana aresztowała bez żadnych podstaw prezesa, księgową i kilkoro innych pracowników innego banku. Dziś pewnie nikt o tamtej sprawie nie pamięta... i ja bym nie wiedział, gdyby nie to, że jedna z aresztowanych osób jest członkiem mojej rodziny... i widziałem na przykładzie Jej męża i dzieci jak przez ten wielomiesięczny areszt na długi czas zawaliło się życie Jej rodziny. Opisałem to niedawno w artykule pod tytułem "...to zwykli ludzie trafiają do aresztu i zawala im się życie." https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1387922,to-zwykli-ludzie-trafiaja-do-aresztu-i-zawala-im-sie-zycie
6. Inwestycja Intela, czyli powtórka z Tarczy Antyrakietowej
Wyborcy obecnej koalicji rządzącej nie pamiętają, bo wyparli te fakty z pamięci, jak Donald Tusk częściowo zaprzepaścił, a częściowo odłożył na długie lata ogromną szansę wzmocnienia bezpieczeństwa Polski przez stacjonowanie na naszym terytorium na stałe żołnierzy amerykańskich w kompleksie wyrzutni antyrakiet będącym częścią programu "Tarczy Antyrakietowej". Projekt pamięta jeszcze czasy pierwszego rządu PiS i drugiej kadencji Prezydenta Stanów Zjednoczonych George'a W. Busha. O zainstalowaniu elementów tarczy nieoficjalnie z Amerykanami rozmawiały już poprzednie gabinety, ale dopiero rząd PiS - który objął władzę jesienią 2005 r. - otwarcie zadeklarował, że Polska chce uczestniczyć w amerykańskim systemie. Deklaracja taka znalazła się w "Solidarnym państwie" - załączniku do expose premiera Kazimierza Marcinkiewicza. W styczniu 2007 r. Polska otrzymała od Amerykanów notę w tej sprawie. USA zaproponowały ulokowanie na polskim terytorium bazy rakiet przechwytujących, uzupełniającej dwie bazy zlokalizowane na Alasce i w Kalifornii. Czechom Amerykanie zaproponowali ulokowanie bazy radarowej systemu. W lutym 2007, w odpowiedzi na amerykańską ofertę rząd wyraził intencję rozpoczęcia negocjacji, deklarując jednocześnie, iż wszelkie porozumienia z nią związane powinny przyczynić się do wzmocnienia bezpieczeństwa Polski, Stanów Zjednoczonych oraz bezpieczeństwa międzynarodowego. Niestety jesienią 2007 roku w Polsce zmieniła się władza, a rządowi Tuska z Ameryką, a tym bardziej z administracją George'a W. Busha nie było po drodze, więc przeciągali negocjacje pod pretekstem tego, że Putin grozi wycelowaniem w instalację tarczy swoich pocisków rakietowych z głowicami jądrowymi. Aż wreszcie w dniu amerykańskiego najważniejszego święta narodowego, czyli w Dniu Niepodległości 4 lipca 2008. Bardzo szybko zmienił zdanie, bo w nocy z 7 na 8 sierpnia Rosja zaatakowała Gruzję. Ale zdziwiłby się ktoś, kto po tej inwazji spodziewałby się nagłego przyśpieszenia wydarzeń. W USA Prezydenta Busha zastąpił Barack Obama, a rząd Tuska dalej odwlekał sprawę. Wreszcie zniecierpliwiony Barack Obama ogłosił całkowitą rezygnację z projektu i w ramach "wdzięczności" za 4 lipca 2008 ogłosił to w równie symbolicznym dniu 17 września 2009 - w rocznicę agresji ZSRR na Polskę. Po niemal dwóch dekadach opóźnień instalację "Tarczy Antyrakietowej" w okrojonej wersji opartej o elementy wyposażenia stosowane standardowo na okrętach US Navy otwarto w Redzikowie wreszcie 14 listopada 2024, czyli kilkanaście dni temu.
Co ma wspólnego niebyła inwestycja Intela z Tarczą Antyrakietową. Ten sam schemat. Rząd Tuska odwlekał negocjacje z amerykańskim potentatem udając, że chce załatwić dla Polski więcej niż załatwił rząd PiS. W rezultacie Tusk załatwił nas na cacy - Intel ogłosił, że w związku z niezadawalającymi wynikami finansowymi firmy całkowicie rezygnuje z tej inwestycji. Niewykorzystane szanse się mszczą.
7. Wygaszanie CPK, energetyki atomowej, rozwoju portów i innych kluczowych inwestycji
Tutaj nawet za bardzo nie ma czego komentować. Sprawa jest oczywista. Za kontynuacją wielkich projektów infrastrukturalnych zainicjowanych przez rząd PiS opowiadają się nie tylko politycy i wyborcy PiS, ale ogromna grupa zarówno wyborców różnych partii jak i specjalistów z różnych dziedzin powiązanych z tymi inwestycjami - niekiedy bardzo krytycznych wobec PiS-u, ale mimo to popierających budowę CPK, elektrowni atomowych, rozbudowę portów itp... A co robi rząd? Audyty... A w zasadzie to usiłował je robić, bo żadna firma audytorska nie chciała wziąć na siebie odium utopienia na polecenie jednego rządu projektów których konieczność powstania potwierdzają analizy wielu rządów (od Millera, albo i jeszcze wcześniej). Więc rząd psuje co może. Najpierw chciał nieznacznie zmieniać lokalizację elektrowni atomowej, co by o kilka lat opóźniło jej oddanie. Ponieważ to się nie udało, bo podniosła się wrzawa, więc rząd zmienił datę ukończenia inwestycji bez podania przyczyny. Do CPK wysłał kogoś najbardziej nieodpowiedniego, kogo można było wymyślić - Macieja Laska. Ponieważ nie udało się projektu całkowicie zniszczyć, więc zniszczono co się dało: ogłoszono rozbudowę portu lotniczego "Okęcie", zrezygnowano z większości komponentu kolejowego... i tradycyjnie przesunięto termin realizacji. Tutaj dla każdego, kto ma nawet nie odrobinę rozumu, ale choćby instynktu samozachowawczego powinno być oczywiste, że działania rządu Tuska nakierowane wyłącznie na to, aby zepsuć wszystko co PiS zrobił i powiedzieć, że to "wina PiS-u" są niszczeniem podstaw ekonomicznej przyszłości nas i naszych dzieci, a także następnych pokoleń. Wie o tym choćby Paulina Matysiak z ultralewicowej partii "Razem". I co z tego, skoro wyborcy PO i jej koalicjantów oglądają wyłącznie TVN w której "Polska rozkwita", a "relikty pisowskiej gigantomanii" dopiero teraz "nabierają realych kształtów i są realizowane w ekspresowym tempie". I lepiej z nimi nie będzie, skoro Tusk nawet zmienił prezesa GUS i w ciągu tygodnia jego wyznawcy uwierzyli, że [dosłowny cytat] "inflacja spada, bezrobocie spada, PKB rośnie". źródło cytatu: https://www.salon24.pl/newsroom/notka-komentarze/1414107,gruzja-plonie-kraj-ktory-bohatersko-walczyl-z-rosja-teraz-wpada-w-jej-sidla#comment-27018459
8. Jak by tu jeszcze zniechęcić inwestorów lub dobić jakąś firmę?
Biorąc pod uwagę to, co dotychczas napisałem, rząd nie musi się już bardziej "starać". Lęk przed wojną, niepewność wyroków i powolność sądów, chaos prawny (a w zasadzie to "dualizm prawny" czyli kompletne bezprawie - każdy uznaje tylko te instytucje, które są mu wygodne), niestabilność i zmienność prawa, bezkarność przestępców, brak poczucia bezpieczeństwa zwykłych obywateli - to wszystko tak skutecznie odstrasza inwestorów, że wielu z nich zwija swoje interesy. A odnośnie tych, co jeszcze chcą tu inwestować panuje rozbieżność zdań: czy są aż tak odważni, czy kompletnie szurnięci. Do tego dochodzi wspomiane blokowanie wielkich inwestycji. A wielkie inwestycje to nie tylko wielcy inwestorzy - to także tysiące małych podwykonawców na których w znacznym stopniu opiera się gospodarka. Ale rozkładanie tychże na łopatki rząd Tuska już "przećwiczył" w trakcie budowy autostrad, dróg ekspresowych i innych inwestycji infrastrukturalnych związanych na przykład z organizacją "Euro 2012". Teraz nawet za bardzo nie ma kogo rozkładać, bo wszędzie audyty i projekty tak "pędzą" że... przez rok w kwestii CPK zdążono jedynie trochę podkoloryzować wstępne wizualizacje. No ale zawsze można jeszcze uderzyć "Zielonym Ładem", podwyżką cen energii lub kolejną "regulacją" typu: ogrzewanie gazowe już jest nieekologiczne - teraz montujemy pompy ciepła (w większości domów w naszym klimacie to jest rozwiązanie wręcz antyekologiczne, bo mało kto pozwala sobie na "gruntówkę", a pompa powietrzna bez zwartej bryły budynku, 20 cm styropianu na ścianach i pod dachem oraz ogrzewania podłogowego w całym domu będzie zimą "jechała na grzałkach", co przełoży się na astronomiczne rachunki, o emisji CO2 nie mówiąc). Eureka! Można jeszcze utopić całą branżę motoryzacyjną wymuszając zmianę profilu produkcji na samochody elektryczne! Co by tu jeszcze spieprzyć panowie (jak to śpiewał Wojciech Młynarski)? Na przykład odmówić spółce PKP Cargo wypłaty kolejnej transzy rekompensaty za straty poniesione wskutek tego, że spółka ta w trakcie kryzysu węglowego traktowała dostawy tego surowca jako priorytetowe przez co straciła kilka zamówień od klientów komercyjnych. Podejście na zasadzie "nie oddamy panu płaszcza i co nam pan zrobi" - założenie, że skoro ktoś pracował dla "pisowskiego państwa" to niech bankrutuje... mógł wtedy pracować dla Rosji, Niemiec, Czech ze szkodą dla Polski - to teraz byłby traktowany jak bohater. A to, że tysiące ludzi pójdzie na bruk? Przecież upośledzony elektorat PO i tak kupi bajeczkę, że to wszystko wina PiS, więc czym gorzej tym lepiej.
9. Hodowla nienawistnych pseudoobywateli - wkraczamy na ścieżkę totalitaryzmu
Do tej pory pisałem wyłącznie o tym, co przekłada się na ekonomię - generalnie o czynnikach zwiększających niepewność inwestorów i obywateli, powstrzymujących ich z jednej strony przed tworzeniem nowych miejsc pracy, a z drugiej przed wydawaniem pieniędzy na to, co nie jest niezbędne - nie mówiąc o wielkich zmianach typu kupno lub budowa domu. Jednak stawka tego, co obecnie dzieje się w Polsce jest dużo wyższa. Jest nią niszczenie tkanki społecznej. Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić skuteczną współpracę dla dobra kraju plemienia, które na takiej imprezie jak "Campus Polska" w trakcie dyskoteki skanduje znany doskonale na pamięć tekst:
"J***ć PiS! (...) A pisowcy wy*****ać! Cała Polska krzyczy dziś: J***ć PiS! (...) J***ć was pisowskie śmiecie (...) Ale teraz to jest wojna! (...) Wy******lać z tego kraju!"
... z osobami, którzy należą do tej strony (powiedzmy że drugiego plemienia), którą tamci chcą "j***ć"? OBIEKTYWNIE PATRZĄC OD SAMEJ STRONY LEKSYKALNEJ W PORÓWNANIU Z POWYŻSZYMI HASŁAMI STARE, ANTYSEMICKIE, NAZISTOWSKIE "JUDE RAUS!" BYŁO SZCZYTEM KULTURY I DELIKATNOŚCI. W ten sposób została przekroczona granica, za którą już nie jesteśmy jednym narodem - dalej już jest tylko przemoc i totalitaryzm... Bo przecież te "nastroje społeczne" nie powstały same z siebie. Poprzedni rząd może mieć różne grzechy na sumieniu, ale oskarżanie ich o to, że sam doprowadził do tego co krzyczy nazistowska, platformerska, żądna krwi dzicz jest jak twierdzenie, że "Żydzi sami są winni tego, że doprowadzili do Holocaustu".
10. Tusk jako silny władca - tylko państwo słabe i sparaliżowane
Zauważył to nawet Jacek Żakowski, że Tusk nie zachowuje się w sposób nawet zbliżony do przywódców demokratycznych państw zachodu, tylko w sposób typowy dla Putina: popisuje się swoją arogancją, publicznie upokarza urzędników państwowych różnego szczebla - od dyrektorów rozmaitych instytucji poprzez samorządowców aż po ministrów. tymczasem inwestorzy uciekają z Polski, krajowy konsument "umarł", dochody z podatków lecą na pysk, a szpitalom nie ma z czego płacić. Czyli gospodarcze tsunami już mamy, a na całkowity upadek trzeba jeszcze chwilkę poczekać. Ale i na to Tusk ma idealną receptę w stylu Putina: wystarczy zmienić szefa GUS, aby w statystykach Polska była krajem miodem i mlekiem płynącym, największym gospodarczym tygrysem Europy (a może i świata) i aby jak za PRL-u "program partii był programem narodu" który popiera ogromna większość obywateli (według pewnego sondażu nawet ogromna większość wyborców PiS-u "zdecydowanie popiera" wsadzanie polityków opozycji do aresztu pod byle pretekstem), by PO znaczyło "Europa" a PiS znaczyło "miłośnicy Putina", zaś każdy, kto nie idzie w pochodzie razem z wielkim wodzem Donaldem Tuskiem był "ruskim agentem" lub przynajmniej "sterowanym przez rosyjską propagandę idiotą". Takie uderzanie w demagogiczne i fanatyczne tony to najprostsza droga do supertotalitaryzmu, Polexitu, krwawej i wyniszczającej wojny domowej (ewentualnie wojny z Rosją sprowokowanej wyłącznie po to, aby uciec od problemów wewnętrznych) lub tego wszystkiego po kolei. Skąd taki wniosek? Dlaczego totalitaryzm a nawet supertotalitaryzm? Przede wszystkim stąd, że "zawieszanie" praw, konstytucji i reguł demokracji (a to właśnie robi i robienie tego w dalszym ciągu zapowiada Donald Tusk) to zawsze jest bilet w jedną stronę. Skoro obecna władza tak ostro traktuje każdy przypadek ewentualnego naruszenia prawa przez poprzedników, to nie może liczyć na to, że jej następcy zastosują wobec niej taryfę ulgową i nie rozliczą drastycznego łamania prawa w jej wykonaniu z taką samą surowością z jaką ona rozliczała rządy PiS. Tusk o tym wie i otwarcie mówi, że jeśli jego koalicja przegra wybory, to "wszyscy na tej sali" (chodzi o posiedzenie rządu) pójdą siedzieć. Taka świadomość to GWARANCJA DZIAŁAŃ BEZPRAWNYCH I TOTALITARNYCH - TYM BARDZIEJ BRUTALNYCH I SPRZECZNYCH Z PRAWEM IM WIĘCEJ PRZESTĘPSTW OBECNA WŁADZA MA I BĘDZIE MIAŁA W PRZYSZŁOŚCI NA SUMIENIU. Czyli mówiąc językiem lotniczym "korkociąg bez szans na wyciągnięcie". Dlaczego Polexit? Bo dalsze firmowanie tych przestępstw i działań antydemokratycznych przez UE oraz stawianie znaku równości między Unią Europejską a reżimem Tuska musi doprowadzić do tego, że w pewnym momencie cały dotychczasowy euroentuzjazm Polaków się ulotni i większość społeczeństwa będzie pragnęła zerwania więzi z UE tak jak w przeszłości pragnęła zerwania więzi ze Związkiem Radzieckim. Dlaczego wojna domowa? Patrz totalitaryzm - władza świadoma tego, że koniec rządów oznacza dla niej początek odsiadki w sposób demokratyczny i pokojowy rządów nie odda. A ludzie będą coraz bardziej zdeterminowani, aby się jej pozbyć. Łatwo się można domyślić do czego to doprowadzi. A dlaczego nawet wojna z Rosją? A co zrobi Tusk, jeśli to będzie jedyny sposób na "zdyscyplinowanie" (a w zasadzie zastraszenie) Polaków i uniknięcie odpowiedzialności? Wprawdzie taki ruch wcześniej czy później musi się skończyć ucieczką Tuska (oby nieudaną - jak w przypadku Mussoliniego) ale straty będą niewyobrażalne.
Podsumowanie
Napisałem niniejszy artykuł w ten sposób, aby każdy - teoretycznie nawet wyborca PO - mógł go bez najmniejszego problemu zrozumieć. Dlatego aż do ósmego punktu włącznie unikałem tego, co jest priorytetem w działaniach Tuska, czyli BUDOWANIA TOTALITARYZMU OPARTEGO NA NIENAWIŚCI ukrytej pod hasłami "wymierzania sprawiedliwości" oraz "przywracania praworządności i demokracji". Skupiałem się wyłącznie na kwestiach, które zdaniem samego Tuska są "drugoplanowe":
- na realnym bezpieczeństwie państwa i każdego z Polaków oraz tym co wynika z braku poczucia bezpieczeństwa,
- na niepewności wyroków sądowych oraz niepewności i zmienności obowiązującego prawa i tym jak to wpływa na inwestorów,
- na rażącym poczuciu bezsilności wobec bandytów łamiących prawo oraz jeszcze większym poczuciu niesprawiedliwości wyrządzanej osobom nękanym przez państwo w sposób niezgodny z prawem,
- na zrażaniu inwestorów, wygaszaniu, ograniczaniu i opóźnianiu wielkich projektów oraz doprowadzaniu firm do upadłości.
Dopiero w dwóch ostatnich punktach wspomniałem o tym jaki model sprawowania władzy przyjął Tusk oraz jaki rodzaj "obywateli" on kreuje i preferuje (by nie napisać wprost: hoduje). I tu pojawia się coś, czego za żadne skarby świata wyborcy Tuska i jego "przystawek" nie są w stanie zrozumieć:
"Ale czyż można wyliczyć wszystkie objawy bezprawia i opisać całą garderobę płaszczyków, pod którymi się ukrywa? Jest jeden taki płaszczyk demagogiczny, w który wszyscy prawie wierzą jak w królewską koszulę z bajki Andersena. A mianowicie zarzuca się osobom, które się chce zniszczyć, po prostu nieuczciwość. Urzędowe oświadczenie, że ktoś kradł, dopuszczał się nadużyć natury finansowej, wyzyskiwał swoje wpływy czy stosunki itp. — któż na całym świecie natychmiast w to nie uwierzy? Może jakaś zaślepiona matka i to chyba nie w czasach dzisiejszych. Tylu tysiącom ludzi przypisano podobne sprawki, że opinia publiczna nie może się wprost połapać, czy wytoczono sprawy tym rzekomym kanaliom, czy zostali skazani. Wiadomo, że są aresztowani, że siedzą: dobrze im tak. A gazeta jutrzejsza przyniesie tyle nowych sensacji, że o wczorajszych „panamach” nie będzie czasu myśleć. Tak łatwo przecież przyczepić się do ludzi operujących ogromnymi kapitałami publicznymi. Gdzie tylko jest fundusz dyspozycyjny — tam szantaż murowany. Aż strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby inny reżim zastąpił obecny i chciał zastosować te same metody walki. (...) Powróćmy do rzekomych nadużyć. Zarzuca się je wszystkim „niewygodnym”. (...) Przeciw jednemu z nich wysunięto zarzut, że pobierał „niesłychanie wygórowane wynagrodzenie”, bo aż siedemset marek miesięcznie. Ale jak już wspomniałem, zarzut chciwości, choćby poparty tak śmiesznie słabymi argumentami, zawsze trafia do złośliwej łatwowierności tłumu."
Cytat, któty stali czytelnicy mojego bloga znają już na pamięć. Te niesamowicie współcześnie brzmiące słowa to fragment książki Antoniego Sobańskiego "Cywil w Berlinie" opisującej pierwszy rok rządów Adolfa Hitlera widziany oczyma naocznego świadka, który doskonale zna język niemiecki, świetnie zna niemiecką kulturę i tradycję, ma wśród Niemców wielu starych znajomych i przebywa na miejscu, w Berlinie... bo takim właśnie świadkiem był Antoni Sobański. Jak na ten cytat reagują wyborcy AntyPiSa? Jak długo nie wiedzą skąd on pochodzi, tak długo kłócą się z Autorem twierdząc, że głupoty pisze, bo wszelkie środki przez niego opisane i skrytykowane są niby jak najbardziej słuszne, uzasadnione i nawet zbyt łagodnie na zbyt małą skalę stosowane. Kiedy dowiadują jaki jest oryginalny kontekst cytatu, to w zależności od tego czy wcześniej zdążyli się z nim "pokłócić" czy nie przyjmują jedną z dwóch dróg: albo RELATYWIZMU na zasadzie "no może wtedy Hitler przesadził, ale to, co robił PiS było tak straszne... (nie zauważają nawet tego, że gdyby zamienić PiS na Żydów to byłby to dokładny opis tego, co hitlerowska propaganda wcisnęła do głów Niemcom w przededniu Holocaustu), albo wybierają drogę ZAPRZECZENIA twierdząc, że "ten cytat pokazuje co się działo w czasach pisowskiego reżimu, który zamykał do aresztów tymczasowych tysiące ludzi, w przeciwieństwie do rządu Tuska"... Po prostu oczywisty w świetle przytoczonych faktów wniosek, że Donald Tusk będąc z wykształcenia historykiem z premedytacją sięgnął po metody wcześniej wypróbowane na wczesnym etapie przekształcania Republiki Weimarskiej w III Rzeszę jest dla nich NIEWYOBRAŻALNYM BLUŹNIERSTWEM W KTÓRE NIE MOGĄ UWIERZYĆ BEZ WZGLĘDU NA LICZBĘ I WAGĘ DOWODÓW JE POTWIERDZAJĄCYCH. Więc kim jest Donadl Tusk? Geniuszem? Plagiatorem Hitlera i Putina? Dyktatorem? Sługą Niemiec? Psychopatą? A może tym wszyskim po trochu? Z całą pewnością - jak to powiedział Jan Rokita - Tusk jest genialnym manipulatorem który potrafi granie na najniższych i najpodlejszych instynktach spotykanych w społeczeństwie przekuć w swój polityczny sukces. Jaka będzie cena tego "sukcesu"? W najlepszym przypadku będzie to odstraszenie inwestorów i zablokowanie rozwoju zarówno całego państwa jak i indywidualnego rozwoju każdego z nas z powodu wielkiego poczucie niepewności i braku bezpieczeństwa. Czyli w krócie bieda, zmarnowane szanse i przegrana przyszłość. W najgorszym przypadku skala zniszczeń jest nieprzewidywalna - od skutków czasowego lub trwałego totalitaryzmu poprzez skutki wojny domowej, sprowokowanej lub przegranej w wyniku zaniedbań wojny z Rosją aż po skutki III Wojny Światowej.
Trzeba pamiętać, że nie tylko o Polskę toczy się gra. Jesteśmy królikami doświadczalnymi w bardzo nieciekawym eksperymencie, który najwyraźniej widać w Rumunii, gdzie unieważniono pierwszą turę wyborów prezydenckich, bo do drugiej tury weszli nie ci politycy, których unijne "elity" najchętniej widziałyby u władzy. Jak na dłoni widać, że testowane jest to jak daleko można się posunąć w działaniach sprzecznych z prawem zanim wybuchnie powszechny bunt. Testowane jest również to, jak owych "buntowników" zniszczyć wtrącając ich do aresztów tymczasowych oraz poniewierając propagandowymi paszkwilami w mediach. Jak długo to będzie trwało? To zależy od nas. To wcale nie musi trwać. Wystarczymy, że szalonym eksperymentatorom powiemy DOŚĆ i konsekwentnie ogromną większością potwierdzimy ten opór najpierw w wyborach prezydenckich, a później parlamentarnych. Co będzie później? To będzie zależało głównie od nas. Będziemy mogli wybrać z krajowego "menu" taki lub inny skład parlamentu, który utworzy taki lub inny rząd. Później będziemy mogli podtrzymywać dla niego poparcie lub go zmieniać w kolejnych wyborach. Jak długo będziemy mieli możliwość wyboru, tak długo będziemy mogli to robić. No chyba, że "zaśpimy" i pozwolimy eksperymentatorom wygrać, to wtedy całkowicie "odetną nam sygnał" i o wolności, o jakimkolwiek prawie do wolnego wyboru będziemy mogli sobie pomarzyć... i to po cichu.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka