W osobie Donalda Tuska tysiące nieszczęśników, którzy jak @Milton wciskając codziennie na pilocie numer kanału przypisanego do TVN24 wybrali życie w ciągłym stresie, ciągłym poczuciu EKSTREMALNEGO ZAGROŻENIA, ciągłej beznadziei tak wielkiej, że wypadałoby tylko jak Piotr Szczęsny oblać się benzyną i podpalić, nagle zyskali "mesjasza", który za Heinrichem Himmlerem obiecuje "zrobienie porządków żelazną miotłą" i za Adolfem Hitlerem wzywa "zamieńmy tę naszą złość w siłę!" Tak on, jak i otaczające go towarzystwo z mocno skrajnymi, można powiedzieć "nazistowskimi" sympatiami w przeciwieństwie do PiS-u nie chowa do szafy radykałów - wystawia rozmaitych Giertychów, Kołodziejczaków i skorumpowanych Banasiów na pierwszej linii i w przeciwieństwie do Kaczyńskiego nie obiecuje, że nie będzie żadnej odpowiedzialności zbiorowej tylko wręcz przeciwnie - zapowiada setki osób w więzieniach i "amnestię" dla tych, którzy chcąc uciec przez szałem zemsty jako pierwsi pomogą w obaleniu lub pogrążeniu rządu PiS.
Motto:
"Prawdziwa ignorancja dziś nie jest zwyczajnym brakiem wiedzy
- jest świadomym odrzuceniem możliwości zdobycia wiedzy"
Zacznę od zacytowania komentarza spod mojego poprzedniego artykułu:
"I bardzo dobrze.
Teraz prznajmniej wie Pan co MY czulismy przez osiem lat Waszej buty, chamstwa i pogardy.
Nie ma Pan pojecia ile satysfakcji sprawiaja mi takie teksty jak ten Panski.
Prosze o wiecej."
Skąd ten triumfalizm? We wstępie do artykułu napisałem jakie depresyjne myśli towarzyszą mi od 15 października (dzień wyborów). Mniejsza o to, że w zasadniczej części artykułu (już od drugiego akapitu) bezlitośnie się z tymi myślami rozprawiam i pokazuję, że nie możemy tracić ducha, poddawać się rozpaczy, a przede wszystkim nie możemy się od drugiej strony zarażać nienawiścią (gdyby wyborca PO-LEW-u potrafił przeczytać więcej niż jeden akapit, to stałby się z automatu wyborcą PiS-u , SP lub Kukuz '15). Chodzi o to, że pod artykułem, którego tytuł jest jednoznaczny i bez żadnych niedomówień "PRZYKAZANIE NIENAWIŚCI - o szklanej kuli Orwella i Jezusie umierającym w Polsce" koleś dał taki popis absolutnej wierności temu "przykazaniu", że lepszego potwierdzenia tez zawartych w artykule nie mogłem sobie wymarzyć.
I w sumie na poprzednim zdaniu mógłbym zakończyć niniejszy artykuł. Ale osobniki popisujące się takimi komentarzami są nad Wisłą (czyli w tym kraju, który do niedawna był Polską) czymś tak powszednim, że wypadałoby zadać sobie pytanie skąd się w tutejszej populacji tyle tego nazistowskiego gówna wzięło. W końcu Polacy od wieków byli znani z tolerancji, przesadnego miłosierdzia wobec wrogów, a nawet pewnej ciamajdowatości w rozliczaniu zdrajców. Więc skąd ta zawziętość, mściwość na sterydach, żądza zemsty i odwetu... nie wiadomo dokładnie za co. Samo popularne w niektórych skrajnie prawicowych kręgach opowiadanie, że najeźdźcy nazistowscy (pochodzenia niemieckiego) i sowieccy (pochodzenia głównie żydowskiego i rosyjskiego) "pozostawili tu swoich bękartów" nie jest właściwym wytłumaczeniem, bo ani synów niezasymilowanych Niemek (jak Donald Tusk) ani córek żydowskich komunistów (jak Agnieszka Holland) nie jest w populacji zbyt wielu, choć jak widać po nazwiskach wręcz bije po oczach ich NADREPREZENTACJA w tzw. "elitach" (w UB zaraz po wojnie było podobnie - Żydzi, którzy przed wojną stanowili 10% polskiego społeczeństwa, i którzy według oficjalnych statystyk w 90% zostali wymordowani przez Niemców, więc powinien zostać ich 1% stanowili około 50% kadry dowódczej UB... bo na miejsce tych wymordowanych przez Niemców i tych ocalonych przez Polaków którzy w większości po wojnie wyjechali na zachód przybyli inni Żydzi - fanatycznie nienawidzący Polaków komuniści zza Buga... o czym nota bene dowiedziałem się od uczciwego Żyda). Tym bardziej, że genetyka nie determinuje zachowania - dziecko wyjątkowej kanalii może być świętym człowiekiem, a dziecko świętego człowieka może wybrać drogę bycia wyjątkową kanalią. Same kwestie różnic kulturalnych i przekazywanych systemów wartości też wszystkiego nie wyjaśniają z tego samego powodu z jakiego genetyka wszystkiego nie determinuje (patrz poprzednie zdanie o świętych i kanaliach). Więc co u licha? Jaki czort w nich siedzi, że tak nas nienawidzą?
Odpowiedź można łatwo znaleźć konfrontując to, co napisał w zacytowanym komentarzu @Milton z rzeczywistością, oraz z tym, co do nich trafiało za pośrednictwem mediów.
W 2015 roku PiS aby mieć jakąkolwiek szansę na wygranie wyborów musiało bardzo głęboko schować Antoniego Macierewicza (nawet na czas kampanii wyborczej "zesłało go" gdzieś do USA, aby swoim ciętym językiem czegoś nie popsuł). Natychmiast po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów Jarosław Kaczyński wypowiedział sprowadzające gorącokrwistych macierewiczowców na ziemię zdanie, że zwolennicy dotychczasowej władzy nie mają się czego bać, bo nie będzie żadnej odpowiedzialności zbiorowej - jedynie w tych nielicznych przypadkach, gdzie wykazane zostanie wyraźne świadome i celowe złamanie prawa będzie musiał do akcji wkroczyć prokurator i wymiar sprawiedliwości. Na początku media (a w 2015 prawie 100% mediów albo było w rękach PO albo wyraźnie sprzyjało tej partii) usilnie próbowały odwracać o 180 stopni sens tej wypowiedzi, że niby Kaczyński już zapowiedział pierwsze restrykcje, wkraczanie prokuratora i wymiaru sprawiedliwości. Później już nawet żadne wypowiedzi Kaczyńskiego nie były potrzebne - partie opozycji (która sama z własnej woli nazwała siebie "totalną") a za nimi "dziennikarze", a w zasadzie funkcjonariusze mediów, które same nazwały się "wolnymi" z konsekwencją sekty zapowiadającej co kilka miesięcy koniec świata zapowiadały, że jeszcze chwila, jeszcze moment i się zacznie - "reżim" zacznie wsadzać ludzi do więzienia, szpiegować, podsłuchiwać, torturować, mordować, zlikwiduje TVN i GW, zakaże zgromadzeń, zmieni prawo tak, aby wybór wygrana opozycji w wyborach była niemożliwa, a jeśli to nie wystarczy, to sfałszuje wybory, jak tego będzie za mało, to nawet po przegranej w wyborach nie odda władzy wprowadzając stan wojenny. I z konsekwencją apokaliptycznych sekt obwieszczano kolejne terminy kiedy to wszystko "się zacznie" - najpierw miało to być zaraz po Światowych Dniach Młodzieży, następnie zaraz po szczycie NATO itd, itd... I tak minęły prawie cztery lata, a nic się nie zaczęło. Więc w przededniu wyborów samorządowych wielkomiejski elektorat opozycyjny był już tak bardzo nakręcony, że już był bardziej niż na 100% pewny, że tym raz na pewno, na pewno, na pewno wybory zostaną sfałszowane i wynik pokaże ponadprzeciętny wynik PiS. Pamiętam jak kumple z koporacji (aż trudno uwierzyć, że można skończyć studia, a jednocześnie być aż takim idiotą jak ci dwaj) darli się na mnie, gdy im powiedziałem, że nie będzie żadnych oszustw i PiS przegra w dużych miastach "na własne życzenie" (ewidentna wina Suskiego, który pierdyknął tekst, że Zdanowska nawet jeśli w Łodzi wygra, to i tak nie będzie mogła objąć stanowiska wskutek problemów z prawem). No i przyszedł dzień ogłoszenia wyników i zgodnie z moimi przewidywaniami PiS sromotnie przegrał we wszystkich dużych miastach, a w Łodzi Zdanowska miała rekordowy wynik... i oczywiście wbrew ględzeniu Suskiego objęła stanowisko Prezydenta - mimo problemów z prawem. I co? Czy myślicie, że kolesie, co się trzy dni wcześniej na mnie pruli, teraz przyznali mi rację i przyznali się do pomyłki wynikającej z fanatyzmu? Nic z tych rzeczy! Stwierdzili, że "zagrożenie było realne".
Równolegle z tą narracją o mającym nastąpić niebawem końcem wolności i demokracji (przy wiecznie przekładanym terminie tego "niebawem") forsowana była druga, że PiS już teraz łamie i gwałci konstytucję. Ktoś bardziej bystry od wyborców PO-LEW-u zauważyłby, że to hasło pojawiło się w oficjalnie w roku 2015 już w momencie zaprzysiężenia rządu (dokładnie tego samego dnia został ogłoszony manifest KOD, choć jeszcze nowy rząd nie zdążył nawet wejść do gabinetów), a czytelnicy mojego bloga wiedzą, że było one nieoficjalnie propagowane przez Waldemara Kuczyńskiego już od 2008 roku, ale wtedy wobec braku znamion gwałtu w latach 2005-2007 musiało ono poczekać na oficjalną premierę siedem lat. Ale wyborcy Total(itar)nej oPOzycji bezrefleksyjnie połknęli tę przynętę.
Wraz ze zbliżaniem się wyborów parlamentarnych 2019 roku te dwie narracje zaczęły się zlewać w jedną, którą najtrafniej ukazują wysyczane przez zęby słowa Grzegorza Schetyny: "my ich rozliczymy, my ich ukarzemy, my się zemścimy!" I tu znów ktoś bardziej rozgarnięty lub choć trochę myślący mógłby się zastanawiać "co mamy rozliczać". "za co mamy karać" i "za co mamy się mścić", skoro w pierdlu nikt nie siedzi, gromadzić się i protestować można ile się chce, podsłuchów nikt nie zakłada, mediów nikt nie likwiduje (przypomnę, to był rok 2019) i tym co stoi opozycji na drodze do przejęcia władzy nie są żadne reguły gry, których PiS wcale nie zmienia, tylko taki drobiazg, że program szału zemsty i nienawiści przegrywa z programem budowania dobrobytu. Konstytucja rzekomo wielokrotnie gwałcona miała się świetnie, a próby oskarżania PiS-u o gwałt w roku 2008 przy jednoczesnym głoszeniu, że Konstytucja zachowała cnotę aż do roku 2015 też zakrawały na żart. Ale niestety w fanatycznych, pranych od lat mózgownicach totalniaków były to oskarżenia jak najbardziej poważne. PiS był winny, tylko jeszcze nie było dokładnie wiadomo czego. Należało tylko znaleźć jakieś chwytliwe zarzuty do tego oskarżenia. No to znaleziono: "za każdą zamordowaną wiewiórkę!", "za każde ścięte drzewo!", "za to wielkie LUDOBÓJSTWO jakiego dokonano na ofiarach smogu!" - krzyczał Robert Biedroń. Wprawdzie "zamordowane wiewiórki" i "ścięte drzewa" miały się nijak do zapowiedzi masowych aresztowań, ale siła nienawiści była już wystarczająca, aby jak w piosence słowem złym zabijać tak jak nożem - tuż przed wyborami na atak serca zmarł profesor Jan Szyszko (ten, co rzekomo "mordował" drzewa, wiewiórki i ludzi do których śmierci przyczynił się smog), wcześniej zmarli profesorowie Muszyński i Cioch (w mediach zamiast tytułów profesorskich używano do nich określenia "sędziowie dublerzy".
Wprawdzie w roku 2019 jeszcze zdecydowanie za mało było osób tak odmóżdżonych i zdemoralizowanych, aby program powszechnego szału zemsty mógł wygrać (wtedy PiS odniosło największy sukces wyborczy - po raz drugi zdobyło samodzielną większość w Sejmie, ale tym razem już zdobytą nie "fuksem" spowodowanym zakiwaniem się PO-LEW-owskiej propagandy które spowodowało posłanie Lewicy pod próg wyborczy, ale wyłącznie dzięki wyraźnej przewadze głosów), ale niestety ziarno nienawiści zostało zasiane. I wtedy nastąpiła seria katastrof. Najpierw Kaczyńskiemu zwycięstwo uderzyło do głowy i zamiast wreszcie spluralizować media, unormować sytuację prawną - zwłaszcza w TK - i przeprowadzić deeskalację nastrojów, on niestety poszedł w przeciwną stronę. Następnie rozpoczął się koronawirus, a zaraz po nim koronakryzys, następnie atak propagandowy rosyjskich hakerów na polski rząd (taśmy Dworczyka), zaraz po nim atak hybrydowy na polską granicę (szturm imigrantów), aż wreszcie pełnoskalowa agresja zbrojna Rosji na Ukrainę (a wraz z nią kryzys paliwowy i inflacja). Niestety niewykorzystane okazje się mszczą - Kaczyński zakładał, że teraz to już zawsze w Polsce będzie dobrobyt, a tu nieszczęście za nieszczęściem. Dodatkowo woda sodowa przez rok z głowy Kaczyńskiego nie wyparowała i jesienią 2020 roku przez przyzwolenie na rozgrzebanie "kompromisu aborcyjnego", forsowanie "piątki dla zwierząt" oraz zamianę skutecznych ministrów Szumowskiego, Ardanowskiego i Emilewicz na beznadziejnych następców Kaczyński skutecznie pozbył się części wyborców. Ale co to ma do psychopatycznych wyborców AntyPiSa? Właśnie to, że na kryzysach bardzo łatwo jest się wylansować psychopatom (patrz Adolf Hitler i pucz monachijski) rzucającym przy tym oskarżeniami mnożonymi przez tysiąc. COViD zabijał, więc krzyki o "ludobójstwie" brzmiały dużo poważniej niż wówczas, gdy dotyczyły smogu, drzewek i wiewiórek. Rosjanie atakowali rząd - można było w tym propagandowym ataku iść ramię w ramię z nimi powielając każdą wrzutkę kanału "Poufna rozmowa" komunikatora "Telegram". Pojawili się uchodźcy - można było straszyć ludzi opowieściami o zamordowanych przez "pisowski reżim" dzieciach, setkach trupów płynących rzeczką w której w rzeczywistości utonąć mógłby tylko krasnoludek i kolejnych setkach ciał zakopanych przez leśników w lasach. Później oczywiście okazało się, że to wszystko były bujdy na resorach... ale to już po wyborach - głosów oddanych pod wpływem tak sztucznie wygenerowanych emocji nie dało się cofnąć.
Ale wśród tych wszystkich nieszczęść, jakie spadły na Polskę, jedno trzeba szczególnie wyróżnić. To Donald Tusk. Geniusz, który bez najmniejszych skrupułów potrafi skutecznie wmówić gawiedzi, że to druga strona jest "złem", "zagrożeniem", "nieszczęściem" i porwać tłum takimi hasłami rodzi się raz na 100 lat lub rzadziej (wcześniej tylko Adolf Hitler charakteryzował się podobną skutecznością). W osobie Donalda Tuska tysiące nieszczęśników, którzy jak @Milton (autor komentarza od którego zacząłem niniejszy artykuł), świadomie lub nieświadomie wciskając codziennie na pilocie numer kanału przypisanego do TVN24 wybrali życie w ciągłym stresie, ciągłym poczuciu EKSTREMALNEGO ZAGROŻENIA, ciągłej beznadziei tak wielkiej, że wypadałoby tylko jak Piotr Szczęsny oblać się benzyną i podpalić, nagle zyskali "mesjasza", który za Heinrichem Himmlerem obiecuje "zrobienie porządków żelazną miotłą" i za Adolfem Hitlerem wzywa "zamieńmy tę naszą złość w siłę!" Tak on, jak i otaczające go towarzystwo z mocno skrajnymi, można powiedzieć "nazistowskimi" sympatiami (historii Romana Giertycha i jego dziadka, który zanim dostał przydział na Westerplatte zachwalał Hitlera za "odżydzenie Niemiec" nikomu nie muszę przedstawiać, ale historie nazistowskiego incydentu w życiu Michała Kamińskiego i skrajnie prawicowego pisma "Ozon" wydawanego przez Palikota nie są tak dobrze znane) w przeciwieństwie do PiS-u nie chowa do szafy radykałów - wystawia rozmaitych Giertychów, Kołodziejczaków i skorumpowanych Banasiów na pierwszej linii i w przeciwieństwie do Kaczyńskiego nie obiecuje, że nie będzie żadnej odpowiedzialności zbiorowej tylko wręcz przeciwnie - zapowiada setki osób w więzieniach i "amnestię" dla tych, którzy chcąc uciec przez szałem zemsty jako pierwsi pomogą w obaleniu lub pogrążeniu rządu PiS.
Więc teoretycznie wypadałoby współczuć takiemu @Miltonowi i tysiącom podobnych mu psychopatów którzy nie czują niczego oprócz nienawiści i rządzy zemsty, chwalą się publicznie radością z tego powodu, że ktoś dziś jest podobnie zestresowany, jak on / oni przez osiem lat rządów "znienawidzonego reżimu pisowskiego". Bo teoretycznie nie są to źli ludzie, tylko ofiary kłamstwa, które doprowadziło ich do tego stanu. Ale wybaczcie - nie potrafię im współczuć. Po pierwsze dlatego, że mój stres ma zupełnie inne podstawy niż to, co on przeżywał - ja się boję o przyszłość moich dzieci głównie w kontekście rozwoju spraw na froncie rosyjsko-ukraińskim a zwłaszcza przegranych przez Zełenskiego dwóch ofensyw: tej sknoconej militarnej i tej dyplomatycznej przegranej na własne życzenie (sorki, ale trzeba by było być ekstremalnie naiwnym idiotą, aby wierzyć w to, że Stany Zjednoczone będą lojalne wobec niego po tym, jak on "popisał się" nielojalnością wobec Polski... co nie zmienia faktu, że przegranie wojny przez Ukrainę przybliży moment wciągnięcia Polski w kinetyczną wojnę z Rosją) oraz rozwoju spraw na "froncie" europejskim (właśnie zaczynają się spełniać czarne przepowiednie Orwella - próba budowy komunistycznego, europejskiego superpaństwa według manifestu z Ventotene Altiera Spinellego). Więc to czy psychopata Tusk wcześniej mnie dorwie czy nie dorwie nie zmienia faktu, że i tak WSZYSCY JESTEŚMY POTENCJALNIE ZNIEWOLENI (przez "Eurazję" Spinellego) / MARTWI (przez Rosję Putina) - i ja i moje dzieci i @Milton i jego wszyscy bliscy. Po drugie dlatego nie potrafię im współczuć, bo to oni sami wybrali sobie drogę życia przez 8 lat w stresie wskutek słuchania WYŁĄCZNIE jednej stacji. Przecież nawet osobnik z inteligencją Foresta Gumpa powinien dostrzec, że koleś mówiący nam "słuchaj tylko naszej stacji - pozostałe cię oszukają" jest równie "wiarygodny" jak ktoś podający się za przedstawiciela działu cybersecurity naszego banku i proszący nas o podanie przez telefon loginu i hasła do naszego konta bankowego. Oczywiście nie wszyscy oglądający wyłącznie TVN i głosujący na PO są psychopatami. Ale doświadczenia sprzed tych wyborów pokazały mi, że nawet jeśli niektórzy z nich zachowali ludzkie uczucia i zachowania, to i tak tkwią w medialnej bańce, która wiedzie ich na zatracenie. Dziś nikt nie pamięta jak wiele kardynalnych błędów popełnił obóz reform przy wprowadzaniu Konstytucji 3 Maja (na czele z największym - wprowadzeniu jej podstępem i częściowo siłą - był to zamach stanu i akt bezprawia) - zamiast tego wszyscy pamiętają że przez kolaborujących z Rosją konfederatów targowickich straciliśmy niepodległość. Tak samo jak dziś nikt nie chce pamiętać jak niemieccy przemysłowcy i intelektualiści popierali Hitlera (paradoksalnie najmniejsze poparcie miał w wojsku wśród starych oficerów, którzy uważali go - nota bene słusznie - za ignoranta) i jak wielkie zyski z jego zbrodni czerpał niemiecki przemysł. Ci, którzy dziś dumnie obwieszają się ośmioma gwiazdkami i błyskawicami, za kilka lub kilkanaście lat będą posuwać się do największych krętactw i łajdactw, aby usunąć ten epizod z życiorysu... o ile dane im będzie przeżyć kilka najbliższych lat (a wcale nie jestem tego taki pewny).
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka