Tą notką podpadnę wszystkim, bo politycy mają skłonność do przedstawiania rzeczywistości w sposób uproszczony i podporządkowany hasłom propagandowym, a ja mam zwyczaj pisać prawdę, całą prawdę i tylko prawdę - także tę niewygodną prawdę. W artykule tym nie będę poruszał tych tematów o których można przeczytać wszędzie. Zamiast tego skupię się na tym, o czym żadna ze stron dyskursu politycznego mówić nie chce. A to przecież chodzi o życie nasze i naszych dzieci.
1. Profesjonalizacja armii była koniecznością
W roku 2000 (czyli na rok po wejściu Polski do NATO) byliśmy "światową potęgą" jeśli chodzi o udział w misjach wojskowych i humanitarnych ONZ. Wysyłanie naszych żołnierzy w odległe zakątki świata (od Bałkanów po wzgórza Golan) sprawiało wrażenie, że nasza armia jest sprawna i interoperacyjna z siłami NATO. Tymczasem sprzęt w jednostkach przypominał ten znany z filmu "Czterej pancerni i pies" - przykładowo saperzy w Wyższej Szkole Oficerskiej im Tadeusza Kościuszki we Wrocławiu )w której odbywałem obowiązkową służbę wojskową od kwietnia do września 2000) na oczy nie widzieli ani kombinezonu chroniącego przed falą uderzeniową i odłamkami, ani nowoczesnego ergonomicznego wykrywacza metali, ani nawet macek saperskich ze szpikulcem z tworzywa sztucznego. Uczyliśmy się o nowych pułapkach na saperów i wiedzieliśmy, że przy takim sprzęcie jakim dysponujemy obecnie nasza przeżywalność na polu minowym wyniosłaby przeciętnie kilkanaście minut. Ale o ile żołnierzy wyjeżdżających na misję zagraniczną można było dodatkowo doposażyć (ci z Brzegu jadąc na misję już mieli nowoczesny sprzęt), to skąd wziąć żołnierzy? Ustawa o obronie ojczyzny nakładała na poborowych obowiązek obrony kraju oraz aktywnego przygotowania się do tej obrony na jego terytorium - o misjach zagranicznych nic nie mówiła, więc poborowi mieli prawo odmówić wyjazdu - nawet w ostatniej chwili. Totalitarne LWP nie miało skrupułów aby zastraszeniem zmuszać naszych żołnierzy do działań w Czechosłowacji itp... ale w III RP nikt nie chciał się tak wyborczo podłożyć, aby wydać przepisy na to pozwalające. Dodatkowo rząd Millera wrobił nas w wyjazdy na misje NATO w Iraku i Afganistanie. Potrzebowano więc żołnierzy zawodowych, którzy z jednej strony będą na tyle dobrze wyszkoleni i wyposażeni, aby nie dali się łatwo zabić, a z drugiej strony będą przymuszeni groźbą rozwiązania kontraktu do udziału w misjach nawet skrajnie niebezpiecznych. Dodatkowo samo utrzymanie tak ogromnej infrastruktury wojskowej przeznaczonej wyłącznie do udawania, że w niej się szkoli rezerwistów generowało ogromne koszty niepozwalające na zakupy nowoczesnego sprzętu. A szkolenie to było skrajnie nieefektywne - nawet podchorąży mający teoretycznie po takim szkoleniu w razie wojny pełnić funkcje dowódcze był takim dowódcą (tu cytat jednego z naszych wykładowców z WSO) "jak z koziej d..y trąbka. Powszechna służba wojskowa była powszechnie nieakceptowana. Więc główny problem nie był w tym, że rząd PO zmniejszył stan liczbowy polskiej armii i zlikwidował ponad 600 jednostek wojskowych. Główny problem tkwił gdzie indziej.
2. Rzekoma "profesjonalizacja" armii w wykonaniu PO była ordynarną ściemą
Rzekomo zniesiono obowiązkowy pobór do wojska (choć w sensie prawnym tylko go zawieszono). Triumfalnie wzywano rezerwistów do Wojskowych Komend Uzupełnień, aby oddawali karty przydziału mobilizacyjnego, bo odtąd w tej chlubnej ale niewdzięcznej roli obrońców ojczyzny zastąpią ich żołnierze zawodowi oraz ochotnicy z Narodowych Sił Rezerwy. Niestety nie wymieniono kadr w WKU, które działały według starego komunistycznego algorytmu: kto nie chce do wojska, tego zmusić (chwilowo zawieszone) a kto chce, tego próbować zniechęcić. Dlatego program NSR skończył się totalną klapą. Kuszono potencjalnych kandydatów na żołnierzy zawodowych możliwością nabycia praw emerytalnych już po 15 latach służby. Jednocześnie po cichu, kuchennymi drzwiami wprowadzono "Ustawę pragmatyczną" która teoretycznie miała uprościć sprawy organizacyjne i dostosować naszą strukturę do struktur natowskich (np. likwidowała niektóre stopnie wojskowe) ale w praktyce nakazywała nieprzedłużanie kontraktów żołnierzom zawodowym którzy po 13 latach służby nie awansowali przynajmniej do korpusu podoficerów młodszych. Ponieważ w wojsku awansuje ten co albo ma plecy albo ukończone studia, oznaczało to że na dwa lata przed osiągnięciem podstawowych uprawnień emerytalnych tysiące żołnierzy po misjach w Iraku i Afganistanie zostanie wyrzuconych na bruk. Ten ruch kompletnie załamał morale polskich żołnierzy i zatrzymał wstępowanie nowych kandydatów do armii. Wielokrotnie zmieniano różne elementy "Ustawy pragmatycznej", ale skandaliczny przepis obowiązywał tak długo, aż go zniósł... Antoni Macierewicz.
Podobnie było z wyposażeniem zawodowej armii w nowoczesny sprzęt. Żołnierz wyjeżdżający na misję NATO otrzymywał jakąś pulę środków za którą mógł w AMW się doposażyć (oczywiście pula ta była zbyt mała, bo AMW jak na monopolistę przystało ma zawyżone ceny - chłopaki więc aby chronić swoje życie doposażali się za swoje prywatne pieniądze), ale w kraju... szkoda gadać! W roku 2008 Tusk rzucił hasło "jest kryzys, będziemy oszczędzać"... i tyle widziano nowy, lepszy sprzęt "sprofesjonalizowanej" armii.
3. W 2014 roku Putin tupnął nogą i wyszła na jaw ściema z "profesjonalizacją"
Wystarczył atak na Krym i Donbas, aby natychmiast przywrócono przydziały mobilizacyjne i ćwiczenia rezerwy. Ćwiczenia przyjęły niespotykaną do tej pory od roku 1989 skalę, a także niespotykaną dotychczas formę - np.: wzywano rezerwistów na kilkudniowe ćwiczenia ze stawiennictwem w trybie natychmiastowym. Więc po wielkiej fecie z okazji "profesjonalizacji" w praktyce powróciła strategia powszechnego "mięsa armatniego" z jednym problemem:
4. Rezerwistów mamy coraz mniej i są oni coraz starsi prezentując niekiedy zerową wartość bojową
Statystyczny "rezerwista" dziś to facet po 50-tce, rzadziej po 40-stce, z dużą nadwagą i wadą wzroku +2 dioptrie (od wady +3 lub -3 powinno się go skreślać z listy rezerwistów, bo przy okularach +3 w razie zbicia szkieł nie zobaczy przyrządów celowniczych, a przy -3 nie zidentyfikuje celu). Wojsko teoretycznie w razie wojny może powoływać wszystkich mężczyzn oraz niektóre kobiety (np. wykonujące zawody medyczne), ale w praktyce oznacza to, że po rozpoczęciu wojny trzeba by ich było uczyć wszystkiego od początku: obsługi broni, strzelania, poruszania się w terenie... nie mówiąc o specjalistycznych umiejętnościach np.: saperskich. I to się za bardzo nie zmieni.
5. Żadna władza nie odwiesi zawieszonego przez PO obowiązkowego poboru, bo przegrałaby wybory z kretesem
Dlatego obecnie PiS radzi sobie jak może, aby werbować ochotników do podstawowego przeszkolenia wojskowego. Akcje typu "Zostań żołnierzem", "Trenuj razem z wojskiem", pikniki militarne itp... na stałe wkomponowały się w nasz krajobraz... i tu zaskoczę co niektórych pisząc (jak zwykle całą prawdę) że nie zaczęło się to po 24 lutego 2022 - już kilka lat wcześniej rząd PiS organizował podobne imprezy (paradoksalnie nawet w latach "pandemicznych" bywałem z dziećmi na takich piknikach... na jednym z nich 11 listopada 2021 podłapaliśmy COViDa w wariancie "Delta"). Natomiast po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę liczba takich imprez jeszcze bardziej wzrosła. Zaskoczę tutaj wszystkich jeszcze jednym zupełnie nieznanym faktem.
6. Utworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej było planowane już w 2000 roku, czyli w czasach obowiązkowej służby wojskowej
Skąd to wiem? Rok 2000, czyli z wojska - mieliśmy w WSO obowiązkowe wykłady na temat przyszłych sił OT. Dlaczego planowano utworzenie takiego komponentu, choć wówczas liczba "mięsa armatniego" jakim dysponowała armia była ograniczona wyłącznie międzynarodowymi traktatami rozbrojeniowymi (jak to mówił major Bożek prowadzący te wykłady: "czołg lub BWP to nie prezerwatywa - jego się nie rozciągnie i nie wepchnie do środka więcej żołnierzy niż wolno nam mieć sprzętu pancernego i zmechanizowanego")? Bo już wtedy była jakaś świadomość zagrożenia ze strony Rosji oraz świadomość korzyści z posiadania dobrze zgranych oddziałów lekkiej piechoty wykonującej zadania rozpoznawcze i sabotażowe w miejscu swojego zamieszkania, wykorzystującej cztery atuty: szybkość mobilizacji, zaangażowanie w obronę własnego domu i najbliższych, znajomość terenu oraz wywiadowcze i logistyczne wsparcie ze strony ludności cywilnej. Dlaczego więc utworzenie WOT musiało czekać aż na Macierewicza? Odpowiedzą jest jedno słowo: "RESET" - "jakie zagrożenie?", "z jakiej strony?", "Rosji??? - przecież to pisowskie brednie i rusofobia".
7. Budujemy silną armię... ale przez najbliższe miesiące lub lata będzie się ona nadawała głównie na pikniki i defilady
Rząd PiS robi rekordowe zamówienia nowoczesnego uzbrojenia. Ale musimy pamiętać, że w tej chwili część tych zamówień jest na etapie dostarczenia pierwszych egzemplarzy, a część na etapie oczekiwania na pierwsze dostawy. Dlatego mamy samoloty F-16 i FA-50, czołgi Abrams, Leopard i K-2, armatohaubice Krab i K-9, ciężkie moździerze Rak, bojowe wozy piechoty Borsuk, wyrzutnie przeciwlotnicze Patriot w systemie "Wisła", wyrzutnie przeciwlotnicze Poprad w systemie "Mała Narew", systemy 2xPiorun + 2x działko przeciwlotnicze w systemie "Pilica" do tego wszystkiego mobilne radary i system IBCS spinający to wszystko w jedną całość itp, itd, etc... Niestety mamy to wszystko jeszcze w ilościach śladowych. W dodatku mamy rozleniwione, pozbawione inicjatywy dowództwo, które nawet poinformowane o białoruskich manewrach przy samej polskiej granicy nawet nie przerzuca w ten rejon kilku mobilnych radarów, więc białoruskie śmigłowce wlatują nad Białowieżę (ich piloci znają położenie radarów stacjonarnych, więc lecą tak, aby pozostać niewykrytymi), robią pokazówkę, a dowództwo przez 10 godzin nie wie co się stało. Niestety prawda jest taka, że albo będziemy kontynuować to, co opozycja nazywa "pisowską gigantomanią" (czyli w praktyce kupowania sprzętu w ilości zapewniającej ODSTRASZANIE - pewność ze strony przeciwnika, że jeśli nawet część sprzętu zniszczą nam w wyniku pierwszego ataku rakietowego, to pozostające zasoby Polski wystarczą, aby teren na który wejdą rosyjskie wojska zamienić wraz z tymi wojskami w spaloną pustynię zanim Rosjanie dojdą do pierwszej wsi) albo powrócimy do armii, która nawet do udziału w piknikach się nie nadawała.
8. Obronne "morale" Polaków widać było zaraz po 24 lutego 2022
We wszystkich urzędach paszportowych nagle pojawiły się takie tłumy chcące "na wszelki wypadek" wyrobić paszport sobie i swojej rodzinie, że opowieści o "powszechnym zrywie w obronie granic" możemy włożyć między bajki. Ale nawet w korporacji, kiedy rozmawia się na temat obrony, to ci sami - młodsi ode mnie - mężczyźni w jednym zdaniu wygłaszają patetyczne "tak, ty składałeś przysięgę wojskową, masz chlubny obowiązek obrony ojczyzny" a w drugim zdaniu zapytani czy ty także chwycisz za broń w ramach tego obowiązku z oburzeniem odpowiadają pytaniem "ja? a z jakiej racji?! Więcej w tym temacie nie mam do dodania.
9. Armia armią, a Obrona Cywilna leży i kwiczy
Teoretycznie według mapki sporządzonej przez Państwową Straż Pożarną dysponujemy wystarczającą liczbą schronień dla ludności cywilnej. W praktyce nie mamy ich wcale. Każda piwnica bloku mieszkalnego jest traktowana na tej mapce jak "schronienie tymczasowe" w momencie gdy żadna z tych konstrukcji nie nadaje się do takiego celu. Teoretycznie wystarczyłoby wykonać tunel długości połowy wysokości bloku plus 3 metry i połączyć go z systemem piwnic (bloki z wielkiej płyty w razie uszkodzenia mają tendencję do składania się jak domki z kart - w piwnicach jest duże prawdopodobieństwo przeżycia ataku, ale prawie zerowe wydostania się spod kilkunastu warstw płyt zbrojonego betonu przed śmiercią z odwodnienia) ale kto takie tunele wykona w milionach bloków i skąd weźmie na to pieniądze? Oprócz tego temat obrony cywilnej był traktowany z lekceważeniem OD DZIESIĘCIOLECI - w trakcie mojej służby w SPW przy WSP całe zajęcia z tej tematyki zostały umieszczone w jednym dniu i były JEDYNYMI przez pół roku z których pytań nie było na obowiązkowym egzaminie końcowym, więc noc przed tymi zajęciami zamieniła się w ogromną imprezę, a w trakcie zajęć podchorążowie dzielili się na tych co spali oparci o blaty ławek i na tych co bezczelnie położyli się między ławkami (takich fanów Obrony Cywilnej, którzy jak ja mimo niewyspania i kaca usiłowali słuchać można było policzyć na palcach).
10. Znajdujemy się w sytuacji przełomowej "albo - albo"
Albo będziemy kontynuować zakupy dla polskiej armii i połączymy je ze zmianą mentalności dowódców (aby nie było wpadek takich jak ta ze zgubioną rosyjską rakietą lub przepuszczonymi śmigłowcami) albo staniemy się "strefą zgniotu" - obszarem, który Rosja może bezkarnie częściowo lub w całości zająć i zniszczyć. Postawa Niemiec, Szwajcarii, Austrii i Francji w pierwszych dniach inwazji na Ukrainę nie pozostawia wątpliwości - nikt z zachodu Europy nie będzie "umierać za Gdańsk", a tym bardziej za Białystok lub Białowieżę.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości