Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
321
BLOG

Olimpiada czy irzyska POgardy?

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Kultura Obserwuj notkę 2

Akt 1. Parodia "Ostatniej Wieczerzy" czy "Święta bogów"?

Sekwana zamieniona w Styks. A na niej pokaz obscenicznych, obleśnych dziwadeł (najdelikatniej mówiąc). I to wszystko w scenerii łudząco przypominającej "Ostatnią Wieczerzę" Leonarda da Vinci". Słuszne oburzenie chrześcijan wszystkich obrządków, że ta prowokacja posunęła się zbyt daleko - była profanacją. I nagle rechot. "Te głupie katole nie znają się na sztuce, bo inspiracją nie była Ostatnia Wieczerza tylko Uczta bogów... ha, ha, ha..." Zacznijmy od tego, że jeśli już, to nie "Uczta bogów" tylko "Święto bogów". Obydwa te obrazy są na tyle mało znane, że "znawcy" wyśmiewający oburzenie chrześcijan pomylili zupełnie nieznany obraz "Święto bogów" jeszcze bardziej nieznanego malarza van Bijlerta (celowo pominąłem imię, bo facet jest tak nieznany, że nawet co do jego imienia nie ma pewności - podawane są zamiennie dwa) z ostatnim (niedokończonym) obrazem Giovanniego Belliniego "Uczta bogów". Obraz Bijlerta jest dziełem tak nieznanym, że nie udało mi się wyszukać w Internecie ani jednego artykułu, który by poruszał jego temat lub choćby o nim wspominał w kontekście innym niż skandal na żenującym widowisku w Paryżu. Nie jestem specjalistą od dzieł plastycznych (zawsze pociągała mnie muzyka) ale rzućmy na ten obraz okiem. Od razu widać, że autor nawiązywał do "Ostatniej Wieczerzy". Postacie są umieszczone za położonym horyzontalnie, długim stołem. W centrum obrazu znajduje się postać, która się wyróżnia na tle innych: w "Ostatniej Wieczerzy" jest to Jezus (chyba nie muszę przedstawiać), a w "Święcie bogów" Helios - grecki bóg Słońca identyfikowany dzięki aureoli (był jedyną postacią w mitologii greckiej noszącą aureolę). Wyróżnia się nie tylko aureolą, ale także ubiorem i zachowaniem - w przeciwieństwie do innych postaci nie jest ani półnagi ani nie ma przy sobie atrybutów militarnych. Prowadzi spokojną rozmowę z osobą po jego lewej stronie - również wyróżniającą się ubiorem. Ów Helios na tym obrazie został zaprezentowany tak, że na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że to jest... Jezus z Ostatniej Wieczerzy. Czy Bijlert sparodiował da Vinci? Spotkałem się i z takimi interpretacjami wśród komentujących (jeszcze raz powtórzę: obraz jest tak mało znany, że nie znalazłem żadnego artykułu który by go omawiał samodzielnie lub w kontekście twórcy lub epoki - same artykuły dotyczące skandalu na ceremonii otwarcia olimpiady). Według mnie niekoniecznie. Zastanawiają mnie różnice pomiędzy tymi dziełami. "Ostatnia Wieczerza" to mistrzowskie pokazanie perspektywy - linie na obrazie (zwłaszcza linie sklepienia) tworzą głębię, która jakby zapraszała do wejścia. Natomiast "Święto bogów" jest spłaszczone, a przed głównym planem pojawia się Dionizos - bóg wina i świętowania. "Ostatnia Wieczerza" pokazuje dynamikę związaną z rozmową (w gestach Apostołów widać ich zszokowanie i niezrozumienie dla najbliższych wydarzeń zapowiadanych przez Jezusa) a w "Święcie bogów" to jest... balanga. Stół pusty, a po ziemi walają się antyczne naczynia. Tylko ten Helios przedstawiony niczym Jezus i jego rozmówca. Może jako katolik jestem chrystocentryczny, ale mi ten obraz kojarzy się ze słowami prologu Ewangelii wg św. Jana: 

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. J1,9-11

Dla mnie ten barokowy obraz przez swoje nawiązanie do "Ostatniej Wieczerzy" przedstawia kontrast pomiędzy światem antyku a tym, co przyniósł Jezus i chrześcijaństwo. Światłość przyszła na świat, ale ludzie byli tak bardzo skupieni na swoich grzechach (półnagość), konfliktach (atrybuty militarne) i innych "balangach", że tej światłości nie przyjęli (tylko jedna osoba rozmawia z centralną postacią - Hermesem, bogiem Słońca przedstawionym tak, aby przypominał Jezusa. 

No dobrze, pochwaliłem się, że potrafię porównać dwa obrazy i samodzielnie zinterpretować jeden z nich. A teraz przejdźmy do ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich. Jaki był sens sięgania po NISZOWE DZIEŁO kojarzące się jednoznacznie z POWSZECHNIE ZNANYM ARCYDZIEŁEM i obsadzania w jego "interpretacji" EKSTREMALNIE KONTROWERSYJNYCH takich jak "drag queen", transwestyci oraz aktorzy znani z ANTYCHRZEŚCIJAŃSKICH POGLĄDÓW i lobbingu na rzecz aktywistów LGBT? Odpowiedź jest prosta. 

Jak ktoś planuje zbrodnię, to szuka sobie alibi. W tej profanacji posłużono się starą, lewacką metodą, którą teraz usprawniono. 

Od lat środowiska antychrześcijańskich pseudoartystów permanentnie posuwają się do ewidentnego obrażania tego, co dla chrześcijan jest najświętsze. Na swoją profanację zawsze najpierw reagują euforią, że "znowu dokopali katolom", a później gdy w wyniku skandalu okazuje się, że znowu mocno przesadzili, tłumaczą się, że "nie o to im chodziło" i ich "dzieło" ma "inny, ukryty sens" choć wszyscy doskonale wiedzą, że to jest ordynarna ściema i tylko pierwsza interpretacja z "dokopaniem katolom" jest prawdziwa. Tutaj autor tego pomysłu był bardziej sprytny i przewidujący - załatwił sobie alibi do grubej prowokacji jeszcze przed jej urzeczywistnieniem. Proste, prymitywne, banalne... i obrzydliwe. A ciągle takie chwytliwe. Bo przecież dla piewców "tolerancji" i "nowoczesności" OBRAŻANIE chrześcijan, a zwłaszcza katolików, NAŚMIEWANIE SIĘ Z NICH, oraz towarzyszące temu POGARDLIWE POCZUCIE WYŻSZOŚCI są rzeczami tak samo "naturalnymi" jak dla niemieckich i austriackich nazistów było obrażanie Żydów, naśmiewanie się z nich i poczucie wyższości nad Żydami. Wprawdzie grupa "podludzi" się zmieniła, ale uczucia i zachowania "nadludzi" pozostają takie same. 

Akt 2. Zawieszenie dziennikarza w imię "tolerancji"

Tyle się dziś pisze o Przemysławie Babiarzu. Tylko w całej tej paplaninie znika jeden wątek: że zanim został zawieszony wylał się na niego hejt zwolenników "tolerancji" (oczywiście tam, gdzie jeszcze ktoś zdążył o tym fakcie wspomnieć, zanim go wygumkowano, ten hejt nie był przedstawiany jako hejt, tylko jako "fala krytyki") którzy właśnie tego się domagali: nawet nie zawieszenia dziennikarza, ale jego zwolnienia z "wilczym biletem" aby to była "jego ostatnia komentowana impreza sportowa". I ci wysyłający takie "życzenia" tudzież inne złośliwe komentarze to nie były same nieznane nikomu "no name'y" takie jak Paweł Nogal, Valhalla ale także członkowie partii politycznych, dziennikarze, publicyści, aktywiści: Anna-Maria Żukowska, Wojciech Sadurski, Patryk Michalski (zobacz materiał video poniżej).


Co najciekawsze, wśród atakujących Babiarza za jego prawdziwe słowa o "Imagine" (wzięte wprost z wypowiedzi Jonhna Lennona) znalazły się także osoby, które później (czyli po zawieszeniu) go broniły np.: rzeczniczka Lewicy Anna Maria Żukowska. Myślę, że wypowiedź tej ostatniej mówi wszystko, a nawet dużo więcej niż chciała powiedzieć Autorka: 

Nie no TVP czy Wyście zwariowali?! My tu się możemy przekomarzać na Twitterku o sensy, ale żeby z tego powodu zawieszać dziennikarza? Nie znam środowiska sportowego,dlatego proszę @tzimoch i @K_Stanowski o przekazanie red. Babiarzowi słów wsparcia ode mnie. To jest skandal.

I Babiarz mi ani brat, ani swat. Nie sądzę, żebyśmy mieli zbliżone poglądy czy styl życia albo postawy etyczne. Ale to nie jest istotne. Zawieszenie dziennikarza z powodu jakiejś totalnej pierdoły, w której nikogo nie obraził ani nic, to nadgorliwość i kompletna głupota.

Czy aby tylko "nadgorliwość i kompletna głupota"? A może tkwi tu inny problem. 

Wszelkie, nawet najgłupsze idee z rodem z komunizmu są od lat nietykalne, ale za to agresja pod adresem ich krytyków jest usprawiedliwiana i pochwalana. 

O ile na zachodzie Europy już otwartym tekstem pochwala się komunizm i stawia pomniki Marksowi, to w Polsce jeszcze mówienie o czymś, że to jest "komunistyczne" (nawet jeśli tak twierdzi autor dzieła John Lennon) jest nie tyle "politycznie niepoprawne" co wprost ZAKAZANE. Za to szydzenie z "prawicowców" którzy rzekomo nie odróżniają Lennona od Lenina jest już SUPER (patrz: szydzenie z Żydów w poprzednim "akcie"). Po prostu Annie Marii Żukowskiej nie mieściło się w głowie to, że FANATYZM środowisk liberalno-lewicowych w rzeczywistości zaszedł już tak daleko, że to, co ona uważa za "przekomarzanie się" na "Twitterku" nabiera zupełnie nowego znaczenia, gdy wszelkich "prawicowców" i osoby w jakikolwiek sposób związane z poprzednią władzą (nawet w tak luźny sposób, że pracowały w jakiejś instytucji od lat i kontynuowały pracę w czasie rządów PiS) są nie tylko realnie ZWALNIA SIĘ Z PRACY ale nawet WTRĄCA DO ARESZTU, a w mediach słychać tłum klakierów Tuska, których wypowiedzi można streścić jednym zdaniem: "ch*j z chlebem, ch*j z obietnicami wyborczymi, ch*j z gospodarką, ch*j z rozwojem, ch*j z bezpieczeństwem, ch*j z przyszłością kraju, nas i naszych dzieci - WIĘCEJ IGRZYSK!!! MY ŻĄDAMY KRWI!!!!! - tylko to jest ważne!!! to jest najważniejsze!!!!!". Przecież to, co spotkało Paulinę Matysiak z partii Razem za to, że chciała współpracować ponad podziałami dla realizacji kluczowych inwestycji powinno być wystarczającym ostrzeżeniem, że sprawy idą w zdecydowanie złym kierunku. 

  • W czwartek Paulina Matysiak opublikowała nagranie z przedstawicielem klubu PiS Marcinem Horałą. Wspólnie zaprosili innych polityków do współpracy w ramach ruchu społecznego "Tak dla rozwoju". Grupa ma się zajmować strategicznymi projektami dla Polski ponad podziałami politycznymi.
  • Po południu przewodnicząca Lewicy Anna Maria Żukowska poinformowała o zawieszeniu Pauliny Matysiak w prawach członkini klubu. Argumentem za podjęciem decyzji ma być "działanie niezgodne z interesem klubu".
  • "Dla rozwoju to można pracować z ludźmi, którzy nie deptali polskiej demokracji i praworządności! O rozwoju to można rozmawiać, ale wewnątrz Koalicji 15 Października a nie z PiS" "Jeśli to ma być to stawianie na samodzielność w lewicowej koalicji to ja się definitywnie od tego odcinam. Można wybrać różne drogi, ale nigdy nie będę milczał, jak ktoś wybiera drogę współpracy z ludźmi z PiS, którzy do niedawna byli jeszcze członkami rządu Kaczyńskiego i Morawieckiego. Wstyd!" - napisał minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
  • "Rozwój społeczny to również prawa kobiet i prawa mniejszości. Rozumiem, że porozumienie będzie ponad głowami kobiet i będzie obejmowało finansowanie interesów kolegów pana Horały pod pretekstem budowania lotniska" - grzmiał na swoim profilu w serwisie X minister sportu Sławomir Nitras.
  • "Piękne! Ciekawy jestem co myślą sobie teraz wyborcy z 15 października 2023 roku, którzy głosowali na Lewicę, aby odsunąć PiS od władzy?" - zastanawiał się Roman Giertych ."Ale tego, że PiS i Partia Razem będą tworzyli nowy ruch społeczny chyba żaden wyborca lewicowy się nie spodziewał" - dodał z hasztagiem "to jest zdrada".
  • Oświadczenie Horały i Matysiak skomentowane zostało również przez Andrzeja Rozenka, który nazwał je "pocztówką z politycznego szamba". "Uśmiechy i układziki z tymi, którzy m. in. doprowadzili do śmierci 68 i nieszczęścia kilkudziesięciu tysięcy emerytów mundurowych, w tym wdów i sierot. Po prostu polityczne szambo" - podsumował były poseł KO.
  • Głos zabrał również poseł KO Marcin Bosacki. "Pani posłanko, odwagi! Bardziej godna byłaby nazwa: Ruch Społeczny 'Tak dla Rozwoju' im. Elektrowni w Ostrołęce!" - ironizował.
  • W mocnych słowach współpracę nad projektem "Tak dla Rozwoju" określił wywodzący się ze środowiska Platformy Obywatelskiej prezydent Białegostoku, Tadeusz Truskolaski. "Tragedia, ale czego się można było po was spodziewać. Krypto PiS, a teraz już otwarcie. Wczoraj staliście nad przepaścią, dziś zrobiliście duży krok naprzód" - napisał pod postem Pauliny Matysiak.
  • Słowa krytyki wobec Pauliny Matysiak spływają również ze środowiska Lewicy. "Ależ partnera ma koleżanka Paulina Matysiak. Fundamentalista antyaborcyjny, który chciałby zmuszać nastolatki do rodzenia i przeciwnik LGBT to zaiste wymarzony partner. Góry przenosić! Czy zdaniem koleżanki więcej da się zrobić z PiS-em? Czy zmiana priorytetów? Śmieszno i straszno" - napisała Wanda Nowicka.
  • "Świetni partnerzy do 'realizacji programu Lewicy'. Od tygodni chodzicie i wmawiacie ludziom że z Nową Lewicę w rządzie się podobno nie da, ale z PiS można? Ok. Nie mam pytań" - czytamy w jednym z komentarzy minister ds. równości Katarzyny Kotuli. 

Czy komuś jest mało? Przytoczyłem tu "reakcje" koalicyjnych liberalno-lewicowych "koleżanek" i "kolegów" zrelacjonowane tylko w jednym artykule [link]. Oczywiście w artykule tym te "reakcje" nie są określone słowem "hejt". JEŚLI TO NIE JEST HEJT, TO CO TO JEST, I CO JEST "PRAWDZIWYM HEJTEM"? A wszystko z powodu jednej "zbrodni" posłanka partii Razem zadeklarowała współpracę ponad podziałami dla realizacji inwestycji kluczowych dla bezpieczeństwa i przyszłości Polski. A współpracować ponad podziałami "nielzja", bo "PiS jest dziki, PiS jest zły". I Anna Maria Żukowska (którą prywatnie bardzo lubię - mimo że politycznie i światopoglądowo to nie moja bajka) która uczestniczyła w tej nagonce teraz się dziwi, że Przemysława Babiarza potraktowano tak, a nie inaczej? No ale nagle się okazało że za Babiarzem stanęli murem kibice (ogromna większość), sportowcy (niektórzy), a nawet dziennikarze (nieliczni) i politycy (głównie prawicy). Więc nagle przyjęto zasadę "morda w kubeł - udajemy, że to nie my czepialiśmy się Babiarza". Do grona jego "obrońców" nagle niespodzianie dołączył Donald Tusk... i okazało się, że równie szybko jak zawieszono redaktora można go odwiesić. Ot "wolne media" w praktyce. 

Akt 3. "Homofobia" czy nierówne walki kobiet z mężczyznami?

Zarówno w akcie pierwszym jak i drugim tej tragifarsy widać jedną dominującą zasadę. Jeśli masowe komentarze dotyczące jakiejś osoby lub wydarzenia pochodzą z prawej strony nawet nie sceny politycznej, ale choćby elektoratu, to w ocenie "wolnych mediów" zawsze jest to "hejt", "niewyobrażalny hejt", wypowiedzi są "obrzydliwe", "skandaliczne" (nawet jeśli jeden dziennikarz jeden raz na kilka lat wypowie się na temat piosenki "Imagine" parafrazując wypowiedź Johna Lennona) lub przynajmniej "bardzo kontrowersyjne". Natomiast kiedy identyczne, a nawet o wiele bardziej brutalne zachowania mają miejsce po stronie liberalno-lewicowej (patrz przypadek Pauliny Matysiak i pierwsze reakcje na słowa Przemysława Babiarza jeszcze przed jego zawieszeniem), to zawsze są w "wolnych mediach" opisywane jako "fala krytyki", "fala oburzenia", "zdecydowana reakcja", "cięta riposta", a słowa nigdy "skandaliczne" nie są. 

Nie inaczej, a nawet jeszcze bardziej jaskrawo sprawa wygląda w tym, co stanowi sedno i otoczkę tematyki trzeciego aktu. Otóż 31 lipca przetoczyła się "fala krytyki i oburzenia" wobec "żenującej nagonki" i "niewyobrażalnego hejtu" jaki spadł na meksykańską judoczkę Priscę Awiti Alcaraz która w 1/6 finału wyeliminowała Angelikę Szymańską na której medal bardzo liczyli polscy kibice. Na czym polegał ten "niewyobrażalny hejt"? Na przykład na tym, co napisał poseł PiS Paweł Jabłoński

A oto 'zawodniczka', która pokonała dziś w judo reprezentantkę Polski - a potem zdobyła olimpijski medal. Co Państwo o tym sądzicie? (komentatorzy w TV nie odważyli się na jedno słowo krytyki - chyba boją się, że poniosą konsekwencje jak Przemysław Babiarz)

A jak wyglądała ta "fala oburzenia"? Doskonale pokazuje ją wpis Cezarego Kucharskiego":

Sądzę, że jest Pan obrzydliwym człowiekiem! To, że poseł PiS to napisał - rozumiem. Takie są oczekiwania elektoratu, ale adwokat? Kiedyś adwokat kojarzył się z zachowaniem pewnego poziomu

Z czego wynikło całe zdarzenie? Otóż już na długo przed walką Angeliki Szymańskiej z Priscą Awiti Alcaraz - praktycznie od pierwszego dnia zmagań sportowców w tych igrzyskach  w mediach społecznościowych po prawej stronie krążyły bardzo liczne doniesienia o dwóch dopuszczonych przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski do rywalizacji w boksie kobiet "zawodniczkach" które rok wcześniej zostały zdyskwalifikowane przez Międzynarodową Federację Bokserską z mistrzostw świata w boksie nie przeszły testu płci, bo wykryto u nich męskie chromosomy Y. Są to Imane Khelif z Algierii i Lin Yu-Ting z Tajwanu. Natomiast w mainstreamowych "wolnych mediach" nad Wisłą ten temat był całkowicie ZAMILCZANY I OCENZUROWANY, choć jak się bardzo dokładnie je przeszuka, to okazuje się, że środowisko bokserskie jest i od samego początku było "wściekłe" z powodu dopuszczenia tych dwóch zawodniczek do rywalizacji, a dziennikarze usiłującej zachować pozory "dziennikarskiej neutralności" Interii nawet usiłowali o tym pisać, ale linki do ich artykułów były skrzętnie poukrywane: 

https://sport.interia.pl/boks/news-kontrowersyjne-bokserki-walcza-we-francji-o-medale-srodowisk,nId,7747278 

Skandal przedostał się do mainstreamowych mediów nad Wisłą dopiero wtedy, gdy w 1/8 finału włoszka Angela Carini z obawy o swoje zdrowie i życie wycofała się już w 46 sekundzie pojedynku po przyjęciu pierwszego prawego sierpowego od "rywalki" który był zdecydowanie silniejszy od wszystkich ciosów jakie w swojej karierze Włoszka przyjmowała od kobiet. I wtedy już nie dało się udawać, że problem nie istnieje. 

https://sport.interia.pl/boks/news-burza-wokol-bokserki-wykryto-u-niej-wysoki-testosteron-a-i-t,nId,7748456 

Warto zaznaczyć, że nawet po pojawieniu się ech tego skandalu w mainstreamie i tak w większości artykułów nie pojawiały się doniesienia o męskim chromosomie Y, a jedynie o przekroczonym poziomie testosteronu w trakcie testów, choć i artykuły wspominające o wątpliwościach genetycznych sporadycznie się zdarzają.

https://sport.interia.pl/boks/news-afery-wokol-imane-khelif-ciag-dalszy-thomas-bach-postawil-sp,nId,7750238 

Wracając do tematu "hejtu" i "oburzenia". Ponieważ od pierwszego dnia zmagań sportowców strona "prawicowa" była poinformowana o dwóch "zawodniczkach" których start wywołuje ogromne kontrowersje, a o których mainstreamowe "wolne media" uparcie milczą, więc w czwartym dniu zmagań (30 lipca) ulegliśmy złudzeniu przeniesienia zasady indukcji matematycznej do życia codziennego (mówiąc w uproszczeniu: jeśli coś się wydarzyło dwa razy, to prawdopodobnie wydarzy się i po raz trzeci) i na widok Priscy Awiti Alcaraz, która w sportowym stroju wygląda jak młodzieniec (nawet całkiem przystojny młodzieniec - w przeciwieństwie do Imane Khelif na której widok w ciemnej, bocznej uliczce łódzkich Bałut pewnie bardzo bym się przestraszył, bo wygląda jak bardzo groźny facet) byliśmy przekonani, że mamy do czynienia z trzecią "kontrowersyjną zawodniczką" której kobiecość wcale nie jest pewna. Jednak kiedy tylko Angelika Szymańska stanęła w obronie swojej rywalki oświadczając, że zna ją od lat jako kobietę, wówczas zreflektowaliśmy się i na profilach facebookowych zaczęły się pojawiać przeprosiny za forwardowanie i komentowanie niesprawdzonego i jak się okazało fałszywego newsa o Meksykance - ja też przyznaję się do winy i niniejszym przepraszam meksykańską zawodniczkę za niestosowny żart o tym, że w takiej sytuacji rywalka powinna niby przypadkiem trafić ją tam, gdzie faceci mają jaja i może by z tego wyszły niezłe jaja. Natomiast strona "lewicowo-liberalna" o istnieniu takich "zawodniczek" jak Imane Khelif i Lin Yu-Ting oraz związanych z nimi kontrowersjach dowiedziała się dopiero w szóstym dniu zmagań (1 sierpnia), więc widząc zwolenników PiS "hejtujących bez powodu" meksykańską zawodniczkę w ciemno przyjęły "jedynie słuszną interpretację" takiego zachowania, jako typowego dla "ciemnego ludu pisowskiego" charakteryzującego się "homofobią", "transfobią", "ksenofobią", "rasizmem", "seksizmem" i "nacjonalistycznym fanatyzmem" który nie pozwala im z godnością przyjąć porażki Polki. O ile w pierwszych dwóch "aktach" mieliśmy do czynienia "tylko" z wyśmiewaniem katolików i prawicowców, to za trzecim razem litania stereotypowych klisz przedstawiających wyborców PiS jak godnych pogardy "podludzi" jest tak długa, że można się zastanawiać czy to już nie podchodzi pod paragraf o propagowaniu nazizmu. Zwróćmy uwagę na wyróżniony przeze mnie fragment wpisu Cezarego Kucharskiego. Człowieka, który wskutek błędnych doniesień obraził jedną zawodniczkę nazywa on "obrzydliwym", a sam w obrażeniu 7 640 854 (słownie: siedmiu milionów sześćset czterdziestu tysięcy osiemset pięćdziesięciu czterech) obywateli Polski którzy głosowali na PiS (nie licząc tej części elektoratu, która nie poszła do wyborów) uważa za coś normalnego i naturalnego.

W tej samej chwili rozdziera się szaty z powodu obrazy i niesprawiedliwości jaka spotkała jedną zawodniczkę i jednocześnie niesprawiedliwie obraża się ponad siedem i pół miliona obywateli.

Kim jest Cezary Kucharski? Media wspominają o tym, że jest to były sportowiec i były agent Roberta Lewandowskiego. Szukając trochę głębiej można znaleźć informacje o tym, że z "Lewym" rozstał się w atmosferze skandalu, procesów sądowych i rzucania brzydkich oskarżeń, za które późnej przepraszał zarówno piłkarza, jak i firmy z którymi Lewandowski współpracował (np.: firmę G2A). W wymianie złośliwości między tymi dwoma panami nie zabrakło także wątków politycznych - obaj zwłaszcza w trakcie kampanii wyborczej na zmianę "oskarżali" się o "współpracę z PiS" (jakby to było coś bardzo złego i kompromitującego - PiS był partią rządzącą, która dwa razy z rzędu wygrała demokratyczne wybory z przewagą pozwalającą na stworzenie samodzielnego rządu). A czy był politykiem? Media o tym nie wspominają, ale był. W latach 2011-2015 był posłem z ramienia Platformy Obywatelskiej. Więc nie wiem czy się dziwić czy nie, że były poseł tej formacji pisze tak a nie inaczej o oczekiwaniach elektoratu PiS właśnie w tym momencie dziejowym, w którym politycy, media i rozmaite środowiska wmawiają wyborcom, że powinni olać realizację jakichkolwiek obietnic wyborczych, olać rozwój i bezpieczeństwo swojego państwa i rodzin, olać wszelkie inwestycje, podatki, przepisy, nakazy i zakazy, a OCZEKIWAĆ TYLKO JEDNEGO: ROZLICZENIA PiS - i to "rozliczenia" nie na zasadzie stwierdzenia co ewentualnie zepsuto, jeśli tak to kto zepsuł, czy złamano prawo i jeśli tak to kto je złamał oraz sprawiedliwego osądzenia winnych, ale "rozliczenia" na zasadzie ZEMSTY W KTÓREJ LICZY SIĘ TYLKO TO ILU "PISIORÓW" UDA SIĘ UWIĘZIĆ, ILU SKAZAĆ, ILE PIENIĘDZY TEJ PARTII ZABRAĆ, W JAKIM STOPNIU UNIEMOŻLIWIĆ JEJ NORMALNE FUNKCJONOWANIE I JAKIE CIOSY ZADAĆ ELEKTORATOWI TEJ PARTII? 

Finał. Po co komu ten syf? 

1936 - Berlin, 1980 - Moskwa, 2008 - Pekin, 2024 - Paryż. Czy pominąłem jakieś "igrzyska olimpijskie" w trakcie których PROPAGANDA była ważniejsza od zmagań sportowców? Jeśli tak, to pominiętych propagandzistów "przepraszam" (ale nie sądzę aby ktokolwiek poczuł się urażony). Jak się spojrzy na przedstawione powyżej trzy "akty tragifarsy", to można spokojnie powiedzieć, że na wszystkie bolączki tegorocznej olimpiady można było znaleźć trzy uniwersalne lekarstwa: SZCZYPTĘ NORMALNOŚCI, ODROBINĘ EMPATII I CIUT WIĘCEJ PRZYZWOITOŚCI.

Czy ktokolwiek zmuszał reżyserów ceremonii otwarcia do tego by w niej nie tylko nawiązywać do obrazu wywołującego jednoznaczne skojarzenia z Ostatnią Wieczerzą, ale obsadzić w tej scenie drag queens, transwestytów, obleśnego pajaca którego genitalia dyndały obok osadzonego w tej samej scenie dziecka tudzież innych odrażających dziwolągów? A przecież nie wspomniałem nawet o innych mocno kontrowersyjnych elementach pokazu takich jak Maria Antonina ze ściętą głową (czyli pochwała ludobójstwa) i Czwarty Jeździec Apokalipsy. Nie trzeba być katolikiem - wystarczy być człowiekiem, aby wiedzieć, że naśmiewanie się i profanowanie bogów z jakiejkolwiek religii nie powinno być nigdzie stosowane - niezależnie od tego czy chodzi o Jezusa, Allaha, Buddę, czy Hermesa i inne bóstwa starożytnej Grecji. Tyle, że w bóstwa Greków już nikt nie wierzy, Buddy obrażać nie ma zamiaru, obrażanie Allaha skończyłoby się rewolucją islamską która podpaliłaby Francję wraz z jej olimpiadą... a obrażanie Jezusa i drwiny z chrześcijan są takie "COOL".

Podobnie jak nikt nie zmuszał neo-TVP do zawieszania Przemysława Babiarza za słowa które były parafrazą słów Johna Lennona czyli twórcy piosenki "Imagine". Jeśli redakcji tak bardzo nie podobała się ta wypowiedź: 

„Imagine, czyli świat bez nieba, bez narodów, religii. I to jest wizja tego pokoju, który wszystkich ma ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety”

(obstawiam, że najbardziej chodziło im o słowo "niestety") to po prostu mogli się od niej odciąć podkreślając, że stanowi ona wyłącznie osobistą opinię prezentera, a nie odzwierciedla wartości którymi kieruje się stacja. Natomiast jak można określić takie postawienie sprawy?

„Wzajemne zrozumienie, tolerancja, pojednanie - to nie tylko podstawowe idee olimpijskie, to także fundament standardów, którymi kieruje się nowa Telewizja Polska. Nie ma zgody na ich łamanie. Informujemy, że po wczorajszym, skandalicznym wystąpieniu i słowach Przemysława Babiarza, został on zawieszony w obowiązkach służbowych i nie będzie komentował zmagań podczas igrzysk olimpijskich"

Zawieszanie lub zwalnianie pracownika w imię "wzajemnego zrozumienia, tolerancji i pojednania" jest jak bombardowanie miast w imię pokoju lub jak gwałcenie dzieci w imię popularyzacji dziewictwa (od razu mi się przypomniało stare hasło: "Bombing for peace is like f**king for virginity" [link] ("bombardowanie dla pokoju jest jak pie.....nie dla dziewictwa"). Do kompletu mogliby jeszcze dołożyć "wolność słowa" aby żenada była pełna. Prawdopodobnie ktoś zawieszając Babiarza tak bardzo chciał się popisać przed Donaldem Tuskiem, że zagubił nie tylko umiar i zmysł społeczny, ale nawet resztki zdrowego rozsądku. Sprawa zakończyła się w sposób równie żałosny jak się zaczęła - gdy tylko premier swoim zwyczajem opublikował hejterski tweet stawiający jego w roli dobrego cara potępiającego zarówno nieposłusznego dziennikarza jak i złych bojarów, co tego dziennikarza zawiesili, to po ponad tygodniu stawania neo-TVP okoniem wobec kibiców, sportowców, dziennikarzy i społeczeństwa oraz wmawiania, że Babiarza przynajmniej w trakcie tych igrzysk olimpijskich przywrócić do obowiązków służbowych się nie da, okazało się nagle, że w kilka godzin po tym tweecie jednak da się go przywrócić. Można? Można!

Ale najbardziej ten brak normalności, empatii i przyzwoitości widać w trzecim przypadku. Nie od dziś i nie od wczoraj świat sportu zmaga się z pewnymi poważnymi problemami zaburzającymi uczciwą rywalizację. Najpierw był to doping, później "legalne" stosowanie pewnych środków medycznych pod pretekstem "leczenia" (chyba nikt nie jest taki głupi aby uwierzyć, że dziewczyna z astmą wzięła się za wyczynowe uprawianie narciarstwa biegowego, a tym bardziej w to, że wśród zawodniczek tej dyscypliny w pewnym kraju panuje prawdziwa "epidemia" astmy, ale każdy domyśli się że pewnie jakiś lek przeciw astmie pozwala utrzymać równy oddech podczas długotrwałego wysiłku na mroźnym powietrzu lub w inny sposób zdobyć przewagę nad rywalkami), podrzucania konkurentom do posiłków zabronionych środków, aby zostali zdyskwalifikowani, faszerowania zawodniczek męskimi hormonami (jak ktoś się chce pośmiać z tego tematu, to proponuję komedię "Junior" z Arnoldem Schwarzeneggerem), a nawet wywoływania ciąży w odpowiednim momencie, aby mobilizacja organizmu w jej pierwszych miesiącach zbiegła się z momentem w którym potrzebny jest szczyt formy. Ostatnim problemem są mężczyźni, którzy nie odnosili sukcesów w męskim sporcie, więc ogłosili zmianę płci i zaczęli rywalizować z kobietami nie dając im żadnych szans. Pojawił się także problem zawodniczek u których wskutek anomalii genetycznych, hormonalnych, anatomicznych lub fizjologicznych rozwijały się cechy typowe dla mężczyzn np.: znacznie większy niż u kobiet przyrost masy mięśniowej i związana z tym siła fizyczna. Jak długo takie "zawodniczki" próbowały startować w lekkiej atletyce, pływaniu i tym podobnych dyscyplinach sportu, tak długo oznaczało to tylko nieuczciwą konkurencję. Natomiast pojawienie się ich w sportach walki zwłaszcza takich jak boks (gdzie rywale z pełną siłą okładają się nawzajem pięściami po twarzach) stanowi zagrożenie dla zdrowia i dla życia kobiet. JEŚLI NAWET WSKUTEK TERAPII HORMONALNEJ UDAŁO SIĘ KOMUŚ OBNIŻYĆ CHWILOWO POZIOM TESTOSTERONU DO POZIOMU POZWALAJĄCEGO PRZEJŚĆ "TEST PŁCI" TO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE OD TEGO TEJ OSOBIE MIĘŚNI I CHARAKTERYSTYCZNEJ DLA MĘŻCZYZN CHWILOWEJ SIŁY FIZYCZNEJ NAGLE NIE UBĘDZIE (jak wiadomo mężczyźni lepiej sobie radzą z wysiłkami krótkotrwałymi i intensywnymi np. w walce a kobiety z wysiłkami długotrwałymi i systematycznymi np. pielęgnacja dziecka - tak nas natura obdarowała). Chyba nikt by nie chciał skrzyżować rękawic z jakimś niepoczytalnym psychopatą wyciągniętym z więzienia w połowie odbywania kary za wielokrotne morderstwa, zmutowanym olbrzymem lub np.: kimś, kto wskutek FAS nigdy nie odczuwa bólu. Tutaj dysproporcja jest podobna. Nie każdy musi być sportowcem. Spróbujmy wyobrazić sobie rywalizację w podnoszeniu ciężarów z napakowanym karłem, który nie tylko musi podnieść sztangę na kilkakrotnie mniejszą wysokość, ale dodatkowo jego mięśnie wskutek krótszej dźwigni po stronie obciążenia (krótsze kości) potrzebują kilka razy mniejszej siły do podniesienia takiego samego ciężaru. Są to trudne problemy. Wskutek tego, że z problemu zawodniczek transpłciowych i zawodniczek niespełniających testu płci w imię POprawności POlitycznej zrobiono tabu, o którym nie wolno rozmawiać, temat ten zaczął żyć własnym "undergroundowym" życiem o czym ograniczeni cenzurą "tolerancyjni" nie mieli pojęcia - dlatego ocenili komentarze wyborców PiS swoją miarą. Dopiero kiedy temat "wybuchł" po ultrakrótkiej "walce" Angeli Carini z kontrowersyjną reprezentantką Algierii głos na ten temat zajęły byłe sportsmenki (w tym była kickbokserka) będące posłankami PO i feministka Magdalena Środa. Można? Można! Tylko dlaczego dopiero teraz? I czy ktoś przeprosił wyborców PiS mówiąc: teraz rozumiemy dlaczego zareagowaliście w taki a nie inny sposób - na waszym miejscu mając waszą wiedzę zrobilibyśmy to samo? ŻARTY NA BOK!

Natomiast wspólnym czynnikiem łączącym te trzy zdarzenia jest nieprawdopodobna erupcja POgardy i nienawiści POlitycznej pod adresem czy to rzekomo "przewrażliwionych na swoim punkcie" i "nieznających się na sztuce" katolików, czy rzekomo "nieodróżniających Lennona od Lenina" antykomunistów czy wreszcie rzekomo "obrzydliwych, homofobicznych, transfobicznych, nacjonalistyczno-szowinistycznych i niepotrafiących pogodzić się z przegraną Polki" wyborców PiS. I tak naprawdę te trzy grupy to jedna grupa. Pod tym względem to, co się dzieje w Warszawie przy okazji mistrzostw olimpijskich w Paryżu można porównać tylko z Berlinem w 1936 roku - Moskwa i Pekin pozostają daleko z tyłu. NIE CZYŃ DRUGIEMU CO TOBIE NIEMIŁE. JAK CHCECIE ABY LUDZIE WAM CZYNILI TAK WY IM CZYŃCIE. Tylko tyle i aż tyle wystarczyłoby aby ta olimpiada nie przeszła do historii jako "IGRZYSKA POGARDY'. Ale niestety przejdzie. Bluźniercza, dekadencka orgia zamiast ceremonii otwarcia, zawieszenie dziennikarza w imię "tolerancji" i cenzurowanie doniesień o zawodniczkach, które w ostatnich mistrzostwach świata nie przeszły testu płci przy jednoczesnym pogardliwym ataku na tych, którzy ośmielili się o tym mówić, to obrazki, które zdominowały wrażenia z tej imprezy. I to, co wyprawiają francuscy "artyści" oraz "działacze" MKOl jest tylko drobnym ułamkiem przyczyny tego, że Polacy tak zapamiętają tę olimpiadę. Większa część winy leży tu, nad Wisłą, gdzie od lat siano ziarna POgardy i nienawiści, a teraz, po październikowych wyborach stworzono tym chwastom idealne warunki do wzrostu. Niezależnie od tego ile medali zdobędą polscy zawodnicy w tym roku nie będę odczuwał dumy z tego, że jestem Polakiem. Nie po tym co widziałem, słyszałem i czytałem. Naród, który poniósł jedną z największych ofiar w trakcie II Wojny Światowej wskutek pogardy i nienawiści niemieckich nazistów... naród który wydał z siebie orędownika pokoju zdolnego do tego, aby wybaczyć strzelającemu do niego zamachowcy... ten sam naród teraz tak się splugawił, że wybrał POgardę i nienawiść... i gdyby typ, który tak wyprał Polakom mózgi był tylko Niemcem, to by to było piękne alibi do przyszłego tłumaczenia się z tego upadku. Ale nie jest. 

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura