Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
360
BLOG

Katastrofa samolotu przed pokazami w Gdyni - kilka faktów i refleksji

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Jako miłośnik lotnictwa (interesuję się nim od dzieciństwa), niedoszły pilot i ojciec trzech chłopaków uczestniczyłem w dziesiątkach imprez o charakterze militarno-lotniczym w tym kilkunastu imprezach lotniczych z pokazami, obserwowałem setki ewolucji wykonywanych przez dziesiątki pilotów i zespołów akrobacyjnych. Ale tego co udostępnił na swoim profilu Paweł Kukiz (link do filmu na końcu artykułu) na żywo nigdy bym nie chciał oglądać. Na filmie też. 

Co się stało?

Na filmie widać wyraźnie, że pilot próbował wykonać półpętlę (prawdopodobnie będącą zwieńczeniem sekwencji akrobacji - poprzedza ją korkociąg) i zabrakło mu wysokości. Pilot nie podjął próby katapultowania się. Samolot uderzył z ogromną prędkością pod niewielkim kątem w trawę po jednej stronie pasa startowego, odbił się eksplodując, po czym upadł na pas startowy i siłą rozpędu przeleciał przez niego lądując na trawie po drugiej stronie tego pasa. 

Dziękować Bogu, że to się stało na pokazach, bo mogłyby być ofiary wśród widzów

Skoro samolot przeleciał przez pas startowy i wylądował w trawie, to tam mogłyby być już zlokalizowane najlepsze sektory dla oglądających. Przed pędzącym samolotem lub jego rozbitym wrakiem nie da się uchylić ani uciec na piechotkę. Do podobnych wypadków dochodziło wielokrotnie w przeszłości. Przykładowo 27 lipca 2002 we Lwowie w czasie pokazów lotniczych na lotnisku Skniłów (obecnie Port lotniczy Lwów) podczas pokazów akrobacji ciężki myśliwiec Suchoj Su-27 należący do zespołu Ukrainian Falcons rozbił się o płytę lotniska i wpadł rozpędzony w tłum widzów. W następstwie katastrofy zginęło 77 osób, a 543 zostały ranne. 28 sierpnia 1988 roku w amerykańskiej bazie lotniczej w Ramstein-Miesenbach podczas pokazów lotniczych trzy z dziesięciu samolotów Aermacchi MB-339 włoskiej grupy Frecce Tricolori rozbiły się o siebie, po czym jeden spadł na publiczność. Zginęło 70 osób (z czego 67 na ziemi), a blisko 1000 zostało rannych, w tym 346 ciężko. Dlatego PRZEPISY LOTNICZE SUROWO ZABRANIAJĄ WYKONYWANIA PODCZAS POKAZÓW LOTNICZYCH WYKONYWANIA AKROBACJI NAD WIDOWNIĄ LUB W TRAKCIE LOTU SKIEROWANEGO W STRONĘ WIDOWNI. Wszystkie ewolucje powinny być wykonywane w wydzielonej strefie w kierunku równoległym do widowni tak, aby w razie katastrofy samolot nie mógł spaść na oglądających pokaz. 

Co wiemy o maszynie?

M-346 Master (polska nazwa "Bielik") to samolot produkowany przez włoską firmę Alenia Aermacchi służący do zaawansowanego treningu pilotów przed przesiadką na dwumiejscowe wersje odrzutowców bojowych (np. F-16 - na nich odbywa się szkolenie końcowe pod kątem pilotażu określonej maszyny). W Polsce zastąpił on wysłużone samoloty TS-11 Iskra. Na pokazach (ostatnio go widziałem na Air Show Radom 2023) prezentował się znakomicie jako maszyna bardzo zwrotna, świetnie nadająca się do akrobacji zespołowych. Piloci także pokazali niezwykły kunszt (choć serce moje i większości widzów skradł duet Aero Sparx z Wielkiej Brytanii latający na... powolnych motoszybowcach... ale ich podniebny balet był tak dopracowany, pełen wdzięku, piękna i artyzmu, że tylko ekstremalne szaleństwa Artura Kielaka na samolocie Extra 330 LC mogły się z nim równać). Niestety samolot ten w Polsce ma opinię bardzo awaryjnego i sprawiającego dużo problemów technicznych i serwisowych. Ale nie słyszałem nic o spektakularnych katastrofach tego samolotu spowodowanych jego awariami. Zła opinia raczej wynikała z tego, że często ponad połowa naszej floty "Bielików" była uziemiona z powodu awarii lub czynności serwisowych i młodzi piloci mieli problemy z wylataniem odpowiedniej liczby godzin na tych maszynach. 

Co wiemy o pilocie?

Za sterami samolotu zginął major pilot Robert "Killer" Jeł jeden najlepszych polskich pilotów wojskowych, a jednocześnie jeden z dwóch najlepiej wyszkolonych w pilotażu tego typu maszyny pilotów w Polsce i na świecie. Pełnił funkcję zastępcy dowódcy eskadry lotniczej, wykonywał pokazy na "Bielikach" i szkolił na nich przyszłych pilotów maszyn myśliwskich i wielozadaniowych. Miał opinię jednego z najlepszych i najbardziej wymagających instruktorów. 

Dlaczego doszło do katastrofy?

Dlaczego zginął tak doświadczony pilot, jeden z najlepszych pilotów w kraju specjalizujący się w pokazach lotniczych? Na 100% nie odpowiem, mam swoją teorię, ale podzielę się nią na koniec. Film może sugerować, że pilot stracił orientację i zaczął półpętlę za nisko lub nie w tej fazie korkociągu, w której było to najłatwiejsze (zaczął ją gdy był głową w dół, więc wówczas to było najtrudniejsze). Ale na tak krótkim filmie w tak małej rozdzielczości nie sposób na 100% określić czy korkociąg był w pełni kontrolowany czy był np.: efektem usterki lub innego niezaplanowanego zdarzenia, więc nie będę tutaj przesądzał o winie pilota - tym bardziej, że pilot nie żyje, a jest on dopiero na samym końcu łańcucha decyzyjnego w lotnictwie wojskowym. 

Dlaczego pilot się nie katapultował?

Na to pytanie akurat stosunkowo łatwo można odpowiedzieć. W trakcie akrobacji na pilota działają ogromne przeciążenia. W trakcie krążenia sportową (absolutnie nieakrobacyjną) Cessną 152 przy przeciążeniu 2G można spokojnie podnieść wyprostowaną rękę, choć jest to trudne (sam sprawdzałem) bo waży ona dwa razy więcej niż normalnie. W samolotach akrobacyjnych, myśliwskich i wielozadaniowych przeciążenia rzędu 8G to "normalka". O ile trwają one drobny ułamek sekundy, to nic złego się nie dzieje. Ale przy niektórych figurach (a do nich zaliczają się pętle i półpętle) przeciążenie pionowe przyjmuje bardzo wysoką wartość na pół sekundy, sekundę lub dłużej. Wtedy powieki i szczęka pilota opadają, policzki się deformują, krew odpływa od mózgu - pilot jest na granicy utraty przytomności, nie widzi literek i wskazówek na tablicy przyrządów o ile w ogóle dostrzega to, co się dzieje za owiewką kokpitu: ułożenie horyzontu i zbliżającą się ziemię. A w tym czasie samolot pokonuje sto lub więcej metrów w ciągu sekundy (przy okazji błagam! "eksperci!" nie gadajcie głupot! gdzieś czytałem wypowiedź "eksperta", że to jest "kilkadziesiąt" metrów na sekundę - bzdura! - 100km/h = 27,78 m/s, a dla Mastera 166 km/h to prędkość minimalna poniżej której traci siłę nośną i spada - akrobacje wykonuje się przy dużo większych prędkościach). Więc pilot prawdopodobnie nawet nie wiedział, że za chwilę uderzy w ziemię. 

I w mediach błyskawicznie zapanowało kłopotliwe MILCZENIE - jakby ktoś bał się że...

...znajdzie się taki bezczel jak ja, co przypomni co wyprawiano rok temu, gdy pilot policyjnego Black Hawka odlatując z pikniku w Sarnowej Górze przeciął (na szczęście niedziałającą) linię energetyczną. Bo nie mówię broń Boże, aby tamto zdarzenie zbagatelizować - bezpieczeństwo powinno być najważniejsze, bo gdyby przez tamtą linię energetyczną płynął prąd, to mogliby zginąć ludzie, a mogłyby tam być także moje Dzieci. ALE NIE ODPOWIEDZIANO, ANI NAWET NIE PRÓBOWANO ODPOWIEDZIEĆ NA NAJWAŻNIEJSZE Z PUNKTU WIDZENIA BEZPIECZEŃSTWA PYTANIA: 

  1. Czy w trakcie startu śmigłowca wyznaczono strefę bezpieczeństwa o odpowiednio dużym promieniu z której zostali wyproszeni widzowie? Wirnik śmigłowca musi w ciągu każdej sekundy wypchnąć do dołu powietrze atmosferyczne którego masa razy prędkość musi być większa niż masa Black Hawka (9 979 kg czyli około 10 ton) pomnożona przez przyśpieszenie grawitacyjne (9,8 m/s2). Powietrze ma bardzo małą gęstość (około 1,12 kg/m3), więc nie da się w nim wiosłować po woli jak na kajaku - aby powstała siła nośna potrzebny jest silny ciąg (szybki podmuch) od wirnika, który porywa z ziemi liście, igliwie, piasek, gałązki i wszelakie śmieci (w tym odłamki potłuczonego szkła i puszki) tocząc je po ziemi lub niosąc na wysokości do trzech metrów - uderzenie takim śmieciem, gałązką lub nawet rozpędzonym piaskiem może się skończyć poważnym uszkodzeniem oka. 
  2. Na jakiej wysokości pilot przeleciał nad ludźmi? Na filmie wyglądało to na bardzo małą wysokość, ale skoro trafił w linię energetyczną, prawdopodobnie było to około 10 metrów. Czy lot na takiej wysokości bez żadnych przeszkód był bezpieczny dla widowni czy nie? 
  3. Czy pilot został poinformowany o przeszkodach znajdujących się w niedalekiej odległości od miejsca startu? Czy na mapie brakowało wyłączonej linii energetycznej, czy też ona była, a pilot to zignorował. 
  4. Kto podjął decyzję o wykonaniu niskiego przelotu? Czy miał prawo do podjęcia takiej decyzji? 

Zamiast tego mieliśmy pełne zachowań, które nie mają nic wspólnego nie tylko z etyką dziennikarską, ale ze zwyczajną przyzwoitością POLOWANIE Z NAGONKĄ na pilota i jego przełożonych. Wyciągnięto z życiorysów wszelkie obciążające incydenty (mieszając przy tym życiorysy pilota i przełożonych) a jednocześnie "ZAPOMINAJĄC" o tym, że ów pilot w Czechach zyskał status bohatera i supergwiazdy, gdy w trakcie pożaru w Czeskiej Szwajcarii wykonał rekordową liczbę lotów z niebywałą precyzją i wręcz nieprawdopodobnie krótkim czasem poszczególnych elementów operacji: nabranie wody z granicznej rzeki Łeba, dolot w miejsce zrzutu, wykonanie zrzutu i powrót nad rzekę w celu ponownego nabrania wody zajmowały mu... około minuty!!! Ale to jeszcze nic! Odpowiedzialnością za całe zdarzenie próbowano obarczyć... ówczesnego Wiceministra Sprawiedliwości Macieja Wąsika, który wprawdzie z wypadkiem nie miał nic wspólnego, ale ponoć pomógł załatwić burmistrzowi Sarniej Góry przybycie Black Hawka jako jednej z atrakcji pikniku. Rozumiem, że odtąd jeśli Prezydent Miasta zaprosi na występy cyrk, grupę prezentującą pokazy samochodowe lub cokolwiek i wskutek zaniedbań cyrkowców lub innych organizatorów dojdzie do tragedii, to głównymi "winnymi" będą burmistrz i wszyscy co mu pomagali. Absurd! Ale już wtedy widać było, że grupa dążąca do przejęcia władzy nie ma żadnych skrupułów w polowaniu na przedstawicieli poprzedniej władzy - zwłaszcza ich "szczególnie wybranych" przedstawicieli takich jak Maciej Wąsik. 

Moja teoria na temat przyczyny katastrofy? Polityczny "Nóż w wodzie"

"Tylko jeśli się zdecydujesz na szkolenie szybowcowe, to pamiętaj, że będziesz musiał każdego roku przeznaczyć na latanie minimum tyle kasy, co ekstremalnie nałogowy palacz na papierosy - inaczej to nie będzie miało sensu, bo się zabijesz. Pilot musi latać! Wiadomo, że zima, pogoda i zdarzenia losowe czasem wymuszają przerwy w lataniu, ale nie możesz dopuścić do tego, aby stracić odruchy i zacząć się zastanawiać, bo lotnictwo nie wybacza błędów." 

Te słowa powiedział mi kiedyś szef szkolenia szybowcowego Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej. Tak, lotnictwo nie wybacza błędów. A procedury w nim pisane są krwią ofiar katastrof. Dlatego właśnie akrobacje mogą być wykonywane wyłącznie obok publiczności w kierunku równoległym do niej. Dlaczego jeden z najlepszych pilotów w Polsce rozbił się w trakcie akrobacji i to jeszcze pod takim kątem, że wrak jego samolotu poleciałby w tłum? 

Jak napisałem wcześniej, w lotnictwie wojskowym pilot jest dopiero ostatnim ogniwem w łańcuchu dowodzenia. A kto jest pierwszym? Politycy. W trakcie kampanii wyborczej politycy obecnej władzy wielokrotnie zarzucali poprzedniej władzy, że "reklamuje się na tle wojska", organizuje różne pikniki, pokazy i inne imprezy. Po wyborach nowa władza nagle wszystkie takie imprezy odwołała. Przez prawie pół roku politycy PO, PSL i Lewicy wręcz demonstracyjnie wypraszali wojsko ze wspólnych imprez, w momencie kiedy na trybunę wchodzili oni "niereklamujący się na tle wojska" politycy. Ale nagle Tusk stwierdził, że ludzie już zapomnieli dawną narrację i można zrobić zwrot o 180 stopni (który to już raz w jego przypadku). I nagle pikniki, pokazy i inne imprezy masowe z udziałem wojska znów ruszyły pełną parą (i całe szczęście... bo by mi się dzieciaki zanudziły). Ale obawiam się, że piloci wojskowi specjalizujący się w akrobacji mogli mieć dłuższą przerwę w pokazach, więc możliwe, że także w treningach. Po takiej przerwie pilot nie powinien wykonywać sekwencji akrobacji - powinien przypomnieć sobie i swojemu organizmowi jej elementy, a dopiero później z pokorą nowicjusza połączyć je w całość. I obawiam się, że na to czasu zabrakło. Piloci chcieli wykonać program, który niegdyś wykonywali wielokrotnie... ale to były czasy, jak jeszcze systematycznie ćwiczyli i występowali.

Czy ktoś pamięta debiut Romana Polańskiego "Nóż w wodzie"? Przez całą fabułę filmu przewija się przerywana wielokrotnie opowieść o marynarzu, który założył się, że skoczy gołymi stopami na potłuczone butelki. W ostatnich kadrach filmu dowiadujemy się, że gdy marynarz skoczył krew trysnęła aż pod sufit. Założył się, bo kiedyś był palaczem na statku i od chodzenia boso po węglu miał tak zahartowane stopy, że pokazywał ten numer wielokrotnie. Ale przez ostatni rok nie pływał, stopy mu się rozhartowały... I tak samo mogło być z pilotem. Szkoda człowieka! 

Karma wraca!

To co się zdarzyło powinno być ostrzeżeniem dla wszystkich Polaków. Pamiętam jak dziś, jak wróciłem z największych w Polsce i w ubiegłym roku największych w Europie pokazów lotniczych Air Show Radom. Gdy pochwaliłem się na telekonferencji skąd wróciłem, to pierwsze pytanie kumpli z korporacji było "czy tym razem żaden pilot Black Hawka nie narozrabiał". Bo takie wtedy było ogólne oczekiwanie nakręcone przez określonych polityków i określone media: aby ktoś coś spartolił, aby zdarzyło się jakieś nieszczęście, aby zginęli ludzie, aby można było wreszcie winę za ich śmierć przypisać rządowi. To z tego powodu organizatorzy imprez już tak "dmuchali na zimne", że aż bali się wpuszczać na teren Air Show Radom ludzi z własnymi napojami - gdy pierwszego dnia okazało się, że jednak punktów dystrybucji wody jest za mało, wówczas zmieniono zalecenia, pozwolono wchodzić z dowolną ilością płynów, byle by były fabrycznie zamknięte, w plastikowych butelkach do 1/2 litra i bezalkoholowe. No a jak jakiś facet zasłabł i zmarł, jaka była radocha w mediach! Ale szybko okazało się, że nie był wśród widowni pokazów - oglądał je "na dziko" z pagórka w pobliskiej wsi. Co za niefart! WIĘC SKORO TAK BARDZO CHCIELIŚCIE, ŻEBY STAŁO SIĘ COŚ ZŁEGO, TO STAŁO SIĘ COŚ ZŁEGO. ZGINĄŁ ŚWIETNY PILOT. BĘDĄ JESZCZE KOLEJNE NIEWINNE OFIARY. Możesz wśród nich być Ty, drogi wyborco "totalnej opozycji"... tylko szkoda że mogą wśród nich być także moje Dzieci. Ale jak się należy do narodu, który niczym Niemcy w latach trzydziestych ubiegłego wieku dał się uwieść czarodziejowi oferującemu im nienawiść zastępującą wszystkie inne potrzeby, to trzeba się liczyć ze stratami. 

Na koniec obiecany link do filmu z katastrofy

https://www.facebook.com/1656256890/videos/802309612045972/


Proponuję oglądać bez dźwięku, bo okrzyk rozpaczy Kobiety która go nagrywała jest przerażający. Nawiasem mówiąc, droga Redakcjo Salonu24, co to ma być??? Wstawienie filmu przyciskidem "Wideo" obcina materiał który oryginalnie był filmowany w pionie, próba wstawienia przyciskiem "Facebook" wyświetla komunikat "Błędny adres URL"???

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Rozmaitości