Na wstępie wyjaśnię, że artykuł ten NIE JEST wymierzony w dziewczynkę, która stała się w ostatnich dniach bohaterką artykułów na pierwszych stronach portali. Może niektórych rozczarować to, że rodziców tej dziewczynki też potraktuję w sposób wyjątkowo łagodny, jak na ludzi którzy ponoszą odpowiedzialność za to, że nieświadome swojej roli dziecko znalazło się w centrum politycznej intrygi. Ale dla tych, co "posyłają w bój" dziesięcio- czy dwunastolatków litości mieć nie będę.
Jeśli ktoś nie wie o czym piszę (bo na przykład rzucił wszystko, wyjechał w Bieszczady i żadnych TVN-ów, neo-TVP tudzież POrtali i innych "wolnych mediów" nie ogląda) to wyjaśnię, że w Sejmie przeprowadzana jest dyskusja o zmianach w prawie dotyczących przerywania ciąży. Chodzi o nowelizację Kodeksu Karnego, która znosi karę za pomoc w przeprowadzeniu aborcji. I na tę okoliczność w budynku Sejmu zjawiła się dziesięcioletnia (według niektórych źródeł dwunastoletnia) "dziennikarka" Sara Małecka-Trzaskoś (która od pewnego czasu publikuje rozmowy z politykami na TikToku) i próbowała zadawać pytania politykom PiS niekiedy przerywając im odpowiedź na pytanie innego dziennikarza (tak było w przypadku Jarosława Kaczyńskiego), co oczywiście "obiektywne" media opisały słowami "grzecznie się przedstawiła" (bo rzeczywiście mówiła "Dzień dobry" i przedstawiała się... a tego, że mówiła to w momencie gdy dorosły polityk był w połowie zdania dziennikarze "nie zauważyli", a z filmików dało się "wyciąć"). Ponieważ Jarosław Kaczyński nie chciał z nią rozmawiać na ten temat mówiąc, że to nie jest temat do dyskusji dla dzieci, a gdy oponowała, że mamy wolność słowa odparł, że wolność słowa nie jest dla dzieci, więc natychmiast film trafił do "Szkła kontaktowego" w TVN-ie, na pierwsze strony portali i oczywiście także redakcja Salonu24 dała się w to wkręcić wrzucając temat na "top" strony głównej. Później do głosów świętego oburzenia dołączyły się kolejne, bo okazało się, że senator PiS Jan Hamerski nie zwalniając kroku odsunął sprzed siebie ramię dziewczynki podsuwającej mu mikrofon, co oczywiście "wolne media" opisały jako "odepchnięcie" nie ręki z mikrofonem, ale dziecka - "małej dziennikarki" (bo to przecież "żadna różnica" czy ktoś odpycha czyjąś rękę czy odpycha całą osobę).
Dla każdego, kto choćby trochę "siedzi" w tematach politycznych intryga jest oczywista. Wiadomo, że aborcja nie należy do tematów na które powszechnie rozmawia się z dziećmi. Ja sam mam dziesięcioletniego Syna, który jest ponadprzeciętnie inteligentny i rozmawiałem z Nim na wiele trudnych tematów, ale gdy podczas wycieczki do Lichenia na tamtejszej Golgocie był jeden ołtarz poświęcony aborcji, to potraktowałem temat tak, jakby to dotyczyło troski Matki o zdrowie i życie Dziecka będącego w jej łonie (np.: aby nie piła alkoholu i nie robiła rzeczy grożących Dziecku śmiercią lub kalectwem, bo małe dziecko jest bardzo delikatne i jego śmierć jest końcem jego życia i tragedią dla rodziców), bo uważam, że dziesięciolatek nie powinien wiedzieć, że są "matki" dla których zabicie dziecka jest działaniem celowym (nie zawsze świadomym - często wynikiem paniki spowodowanej niezaplanowaną ciążą... ale to nie jest temat na miarę nawet bardzo inteligentnego dziesięciolatka). A z drugiej strony temat dotyczy jakiejś formy ochrony życia dzieci. Więc jak najłatwiej uderzyć w polityków PiS? Wmówić idiotom, że politycy PiS to "hipokryci" którzy z jednej strony "bronią dzieci nienarodzonych" a z drugiej "nie szanują" lub nawet "nienawidzą" dzieci chodzących po budynku Sejmu. Dziesięciolatka podtykająca mikrofon w dniu dyskusji na temat depenalizacji aborcji idealnie się do tego nadaje. No skoro "ministra" Katarzyna Kotula nie mając żadnych kontrargumentów wobec wypowiedzi posła PiS, który wykazał, że zmiana definicji gwałtu w Kodeksie Karnym jest niebezpiecznym bublem prawnym, zaczęła krzyczeć o "hipokryzji" i "byciu pseudo pro-life" (jakby definicja gwałtu miała cokolwiek wspólnego z niezgodą na aborcję), to czemu tym razem intryga miałaby się nie udać? W końcu nie na takie numery "inteligentny" i "wykształcony" elektorat już dał się nabrać. A dziecko przecież przykuwa uwagę i chwyta za serce!
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1386581,kiedy-argumentow-nie-staje-coz-wladzuni-pozostaje
Ponieważ ktoś wrzucił w komentarze na Salonie24 link do wcześniejszego artykułu o tej dziewczynce, więc zapoznałem się dokładnie z tym tematem. Kluczowa jest w tym postać ojca Sary. Franciszek Małecki-Trzaskoś jest prezesem zarządu Instytutu Badań i Analiz Działalności Jednostek Samorządu Terytorialnego. Po doborze pytań jak i okolicznościach ich zadawania już na pierwszy rzut oka można się zorientować, że jest bardzo blisko związany z Donaldem Tuskiem (nie wiem czy formalnie z nim współpracuje czy jego wysiłek w ocieplanie wizerunku tego polityka wynika wyłącznie z sympatii i poglądów) oraz wrogo nastawiony do PiS. Manipuluje dziewczynką wciskając jej swoją wizję świata, co wypada szczególnie zabawnie gdy czasem dziewczynka przypadkowo konfrontuje jego wizję ze światem realnym:
"Najbardziej zaskoczył mnie Jarosław Kaczyński. Był dla mnie miły. Najmłodsza posłanka Aleksandra Wiśniewska z KO też była bardzo miła, zrobiła sobie ze mną selfie . Za to najmniej miły był Włodzimierz Czarzasty. Podobnie jak wicemarszałek Piotr Zgorzelski i Mariusz Błaszczak."
No tak, pełne zaskoczenie, Jarosław Kaczyński nie zjada dzieci na śniadanie po uprzednim zagotowaniu żywcem w kotle, tylko czasem jest dla nich miły. Szczerość dzieci świetnie zdradza jak na początku były do kogoś lub czegoś nastawione. Sprawdziłem dlaczego za "niemiłego" uznała Mariusza Błaszczaka - bo jako dziecku w wieku szkolnym wyjaśnił jej, że odpowiedź na pytanie o różnice między "propagandą" a "manipulacją" może znaleźć w podręczniku "Historia i Teraźniejszość" Wojciecha Roszkowskiego, do przeczytania którego on ją serdecznie zachęca, a jeśli chce znaleźć odpowiedź krótką, encyklopedyczną, to definicje znajdzie w każdym słowniku - także tym dostępnym online w Internecie. Cóż, ja gdybym miał odpowiedzieć na pytanie "jaka jest różnica pomiędzy rzeczywistym populizmem, a tym co jest dziś przez polityków w ten pejoratywny sposób nazywane" też bym odesłał do podręcznika: Arkadiusz Janicki, Justyna Kięczkowska, Mariusz Menz "W centrum uwagi" (który nota bene stoi na mojej półce obok dwóch tomów podręcznika HiT Roszkowskiego... i jakoś się między sobą nie gryzą ani nie kopią). Ale wracając do tematu...
"To, co robi Sara, jest elementem terapii logopedycznej – twierdzi ojciec. – Sara jest afatykiem. Afazja dziecięca jest skutkiem uszkodzenia centralnego układu nerwowego. W przypadku Sary, zawinił lekarz, który, mimo wyraźnych wskazań neurologów, nie rozwiązał o czasie ciąży cięciem cesarskim. W efekcie uszkodzenia CUN, doszło do zaburzeń mowy, które polegają na utracie zdolności do dobierania słów, a także tworzenia wypowiedzi. Na afazję cierpi m.in. znany aktor Bruce Willis. Jednak Sara, w przeciwieństwie do Bruce'a Willisa, nie utraciła zdolności mówienia, a jedynie nie rozwinęła jej prawidłowo.
Źródło: https://www.zawszepomorze.pl/artykul/14424,o-10-letniej-sarze-z-gdanska-ktora-odpytuje-w-sejmie-politykow
W poprzednich kadencjach sejmu dziewczynka nie bawiła się w dziennikarstwo. Zaczęła to robić od lutego bieżącego roku. Pomysł podsunął jej ojciec i to on wystąpił o "akredytację prasową" dla Sary. Ówczesne Centrum Informacyjne Sejmu marszałka Szymona Hołowni po wymianie kilkunastu maili uznało, że nie ma przepisu stanowiącego dolną granicę wieku, od którego można uprawiać pracę dziennikarską. No cóż - Szymon Hołownia jako dziennikarz TVN który współprowadził takie programy jak "Mam talent" i "Mamy cię" oraz jako nie do końca spełniony student psychologii (studiował na tym kierunku, ale studiów nie ukończył) z pewnością ma świadomość jaki potencjał tkwi w dziecku, które w odpowiednim momencie zada politykowi odpowiednie lub nieodpowiednie pytanie.
Co o tym myślę jako ojciec?
Mam bardzo mieszane uczucia.
Z jednej strony sam wykorzystuję media społecznościowe, aby wspomagać rozwój młodszego (ośmioletniego) Syna chorego na padaczkę. Dzieciak ma różne drobne dysfunkcje (przede wszystkim problem z koncentracją - w przedszkolu czasem nie mógł się skupić na niczym, a czasem skupiał się na czymś tak bardzo, że zapominał o wszystkim z potrzebami fizjologicznymi włącznie), ale jest wybitnie uzdolniony muzycznie, więc wykorzystuję naukę grania z nut na gitarze do stymulowania mózgu i ćwiczenia koncentracji (granie z akordów lub tabulatur nie stanowiłoby wystarczającego bodźca rozwojowego, dlatego nuty i granie "klasyczne"), a jednocześnie nagrywam z Nim filmiki na YouTube kiedy coś mu wychodzi, aby się nie zniechęcał niepowodzeniami i koniecznością systematycznego ćwiczenia. Można powiedzieć że Nim manipuluję... ale chyba lepsza jest motywacja przez zachętę ("jak nam wyjdzie, to nagramy filmik") niż przez przymus (gdyby był przeze mnie zmuszany do ćwiczenia, a nie miał z tego nagrody w postaci filmików chwalonych w Internecie, to by mógł się zrazić i zmarnować talent muzyczny).
A z drugiej strony świat polityki to świat intryg, podstępu, kłamstw, złośliwości, hejtu. Sam po sobie zauważyłem, że dzięki pisaniu na Salonie24 początkowo szybko się rozwijałem zdobywając wiedzę o polityce, ćwicząc kompetencje analityczne i umiejętność dyskusji, ale później przyniosło to negatywne skutki, bo wskutek starć z agresywnymi hejterami sam stałem się werbalnie agresywny. Dzieci potrafią być bardzo inteligentne. Mój starszy Syn ma 10 lat, jest tak inteligentny i ma ogromną wiedzę zarówno w tematach technicznych jak i społecznych, niczym Murph Cooper z filmu "Interstellar". Ale z drugiej strony dziecko to dziecko. Dziecko nie rozumie co to jest "pytanie z tezą", "pytanie podchwytliwe", "ironia", "sarkazm". Nie wie, że niektóre pytania układane jej prawdopodobnie przez dorosłych mogą zawierać ukryty przekaz... a nawet że samo wysłanie dziecka do zadawania pytania w tematach które są uważane za nieodpowiednie dla dzieci (np.: aborcja) może być PUŁAPKĄ w którym ono jest tylko PRZYNĘTĄ, a polityk do którego zostało wysłane jest OFIARĄ. Więc ono samo też jest OFIARĄ - zostało WYKORZYSTANE. Dodatkowo dzieci nie mają jeszcze w pełni ukształtowanego SUMIENIA a tym bardziej KRĘGOSŁUPA MORALNEGO. Dlatego wykorzystywanie ich do ataku na kogokolwiek jest SKRAJNIE NIEETYCZNE - patrz książka "Gra Endera" Orsona Scotta Carda i jej ekranizacja w reżyserii Gavina Hooda:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/193046/gra-endera
https://www.filmweb.pl/film/Gra+Endera-2013-163903
Czyli dobrze, że rodzice pomagają dziecku się rozwijać, ale bardzo źle, że robią z niego przy tym bezwolne, posłuszne narzędzie do niemoralnych zadań specjalnych - taką skautkę Hitlerjugend, tylko młodszą i szkoloną w trybie indywidualnym do innych misji.
Co o tym myślę jako bloger, politolog - amator... i były nauczyciel?
Dziecko z mikrofonem byłoby świetnym ćwiczeniem intelektualnym dla polityków, aby starali się na najbardziej fundamentalne pytania odpowiadać językiem prostym, czytelnym, zrozumiałym, bez nowomowy i chowania niekompetencji za nagromadzeniem trudnych słów, aby nierozumiejący ich odbiorca nie zorientował się, że polityk (ale także "ekspert" lub inny "autorytet") w swym słowotoku sam nie wie o czym mówi lub bezczelnie okłamuje odbiorcę. Ale aby tak było, ten intelektualny eksperyment powinien spełniać kilka surowych założeń. Pierwszym z nich jest sprawiedliwe i obiektywne traktowanie wszystkich polityków - nie może być tak, że jeden jest przygotowany do tego, że pierwsze pytanie na konferencji prasowej zada mu dziesięciolatka, więc "na dzień dobry" gaworzy sobie z nią radośnie w świetle fleszy i pod okiem kamer wszystkich stacji, a następnie odpowiada na przygotowane pytanie ogrzewając swój wizerunek (autentyczny przypadek z Tuskiem), a drugi jest łapany "w biegu" jak właśnie zdejmuje wierzchnie ubranie (autentyczny przypadek z Kaczyńskim), śpieszy się gdzieś wyraźnie zdenerwowany z miną wskazującą na to, że nie ma ochoty do żartów (Jan Hamerski) lub gdzieś w trakcie schodzenia po schodach dziesięciolatka przerywa mu wypowiedź na trudny temat, który ewidentnie nie jest adresowany do dzieci (znów Jarosław Kaczyński). Skoro w "dorosłym" dziennikarstwie ten pierwszy warunek w Polsce nigdy lub prawie nigdy nie jest spełniany, to można na tym etapie zamknąć ten temat. Do tego dochodzi kwestia "cięć", czyli takiej manipulacji materiałem, aby jeden wypadł dobrze, a drugi źle. Wystarczy spojrzeć jak długi materiał umieszczono z odpowiedzi na pytanie w wydaniu Grzegorza Brauna (który na początku jest strasznie pogubiony, używa zasobu słów nieadekwatnego do wieku pytającej, później łapie rytm pięknie wyjaśniając jak się przez lata zmieniało pojęcie "propagandy" a na koniec wykorzystuje brak doświadczenia "dziennikarki" aby zrobić darmową reklamę wszystkim głoszonym przez siebie teoriom spiskowym) w porównaniu z dwoma materiałami z Jarosławem Kaczyńskim (jeden krótki z szybko obciętą końcówką, drugi z obciętym początkiem, aby nie było widać, że mała Sara jednak wchodzi starszemu panu w słowo). I oczywiście dobór tematów - jak nadmieniłem wcześniej, dziecko zadające politykowi w spokojnych warunkach pytanie o sprawy podstawowe, fundamentalne może być dla polityka świetnym ćwiczeniem intelektualnym, a dla odbiorców doskonałą powtórką z podstaw polityki, parlamentaryzmu i demokracji. Dziecko wysłane w wir wydarzeń wcinające się w dyskusję na temat aborcji lub inny temat budzący silne (zwłaszcza negatywne) emocje, to żywa bomba podłożona przeciwnikom przez politycznych terrorystów. Ciekawe jakie by były głosy oburzenia, gdyby ktoś podesłał Tuskowi lub komuś z lewicy dziecko ocalone z nieudanej aborcji uzbrojone w mikrofon i obstawione kamerami? Pewnie gdyby wyszło na jaw, że za działaniami dziecka stoi jego ojciec, to pojawiłyby się żądania odebrania mu praw rodzicielskich, a gdyby okazało się, że jakiś pisowski Marszałek Sejmu zezwolił na wydanie temu dziecku akredytacji dziennikarskiej, to zgłoszenie sprawy do Komisji Etyki Poselskiej byłoby pewne, a dymisja marszałka bardzo prawdopodobna.
Ale czego się o nich spodziewać? Krótki przegląd intryg ekstremalnie nieetycznych.
Już Biblia pokazuje jak zabójczą bronią może być dziecko wciągnięte w brudne gry dorosłych. Ponieważ taniec córeczki Herodiaty bardzo się spodobał królowi Herodowi, więc obiecał dziewczynce, że da jej wszystko czego zapragnie - nawet połowę królestwa. Dziewczynka zapytała swą matkę o co ma prosić, a Herodiata kazała ją prosić o głowę Jana Chrzciciela na tacy. Więc król kazał ściąć Jana i przynieść jego głowę na tacy (myślę, że dziecko było tak zaj... szczęśliwe z tego powodu że mogło z tego "szczęścia" zemdleć lub przynajmniej puścić pawia... to ja już wolę dawać dzieciom klocki lego). 8 marca 1922 roku NSDAP powołała Hitlerjugend - paramilitarną organizację indoktrynującą i szkolącą chłopców w wieku od 14 do 16 lat, w roku 1930 utworzyli Deutsches Jungvolk przeznaczoną dla dzieci młodszych (od 10 do 14 roku życia), a dla dziewcząt od 10 do 18 roku życia był BDM (dlatego tytuł artykułu zawiera drobną nieścisłość, ale uwzględniłem to biorąc pod uwagę, że nazwy "Deutsches Jungvolk" i "BDM" są w Polsce prawie zupełnie nieznane). Od 1939 roku przynależność chłopców do obydwu organizacji była obowiązkowa. Niemcy początkowo wykorzystywali zdyscyplinowane i wysportowane dzieci w celach propagandowych, a gdy zaczęli przegrywać wojnę, wówczas posłali je na front.
Ale przejdźmy do czasów współczesnych. Czy coś komuś mówi tytuł "Uprowadzenie Agaty"? Jedna z najpaskudniejszych komunistycznych intryg, mających na celu... dokładnie to, co obecnie robi reżim Donalda Tuska, czyli obrzydzenie nieświadomym ludziom polityków prawicy. W tym celu podstawiono nastoletniej Monice Kern uwodzącego ją chłopaka oraz buntującą ją i manipulującą nią matkę tego chłopaka. Doszło do zaginięcia nastolatków, wskutek którego przerażony ojciec poruszył niebo i ziemię aby ich odnaleźć. Media opisały to jako jaskrawy przykład nadużycia władzy państwowej przez prawicowca, który nie chciał się zgodzić na "mezalians" córki. Błyskawicznie powstał filmowy paszkwil z którego jedyną rzeczą wartą zauważenia była muzyka autorstwa Seweryna Krajewskiego. Później był bardzo głośny ślub (na którym postacią bardziej widoczną od nowożeńców był Jerzy Urban), a zaraz po nim cichy rozwód, bo "amant" po wykonaniu swojego zadania natychmiast stracił zainteresowanie "ukochaną", a "czadowa, otwarta i równa teściowa" zamieniła się w gburowatą jędzę otwarcie gardzącą swoją "synową". Złamano dziewczynie serce, zrujnowano relację z rodziną, spaprano życiorys (została "rozwódką" jeszcze przed 18-stką).
Jednak to i tak nic, w porównaniu z tym, co się działo w trakcie minionych dwóch kadencji sejmu. Na początku był "protest niepełnosprawnych" w trakcie którego niewyobrażalną furorę zrobiło "zdjęcie dnia" które najpierw trafiło do TVN24 a następnie do wszystkich mediów, na którym Bernadeta Krynicka rzekomo "ucieka" przed protestującymi. Zdjęcie ma ogromną siłę rażenia, bo Krynicka na nim oddala się od protestujących z bardzo zaciekłą miną. Nie przedarło się do opinii publicznej, że chwilę przed wykonaniem tego zdjęcia owa posłanka PiS, która sama jest matką niepełnosprawnego dziecka próbowała wynegocjować dla dzieci w trakcie protestu szereg ułatwień: nocowanie w pokojach hotelu sejmowego, materace, wizyty masażystów itp... ale protestujące "matki" (w tym obecna polityk PO Iwona Hartwig) odrzuciły wszystkie te propozycje, aby móc bardziej grać na emocjach i szantażować rząd. Na uwagę zasługuje fakt, że cała ta hucpa MIAŁA MIEJSCE W MIEJSCU I CZASIE W KTÓRYM ODBYWAŁO SIĘ ZGROMADZENIE PARLAMENTARNE NATO NA KTÓRYM FINALIZOWANO M.IN. WZMOCNIENIE WSCHODNIEJ FLANKI I ROTACYJNĄ OBECNOŚĆ WOJSK AMERYKAŃSKICH W POLSCE, a po zakończeniu natowskiego spotkania protestujące nagle straciły ochotę na protestowanie - warto to przypomnieć wszystkim "inteligentnym" i "wykształconym" którzy w politykach PiS widzą zagrażających bezpieczeństwu Polski rosyjskich szpiegów. Co ciekawsze, ta sama Bernadeta Krynicka z bohaterki negatywnej nagle zamieniła się w pozytywną, gdy jako pielęgniarka oddziałowa szpitala w Łomży zaprotestowała przeciwko przekształceniu tej placówki w "szpital jednoimienny" zajmujący się wyłącznie leczeniem wszelkich chorób u osób zarażonych COViD-19 i wtedy TVN i PO upatrywały w niej nadzieję, że stanie się "twarzą protestu medyków" który w trakcie pandemii rozłoży służbę zdrowia na nogi i doprowadzi do setek tysięcy zgonów (Drogi Czytelniku, czy ty też myśląc o tym zastanawiasz się, czy nie byłoby lepiej, aby te pozbawione serca, rozumu i instynktu samozachowawczego osobniki, co po czymś takim głosowały na PO po prostu zdechły w trakcie pandemii zamiast Bogu ducha winnych staruszków z DPSów, hospicjów i szpitali??) To pokazuje jak łatwo można stać się w mediach zarówno negatywną jak i pozytywną "twarzą" jakiejś grupy lub zjawiska. Czy tatuś przygotował na to dziesięcioletnią Sarę? Nie! Separuje ją nie tylko od hejtu na jej temat, ale także od wszelkich negatywnych lub ciut krytycznych opinii na temat jej zachowania wmawiając dziecku, że wszyscy są jego fanami.
Ale oprócz grania na emocjach w trakcie szczytu NATO niepełnosprawnymi dziećmi bywały jeszcze takie historie jak szantażowanie rządu strajkami nauczycieli w trakcie matur. Właśnie teraz przyszło mi do głowy, że może postawienie na głowie całego pomysłu z zakazem zadawania i oceniania prac domowych (które są najbardziej potrzebne w klasach 1-3, w których zostały całkowicie zakazane, a zdecydowanie najbardziej obciążają i hamują w rozwoju uczniów liceów i techników, których nowe przepisy nie dotyczą) ma drugi ukryty cel nie tylko zrobienie z przyszłych pokoleń Polaków sterowalnych analfabetów, ale także wyróżnienie wszystkich młodych "nauczycieli" liceów i techników za to, że się sqRwili do tego stopnia, że w walce o kasę szantażowali nie tylko rząd, ale także przygotowującą się do najważniejszego egzaminu w życiu młodzież. Były historie jeszcze bardziej nieetyczne np. wyciąganie rzekomych słów nieżyjących ojców przeciw synom. W okolicach 1 sierpnia (rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego) co roku jest przypominana zdemoralizowana qrva Hanna Stadnik, która powiedziała dziennikarzom, że ojciec Kaczyńskich rzekomo powiedział jej, że nie należy dawać władzy w ręce jego synów. Cóż, stara baba która za młodu posyłała polskie dzieci na śmierć (nie ukrywam, że dla mnie Powstanie Warszawskie było zbiorowym samobójstwem) chciała mieć swoje pięć minut i zyskała lata. No ale o Michale Kołodziejczaku nie można powiedzieć, że jest jakiś szczególnie stary, a jemu nagle po wstąpieniu do partii Tuska (którego wcześniej bluzgał najostrzejszymi słowami) "przypomniało się" że także Kornel Morawiecki na łożu śmierci rzekomo przestrzegał go przed synem. Jak tak dalej pójdzie, to każdy ojciec będzie się zastanawiał czy nie zostawić u notariusza oświadczenia treści: "Ja niżej podpisany oświadczam, że nigdy nikogo nie przestrzegałem przed swoim dzieckiem, a wszelkie nieporozumienia i różnice poglądów mają być interpretowane wyłącznie jako sprawy prywatne, wewnętrzne, nieistotne dla działalności mojego dziecka, na których upublicznianie zdecydowanie nie wyrażam zgody". Paranoja! Tak, Tusk i jego otoczenie doprowadziło społeczeństwo do stanu kompletnej paranoi!
I na koniec "perełka"
Wieść o dziesięcioletniej Sandrze równie szybko zniknęła z mediów, jak się pojawiła. A wszystko przez to, że głosowanie w sejmie poszło nie po myśli Tuska. Nie dość, że mu się wyłamało bardzo wielu posłów PSL-u którzy zagłosowali przeciw, to nawet Roman Giertych którego umieszczenie na listach PO Tusk sam wymusił wyciął mu numer i nie wziął udziału w głosowaniu, choć znajdował się w tym czasie w Sejmie. No właśnie... Roman Giertych... Przeczytałem w artykule o "dziennikarce" Sarze, że "Pochodząca z Gdańska 10-latka prowadziła m.in. rozmowy z Szymonem Hołownią, Przemysławem Czarnkiem, Barbarą Nowacką, Romanem Giertychem czy Grzegorzem Braunem." Więc skoro przeprowadziła rozmowę z Romanem Giertychem, to proponowałbym Jej, aby zadała swemu rozmówcy dwa pytania dotyczące traktowania dzieci i wykorzystywania ich w polityce:
1. Co czuła jego MALUTKA CÓRECZKA, gdy Monika Olejnik wrobiła ją w nieświadomy ATAK NA TATUSIA, zadając podchwytliwe pytania dziecku, które widząc tatusia na ekranie telewizora powiedziało, że "tatuś pracuje w telewizji" i na podstawie tego MO wysnuła wywód, że Giertych tak trzęsie TVP, że nawet jego córka to potwierdza.
2. Co czuła ta sama córeczka, gdy jej tatuś ZDRADZIŁ swoje dotychczasowe ideały (o ile je kiedykolwiek miał) i PRZESZEDŁ NA STRONĘ TYCH, CO tak bezczelnie i brutalnie kilka miesięcy wcześniej WYKORZYSTALI JEGO DZIECKO.
I ja w zasadzie w kwestii dzieci nie mam więcej pytań do polityków.
Czy wolność słowa jest dla dzieci, czy jak dawniej mówiono "dzieci i ryby głosu nie mają"
W temacie ciekawy głos zabrał Tomasz Terlikowski. Z jego opinią (link do artykułu poniżej) zgadzam się tylko częściowo. Bo z jednej strony sam chętnie rozmawiam z najstarszym, dziesięcioletnim (czyli będącym w wieku Sandry) synem na różne, niekiedy bardzo trudne tematy. Odpowiadam szczerze i dogłębnie na Jego pytania dotyczące nauki, techniki, polityki, Biblii (np. tuż przed swoją I Komunią Świętą zapytał mnie dlaczego w Biblii stworzenie świata trwa sześć dni, a według nauki to były miliardy lat - odpowiedziałem mu, że Biblia opisuje stworzenie świata w sposób symboliczny i nie kłóci się z nauką, bo przekazuje prawdę, że Bóg stworzył świat, stworzenie świata było procesem i Bóg cały czas ten świat przekształca i podtrzymuje w istnieniu, wszystko co Bóg stworzył było dobre, od Boga pochodzi życie, a zwieńczeniem życia jest człowiek stworzony na obraz i podobieństwo boże z rozumem, wolą i umiejętnością tworzenia), wiary, a nawet wojny na Ukrainie. Czasem sam wręcz na siłę chce ze mną oglądać programy publicystyczne, choć jak już coś ogląda, to staram się, aby to było coś ciekawego, a nie nawalanki między politykami. Ale po tym, jak się na początku marca 2022 obudził z krzykiem i nie pamiętał nawet co tak strasznego mu się przyśniło, postanowiłem jednak doniesienia z frontu ukraińskiego śledzić wtedy, gdy On nie patrzy. Tak samo jak wie skąd przyszedł na świat, ale wolałbym, aby o tym, że są kobiety które zabicie własnego dziecka traktują jako swoje "prawo" dowiedział się jak najpóźniej - podobnie jak wolałbym, aby jak najpóźniej dowiedział się skąd się biorą niechciane ciąże, które są najczęstszą przyczyną aborcji.
Rewelacyjny w swojej wymowie film "Interstellar" (który wspólnie oglądaliśmy dwa razy) stawia wiele ciekawych psychologicznych i filozoficznych pytań. "Jak powiedzieć dziesięciolatce, że nasz świat się kończy". Sam zadaję sobie często to i podobne pytania. Jak wytłumaczyć dziesięciolatkowi, że degrengolada moralna świata i jego szaleństwo przywołuje u mnie i Żony myśl, że żyjemy w czasach ostatecznych? Jak wytłumaczyć dziesięciolatkowi dlaczego przykładowo dla dziadziusia i babci lub jakiegoś wujka lub cioci ważniejsza była zemsta na ludziach, których znają tylko z telewizji od tego by on miał "laptop dla czwartoklasisty", aby nasza rodzina mając poczucie militarnego i ekonomicznego bezpieczeństwa przeprowadziła się z wielkiej płyty do domku jednorodzinnego, aby każde dziecko miało swój pokoik, a tatuś kąt do majsterkowania przy łódce, aby jego bezpiecznego i spokojnego snu w nocy oraz zabawy i nauki w dzień strzegły jedne z najlepszych myśliwców świata (sam nie potrafię zrozumieć czyjegoś wybuchu złości na wieść o tym, że Polska za czasów rządu PiS otrzymała propozycję zakupu myśliwców przewagi powietrznej F-15... więc jak to wytłumaczyć dziecku?) Czy głębokie podziały przebiegające w poprzek naszych rodzin nie podważą zaufania dziecka do jednych z najbliższych mu osób? Więc może lepiej chronić dziecko przed brutalną polityką? Tym bardziej, że nie wiemy jak to się wszystko skończy - może głównie wielkim kacem moralnym, a może tym, że ci dziś rozliczający jutro będą rozliczani i odmierzą im taką samą miarą, jaką oni mierzyli? Więc jestem dumny że moje dziecko nie nazywa nikogo przy stole "pisiorem" (choć nie o wszystkich znanych mi dzieciach mogę to powiedzieć), tak samo jak nie używa innych obraźliwych słów, których ja sam też w rozmowach nigdy nie używam: "platfus", "czarnuch", "ciapaty"...
https://wiadomosci.wp.pl/dziecko-odejdz-czyli-dlaczego-potrzebujemy-upodmiotowienia-dzieci-opinia-7048314560916000a
Dziecko ma prawo do wolności słowa. Ma prawo nie zgadzać się z opinią rodziców, z ich gustem, słuchać innej muzyki, oglądać inne filmy, mieć innych idoli... Ale przecież tylko ślepy i głuchy by nie dostrzegł, że W POLITYCE PRAWO DO WOLNOŚCI SŁOWA JEST NAJCZĘŚCIEJ GWAŁCONYM I ŁAMANYM PRAWEM W POLSCE. Immunitet, który nawet w czasach PRL-u gdy ja sam byłem jeszcze dzieckiem, Senatu nie było a do Sejmu mogli kandydować wyłącznie członkowie PZPR i jej dwóch ozdobnych "przystawek" (ZSL udającej reprezentację rolników i SD udającej reprezentację inteligencji) CHRONIŁ POSŁÓW PRZED TYM ABY WŁADZA POD BYLE PRETEKSTEM LUB ZA POMOCĄ INTRYGI NIE MOGŁA WSADZIĆ POSŁA DO WIĘZIENIA, dziś jest zdejmowany pod byle pozorem, a najczęściej POD PRETEKSTEM RZEKOMEGO NARUSZENIA DÓBR OSOBISTYCH, czyli wypowiedzi w ramach pełnienia mandatu Posła, która powinna być objęta nie tylko immunitetem formalnym (obejmującym wszystkie sprawy niezwiązane z pełnieniem mandatu) który można zdjąć, ale także IMMUNITETEM MATERIALNYM (obejmującym działalność w ramach pełnienia mandatu Posła: projekty ustaw, głosowania, przemówienia), który według Konstytucji RP chroni posła w trakcie pełnienia mandatu, jak i po jego wygaśnięciu i NIE MOŻE ZOSTAĆ UCHYLONY. I w taką "wolność słowa" ktoś chce wrobić dziesięciolatkę? A co się stanie, jeśli ktoś uzna, że jej wypowiedzi w sejmie przed kamerą "naruszają jego dobra osobiste"? Czy jako dziecko stanie się "świętą krową" której wszystko wolno, czy przykładowo jej rodzice zostaną pozwani i doprowadzeni do ruiny finansowej (jak np.: Jan Rokita... ale przecież z Kaczyńskim też próbowano tego samego)? Jak by zareagowali znani mi wyborcy opozycji, gdybym uzbroił swojego dziesięcioletniego syna w mikrofon, załatwił mu akredytację dziennikarską i wysłał Go na Tuska lub Kosiniaka w trudnej dla tego polityka chwili (np. po ujawnieniu aresztowania polskich żołnierzy i śmierci ranionego na granicy żołnierze), aby łapał go gdzieś w drodze i zadawał przed kamerami ułożone przez tatusia pytanie? No ale to się nigdy nie zdarzy, bo po pierwsze ja nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego swojemu Dziecku, po drugie mój Syn jest zbyt mądry, aby się dać wrobić w takie gówno, po trzecie Hołownia nigdy by nie załatwił akredytacji dziennikarskiej dla dziecka "pisiora" (nawet jeśli ten "pisior" jest "kukizowcem") i nawet bym się o to nie starał w obawie przed wpakowaniem rodziny w kłopoty, a po czwarte nawet gdyby moja latorośl tak zagięła Tuska, że ten by się całkowicie posypał w zeznaniach, to "wolne media" i tak by ten fakt przemilczały... a gdyby wychwyciła go TV Republika to by go "naświetliły" takim komentarzem, że by to nam w buty poszło. Ot, wolność słowa w praktyce!
Takie małe Post Scriptum - Giertych i depenalizacja aborcji
Ponieważ nie chce mi się pisać nowego artykułu tylko po to, aby skomentować słowa Giertycha na temat projektu ustawy, więc uczynię to tutaj. Jak widać czasem nawet ktoś tak podły i cynicznie wykorzystujący głupotę ludzi i granie na ich najniższych instynktach jak Roman Giertych powie coś, co nie tylko zgadza się ze zdrowym rozsądkiem i prawdą, ale także jest mądre i dobre. Jeśli projekt ustawy rzeczywiście jest tak skonstruowany, że zezwala na bezkarne pomocnictwo w aborcji wszystkim, tylko nie lekarzom, to nawet pomijając kwestie moralne to jest bubel (jak ktoś mi nie wierzy na słowo, niech obejrzy taki filmik jak Dirty Dancing - w prawdzie film to nie żaden autorytet ani argument, ale wymyślona tam sytuacja pokazuje do czego mogą doprowadzić "znachorzy" oferujący "pomoc w usunięciu ciąży"). I wracając do głównego wątku. Czy dziecko jest w stanie zrozumieć, że czasem człowiek dobry może zrobić coś złego, a czasem człowiek, który od dłuższego czasu postępuje wyłącznie źle może zrobić coś dobrego? Dlatego nie należy nikogo ani bezkrytycznie popierać ani nie krytykować w ciemno słów kogoś kogo nie lubimy? Giertycha szczerze nienawidzę i odrzuca mnie to, co on od lat wyprawia. Ale gdy skrzywdzono jego córeczkę - stanąłem w jego i jej obronie. Choć biorąc pod uwagę jak podła z niego bestia, dziś bym chyba już nie stanął. Człowiek się zmienia... smutne, ale prawdziwe.
Drugie Post Scriptum - wolność słowa i znikające artykuły
g
Trzecie Post Scriptum - wolność słowa a zawieszenie dziennikarza za słowa Lennona o utworze "Imagine"
I czwarte Post Scriptum - ukazały się kontrowersyjne doniesienia o rodzicach Sary
I na koniec jeszcze raz Giertych - artykuł w Newsweeku
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka