Trzeba być albo głupim, albo kłamać z premedytacją, aby twierdzić, że jedyną formą możliwego ataku na Polskę jest wielkoskalowe przekroczenie polskiej granicy przez rosyjskie lub białoruskie wojska, które musiałoby skutkować zdecydowaną odpowiedzią NATO, więc Putin się na to nie zdecyduje. Polska już od ponad dwóch lat jest atakowana - najpierw informatycznie przez włamania na skrzynki mailowe polskich polityków i dowódców (wiemy na 100% o włamaniu na skrzynkę Michała Dworczyka i gen. Waldemara Skrzypczaka, bo tyle szpiedzy Putina opublikowali na kanale "Poufna rozmowa" komunikatora "Telegram" - o innych włamaniach nie raczyli nas poinformować, ale jest pewne, że one miały miejsce), następnie propagandowo przez publikację wybranych treści z tychże włamań oraz treści fałszywych przypisywanych zhakowanym kontom mailowym, aż wreszcie została fizycznie zaatakowana nasza granica przez podstawianych (a niekiedy nawet wypychanych siłą) na nią przez białoruskie siły imigrantów. Wagnerowcy mogą zostać użyci i prawdopodobnie zostaną użyci w celu destabilizacji sytuacji w Polsce. Prawdopodobnie będą to małe dywersyjne grupy - może działające na zasadzie "zielonych ludzików", może przebranych w ubrania cywilne, a może nawet działające pod obcą banderą - przebrane w polskie mundury. Cel ich działań będzie jeden: podkopać poczucie bezpieczeństwa i zaufanie Polaków do rządu i do wojska w ten sposób wpływając na wynik wyborów. Mówił o tym o tym wprost sam Łukaszenka. A czy będzie jakaś zdecydowana odpowiedź NATO? Nie będzie, bo działania te zostaną uznane za podprogowe, a Rosja i Białoruś nawet w przypadku zdemaskowania takiej grupy będą się zarzekać, ze to nie jej inicjatywa tylko samowolne działania buntowników. Oczywiście polski rząd jak będzie mógł, tak bardzo będzie się starał te ataki powstrzymać. Z kolei opozycja będzie próbowała je maksymalnie wykorzystać do ataków na polski rząd. Łukaszenka z Putinem będą starali się przełamać lub obejść kolejne zabezpieczenia stosowane przez Polskę. Będziemy więc mieli na granicy bardzo niebezpieczną "ciuciubabkę" która będzie trwała przynajmniej do wyborów.
Dlaczego nie komentowałem na bieżąco tego, co tak bardzo od soboty rozpala tutejszych dziennikarzy, czyli buntu Prigożyna? Po pierwsze dlatego, że jako bloger-amator nie obserwuję od lat polityki rosyjskiej tak jak obserwuję politykę polską, więc nie próbuję się tu bawić w "eksperta" którym w temacie Rosji nie jestem. Po drugie dlatego, że wieści dochodzące z Rosji zawsze są szczątkowe i jest duże prawdopodobieństwo, że część z nich może być celowo puszczana w obieg w celach dezinformacyjnych. Możliwe były różne scenariusze - od rzeczywistego puczu po prowokację mającą na celu "comming-out" sił pragnących obalenia Putina w celu ich unicestwienia. Co by było dla Polski najkorzystniejsze? Moim zdaniem najlepiej dla nas by było, gdyby rebelia potrwała dość długo wykrwawiając zarówno własne siły jak również jak najwięcej sił rosyjskich. Ale tak jak pisząc artykuł "Czekając na Joe Bidena" nie miałem złudzeń co do tego, że idealne dla nas scenariusze w polityce się nie zdarzają (co zostało potwierdzone w trakcie wizyty) tak samo w tym przypadku z politowaniem patrzyłem na hurraoptymistów wieszczących "koniec putinowskiej Rosji". Czy zakończenie całej tej sprawy mnie zaskoczyło? Tak. Przypuszczałem raczej, że Putin zakończy ten bunt w sposób typowy dla siebie, czyli bezlitosny i siłowy. Nie zakładałem także, że Prigożyn tak łatwo się wycofa. Ale skoro ja nie znając się na rosyjskiej polityce domyślam się do czego jest zdolny Putin, to Prigożyn nie musiał się tego domyślać i doskonale o tym wiedział. Wiedział, że jeśli spróbuje zaatakować budynki rosyjskiej administracji w Moskwie, to jego najemnicy zostaną wybici a on sam zostanie okrzyknięty przez propagandę "zdrajcą Rosji", "kolaborantem ukraińskich nazistów" i "największym wrogiem narodu rosyjskiego" (jeśli ktoś w to nie wierzy, to niech przeczyta "W hołdzie Katalonii" George'a Orwella - nie takie kity sprzedawała rosyjska propaganda i kupowali je nie tylko Rosjanie, ale nawet media i politycy, a za nimi społeczeństwa "wolnej" i "demokratycznej" Europy). Więc Prigożyn naprężył muskuły, postraszył Moskwę (aby nie wyszło, że dał sobie odebrać prywatną armię bez jednego wystrzału - a Rosja od jakiegoś czasu planowała włączyć "wagnerowców" do regularnych jednostek podlegających wyłącznie dowództwu armii), po czym wycofał się "okazując dobrą wolę" - dla części Rosjan z pewnością pozostanie bohaterem, a u pozostałych będzie budzić "zastępcze kontrowersje" (dla Putina wygodniej jest by się spierali o to czy Prigożyn jest zdrajcą czy bohaterem niż gdyby mieli się spierać czy agresja na Ukrainę ma sens czy nie i czy jest sukcesem czy klęską).
Co ten incydent oznacza dla Rosji? Wielu dziennikarzy i publicystów zachwyca się nim i wiąże z nim ogromne nadzieje zapowiadając powszechny bunt Rosjan i rychły upadek Putina spowodowany nagłą utratą autorytetu. Aby pleść takie bzdury trzeba nie tylko nie mieć bladego pojęcia o tym jakim państwem jest Federacja Rosyjska, ale także stawiać swoje myślenie życzeniowe ponad logiką. Rosja jest państwem rządzonym za pomocą propagandy z punktowymi atakami terroru. Coś podobnego do tego co chciał w latach swoich rządów próbował eksperymentalnie zrobić z Polski Donald Tusk (proszę wygooglać "naloty" na redakcję "Wprost" mieszkanie Roberta Frycza - autora satyrycznej strony "Antykomor" i akcję "Widelec"... ale mu to na szczęście nie wyszło - propaganda okazała się niewystarczająco hermetyczna i w 2015 roku oprócz oficjalnych przekazów poszły w Polskę memy o suflerce Komorowskiego i jego tekstach typu: "niech zmieni pracę i weźmie kredyt") w Rosji funkcjonuje od lat i to funkcjonuje "na sterydach" - jest usprawnioną i złagodzoną formą zamordyzmu sowieckiego a wcześniej carskiego. Tym, co tego nie rozumieją podam przykład z naszego podwórka i to z ostatnich dni. U nas niby rządzi PiS, ale proszę się zastanowić jakie szanse na znalezienie informacji o niewygodnych dla popieranej przez większość mediów opozycji skandalicznych słowach Manfreda Webera miał Polak który za bardzo nie interesuje się polityką i nie popiera partii rządzącej, więc portale „wolnych” mediów przegląda raz lub dwa razy na dobę, a do „pisowskich” mediów nie zagląda wcale. Prawdopodobieństwo tego jest dużo mniejsze niż 10%, gdyż w „wolnych” mediach informacja ta błyskawicznie znikała ze stron głównych, a jak już gdzieś ten fakt przetrwał dłużej niż kilka godzin, to raczej w formie DEZINFORMACJI tak jak na stronie Onetu – z wyciętymi najbardziej skandalicznymi słowami Webera „W ten sposób budujemy zaporę ogniową przeciwko PiS.”, komentarzem nie tyle znacznie przerastającym liczbę zaprezentowanych w artykule faktów, co wręcz je zastępującym i zmieniającym ich znaczenie np. komentarz: „W swojej wypowiedzi ostro skrytykował rządy PiS, ale nie tylko. Lider Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim przedstawił swoją ogólną ocenę sytuacji politycznej w Europie.” miał odpowiednio ustawić czytelnika przed przeczytaniem słów „Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić kraj z powrotem do Europy” aby widział w nich wyłącznie krytykę PiS a nie ingerencję w wybory Polaków, a przede wszystkim z tytułem, któremu można zarzucić wszystko z wyjątkiem obiektywizmu i bezstronności: „Europoseł wytrącił Morawieckiego z równowagi. Zaskakująca odpowiedź” [źródło: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/europosel-wytracil-morawieckiego-z-rownowagi-zaskakujaca-odpowiedz/jn5h9kl ] A teraz proszę sobie wyobrazić, że przeciętny Rosjanin to nie jest „leming” który z dumą mówi, że ogląda wyłącznie TVN i nie dotyka się do „pisowskich szczujni” - przeciętny Rosjanin nie ma żadnego dostępu do przekazów innych niż te oficjalne. W Rosji – w zależności od tego jaką optykę przyjmiemy – możemy powiedzieć albo że nie istnieje nawet coś takiego jak TVP, co nieudolnie przedstawia pisowską propagandę w sposób łopatologiczny w kontrze do TVN lub patrząc z drugiej strony że nie istnieje co takiego jak „wolne media” przedstawiające... (sorki, ale takie kłamstwo mi przez klawiaturę nie przejdzie, więc niech zwolennicy AntyPiSa sobie coś tu wkleją) w kontrze do pisowskiej TVP. W Rosji nie ma żadnego „w kontrze” tam jest tylko jeden przekaz. Co za miesiąc Rosjanie będą myśleć o bunie Pirgożyna? Dokładnie to, co Putin sobie zażyczy! Nie będzie żadnej wojny domowej, przewrotu, zamachu stanu, powszechnego buntu. Propaganda sprzeda Rosjanom kolejną bajeczkę, którą oni kolejny raz kupią.
Co ten incydent oznacza dla regionu? Trudno powiedzieć jaki wpływ te wydarzenia będą miały na sytuację Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii, bo nawet trudno powiedzieć jaka była ich geneza. Jak napisałem w pierwszym akapicie możliwe były różne scenariusze - od rzeczywistego puczu po prowokację mającą na celu "comming-out" sił pragnących obalenia Putina w celu ich unicestwienia. Za scenariusz najbardziej prawdopodobny (ale bardzo daleki od pewności) uznaję hipotezę, że Putin chciał pozbawić Prigożyna kontroli nad prywatną armią, a Prigożyn chciał wyjść z twarzą – dlatego się zbuntował. Ale mogło być zupełnie inaczej. Na pytanie jak było naprawdę raczej nigdy nie uzyskamy odpowiedzi – Rosja to kraj rządzony propagandą w której informacja miesza się z dezinformacją. Skoro tego nie wiemy, to możemy zadać drugie kluczowe pytanie: w jakim stopniu bunt Prigożyna osłabił morale rosyjskiej armii i zaufanie do dowódców? Jak bardzo – tego nie wiemy. Wiemy, że osłabił, bo wielu rosyjskich żołnierzy nie próbowało nawet stawiać oporu rozbrajającym ich i zdobywających ich pozycje wagnerowcom. Proszę sobie tylko wyobrazić sytuację jakby w Polsce w obliczu toczącego się konfliktu ktoś nagle zaczął namawiać żołnierzy i oficerów do buntu przeciw polskim władzom... Wyobrazić? Ale przecież niczego nie musimy sobie wyobrażać - mieliśmy taką sytuację całkiem niedawno: w maju bieżącego roku Donald Tusk wzywał generałów do buntu słowami „Wzywam polskich generałów, oficerów, nie dajcie się wrobić w tę rolę kozła ofiarnego." [źródło: https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2023-05-11/obiekt-pod-bydgoszcza-donald-tusk-o-mariuszu-blaszczaku-skonczony-tchorz/ ] Trudno powiedzieć jak by się sprawy potoczyły, gdyby do akcji nie wkroczył generał Tomasz Piotrowski, który w swoim oświadczeniu jednoznacznie wyjaśnił, że ani armia nie jest przeciw polskiemu rządowi ani polski rząd nie jest przeciw armii – jako przykład podał sytuację z białorusko-polskiej granicy, gdzie żołnierze byli wierni swoim obowiązkom broniąc nie tylko polskiej granicy, ale także Polski przed próbą destabilizacji i ośmieszenia, a minister i rząd stali murem za polskim mundurem – tak wtedy opluwanym przez polityków opozycji, jej media i podlizujących się jej celebrytów. Wyjaśnił, że nawet jeśli czasem zdarzają się błędy i wynikające z nich niepowodzenia (jak ta nieodnaleziona przez wojsko rakieta) to
„w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, którzy każdego dnia robią dokładnie to samo. Wstając rano, patrząc w lustro pytają się czy zrobili wystarczająco dużo i czy zrobili wszystko dla bezpieczeństwa państwa. I którzy każdego dnia starają się być coraz doskonalsi i coraz lepsi, żeby zadbać o nasze wspólne bezpieczeństwo, aby Polska była bezpieczniejsza i stabilniejsza.”
Przede wszystkim jednak zaapelował, abyśmy w kwestiach obronnych stanowili jedność i nie dali się podzielić takim działaniom jak wezwanie Tuska:
"Mówię do Państwa, bo chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy. Abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, NIE DAWALI SIĘ DZIELIĆ NA GRUPY, BO TEN PRZECIWNIK TYLKO NA TO CZEKA. Apeluję do państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani, abyśmy się nawzajem wspierali. Aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które POMAGAJĄ PRZECIWNIKOWI, A SZKODZĄ NAM."
[cała treść oświadczenia generała wraz z filmem w artykule: https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1301247,wlasnie-przegrywamy-wojne-z-rosja-konkretnie-polska-przegrywa-wojne-z-rosja]
Więc można uznać za pewnik, że bunt Prigożyna w jakiś sposób podkopał zaufanie rosyjskich żołnierzy do dowódców i polityków – rosyjski żołnierz w okopie zdecydowanie mniej widzi propagandy niż rosyjski cywil przed telewizorem, za to brutalna rzeczywistość bezpośrednio go tam atakuje – kiedy widzi jak dawni towarzysze broni stają przeciw sobie, to musi to budzić jego niepokój i osłabiać motywację do walki (znów odsyłam do rewelacyjnej książki "W hołdzie Katalonii" George'a Orwella – opisuje ona właśnie taką sytuację... a jak się ona skończyła – wiemy z historii, porażką skłóconych przez komunistów sił „republikańskich” i zwycięstwem sił gen. Franco. I to właśnie ten incydent oznacza dla regionu - osłabienie morale rosyjskiej armii.
Co ten incydent oznacza dla Polski? Na szczęście niewiele i niestety niewiele. Na szczęście, bo nie spełnił się najczarniejszy (ale jeszcze mniej prawdopodobny niż optymalny dla Polski) scenariusz w którym osaczony Putin zacząłby wymachiwać nuklearną szablą - to mogło przyjąć różne formy od szantażu aż po katastrofę. Na szczęście również dlatego, że ani Polskie władze nie dały się sprowokować do nagłego poparcia dla "puczystów" (co byłoby bardzo wygodnym pretekstem dla Putina do działań przeciw Polsce w przyszłości), ani wojsko ukraińskie nie dało się sprowokować do pospiesznej i wyniszczającej szarży w tym momencie. Niestety, bo gdyby ta awantura trwała dłużej, to mogłaby dużo mocniej osłabić Rosję - zarówno od strony poniesionych strat ludzkich i sprzętowych jak i dodatkowego obniżenia morale armii. Niestety zamiast tego mamy tylko osłabienie morale rosyjskich żołnierzy o którym pisałem w poprzednim akapicie i które nie wiadomo jak długo potrwa (będzie to zależało m.in. od sytuacji na froncie). To jedyna korzyść dla Polski z tego zajścia. Ale oprócz tej korzyści jest również zagrożenie. Na terenie Białorusi znajdzie się jakaś część prywatnej armii Prigożyna. Jaka część - tego nie wiemy, bo z oficjalnych przekazów wynika, że wagnerowcy mają do wyboru wstąpienie do regularnej armii rosyjskiej, przekwaterowanie na Białoruś lub przejście do cywila - trudno powiedzieć którą opcję jaka część z nich wybierze. Jednak nie o liczebność tych sił chodzi. Znów trzeba to powiedzieć bez owijania w bawełnę, że "eksperci" wypowiadający się na ten temat dla "wolnych mediów" (pomijając już oczywistą kwestię, że skoro strona rządowa podjęła ten temat, to "wolne media" najchętniej go pomijają) znów plotą bzdury, że "nie ma takiej opcji" aby wagnerowcy zostali użyci przeciw Polsce [porównaj: https://wiadomosci.wp.pl/wagnerowcy-sila-lukaszenki-zagrozenia-sa-dla-niego-jasne-6913845268081312a ]. Trzeba być albo głupim, albo kłamać z premedytacją, aby twierdzić, że jedyną formą możliwego ataku na Polskę jest wielkoskalowe przekroczenie polskiej granicy przez rosyjskie lub białoruskie wojska, które musiałoby skutkować zdecydowaną odpowiedzią NATO, więc Putin się na to nie zdecyduje. Polska już od ponad dwóch lat jest atakowana - najpierw informatycznie przez włamania na skrzynki mailowe polskich polityków i dowódców (wiemy na 100% o włamaniu na skrzynkę Michała Dworczyka i gen. Waldemara Skrzypczaka, bo tyle szpiedzy Putina opublikowali na kanale "Poufna rozmowa" komunikatora "Telegram" - o innych włamaniach nie raczyli nas poinformować, ale jest pewne, że one miały miejsce), następnie propagandowo przez publikację wybranych treści z tychże włamań oraz treści fałszywych przypisywanych zhakowanym kontom mailowym, aż wreszcie została fizycznie zaatakowana nasza granica przez podstawianych (a niekiedy nawet wypychanych siłą) na nią przez białoruskie siły imigrantów. Wagnerowcy mogą zostać użyci i prawdopodobnie zostaną użyci w celu destabilizacji sytuacji w Polsce. Prawdopodobnie będą to małe dywersyjne grupy - może działające na zasadzie "zielonych ludzików", może przebranych w ubrania cywilne, a może nawet działające pod obcą bander - przebrane w polskie mundury. Cel ich działań będzie jeden: podkopać poczucie bezpieczeństwa i zaufanie Polaków do rządu i do wojska w ten sposób wpływając na wynik wyborów. Mówił o tym o tym wprost sam Łukaszenka:
A czy będzie jakaś zdecydowana odpowiedź NATO? Nie będzie, bo działania te zostaną uznane za podprogowe, a Rosja i Białoruś nawet w przypadku zdemaskowania takiej grupy będą się zarzekać, ze to nie jej inicjatywa tylko samowolne działania buntowników. Oczywiście polski rząd jak będzie mógł, tak bardzo będzie się starał te ataki powstrzymać. Z kolei opozycja będzie próbowała je maksymalnie wykorzystać do ataków na polski rząd. Łukaszenka z Putinem będą starali się przełamać lub obejść kolejne zabezpieczenia stosowane przez Polskę. Będziemy więc mieli na granicy bardzo niebezpieczną "ciuciubabkę" która będzie trwała przynajmniej do wyborów.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka