Poniżej cytuję bez żadnych poprawek mój tekst opublikowany 3 czerwca 2010 r. Artykuł ten na kanwie tragedii smoleńskiej i powodzi z 2010 roku zadaje pytania o to co wolno władzy czynić w zakresie kształtowania nastrojów społecznych, a po co absolutnie jej sięgać nie wolno. Dziś przeżywamy powtórkę tamtych czasów tylko w dużo bardziej brutalnej formie. Znowu jesteśmy królikami doświadczalnymi upiornego eksperymentu. Ale tym razem działa nie sama propaganda, ale także aparat opresji, bo eksperyment z roku 2010 zakończył się niepowodzeniem (w 2015 roku PiS wygrał wybory). Niektórzy publicyści (Rafał Ziemkiewicz, Rafał Woś) dostrzegają ten eksperyment i z przerażeniem o nim informują. Bardzo dobrze, że informują - jak długo jeszcze mamy resztki wolności słowa. Ale gdzie byliście Panowie w roku 2010? Co robiliście przez te wszystkie lata, aby to szaleństwo powstrzymać? Co robili politycy tzw. "prawicy"? Co robili dziennikarze? Co robił każdy z nas?
HAŃBA WSZECH CZASÓW
Jesteśmy świadkami (a w zasadzie królikami doświadczalnymi) upiornego eksperymentu. Czy można za pomocą mediów tak zastraszyć i zniewolić społeczeństwo, aby rozbudowany aparat represji (UB, SB, NKWD) nie był do niczego potrzebny?
Sytuacja w której dochodzi do największej katastrofy lotniczej w historii polityki, zaś rząd usiłuje zrzucić odpowiedzialność na ofiary tejże tragedii jest bez precedensu nie tylko w świecie państw demokratycznych, ale nawet reżimów totalitarnych. Widząc to, co się dzieje obecnie w naszym kraju, co nam serwują media i jak na to reaguje "inteligencja" wstyd mi, że mam jakieś dwa tytuły magistra na swoim koncie. Gdy pomyślę, że za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat dzieci na lekcjach historii będą się uczyły o współczesnych czasach jest mi bardziej wstyd niż gdybym żył w okresie tworzenia się III Rzeszy. Dlaczego? Właśnie dlatego, że ci, którzy dla zmydlenia oczu wymyślili słowo "kaczyzm" obecnie pod "obywatelskim" szyldem wprowadzają totalitaryzm, który może w przyszłości przyćmić "oryginalny" faszyzm.
Jesteśmy świadkami (a w zasadzie królikami doświadczalnymi) upiornego eksperymentu
Czy można za pomocą mediów tak zastraszyć i zniewolić społeczeństwo, aby rozbudowany aparat represji (UB, SB, NKWD) nie był do niczego potrzebny? Okazuje się, że można. Wystarczy systematycznie wpajać ludziom taki lęk przed opozycją i taką nienawiść do jej przywódców, aby biedne społeczeństwo było gotowe wybaczyć jedynie słusznej partii rządzącej każdy grzech, każde kłamstwo, każde świństwo, każdą aferę, każdą zbrodnię... Jak widać Platformy nie zatopiły ani kłamstwa wyborcze (od "cudu irlandzkiego" po "sprzedaż stoczni wiarygodnemu inwestorowi"), nie zatopiła największa afera od 20 lat (hazardowa), nie naruszyły jej "demokratycznych" podstaw udowodnione podsłuchy dziennikarzy wykorzystane w prywatnym procesie, ani dziesiątki wpadek komisji "hazardowej" wypełniającej rozkaz "jechać po bandzie". Paradoksalnie światełko nadziei zapaliła katastrofa Smoleńska, która obudziła sumienia. Ale to światło zostało natychmiast brutalnie zgaszone. Wmówiono ludziom, że te obudzone sumienia, to tylko "zbiorowa histeria" i że tak w rzeczywistości są jeszcze bardziej podzieleni (Wawel był idealnym pretekstem). Wmówiono, że charakter nie podlega zmianom (od strony psychologicznej to istny gwałt na nauce - temperament rzeczywiście jest niemal niezmienny, natomiast charakter podlega nieustannym zmianom - bez tego określenie "praca nad charakterem" nie miałoby sensu).
Skoro wyśmiano współczucie i empatię, to przychodzi nowa fala empatii - w związku z falą powodziową. Natura przecież nie znosi próżni. Kiedy wyśmiewa się i zabija się te dobre uczucia, wówczas przewagę uzyskują te złe – nienawiść, chęć zemsty, odwetu.
Wykorzenianie ze społeczeństwa ludzkich uczuć jest zbrodnią przeciw ludzkości
Nie wolno pod żadnym pozorem wmawiać ludziom, że ludzkie uczucia i postawy najbardziej charakterystyczne dla człowieczeństwa: empatia i współczucie są czymś złym, chwilowym, co za chwilę opadnie i sondaże wrócą do normy! Jakiej normy? Normy Hitler Jungend - organizacji w której człowieczeństwo było systematyczne tępione?
Nic dziwnego, że równolegle z "teoriami spiskowymi" zakładającymi zamach pojawiły się "jedynie słuszne teorie" obciążające winą za tragedię zmarłego Prezydenta. A kto w rzeczywistości ponosi odpowiedzialność za przygotowanie wizyt zagranicznych Głowy Państwa?
Odpowiedzialność za organizację wizyt zagranicznych ponosi rząd
Kancelaria Prezydenta zgłasza tylko listę zaproszonych gości, zaś to strona rządowa decyduje ile samolotów poleci, kto się na pokładzie którego z nich znajdzie. To strona rządowa odpowiada za to, kto zasiada za sterami samolotu. To strona rządowa odpowiada za transport z lotnisk rezerwowych, którego nie było. To strona rządowa odpowiada za uzgodnienia ze stroną rosyjską, więc także zdemontowane po wizycie Putina i Tuska urządzenia nawigacyjne. Strona rządowa, czyli MSZ na czele z Radosławem Sikorskim – który kilka tygodni wcześniej publicznie wypowiedział posłuszeństwo demokratycznie wybranemu i ciągle sprawującemu władzę Prezydentowi RP.
Czy oskarżany o "naciski" gen. Błasik powinien lecieć wraz z Prezydentem jednym samolotem? To pytanie do rządu. Ale rząd wcale się nim nie przejmuje, bo wszędzie, gdzie pojawia się modne ostatnio słowo "nacisk" z miejsca mamy winnego i natychmiast przestaje obowiązywać zasada "domniemania niewinności".
Obecny rząd wszędzie widzi naciski, podobnie jak poprzedni wszędzie widział korupcję
Powróćmy do wątku nacisku na pilotów. Rząd przypomina sytuację z lotu do Gruzji wmawiając obywatelom, że wybrali na Prezydenta PR jakiegoś durnia, co nie potrafi wyciągać wniosków z wcześniejszych wydarzeń. Bo skoro rozmowa na lotnisku po wylądowaniu odbiła się tak szerokim echem, to czy profesor Lech Kaczyński ładowałby się w jeszcze większe kłopoty, wywierając jakąkolwiek presję na pilotów? No, skoro nic nie mówił, to może jego wcześniejsze zachowanie lub sama jego obecność tak bardzo przestraszyły pilotów, że podjęli szereg błędnych decyzji rozbijając samolot i zabijając 96 osób, w tym siebie? Więc psycholog na podstawie czarnych skrzynek (z których nawiasem mówiąc nie można odczytać jednej czwartej treści, nie mówiąc o niuansach barwy głosu) musi sprawdzić, czy piloci byli zestresowani i działali pod presją. Tylko w tych wszystkich dywagacjach celowo zapomina się o jednym – o atmosferze napięcia budowanej celowo i systematycznie przez reżim Tuska.
Pytanie czy piloci odczuwali presję jest jak plucie w twarz wyborcom
A kto tak uzgodnił wszystko ze stroną rosyjską, aby zamiast jednej uroczystości z udziałem Prezydenta i premiera odbyły się dwie: jedna tuskowo – putinowska, a druga prezydencka? Czy to nie było celowe podgrzewanie atmosfery i stawianie Prezydenta na pozycji osamotnionego i umniejszonego?
A aferę samolotową wcześniej kto wywołał? Kto zarezerwował wszystkie rządowe samoloty, którymi Prezydent mógłby polecieć na szczyt do Brukseli? Krasnoludki?
W atmosferze nagonki na Prezydenta każda okazja była dobra, aby go poniżyć, umniejszyć jego rolę. Żywo mam w pamięci przylot naszych medalistów (bodajże siatkarzy). Tak wszystko zorganizowano, aby ciemny lud kupił wiadomość, że sportowcy "olali" Prezydenta. A co było po locie do Gruzji? Od człowieka (o zgrozo!!!) z wyższym wykształceniem usłyszałem, że "pilot olał Kaczyńskiego". Dodajmy do tego rozgrywaną bezpośrednio przed tragedią intrygę z Jaruzelskim, dla którego stwierdzenie "znajdzie się miejsce w prezydenckim samolocie" jest niewystarczające – Prezydent RP albo ma pokornie poprosić autora stanu wojennego o to by raczył łaskawie lecieć samolotem, albo będzie kolejny pretekst, by mu przypinać łatki małostkowości itp. Nie mówiąc o atmosferze permanentnej kampanii wyborczej, bezprecedensowo podkręcanej przez polityków PO. Przecież w piątek 9 kwietnia (w przeddzień katastrofy) politycy tejże partii związani z komisją "naciskową" puścili do mediów informację, że postawią Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu za rzekome przekroczenie uprawnień.
Czy piloci mogli o tym wszystkim nie wiedzieć? Czy mogli nie odczuwać presji?
Piloci doskonale wiedzieli, że jeśli wylądują na innym lotnisku natychmiast wbrew woli staną się "bohaterami" dla stada lemingów, którzy poderwani SMSami pobiegną do komputerów pisać na wszelkich forach "pilot znów olał ..." (zakończyłem wielokropkiem, bo z pewnością by nie użyli słów "Prezydenta RP"). Więc do naturalnego poczucia odpowiedzialności za 96 osób (i to jakich osób!) doszła presja, by nie stać się mimowolnie uczestnikiem nagonki na Prezydenta. Mogli ją odczuwać zarówno ze względu na własne poczucie przyzwoitości, jak i z obawy przed konsekwencjami.
Z drugiej strony pasażerowie (zwłaszcza śp. Prezydent Lech Kaczyński) wiedzieli, że każde słowo, a także każdy gest może być użyty przeciw nim! Dlatego zachowywali się wyjątkowo powściągliwie i osobą najczęściej wchodzącą do kabiny pilotów był oddelegowany przez rząd szef protokołu MSZ Mariusz Kazana. Oczywiście informacja ta nie jest wygodna dla rządu, więc już próbują wmawiać, że ten głos szefa protokołu MSZ Mariusza Kazany wcale nie musiał być jego głosem. A może uda się kogoś z ludzi Prezydenta opluć? Kto był lubiany? Stasiak! No to może uda się wrobić w to Stasiaka?
Opinią publiczną rządzą przecieki kontrolowane
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Smolensk-wymuszone-samobojstwo,wid,12329466,wiadomosc.html
Oczywiście do dyskusji włączył się "noblista" (kolejny powód do wstydu) Lech Wałęsa sugerując, że coś bardzo istotnego do sprawy może wnieść ostatnia rozmowa telefoniczna Prezydenta z bratem - obecnie kandydatem opozycji na Prezydenta i że jest w tej rozmowie coś tak strasznego, że PiS się tego boi. Tylko po pierwsze: jak to ujawnić, a po drugie: skąd On to wie? Czyżby zarówno Prezydent RP jak i przywódca opozycji byli na podsłuchu, do którego agent Bolek ma dostęp? Jak inaczej można nazwać tego typu insynuacje, jeśli nie celowym wykorzystywaniem tragedii dla uderzania w Kaczyńskiego?
A to przecież Kaczyński miał grać tą tragedią! Gdzie są te plakaty w sepii? Gdzie to epatowanie męczeństwem? Nigdzie! Nie było tego, nie było nawet takich planów. Ale co z tego, skoro ciemny lud to kupił.
Ciemny naród kupił nawet to, że kraj, w którym rząd decyduje o czym wolno mówić w kampanii wyborczej opozycji, a jakich tematów jej nie wolno tknąć, jest jeszcze krajem demokratycznym. Otóż nie jest! Każda wygrana obozu PO będzie oznaczała, że upiorny eksperyment się powiódł.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Komentarze
Pokaż komentarze (17)