Stało się. PiS stracił dużą część pieniędzy z których powinna być zrefundowana kampania wyborcza i stracił pieniądze z subwencji na trzy lata. Ja akurat w tym temacie mam całkiem czyste sumienie - od lat (jeśli nie od dekad) ostrzegałem na blogu, że możliwość użycia "opcji atomowej" wobec ugrupowania przez odebranie mu subwencji jest rzeczą niedopuszczalną i stwarza prawdopodobieństwo nadużycia władzy na ogromną skalę. To nadużycie właśnie ma miejsce. Ale było też kilka innych tematów przed którymi konsekwentnie ostrzegałem. Na przykład w 2015 roku, kiedy PiS wygrał wybory, a Roman Giertych (jak na ostentacyjnie popisującego się swoimi "wartościami" praktykującego "katolika" i bratanka zakonnika piastującego ponoć wysokie stanowisko w Watykanie przystało) dokładnie w Wigilię Bożego Narodzenia (aby popsuć ludziom atmosferę przy świątecznych stołach) rozpuścił kłamstwo, że ponoć Państwowa Komisja Wyborcza (lub Sąd Najwyższy - nie pamiętam już dokładnie treści tego fake-newsa) odłożyła sobie do późniejszego zbadania skargę Janusza Korwina-Mikke w tym celu, aby unieważnić wybory ostrzegałem, że kiedyś podobny do tego czarny scenariusz może się ziścić. Pisałem wówczas, że wszystkie protesty dotyczące rejestracji list kandydatów powinny być bezwzględnie i ostatecznie rozstrzygnięte przed dniem wyborów, aby ewentualne stwierdzenie zasadności protestu skutkowało rejestracją listy, a nie unieważnieniem wyborów, bo taka "furtka" do cofnięcia wyborów już po poznaniu ich wyników jest praktyką całkowicie sprzeczną z ideą demokracji. Po wyborach możliwe i konieczne powinno być tylko (i aż) sprawdzenie czy proces liczenia głosów przebiegał prawidłowo, czy w lokalach i ich otoczeniu nie były stwarzane trudności z oddaniem głosu lub naciski / sugestie dotyczące głosowania (jak to często miało miejsce 15 października 2024 - dotyczy zwłaszcza referendum) oraz czy sposób przeprowadzenia wyborów lub rażące błędy w kampanii informacyjnej nie spowodowały dużej liczby głosów nieważnych, mogącej istotnie wpłynąć na wynik wyborów (co niestety miało miejsce w listopadzie 2014 - ówczesne wybory samorządowe ewidentnie powinny były zostać powtórzone). https://www.tygodnikpowszechny.pl/jaroslaw-flis-ksiazeczka-wyborcza-dodala-psl-owi-700-tys-glosow-pilne-26065
Z powodu ryzyka kradzieży pakietów wyborczych, ryzyka prób "handlowania" tymi pakietami oraz z powodu skomplikowanej procedury głosowania (koperta w kopercie... osoby starsze, mające problemy ze wzrokiem i czytaniem długich instrukcji mogłyby popełnić błąd) byłem przeciwnikiem zorganizowania przez rząd Zjednoczonej Prawicy wyborów prezydenckich w formie "kopertowej" (mimo, ze byłem wyborcą tego ugrupowania). Były jeszcze trzy inne tematy przed którymi systematycznie przestrzegałem - niezależnie od tego kto w danym temacie na błędach logicznych naszego systemu w tym momencie korzystał. Pierwszym była omnipotencja i sposób wybierania sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Twórcy Konstytucji RP najwyraźniej nie przewidzieli sytuacji w której jedno ugrupowanie będzie rządziło przez dwie kadencje z rzędu. Dlatego ustawili kadencję sędziów na w przybliżeniu dwa razy dłużej niż kadencja Sejmu zakładając, że to pozwoli zachować równowagę i powagę Trybunału Konstytucyjnego. Ale PO rządziła przez dwie kadencje, więc najpierw zgodnie z Konstytucją ten organ zdominowała, a widząc przegraną Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich i perspektywę własnej przegranej w wyborach parlamentarnych najpierw łamiąc zasadę trójpodziału władzy (ustawa o Trybunale Konstytucyjnym napisana i procedowana w komisji przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego... z zatwierdzeniem niekonstytucyjnej "poprawki Kropiwnickiego" włącznie... a później oceniana przez tychże sędziów pod kątem rzekomej "zgodności z konstytucją") próbowała z TK zrobić "superorgan" sprawujący dyktatorską władzę w państwie ponad Prezydentem, Sejmem, Senatem i Rządem, a później próbowała (wspomniana "poprawka Kropiwnickiego") ten organ całkowicie zmonopolizować na okres nie krótszy niż jedna kadencja Sejmu. Po wielu miesiącach gorszących i dla większości nieznających bliżej tematu obywateli zupełnie niezrozumiałych walk na kruczki prawne PiS wreszcie odwrócił ten bezprawny stan. Ale wówczas zamiast ustabilizować status TK i przywrócić jego powagę poszedł w przeciwną stronę - sam próbował zmonopolizować TK i obsadził w jego składzie dwoje byłych posłów, którzy wcześniej pracowali nad nowelizacjami ustawy o TK (czyli popełnił delikt naruszający trójpodział władzy - nie aż tak rażący jak z Rzeplińskim i Biernatem piszącymi ustawę o TK z pozycji sędziów TK i przepuszczającymi w komisji niekonstytucyjną "poprawkę Kropiwnickiego", ale zawsze delikt). Ostrzegałem wielokrotnie, że pozostawienie takiego "Ku Klux Klanu" (tak nazywałem niekiedy TK) który stoi ponad prawem i jego decyzje są ostateczne grozi po pierwsze powtórką z próby zamachu stanu, jaki PO za pomocą TK próbowała przeprowadzić w 2015 roku, a po drugie tym, że organ ten może podjąć decyzję skrajnie szkodliwą, której nikt zgodnie z prawem nie będzie mógł cofnąć (i tak się stało w przypadku "kompromisu aborcyjnego"). Drugim tematem było tuszowanie przestępstw pedofilów i homoseksualistów w sutannach mających miejsce głównie w latach 90-tych ubiegłego wieku oraz brak przeprosin i zadośćuczynienia osobom skrzywdzonym przez dewiantów i chroniących ich hierarchów. Przez dekady strona kościelna nie zrobiła w tym zakresie nic dobrego (a wręcz przeciwnie - zrobiła bardzo dużo złego), aż wreszcie w maju 2019 podczas kampanii do Parlamentu Europejskiego koalicja PO i innych ugrupowań (nazywająca siebie "Koalicją Europejską") zagrała tą kartą w sposób tak cyniczny i brutalny, że w mojej ocenie głosowanie od tamtego momentu na te ugrupowania jest równoznaczne z aktem apostazji (no skoro ktoś popiera ugrupowania, których jedynym "programem wyborczym" był atak na kościół, aby przy okazji PiS oberwał rykoszetem, to nie ma nawet o czym rozmawiać... a jak ktoś twierdzi, że był inny program, to niech wymieni choćby jeden punkt z "sześciopaku Schetyny"... nie potrafi?... spoko, kandydaci tej koalicji nawet w trakcie kampanii tego nie potrafili). Trzecim były media - temat rzeka, do którego za chwilę powrócę.
Dlaczego przypominam w tej chwili o tym wszystkim? Nie dlatego, aby pochwalić się jaki to ja byłem mądry i przewidujący, tylko aby wykazać jak politycy rządzący naszym państwem są głupi i krótkowzroczni.
Dlaczego przypominam w tej chwili o tym wszystkim? Nie dlatego, aby pochwalić się jaki to ja byłem mądry i przewidujący, tylko aby wykazać jak politycy rządzący naszym państwem (zarówno ci z obecnej, jak i poprzedniej ekipy) są głupi i krótkowzroczni. Przecież gdyby PiS nie zmieniał sposobu wyboru członków Państwowej Komisji Wyborczej, to skandal z jakim obecnie mamy do czynienia nie miałby miejsca - akurat przewodniczący PKW i jego zastępca (czyli członkowie wybrani "po staremu") zachowali się godnie, przyzwoicie, zgodnie z prawem i jak należy się zachować. Nie można tego powiedzieć o członkach z nadania obecnej koalicji rządzącej.
Dlatego - jak napisałem w tytule - zabranie pieniędzy nie jest największym problemem PiS-u. O wiele większym problemem jest to, że to ugrupowanie przez 8 lat swoich rządów nie potrafiło znaleźć złotego środka pomiędzy pozostawianiem władzy sądowniczej bez jakiegokolwiek demokratycznego nadzoru, a jej upolitycznieniem przez obsadzanie wszystkiego przez aktualną większość rządzącą. Pozostawili po sobie instytucje, które - niezależnie od tego czy dobrze czy źle działają - są kwestionowane i lekceważone przez obóz obecnej władzy. A przecież mogli mnie posłuchać, gdy ich błagałem (i nie byłem w tym jedyny), aby jesienią 2019 roku zamiast wciskać siłą do TK Piotrowicza, Pawłowicz i jakąś mniej znaną trzecią osobę (którą podmieniono w ostatniej chwili, bo też rodziła kontrowersje... Piotrowicz i Pawłowicz rodzili większe kontrowersje, ale ich nie zmieniono) pozwolić na powtórny wybór trzech sędziów wybranych przez ekipę PO w 2015 roku na granicy prawa (nie mówię o wyborze dwóch sędziów dokonanym przez PO z jaskrawym naruszeniem prawa), przeprowadzić jakiś cywilizowany wybór prezesa tego gremium i zamknąć sprawę.
Drugim problemem jeszcze większym niż pieniądze jest to, że przez 8 lat ekipa PiS nie potrafiła stworzyć pluralistycznych i "strawnych" dla szerokiego grona odbiorców o różnych poglądach mediów państwowych. A przecież wcześniej jej się to udało - w roku 2009, gdy widząc groźbę całkowitej monopolizacji mediów SLD (wówczas pod wodzą Napieralskiego) dogadało się z PiS-em i stworzono wówczas taką TVP, jaką chciałbym oglądać - bezstronną, pluralistyczną, obiektywną... która (w przeciwieństwie do późniejszej "Telewizji Kurskiej" jak ją nazywałem) doprowadzała Donalda Tuska do szewskiej pasji, bo puszczała konferencje prasowe koalicji rządzącej jak i opozycji bez "cięć", "retuszy" i "wstępnych komentarzy" ustawiających widza pozytywnie lub negatywnie. Rok po Tragedii Smoleńskiej napisałem, że po tych czasach Przemysłu POgardy, Tuska, Palikota, Niesiołowskiego, Tarasa i innych psychopatów zarażających nas swoimi chorymi wizjami wszyscy bez wyjątku będziemy musieli być poddani kuracji, która przywróci nam człowieczeństwo. Czy czasy rządów PiS taką kuracją były? Nie, skoro na "Campus Polska Przyszłości" skandowane były takie hasła, że w porównaniu z nimi nazistowskie "Jude raus!" było bardzo łagodne i kulturalne:
J***ć PiS! [12 razy] Cała Polska krzyczy dziś: J***ć PiS! [2 razy] W nas jest siła, w nas jest wiara, A pisowcy wy*****ać! Cała Polska krzyczy dziś: J***ć PiS! [2 razy] Nigdy ust nam nie zamkniecie J***ć was pisowskie śmiecie, J***ć PiS! [8 razy] Miło to już było, Ale teraz to jest wojna! Łapy precz od naszych kobiet Bando bogobojna! Wyjdźmy wszyscy na ulice Krzycząc bardzo głośno dziś Wy******lać z tego kraju J***ć PiS! [18 razy]
Jak komuś uszy nie zwiędną, to może popatrzeć i posłuchać: https://www.facebook.com/reel/302264629616984 Czy PiS ponosi za to odpowiedzialność?
Główną odpowiedzialność za przemianę części Polaków we współczesnych nazistów ponosi Donald Tusk - mistrz stosowania nazistowskich, komunistycznych, a nawet zaczerpniętych z czasów inkwizycji i polowań na czarownice (!) chwytów manipulacyjnych wydobywających z niby normalnych ludzi pokłady niespotykanej dotychczas nigdy w społeczeństwie polskim agresji opakowanej w fanatyzm dający agresorom poczucie słuszności i moralnej wyższości nad ofiarami.
Główną odpowiedzialność za przemianę części Polaków we współczesnych nazistów ponosi Donald Tusk - mistrz stosowania nazistowskich, komunistycznych, a nawet zaczerpniętych z czasów inkwizycji i polowań na czarownice (!) chwytów manipulacyjnych wydobywających z niby normalnych ludzi pokłady niespotykanej dotychczas nigdy w społeczeństwie polskim agresji opakowanej w fanatyzm dający agresorom poczucie słuszności i moralnej wyższości nad ofiarami. Ale prawdą jest, że PiS miał 8 lat na to, by ten obłęd powstrzymać i co zrobił? "Telewizję Kurską", która nawet dla umiarkowanych wyborców PiS była "niestrawna".
Trzecim problemem przed którym stoi PiS jest sam Jarosław Kaczyński. Facet otoczony "dworem" przekonującym go o rzekomej "nieomylności" (jak z tą "nieomylnością" jest widać na powyższym przykładzie - ja, amator analizujący politykę "po godzinach" między pracą a szkołą muzyczną dzieci prognozowałem zagrożenia związane z Trybunałem Konstytucyjnym, a On, "genialny strateg" nie umiał tego przewidzieć i wepchnął nas w takie szambo), który na domiar złego nie potrafi opanować swojego gadulstwa. Tak było w roku 2020, kiedy Kaczyński powiedział o kilka zdań za dużo o wyborach we Francji co zupełnie postawiło na głowie organizację wyborów w Polsce (stąd np. próba "wyborów kopertowych") i tak jest dziś, gdy facet mówi co myśli o szansach Morawieckiego w wyborach prezydenckich, ale niestety nie myśli co mówi - ten gość się niczego nie uczy! W dodatku Kaczyński tak bardzo przywiązuje się do starych (już niedziałających) rozwiązań, że każdy sukces jest dla PiS nie szansą, tylko śmiertelnym zagrożeniem. Realizacja już w pierwszych dniach po wyborach 2015 roku obiecanego przed wyborami programu "Rodzina 500+" oraz jego rozszerzenie także na pierwsze dziecko (ogłoszone w czasie kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2019 r. i podobnie jak wprowadzenie tego programu zrealizowane natychmiast po wyborach) było ogromnym sukcesem niemającym precedensu od 1989 roku. Ale sytuacja ekonomiczna Polaków od roku 2015 się zmieniła (także, a może nawet głównie dzięki działaniom rządu Beaty Szydło) i bezrobocie, bieda i niskie płace nie były już ich głównymi problemami. A Kaczyński zupełnie tego nie zauważył. Przygotowując program przed wyborami parlamentarnymi w roku 2019 skupił się na obietnicy podnoszenia płacy minimalnej (czyli na problemie, który przez rząd Beaty Szydło i pierwszą ekipę Mateusza Morawieckiego został już rozwiązany), zamiast przejść do rozwiązywania kolejnych problemów. Według mnie pierwszym problemem do rozwiązania w roku 2019 był fatalny stan służby zdrowia - wielomiesięczne kolejki do specjalistów (a w niektórych placówkach także kilkudniowe kolejki do internistów i pediatrów), niskie zarobki i braki kadrowe wśród pielęgniarek (co zebrało śmiertelne żniwo przy pandemii koronawirusa - pielęgniarki pracujące w kilku miejscach przenosiły chorobę z placówki do placówki - jak zaniosły ją do Domu Pomocy Społecznej lub Hospicjum, to zaczynało brakować miejsc na nekrologi), emigracja lekarzy, nagminna praktyka w państwowych szpitalach faworyzowania przez lekarzy pacjentów ze swoich prywatnych gabinetów oraz doprowadzone wręcz do perfekcji praktyki "dojenia" NFZ-u takie jak: kierowanie do szpitala na zabiegi które można było wykonać bez hospitalizacji, wyznaczanie kolejnych wizyt zdrowym pacjentom (których wizyta trwa moment i nie trzeba się do niej przykładać) w momencie kiedy pacjenci chorzy oczekują na pierwszą wizytę miesiącami. Kaczyński tego wszystkiego wcale nie zauważył - zamiast tego ględził o tym, jak to płace minimalne będą rosły i rosły, aż będziemy bogatsi od przeciętnych Europejczyków. Ale o ile w roku 2019 takie ględzenie jeszcze wystarczyło, to w roku 2023 gadanie o tym co było (500+, przywrócenie niższego wieku emerytalnego) to już było dużo za mało.
Można się zastanawiać czy PiS miał jakiekolwiek szanse na wygranie wyborów w roku 2023 w momencie, kiedy zadziałała zasada "siła złego na jednego". Moim zdaniem po tym, jak najpierw polski rząd został zdradzony przez przekupionego niemieckimi obietnicami Zełenskiego, a w dodatku dwóch generałów na kilka dni przed wyborami złożyło dymisje, aby nie być po wyborach rozliczonymi przez następną władzę, wygranie tamtych wyborów przez PiS z przewagą umożliwiającą rządzenie byłoby prawdziwym cudem. Ale faktem jest, że PiS zrobił bardzo dużo, aby te wybory przegrać (w tym sensie, aby nie móc po nich zawiązać koalicji rządzącej).
Czwartym problemem przed którym stoi PiS jest niechęć (a niekiedy wręcz paniczny lęk) innych ugrupowań przed jakąkolwiek współpracę z tą partią. Tu mamy dwa problemy w jednym. Pierwszym jest to, że PiS nie potrafił układać sobie relacji z innymi ugrupowaniami, ale niestety także inne ugrupowania nie potrafiły (lub nie chciały) układać sobie relacji z PiS-em. Naturalnymi koalicjantami powinny teoretycznie być takie ugrupowania jak PiS i PSL. Łączy je zarówno zbliżony elektorat (często umiarkowany, chcący świętego spokoju - w przeciwieństwie do elektoratu PO i Lewicy - raczej konserwatywny i chrześcijański, w dużej części wiejski lub ta część elektoratu miejskiego, która zupełnie nie utożsamia się z wielkomiejskimi aktywistami "silnych razem" i innych bojówek. Ale z jednej strony PSL zarówno w czasach pierwszej koalicji rządowej z PO jak i w czasie rządów PiS wielokrotnie udowodnił, że wbrew elektoratowi ma w swoim kierownictwie wyjątkowo wredne i zakłamane świnie, których nie sposób wyobrazić sobie w jakiejkolwiek innej koalicji niż z jeszcze większymi świniami z PO.
Można się zastanawiać czy PiS miał jakiekolwiek szanse na wygranie wyborów w roku 2023 w momencie, kiedy zadziałała zasada "siła złego na jednego". Moim zdaniem po tym, jak najpierw polski rząd został zdradzony przez przekupionego niemieckimi obietnicami (oczywiście pustymi) Zełenskiego, a w dodatku dwóch generałów (z których jeden już kilkakrotnie powinien zostać zdymisjonowany - jak nie za zgubioną rakietę, to za niezauważone śmigłowce nad Białowieżą i chaos informacyjny z nimi związany) na kilka dni przed wyborami złożyło dymisje, aby nie być po wyborach rozliczonymi przez następną władzę (i w ten sposób w jednej sekundzie z symboli "pisowskiej niekompetencji" stali się pupilkami nowej władzy... zupełnie jak Banaś), wygranie tamtych wyborów przez PiS z przewagą umożliwiającą rządzenie byłoby prawdziwym cudem. Ale faktem jest, że PiS zrobił bardzo dużo, aby te wybory przegrać (w tym sensie, aby nie móc po nich zawiązać koalicji rządzącej).
Dziś właśnie PiS robi wszystko, aby przegrać także wybory prezydenckie. Dlaczego? Czy jest to typowy błąd Kaczyńskiego wynikający z przywiązania do tego, co zadziałało kiedyś, ale teraz nie zadziała? A może jego element "strategii" aby przegrywając wybory pozwolić Tuskowi tak się rozszaleć, aby Polacy mieli już tego reżimu tak bardzo dość, aby prosili PiS o powrót do władzy. Dr Karol Nawrocki - kto to taki? Jak pisałem wielokrotnie na swoim blogu, jest to "No Name" - postać zupełnie nierozpoznawalna, której nazwisko zapamiętałem wyłącznie dlatego, że dziś rano było wiele razy powtarzane w telewizji wPolsce.24, a jego twarzy nie zapamiętam jeszcze bardzo długo. Jak już szukali kogoś związanego z IPN-em to nawet mój dawny kumpel dr Robert Derewenda byłby dużo lepszy - przynajmniej widzowie "Telewizji Kurskiej" kojarzą Roberta jako eksperta tej telewizji komentującego tematy historyczne. A było wielu lepszych kandydatów: Szydło, Morawiecki, Płażyński... nawet Tarczyński. No to się upierali przy Czarnku lub Nawrockim. Dobrze, że nie Czarnek, bo on by tylko zmobilizował przeciwników PiS do głosowania. Trudno, trzeba będzie w pierwszej turze zagłosować na Jakubiaka, a w drugiej na (jak mu tam???) Nawrockiego. Jak to mówią zgodnie Kukiz, Ziemkiewicz, a nawet @Kemir "jeśli PiS wystawi przysłowiowy worek ziemniaków, to trzeba będzie na ten worek w drugiej turze zagłosować".
Tylko jedna myśl nie daje mi spać spokojnie. Ta myśl, to ryzyko umocnienia się władzy dyktatora, który przez ostatni rok wielokrotnie złamał prawo, łamie je w tej chwili i zapowiada jego dalsze łamanie. Ten dyktator, to największy problem PiS-u, Polski, a może i Europy. W Europie jeszcze nie postrzegany jako problem, tylko jako "nadzieja"... ale jeśli żądny zemsty i władzy osobnik cytujący Heinricha Himmlera (oczywiście nie podając źródła słów o "robieniu porządków żelazną miotłą" - Tusk jest cyniczny, nie jest głupi) ma być "nadzieją Europy" to ja dziękuję za taką "Europę" - już jedna taka "nadzieja" dorwała się do władzy w 1933, powstrzymała na jakiś czas "lewicowych populistów" (tak jak Tusk ma powstrzymać "prawicowych") tylko jakim kosztem?! Ta myśl, która nie daje mi spać, to także elektorat tego dyktatora skandujący hasła typu: "J***ć PiS! A pisowcy wy*****ać! Cała Polska krzyczy dziś: J***ć PiS! J***ć was pisowskie śmiecie, Wy******lać z tego kraju J***ć PiS!" i widmo wygrania wyborów prezydenckich przez ich idola Rafała Trzaskowskiego. TAK, TO JEST NAJWIĘKSZY PROBLEM PIS-U I CAŁEGO KRAJU: CYNICZNA WŁADZA, KTÓRA ŁAMIE PRAWO I BĘDZIE JE ŁAMAĆ ORAZ JEJ NAZISTOWSKO-KOMUNISTYCZNY ELEKTORAT, KTÓRY OD HASEŁ GORSZYCH NIŻ "JUDE RAUS" DO CYWILIZOWANEJ DEBATY JUŻ NIE WRÓCI. ANI REŻIM TUSKA PO DOBROCI DEMOKRATYCZNIE WŁADZY NIE ODDA, ANI JEGO ŻĄDNY KRWI I ZEMSTY ELEKTORAT TEGO REŻIMU NIE PORZUCI. Jaką cenę przyjdzie nam zapłacić za powrót do normalności? Wygrana Donalda Trumpa stwarza pewną szansę - pisałem o tym wczoraj: https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1412468,efekt-trumpa-czy-piramida-klamstw-prawdziwe-szanse-i-zagrozenia ALE TRZEBA TĘ SZANSĘ WYKORZYSTAĆ. JEŚLI PIS ZNÓW JĄ ZMARNUJE, BO PREZES BĘDZIE MIAŁ "WIZJĘ" LUB NIE DOSTRZEŻE TEGO, CO ZAUWAŻYŁ PRZECIĘTNY BLOGER, TO BĘDZIE TO BŁĄD, KTÓREGO NASZE DZIECI MU NIE WYBACZĄ... bo nie będą miały do tego okazji - albo zginą albo będą żyć w niewoli zazdroszcząc tym, co zgineli.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka